Świąteczna improwizacja: 1, 6, 2, 5

Adam Fulara
Świąteczna improwizacja: 1, 6, 2, 5

Jak już zapewne niektórzy z Was zauważyli, większość odcinków warsztatów staram się pisać tak, by mogli skorzystać z nich nie tylko gitarzyści zainteresowani techniką tappingu oburęcznego, ale również wszyscy muzycy.

I tak: mieliśmy trochę o progresji 251, kwintowej, o walkingach, ostatnio też o motywach w improwizacji - no i podobnie będzie teraz. Tym razem proponuję fragment podkładu znanego i lubianego hitu grupy Wham!, jakim jest "Last Christmas". Będziemy grali cztery akordy i prostą improwizację. Podkład ten można wykorzystać także samodzielnie, grając tradycyjnie palcami (z tym że wtedy nie zagramy doń melodii ani improwizacji). Prezentowany podkład (klucz basowy) można spróbować zagrać techniką fingerstyle lub techniką klasyczną.

W naszym cyklu warsztatowym nie prezentujemy całych utworów, dlatego więc wykorzystamy tylko fragment podkładu opartego na czterech akordach bez tematu, ale za to z prostą improwizacją. Melodia jest łatwa do samodzielnego opracowania i bardzo znana. W razie potrzeby douczycie się jej ze słuchu bez problemu. Jeżeli kogoś interesują bardziej kompletne transkrypcje znanych utworów z melodią i bardziej obszerne, można je znaleźć w mojej książce z DVD "Tapping oburęczny - szkoła na gitarę", która właśnie się ukazała na rynku.

Zarówno linia melodyczna, jak i nasza improwizacja będą oparte o materiał dźwiękowy gamy D-dur (D, E, F#, G, A, B, C#). Improwizacja w tym przykładzie jest kontynuacją naszych rozważań na temat motywów. Jak już sobie powiedzieliśmy dwa miesiące temu, motywy nadają charakter i melodyjność naszej improwizacji. Są one znakiem obecności umysłu oraz wewnętrznego słuchu, a nie tylko bezmyślnego powtarzania wyuczonych licków przez nasze palce. Praca motywiczna jest jednym z najważniejszych czynników dobrej improwizacji. O samym zagadnieniu można pisać bardzo dużo i będziemy powracać do tego tematu. Teraz proponuję jedno z podejść do pracy na motywach. Nasza solówka będzie zmierzać do określonych dźwięków. Ponieważ mamy cztery akordy, będą również cztery dźwięki. Czyli będziemy się trzymać gamy D-dur i po kolei zmierzać od jednego dźwięku do innego, gdy zmieni się akord. To podejście bardzo rozwija słuch, o ile tego nie ćwiczyliście już wcześniej.




Progresja zapisana w akordach jest prosta, znana i stara jak świat. Skrótowo opisuje się ją tajemniczymi symbolami 1, 6, 2, 5. Dla znających progresję 2, 5, 1 to nic nowego. Łatwo zauważyć, że ta progresja zapętlona ma właśnie 2, 5, 1 ( 1, 6, 2, 5, 1, 6, 2, 5, 1...). W ogóle można by książkę napisać o pewnych zależnościach w tej progresji (6 jest dominantą dla 2, zatem jest to zlepek dwóch progresji 2, 5, 1), ale omówimy to przy innej okazji. Mamy zatem akordy: 1 = Dmaj7 | 6 = Bm7 | 2 = Em7 | 5 = A7 :||. Dźwięki, do których będziemy podążać w melodii, to dźwięki z tych akordów (dla D będzie to A, czyli kwinta, dla 6 będzie B, czyli tonika, dla 2 będzie to G, czyli tercja i wreszcie dla 5 - znowu A, tutaj tonika i połączy się ona z A w kolejnym powtórzeniu cyklu). Melodia będzie zawierać dźwięki kluczowe: A, B, G, A. Wszystko blisko, wszystko na jednej strunie E.

Proponuję improwizować w gamie D-dur, opierając się na rytmach z piosenki i wykorzystując głównie strunę E wiolinową (gdyż reszta będzie dość mocno zajęta graniem podkładu). Lewa ręka się tu nieźle natrudzi. To jest "uniwersalna" partia, która może być ćwiczona tradycyjnymi metodami. Mamy tu takie trzy elementy: bas (grany na strunach A i E), uderzenie werbla oznaczone nutką "X" oraz akordy grane dwudźwiękami podobnie do podkładu oryginalnego utworu. To dość skomplikowane, bo jedna ręka musi wykonać partię jakby trzech instrumentów jednocześnie w czasie, gdy druga gra prostą improwizację. Nad pracą lewej ręki trzeba się skupić dość mocno. Przede wszystkim ćwiczcie to powoli, stopniowo dochodząc do właściwego tempa.


Aby nauczyć się tego trudnego połączenia trzech części w jednym (lewa ręka), proponuję kilka prostych analiz. Po pierwsze, werbel uderza zawsze na "2" i na "4". Tak jest i u nas. Z jednym wyjątkiem - na koniec uderza dwa razy. Wszędzie tam w nutach lewej ręki pojawia się "X". W najprostszej wersji "X" wykonujemy głuchym uderzeniem w struny lewą ręką z góry takie klapnięcie i stłumienie strun, lecz niezbyt mocne. W wersji dla zaawansowanych uderzenie to można wykonywać w oznaczonych miejscach tak, że spod werbla słychać jeszcze nutkę z podkładu, można je też wykonać przy brzmiącym basie. Jak? To proste, np. palec wskazujący gra bas i trzyma, a pozostałe trzy palce lewej ręki uderzają w czasie wybrzmiewania basu pozostałe struny (tak by nie stłumić basu). Po drugie - w nutach to nie jest oznaczone, ale przetrzymujcie bas trochę dłużej, to dodaje pełni i niezależności podkładowi.

Teraz dwudźwięki. Grajmy je krótko i lekko. Należy pilnować, by lewa ręka była rozluźniona. Czasem trzeba ją rozciągnąć bardziej - pamiętajcie jednak, aby jej nie forsować. Dwudźwięki uderzamy z góry z dużej wysokości i z dużą szybkością bez użycia siły fizycznej wywieranej na strunę. Efekt werbla daje nam jeden poziom akcentów (na "2" i na "4"), natomiast w partii basu będziemy akcentować nuty na "i" (w ciągu "1 i 2 i 3 i 4 i"). W nutach te momenty oznaczyłem znakiem akcentu ">". To nadaje temu fragmentowi nieco charakteru groove. I pamiętajcie, że w żadnym wypadku nie akcentujemy na "1" ani na "3". Jest to nasz słowiański problem z wykonywaniem tego typu utworów. A to naprawdę robi dużą różnicę.

Jeszcze frazowanie. Oryginalne nagranie sugeruje łączenie po dwie szesnastki, z których właśnie drugą urywamy i akcentujemy, i to nie tylko w basie, ale i w melodii (w naszym wypadku - w prostej improwizacji). Momenty te połączyłem łukiem legato nad lub pod nutami. Taki sposób frazowania też robi sporą różnicę. O tym gitarzyści niestety bardzo często zapominają. Ta uwaga tyczy się także gry rytmicznej na gitarze i wszelkiego rodzaju podkładów. To tyle na temat tego utworu. Podkład tego przykładu nie będzie prosty do nauczenia się, ale za to na Święta będzie pięknym prezentem dla naszych domowników.


Kolejny odcinek warsztatów będzie się bardzo różnił od wcześniejszych moich lekcji na łamach "Gitarzysty". Będzie to bowiem manifest artystyczny, w którym postaram się opisać moje podejście do uczenia się nowych technik i rozwijania własnych autorskich pomysłów. Granie solówek to nie tylko dopasowywanie skal do granych w podkładach akordów (tu miksolidyjska G, tam harmoniczna molowa C itd.). Jest to więcej niż dodawanie emocji poprzez używanie innych elementów muzyki, jak np. faktura, artykulacja, dynamika, odpowiednie frazowanie, praca motywiczna, rozbudowana harmonia... To wszystko jest ważne, ale jeszcze brakuje tu najważniejszego według mnie czynnika, o którym będzie cały kolejny odcinek warsztatów. To wszystko omówimy sobie na przykładzie znanego popowego standardu zagranego w zupełnie nietuzinkowy sposób (daleki od oryginału). Jeśli starczy nam miejsca, podam też kilka moich pomysłów na rozwijanie muzykalnych rzeczy, które nie są w tej chwili zbyt popularne, i nikt się za to nie bierze, a może warto jednak spróbować. Mam nadzieję, że będzie to nie tylko niezłe źródło inspiracji, ale też zachęta do własnych poszukiwań i rozwijania pomysłów. Pamiętajcie: pomysł to najważniejsza broń w walce o dobrą muzykę.