O tym, że muzycy zespołu Krzak mają zamiar pokazać swoje inne, metalowe oblicze dowiedziałem się już jakiś czas temu. Podczas jednego z ich koncertów, jakie miałem okazję oglądać, Jan Błędowski ze sceny poinformował o tym i "ostrzegał", że wielu może być zaskoczonych.
Pierwsze przesłuchanie płyty nie wypadło porywająco. Gdzieś do połowy albumu tłukło mi się pod czaszką wiele myśli w rodzaju "zaraz, zaraz to przecież mój Krzak czyli Jan Błędowski i Leszek Winder, ale co ma niby znaczyć ta cała reszta, te metalowe riffy?". Wiele utworów to przecież krzakowe klasyki. Za dobrze znam zespół, za bardzo przyzwyczaiłem się do ich stylu i musiało minąć trochę czasu, zanim się po prostu mentalnie przestawiłem. Potem było zdecydowanie lepiej, a każde kolejne przesłuchanie krążka dostarczało nowych odkryć, zaskoczeń i wrażeń.
Skład projektu Krzak Experience obok Jana Błędowskiego i Leszka Windera stanowią trzej muzycy zespołu Sepsis - gitarzysta Dominik Durlik oraz sekcja rytmiczna: Piotr Wierzba (gitara basowa) i Rafał Cioroń (perkusja). Dodatkowo w nagraniach w roli gości specjalnych udział wzięli Darek "Popcorn" Popowicz i młodziutki Igor "Izzy" Gwadera.
Główną część programu płyty stanowią kawałki dobrze znane z repertuaru grupy Krzak i to zarówno te najstarsze, takie jak choćby "Ściepka", "Czakuś", jak i te nowsze "Extrim" czy też "Kattowitz". Oczywiście, zgodnie z założeniami projektu Krzak Experience wszystkie one zostały poddane radykalnej "metalowej obróbce". Jak wypadł ten nowy szlif starych kompozycji? Ujmując rzecz jednym słowem - różnie, a więc raz lepiej, raz gorzej. Trochę rozczarowało mnie wykonanie utworu "Czakuś". Wydawało mi się, że idealnie nadaje się on do metalowej interpretacji (ten mocny, zdecydowany rytm) ale odnoszę wrażenie, że zabrakło pomysłu i całość, pomimo kilku zmian, jest za bliska oryginałowi, a co najgorsze, nieco nuży zbyt jednostajnym i monotonnym podkładem. Ta ostatnia uwaga odnosi się również do "Ściepki". Bardzo dobrze za to wypada "Extrim", mocno sabbathowy w charakterze (zwłaszcza początek). Skrzypce brzmią metalicznie, jak głos wypowiadający słowa "iron man" w kawałku Black Sabbath o tym samym tytule. "D’Rocks" czyli wariacja na temat dobrze znanych krzakowych "Skałek" w metalowej wersji prezentują się niezwykle ciekawie. Podobnie "Kattowitz" rozpędzony, dynamiczny heavy metal jak się patrzy. Z nie krzakowych kompozycji świetnie wypada "Existence In Possession" pochodzący z repertuaru Sepsis (oryginał można znaleźć na ich płycie "Fear Of Freedom"). Mocno progresywny w charakterze, wypełniony ciekawymi pomysłami ze zmianami tempa i nastroju. Równie wysoki poziom trzyma "Rumble-Tumble", posępny i mroczny, doskonale nadawałby się jako ścieżka dźwiękowa do filmu grozy.
Podoba mi się to, że pomimo mocnego metalowego charakteru nowych aranżacji, gitara Leszka Windera i skrzypce Jana Błędowskiego nie zatraciły swojego charakteru. Nie dali się zbyt mocno ponieść mocnej rockowej stylistyce, choćby przez stosowanie jakichś wymyślnych efektów. Słychać po prostu, że to właśnie oni grają. Pięknie brzmią ich solówki na tle tego ciężkiego podkładu.
Zapewne główną ideą przyświecającą Błędowskiemu i Winderowi podczas pracy nad tym materiałem było pokazanie innego, alternatywnego wcielenia zespołu Krzak - taka mała artystyczna prowokacja i swoiste puszczenie oka do słuchaczy. Ja osobiście, jako miłośnik formacji, znający doskonale jej dyskografię, właśnie tak odbieram muzykę zawartą na albumie. Pomimo kilku zastrzeżeń, o których wspomniałem, całość uważam za bardzo interesujące przedsięwzięcie. Nie wiem tylko, jak tę muzykę odbiorą inni słuchacze, ci pozbawieni sentymentu do zespołu, nie znający jego wcześniejszych dokonań, którym słowo "krzak" kojarzy się wyłącznie z kupą zielonych patyków w lesie czy w parku. Bo przecież ciężkie granie ze skrzypcami w roli głównej prezentuje u nas od lat Michał Jelonek, zatem nie jest to coś odkrywczego, niespotykanego i super oryginalnego. Czy pomimo tego, jest to dla nich ciekawa propozycja? Ja uważam, że tak.
Robert Trusiak