Niecałe pół godziny spędzone w objęciach głosu Amalie Bruun działa niezwykle oczyszczająco. Jej wysmakowany w mroku wokal brzmi wręcz nieziemsko w aranżacji koncertowej.
Duńska artystka, działająca pod nazwą Myrkur, niemal równy rok od fatalnie przyjętego debiutu zdecydowała się stanąć na deskach Emanuel Vigeland Mausoleum w Oslo, czego skutkiem jest album "Mausoleum". Trudno mi powiedzieć czy sama Amalie Bruun dostąpiła oczyszczenia po fali krytyki, która na nią spłynęła ze strony konserwatywnych słuchaczy black metalu, ale jej nowe wydawnictwo to fascynująco brzmiący folk. To muzyka w rodzaju albumu "Kveldssanger" Ulvera, choć zaśpiewana przez kobietę, w dodatku nie w studio, ale w otoczeniu murów historycznej budowli i pięcioosobowego Norweskiego Chóru Dziewczęcego, zresztą równie mrocznego, jak sama Amalie.
Dunka na "Mausoleum" zupełnie zerwała z black metalem i otoczką wspomnianego "M" z 2015 roku. Zaprezentowała za to całą swoją kobiecą wrażliwość śpiewając niezwykle delikatnym, owianym aurą tajemnicy wokalem, równocześnie wykonując rozmaite partie na fortepianie. Dziś więc Amalie Bruun o wiele łatwiej zarzucić integrowanie się z popem, choć i ta etykieta byłaby dla niej krzywdząca. W dźwiękach zawartych na krążku daje się bowiem odnaleźć nie tylko inspiracje alternatywnymi formami blackmetalowej ekspresji, ale równocześnie klimat pisany wielkością Dead Can Dance. Tak oto Bruun znowu zaskakuje, co skaże ją z pewnością na kolejny cykl dyskusji na temat stężenia mroku w jej twórczości, ale każdy - nawet najbardziej zatwardziały piewca black metalu - powinien dać szansę "Mausoleum". Piękno, które wydobywa się z tego folkowego albumu koncertowego jest w stanie dotrzeć przede wszystkim do ludzi wrażliwych, jakimi bez wątpienia są dojrzali odbiorcy najbardziej ekstremalnej odmiany metalu.
Album zawiera w sumie dziewięć kompozycji, a wśród nich znajduje się sześć reinterpretacji z "M", jeden z pierwszych utworów Amalie "Frosne Vind", jedna z jej ostatnich kompozycji "Den lille piges dod", a także cover z repertuaru Bathory’ego "Song to Hall Up High" z 1990 roku. Ten ostatni w wykonaniu Amalie Bruun wcale nie odbiega tak bardzo od oryginału (…mając na uwadze oczywiście żeński wokal), choć pewnie wiele osób nie wprowadzi to w zdziwienie, gdy przypomną sobie cały album "Hammerheart" szwedzkiej legendy ekstremalnego grania. Tymczasem "regularne" kompozycje na "Mausoleum" mają w sobie coś zimnego, przywołującego skojarzenia ze śmiercią, aby równocześnie tworzyć trudną do podrobienia atmosferę. Sama Bruun przyznaje zresztą, że zawsze marzyła o przeistoczeniu się w huldrę - to marzenie tworzyło piękną i zwodniczą oś inspiracji do koncertu zagranego w murach Emanuel Vigeland Mausoleum.
Tak oto oddając się oczyszczeniu przy głosie Dunki, a zarazem mając w pamięci jej debiut sądzę, że powinna ona zdecydowanie podążyć w kierunku wytyczonym przez koncertówkę. Jej czysty głos jest zbyt piękny, aby zdzierał się w ekstremalnych aranżach. Amalie Bruun pasuje do atmosferycznego, folkowego grania, przyprawionego dźwiękami klawiszy i gitary akustycznej (podczas koncertu "Mausoleum" na akustyku grał Havard Jørgensen). Sądzę zatem, że Myrkur to projekt, który może odrodzić się właśnie dzięki opisywanemu tu krążkowi koncertowemu, stając się nieśmiałą alternatywną dla Dead Can Dance. Wydaje mi się również, że Amalie Bruun jest wręcz urodzona do tego, aby śpiewać o śmierci w otoczeniu mistycznych budowli, chóru i folkowych aranży. Taką chciałbym ją słuchać.
Konrad Sebastian Morawski