Gitara solo i "Blue Moon"
Skale, wprawki, tercje, akordy... Można by na ten temat mówić całymi godzinami, ale na pewno każdy z Was ma czasami ochotę wziąć gitarę i po prostu zagrać jakiś fajny standard.
Zagrać w taki sposób, żeby melodia była czytelna i akompaniament ładnie ułożony. A jeśli do tego wszystko swinguje, to już pełnia szczęścia. Pomyślałem więc, że tym razem nauczymy się pięknego tematu "Blue Moon" autorstwa spółki kompozytorskiej Rogers & Hart. Tematu bardzo starego, ale nagrywanego po dziś dzień, i to zarówno w wersjach wokalnych, jak i instrumentalnych.
Wiele, wiele miesięcy temu pisałem o łączeniu techniki akordowej z grą single note. Było to wprowadzenie do tematu, który z powodu moich licznych dygresji, a także poczucia, że są inne ważniejsze sprawy, musiał poczekać prawie dwa lata.
Jeśli chodzi o akompaniament czy grę solową to, jak wiadomo, przez całe dekady niedoścignionym wzorem dla gitarzystów byli jazzowi pianiści. Kopiowanie fortepianowego sposobu gry na gitarze doprowadziło po pewnym czasie do rozdzielenia linii melodycznej i akompaniamentu. Oczywiste jest, że różni muzycy robili to na różne sposoby, ale pewnego rodzaju ponadczasowa idea łączenia melodii i akordów sprawiła, że większość nagranych w ten sposób utworów wygląda podobnie. Podstawową bazą są tu rytmicznie grane akordy. Czasami równymi ćwierćnutami, czasami na bazie jakiegoś synkopowanego motywu rytmicznego. Na to nałożona jest linia melodyczna prowadzona zazwyczaj w zróżnicowany sposób, i to zarówno jeśli chodzi o dynamikę, jak i o niuanse artykulacyjne. Myślę, że po takim wstępie najwyższy czas przejść do przykładu nutowego. Mamy tu do czynienia właśnie z tym najprostszym (ale wcale nie najłatwiejszym) sposobem łączenia gry akordowej z single note, czyli ćwierćnutowy puls akompaniamentu i niezależna rytmicznie linia melodyczna. Zwróćcie uwagę, że w akompaniamencie na całej przestrzeni nie ma ani jednej synkopy lub półnuty. Taki rodzaj gry, mający korzenie w muzyce swingowej, ze względu na swoją motorykę sprawdza się doskonale zarówno w czasie gry z sekcją rytmiczną (bez fortepianu), jak i podczas gry solowej. Na co należy w pierwszej kolejności zwrócić uwagę, kiedy będziemy ćwiczyć tego typu utwory? Przede wszystkim należy oddzielnie wsłuchać się w melodię i oddzielnie w akompaniament. Opanowanie umiejętności grania równych, pulsujących ćwierćnut wcale nie jest takie proste i wymaga często dużo cierpliwości podczas ćwiczenia. Dobry "time" i artykulację nie uda się raczej wyćwiczyć w pół godziny. Jeśli zaś chodzi o melodię, to trzeba przede wszystkim pilnować, aby dźwięki grane jednocześnie z akordem były wystarczająco selektywne, a także zbliżone barwą i dynamiką do tych, które są grane pojedynczo. Wszystko to zależy przede wszystkim od techniki prawej ręki. Oczywiście można grać na sposób klasyczny, czyli kciukiem i trzema palcami (bez małego), ale osobiście skłaniam się raczej ku łączeniu gry kostką i palcami: środkowym, serdecznym i małym. Ten sposób jest najbardziej uniwersalny i pozwala zachować precyzję i szybkość gry kostką z jednoczesnym wtrącaniem akordów w wybranych przez nas miejscach.
Przypatrzmy się dokładnie kilku pierwszym taktom. Pozwoli to na wyciągnięcie wniosków co do palcowania i kostkowania w całym utworze. Przede wszystkim należy pamiętać, że cały ćwierćnutowy akompaniament gramy bez wyjątku kostką i maksymalnie dwoma palcami. Melodię standardu (wyodrębnioną w zapisie nutowym) gramy kostką w tych miejscach, w których występuje ona samodzielnie (czyli na wszystkie "i"). W miejscach wspólnych z akordami (czyli na "1", "2", "3" i "4") gramy melodię palcem serdecznym lub małym w zależności od tego, jak nam się prawa ręka układa.
Jak wspomniałem, należy tylko mocniej szarpnąć górny dźwięk, żeby uzyskać dynamikę podobną do dźwięków wydobywanych kostką. Kiedy będziecie przesłuchiwać dołączone do magazynu nagranie, to zwróćcie proszę uwagę na różnice dynamiczne między tematem a akompaniamentem. Jeśli chodzi o rękę lewą, to należy pamiętać, że poszczególne ćwierćnutowe "słupki" muszą być lekko od siebie oddzielone. Uzyskuje się to poprzez nieznaczne rozluźnienie nacisku na struny między poszczególnymi akordami. Jeśli w tym czasie przytrzymamy palcem dźwięk melodii (np. w taktach 4 i 6 części B - akordy Cmaj7 i Ebmaj7), uzyskamy efekt przypominający grę dwóch gitar o zróżnicowanej dynamice i artykulacji. Nie bez znaczenia jest też palcowanie. Jeśli np. dźwięk E w takcie 5 (zaczyna się właściwie na "4 i" w takcie 4) zagramy, stosując barré pierwszego palca (które to wykorzystamy przy akordzie A7 na "3"), to będzie on brzmiał przez cały takt - czyli tak, jak to jest w zapisie. Jeśli zaś zagramy go palcem pierwszym, to melodia będzie słyszalna tylko przez pół taktu, ponieważ zmiana akordu na "3" zmusi nas do puszczenia palca prowadzącego linię melodyczną (podobnie jak w takcie 1 lub 3). Krótko mówiąc: starajcie się w miarę możności nie gasić melodii tematu podczas grania akordów akompaniujących. Uzyskany efekt dwugłosowości "temat - akompaniament" możecie pogłębić, zachowując właściwe proporcje dynamiczne, tzn. temat głośniej - akompaniament ciszej. Poprzez właściwe frazowanie i utrzymanie proporcji dynamicznych możecie w końcowym efekcie uzyskać wrażenie całkowitego panowania nad niełatwą przecież quasi-polifoniczną fakturą.
Myślę, że "Blue Moon" to dobry początek naszej przygody z solowo-fortepianową grą na gitarze. Wybrałem ten temat nie bez powodu, ponieważ akompaniament oparty jest na powtarzającym się cyklu I-VI-II-V. Prosta, jednostajna harmonia pozwala jeszcze bardziej skupić się na problemach techniczno- -wykonawczych związanych z oddzielnym prowadzeniem głosu solowego i akompaniamentu. Następnym krokiem będzie teraz próba wzbogacenia harmonii, ale to zagadnienie omówimy na przykładzie innego utworu i oczywiście w następnym miesiącu.