Kapodaster
Nie jestem do końca przekonana, jakie korzyści płyną z używania kapodastra? Jeśli trzeba zagrać w nowej tonacji, czy nie wystarczy po prostu przesunąć akordy na gryfie?
Jeśli chodziłoby wyłącznie o zmianę tonacji, to owszem - wystarczy użyć innych akordów lub zmienić pozycję, w której je gramy. W zasadzie w przypadku akordów barowych pierwszy palec pełni właśnie funkcję takiego naturalnego, przenośnego kapodastra. Istnieje jednak wiele riffów, a nawet całych aranży gitarowych, które wymagają użycia pustych strun i bez których ich wykonanie byłoby niemożliwe lub brzmiałoby źle.
W takich wypadkach bylibyśmy uwięzieni na stałe w tonacji E-moll/G-dur lub zmuszeni do ciągłego przestrajania gitary. O ile zmiana stroju w granicach dwóch czy trzech półtonów jest bezproblemowa (zakładając, że korzystamy z tego samego kompletu strun), to traci zupełnie swój sens w przypadku większych interwałów. Dlaczego mielibyśmy przenosić nasz aranż do innej tonacji (pozycji na gryfie)?
Otóż w zależności od rejestru instrumentu uzyskujemy jego odmienny tembr. Przykładowo może się zdarzyć, że wszystko, czego trzeba, aby dany riff zabrzmiał rewelacyjnie, to przeniesienie go w okolice dwunastego progu. Wyobraźmy sobie taką właśnie zagrywkę wykorzystującą pull-offy do pustych strun, która swoje optymalne brzmienie uzyskuje w tonacji D-moll/ F-dur. Życzę powodzenia komuś, kto próbowałby naciągnąć struny o blisko oktawę do góry. A tak, z pomocą przychodzi nam kapodaster, który jednym ruchem ręki zakładamy na dziesiąty próg będący od tej chwili naszym progiem zerowym, i voila - nasz lick brzmi tak, jak powinien, i wywołuje na naszej twarzy uśmiech od ucha do ucha. Czy to wystarczająca zachęta do eksperymentowania z kapodastrem?
Krzysztof Inglik