Eddie Van Halen 1955-2020
Ikona, innowator, jeden z najwybitniejszych gitarzystów wszech czasów. 6 października po walce z rakiem zmarł Eddie Van Halen.
O śmierci 65 letniego Eddiego Van Halena poinformował jego syn, Wolfgang: "Nie mogę uwierzyć, że muszę to napisać, ale dziś rano mój ojciec, Edward Lodewijk Van Halen, przegrał swoją długą i żmudną walkę z rakiem" - napisał na Twitterze. "Był najlepszym ojcem, jakiego mógłbym sobie życzyć. Każda chwila spędzona z nim na scenie i poza nią była darem. Moje serce jest rozdarte i nie sądzę, abym kiedykolwiek w pełni wydobrzał po tej stracie".
Eddie Van Halen zmarł w szpitalu w Santa Monica w Kalifornii w otoczeniu najbliższych - żony Janie, Wolfganga oraz brata i perkusisty Van Halen, Alexa. Gitarzysta zmagał się z nowotworem krtani i jak donoszą media jego stan zdrowia gwałtownie pogorszył się w ciągu ostatnich 72 godzin, kiedy lekarze odkryli, że rak dotarł również do mózgu oraz innych organów.
Eddie Van Halen to ikona muzyki gitarowej, inspiracja dla kolejnych pokoleń. Gigant, który odwrócił bieg historii. Innowator i konstruktor, któremu gitarzyści zawdzięczają kilka sprawdzonych wynalazków. "W młodości, kiedy jeszcze grałem na pianinie, miałem bardzo dobry słuch muzyczny. Wystarczyło, że obserwowałem ruchy palców moich rodziców lub nauczycieli, a reszta przychodziła sama. Po prostu kopiowałem ich styl, naśladując sposób gry - mówił w wywiadzie dla Gitarzysty. "Później, kiedy rozpoczęła się moja przygoda z gitarą, robiłem dokładnie to samo, ale obserwując Erica Claptona w trakcie koncertów z The Cream. Przełomem był koncert, na którym zobaczyłem jak Jimmy Page gra swoją słynną zagrywkę triolową w "Heartbreaker". Wtedy do mnie dotarło - jeśli on może zagrać to z pustą struną, to zastępując siodełko swoim palcem mogę to przesuwać po gryfie gdziekolwiek tylko zechcę. Nie twierdzę, że to ja wynalazłem tapping, bo z pewnością używał go już ktoś przede mną. Jednakże ja nikogo takiego wówczas nie widziałem, a z pewnością nie słyszałem nic w stylu "Eruption", albo "Spanish Fly" na akustyku".
"Nieustanne odkrycia, takie jak to, plus ciągłe doskonalenie umiejętności sprawiły, że moja technika nabrała określonego stylu. Myślę, że sposób gry na instrumencie mamy zapisany w naszym DNA. Gdyby zamknąć kilkunastu muzyków w jednym pomieszczeniu i kazać im zagrać ten sam utwór, każdy zrobiłby to odrobinę inaczej. Kiedy dawno temu, zaczynaliśmy z pierwszymi klubowymi koncertami, wiele razy traciliśmy robotę tylko dlatego, że nie chciałem odtwarzać utworów, dokładnie tak jak były one zarejestrowane w oryginale. Zespół nie był zadowolony, ale wydaje mi się, że w pewien sposób było to dla mnie błogosławieństwo. Od początku chciałem grać w swój własny unikalny sposób i to właśnie robiłem. Niezależnie od tego czy sięgam po akustyka, czy gitarę elektryczną, gram po swojemu - słuchasz utworu i wiesz, że to Eddie Van Halen".
Sławę przyniosła mu gra w zespole Van Halen, ale Eddie stał również za gitarową marką EVH, należącą obecnie do Fendera. "Jesteśmy załamani tą druzgocącą stratą, a nasze myśli i modlitwy są z jego rodziną" - powiedział wiceprezes EVH, Jeff Cary. "Będzie nam brakowało jego ciepłych uścisków, pocałunków w obydwa policzki, jego humoru, filmów i zdjęć, którymi z dumą dzielił się z synem, Wolfiem, a także jego skłonności do nazywania rzeczywistości taką, jaka była naprawdę. Eddie, dziękuję za niezwykłe dziedzictwo muzyczne, które zostawiłeś. Będziemy je pielęgnować, a wspomnienia o Tobie zostaną z nami na zawsze. Spoczywaj w pokoju."
Swoimi odczuciami podzielił się również prezes Fendera, Andy Mooney: "Dzisiejsza wiadomość o śmierci Eddiego Van Halena nadal wydaje mi się nierzeczywista. Eddie był na tyle łaskawy, że pozwolił mi spędzić ze sobą trochę czasu w studio w swoim domu w Los Angeles, w 2015 roku, niedługo po tym, jak dołączyłem do Fendera. Eddie przygotowywał się wtedy do trasy Van Halen. Byłem pod wielkim wrażeniem. Rozmawialiśmy godzinami. Widziałem go potem na koncercie w Arizonie podczas trasy w 2015 roku. Był wtedy u szczytu swojej formy".
"Wyjątkowo pomysłowy styl gry Eddiego zainspirował całe pokolenie gitarzystów. Wprowadzał innowacje nie tylko w sposobie gry, ale także w sprzęcie, z którego korzystał. Stworzył jedne z najlepszych gitar i wzmacniaczy, jakie świat widział i słyszał. Za Eddiem będzie tęsknić legion jego fanów, a także wielu z nas z Fendera i FMIC, z którymi pracował przez lata i inspirował na wiele sposobów, łącznie ze mną. Będę tęsknić za jego kartkami świątecznymi. Nasze myśli i modlitwy kierujemy do rodziny i przyjaciół Eddiego".
"To zawsze wielki zaszczyt, kiedy twoje nazwisko pojawia się na jakimś instrumencie lub innym sprzęcie gitarowym - mówił w wywiadzie dla Gitarzysty. "Nie da się ukryć, że kiedy umrę, te rzeczy będą o mnie przypominać światu. Les Paul i Leo Fender pozostawili po sobie wspaniałe dziedzictwo (...) Raz na kilka miesięcy, Les Paul dzwonił do mnie wieczorem i mówił: "Wiesz Eddie, ty, ja i Leo Fender jesteśmy jedynymi osobami, które mają jakiekolwiek pojęcie o robieniu sprzętu gitarowego!". (śmiech) Być może zabrzmi to trochę samolubnie, ale jeśli chodzi o konstrukcję gitar lub wzmacniaczy, moim nadrzędnym celem była zawsze własna satysfakcja i zadowolenie. To, że ludzie chcą na nich grać potwierdza, że zrobiliśmy dobrą robotę. Ufam więc, że kolejne pokolenia gitarzystów, wciąż będą korzystać ze sprzętu, który sygnowałem swoim nazwiskiem".