Czy w dzisiejszych czasach można nagrywać świetne albumy rok po roku? Oczywiście, że tak - kilkanaście miesięcy po wydaniu znakomitego "Brothers" The Black Keys prezentują nam "El Camino". Płytę jeszcze lepszą niż poprzedniczka!
Sieroty po The White Stripes po usłyszeniu tych jedenastu piosenek nie będą miały wątpliwości, kto zasiadł na tronie muzycznego królestwa łączącego alternatywnego rocka z wyraźnymi odniesieniami do bluesa. "Bracia" Dan Auerbach i Patrick Carney, przy pomocy magicznego Danger Mouse’a wypuścili dzieło swojego życia, zwarte (zamknięte w niecałych 40 minutach), szybkostrzelne, kapitalnie włażące do ucha i aż proszące się o to, by słuchać go jeszcze i jeszcze! A wszystko to w klimacie drewnianego klubu z Teksasu, z publiką upitą hektolitrami whiskey i śmierdzącą papierosami, ale z radością słuchającą opowieści o kobietach, wolności i podróżach.
Chociaż The Black Keys słusznie uważani są za spadkobierców najważniejszej z grup Jacka White’a, to jednak w swym wyzwolonym, garażowym graniu prezentują świeże i oryginalne podejście. Na "El Camino" znajdziemy dużo bogatego brzmieniowo grania rodem z południowych stanów USA - świetny otwieracz "Lonely Boy" to wkład duetu do tej odmiany alternatywnego rocka, którą eksplorują (eksplorowali?) Kings Of Leon, "Gold On The Ceiling" ozdabiają dźwięki wyczarowane przy użyciu mooga, a refren ubarwiony jest żeńskimi wokalizami.
Mam wrażenie, że nagranie "Brothers" było dla Czarnych Klawiszy momentem totalnego wyzwolenia - na "El Camino" emanują taką radością i brakiem jakichkolwiek zahamowań jak nigdy dotąd! Potrafią połączyć talking blues w stylu wczesnego Boba Dylana z siarczystym hard rockiem w "Little Black Submarines", nie wahają się użyć beatu jak z "Billie Jean", który do bluesowej konwencji wprowadza oddech lat 80. (w "Sister"), nie obce jest im także rozimprowizowane granie w "Mind Eraser", bliskie temu, co robią Them Crooked Vultures.
Mógłbym wychwalać w ten sposób każdy z kawałków, ale zamiast tego robić, a Was skazywać na czytanie kolejnych akapitów, powiem krótko - "El Camino" miażdży! Tu nie ma o czym gadać, tego trzeba posłuchać!
Jurek Gibadło