Comme Les Garcons
Gatunek: Alternatywa
Jeśli do pełni szczęścia tej nieudanej zimy brakuje wam deszczu, śmiało sięgnijcie po nową płytę Mademoiselle Karen.
Mieszkająca od kilku lat w Polsce Dunka Karen Duelund Mortensen słuchaczom znana jest przede wszystkim z projektów Czesława Mozila: Tesco Value i Czesław Śpiewa. Jako Mademoiselle Karen wystartowała do solowej kariery w 2008 roku, ale - moim zdaniem - dopiero krążek "Comme Les Garcons" ma szansę uczynić z niej znaną postać polskiej sceny.
Co ma w sobie muzyka Mortensen, że warto po nią sięgnąć? Jak wspomniałem na początku: deszcz. Smutek, który kapie na nas ze słuchawek czy głośników, oblepia, twarz, włosy i duszę. Jakąś przedziwną romantyczną melancholię, właściwą piosence francuskiej (patrz "L'Ete" albo "Perdue"). Jednak chłód "Comme Les Garcons" nie bierze się jedynie ze śpiewania w języku Moliera - bo i inne narzecza tu spotkamy - lecz także za przyczyną ciekawych aranżacji. Od smętnych chansonów przechodzimy do surowej elektronicznej jazdy "Il Parle La Langue Avec La Langue" i rockowego grzmotu "Fisherman", kończąc na wodewilowych klimatach "Doo-Wop".
Ciekawą zagrywką Karen jest śpiew w wielu językach. Karen świetnie sobie radzi z francuskim i angielskim, z rodzinnego duńskiego czyni miód na uszy ("Husker alt"), natomiast niezbyt siedzi jej śpiewanie po polsku. Muszę przyznać, że obcokrajowcy zazwyczaj czynią to pokracznie (patrz utwór "Ojciec" Manowar) i nie inaczej jest z Mademoiselle.
Jednak to kaleczenie polskiego nie wpływa negatywnie na odbiór "Comme Les Garcons". Mamy do czynienia z mroczną, ale niezwykle piękną płytą, wspaniale dopasowującą się do aury.
Jurek Gibadło