Grać ze słuchu czy z nut?

Porady

Gram od dwóch lat i jestem samoukiem. Chciałbym się dowiedzieć, czy lepiej grać ze słuchu, czy z nut. Wszyscy moi znajomi, którzy grają na gitarach, skłaniają się do pierwszej opcji, podobnie jak ja. Czy jest to jednak dobra metoda?

Gra ze słuchu jest to nie tylko dobra, ale najlepsza metoda. Muzyka to sztuka odbierana za pomocą uszu, a nie wzroku. Ucząc się w ten sposób, doskonalisz najważniejszy zmysł i wyrabiasz sobie bezpośrednie połączenie pomiędzy głową (wyobraźnią muzyczną) a narzędziem (gitarą). Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby od czasu do czasu grać z nut i wspomóc naukę za pomocą podręczników, szkółek czy tabulatur. Wszystkie materiały edukacyjne, które znajdziesz, mogą wnieść coś świeżego do Twojej gry na instrumencie i nie ma w nich nic złego. Złe jest dopiero uzależnienie się od takich materiałów jak np. od tlenu.

Wyobraź sobie, że są ludzie, którzy nie potrafią się samodzielnie niczego nauczyć. Polegają oni w stu procentach na tym, co zapisano na papierze, i bez tego są bezradni jak dzieci. W późniejszym okresie tacy ludzie często grają nawet bardzo skomplikowane riffy, ale nie potrafią rozpoznać najprostszych trójdźwięków czy interwałów. Nie potrafią też niczego nauczyć się samodzielnie ze słuchu. Polegają głównie na wzroku (czytanie) i pamięci - głównie pamięci mechanicznej. Tymczasem znakomita większość gitarzystów, których podziwiamy, uczyła się ze słuchu i mają ten zmysł świetnie rozwinięty.

Dostęp do materiałów edukacyjnych był po prostu kiedyś znikomy, nie było wszechobecnych dziś tabulatur, a muzycy zmuszeni byli do samodzielnej pracy, często dysponując jedynie gramofonem i płytą analogową ulubionego wykonawcy. Dzisiaj mamy odtwarzacze CD, komputery, internet, szkółki w postaci książek i filmów DVD. Jednocześnie mam wrażenie, że trudniej jest się ludziom nauczyć grać na instrumencie, bo zbytnio zaniedbują słuch. Można się uczyć z tabów, można godzinami szlifować technikę, ale to właśnie słuch muzyczny jest tutaj najważniejszym i decydującym ogniwem. Bez niego nie będziesz muzykiem przez duże "M", lecz co najwyżej muzykantem. Powodzenia w nauce!

Krzysztof Inglik