Witchcraft

Black Metal

Gatunek: Folk

Pozostałe recenzje wykonawcy Witchcraft
Recenzje
Szymon Kubicki
2020-05-28
Witchcraft - Black Metal Witchcraft - Black Metal
Nasza ocena:
7 /10

Śnieżnobiała szata graficzna skontrastowana z tytułem, który w żaden sposób nie pasuje do zawartości płyty. Magnus Pelander przyszykował prawdziwą niespodziankę, która jednak niekoniecznie przypadnie do gustu wszystkim fanom Witchcraft.

"Niektórzy z nas będą nieść pochodnię. Niektórzy z nas będą tułać się w strachu. Nie jesteśmy konformistami. To nie jest nasze miejsce".

Lider zespołu, choć nie mam pewności, czy Witchcraft to wciąż jeszcze zespół, zawsze wydawał mi się postacią dość tajemniczą i enigmatyczną. "Black Metal", jak również zawarte we wkładce płyty swoiste credo artysty (pochodzą z niego użyte w tej recenzji cytaty) tylko pogłębiają to wrażenie i przynoszą więcej pytań niż dają odpowiedzi. Po czterech latach od premiery doskonałego "Nucleus" fani grupy otrzymali album, którego z pewnością się nie spodziewali i który w gruncie rzeczy powinien ukazać się pod innym szyldem. Być może jako drugi krążek solowego projektu Pelander, choć "Black Metal" różni się zasadniczo również od debiutanckiego "Time".

Stało się jednak inaczej, a ledwie trzydzieści minut płyty wypełnia całkowicie akustyczny, sączący się niespiesznie, skrajnie minimalistyczny folkowy materiał. Na dodatek, o takim ładunku depresyjnego smutku, że po jego przesłuchaniu, szczególnie w aktualnej pandemicznej dobie, naznaczonej rysą niepewnej przyszłości, niektórzy mogą zacząć rozglądać się za żyletkami. "Elegantly Expressed Depression" - tytuł utworu otwierającego krążek doskonale to obrazuje.

"Black Metal" to jedynie wokal Pelandera i skromne dźwięki gitary akustycznej, najczęściej odpowiedzialnej za pojedyncze akordy czy nieśmiało zarysowane frazy, a czasem jedynie skrajnie uproszczony podkład melodyczny. Kilka klawiszowych dźwięków w "Sad Dog" to wyjątek potwierdzający regułę, a gdybyście chcieli przekonać się, do jakiego poziomu można rozwinąć folkową ascezę w całości opartą na prostym, wręcz kanapowym brzdąkaniu na gitarze, "Black Metal" stanowi wręcz idealny przykład.

"Jesteśmy nonkonformistami - wyrzutkami. Nie ma dla nas nadziei prócz prawa wszechświata. Umrzemy i powstaniemy. To niekończący się krąg".

Na wcześniejszych albumach Witchcraft w perfekcyjny i unikalny sposób ożywiał stare rockowe patenty, co stawiało go w absolutnym topie kapel z jakże pojemnej szuflady "retro". Szkoda, że tym razem jednak tego zabrakło. Z tego punktu widzenia "Black Metal" może być więc pewnym rozczarowaniem, przynajmniej z perspektywy fana pragnącego kontynuacji dobrze mu znanej stylistyki. Z drugiej strony, trudno odmówić albumowi osobliwego magnetyzmu i hipnotycznej mocy. To niezwykle szczery i bardzo bezpośredni materiał, obnażający duszę i odzwierciedlający - w mojej ocenie - psyche jego twórcy. I tym samym, bezpośrednio trafiający szczególnie do tych, którzy w muzyce niekoniecznie poszukują pozytywnych nut.

"Jeśli przekroczymy granice, możemy zyskać uznanie. W przeciwnym razie będziemy zgubieni".

Magnus Pelander najwyraźniej potrzebował takiego albumu. Stworzonego z głębokiej potrzeby serca, bez oglądania się na jakiekolwiek trendy, oczekiwania fanów czy - być może - wytwórni. Teraz aktualne pozostaje pytanie, co dalej? Czy "Black Metal" to już wspomniane przekraczanie granic, pierwszy, ale nie ostatni krok w nowym kierunku? Czy kiedykolwiek nastąpi powrót na stary grunt? Czas pokaże. Albo i nie, w końcu "wszyscy jesteśmy szaleni."

Powiązane artykuły