Dawno temu przeczytałem w wywiadzie z Michałem Urbaniakiem jego komentarz odnośnie nadchodzącej płyty: "koła się nie wymyśli, ale może wyjdzie coś ciekawego."
Z bluesem już tak jest, większość artystów idzie utartymi szlakami nagrywając albumy, które rzadko wyróżnią się formą spośród masy innych, za to pokazują swoje umiejętności jako instrumentaliści, a nie kompozytorzy. Oczywiście są chlubne wyjątki i to nawet na naszym podwórku, że wspomnę tylko o płycie "Krzak Experience". Ten rok obfitował w świetne wydawnictwa z bluesowego światka. Jest jednak zespół, na który warto zwrócić szczególną uwagę i "rzucić tą dyszkę na koncert".
Długa droga stała przed artystami z krakowskiego Gruff!. Zespół rozpoczął działalność pod szyldem Przytuła i Kruk, a w jego skład wchodzili Bartosz Przytuła i Tomasz Kruk. Grupa odniosła wiele sukcesów, przede wszystkim zyskując grono wiernych słuchaczy, jak i uznanie - wygrali występ na dużej scenie w konkursie zespołów Rawy Blues (małą uwaga: trzeba mieć nie lada płuca i głos, żeby bez użycia mikrofonu być słyszanym w katowickim Spodku, brawo Bartek!).
Z biegiem czasu zespół powiększył się o znanego krakowskiego perkusistę Macieja Kudłę. Zastrzyk nowej krwi pozwolił Gruff! na rozwój i dał olbrzymią porcję nowej energii. Efektem jest płyta "Johnson’s Business" Nieco naciągając temat można powiedzieć, że recenzowana płyta to bluesowy koncept album. Problematyką krążka jest powrót do świata żywych Roberta Johnsona który chce wyrównać rachunki z muzykami nie szanującymi spuścizny przeszłości.
Cała płyta jest niezwykle równa, z trudem można zaznaczyć tutaj typowe "single", którymi swoją droga są, dziki zabierający na jazdę bez trzymanki "Two-Foot Machette" oraz "Mr.Johnson" (a kto powiedział ze blues nie jest chwytliwy?) Gruff!, jak sama nazwa wskazuje (podpowiedź dla zaspanych: groove) charakteryzuje się bardzo bujającymi kawałkami, sugeruję wybrać się na koncert - muzycy potrafią roznieść każdy lokal, a jest ich tylko trzech! Jednak album (chwała im za to) nie jest w całości zapełniony czadami. Znajdziemy tu tez urozmaicenia, czy to chwytający za serce "The Morning", czy miłą dla ucha piosenkę "All I Wanna Do"
Mimo że mamy do czynienia z wydawnictwem niezaprzeczalnie bluesowym, cały album jest... świeży. Nie jest oklepany i wyróżnia się na tle innych wydawnictw z tego gatunku, z jednej strony szacunkiem dla tradycji, a z drugiej poszukiwaniem nowych środków wyrazu. Bartosz Przytuła ze swoim wokalem wymyka się wszelkim próbą klasyfikacji, dla mnie jest on połączeniem Zenka z Kabanosa i Bobby’ego McFerrina, ale to nawet w połowie nie oddaje klasy i osobowości scenicznej artysty. Dał się on także poznać jako zdolny harmonijkarz w utworze "Mr. Johnson". Tomasz Kruk daje popis grając na gitarze (może na swoim charakterystycznym wiośle w liście konopi?) a całość dopełnia ten groove, i pulsowanie, którego dostarcza Maciej Kudła.
Na płycie nie zabrakło też gości, Natalia Kwiatkowska z Cheap Tobbaco uświetniła płytę śpiewem, Tomasz Drabik saksofonista znany z Kraków Street Band, Miłosz Skwirut kontrabasista z tego samego składu również pojawili się na "Johnson’s Business". Adam Prucnal popisał się grą na skrzypcach. Innymi gośćmi na krążku są Krzysztof Pietras, który występował z Bartoszem Przytułą w jego kwartecie, Łukasz Pietrzak, wschodząca gwiazda harmonijki z zespołu Hot Tamales oraz Piotr Grząślewicz gitarzysta Hard Times czy Kraków Street Band. Obaj panowie zajęli się, jak to ładnie ujęto, "małpowaniem".
"Johnson’s Business" to dla mnie album totalny, już nawet nie mam serca czepiać się angielskich tekstów. Trudno uniknąć porównań, ale takie dopracowanie wydawnictwa, począwszy od okładki, na której zespól jest przedstawiony niczym bohaterowie klasy robotniczej, przez tekst na obwodzie płyty, aż do opisów i podziękowań umieszczonych na albumie (Ważne! Nie jedzcie kiedy będziecie je czytać!)
Nie wiem co mogę tutaj dodać. To trzeba usłyszeć. PLAZMA!
Karol Duda