Akompaniament Gitarowy- Gramy Bez Kontrastu...

Piotr Lemański
Akompaniament Gitarowy- Gramy Bez Kontrastu...

Nigdy bym sobie nie darował, gdybym - rozważając problemy związane z gitarowym akompaniamentem - nie poruszył tematu, który często spędza sen z powiek wielu młodym adeptom jazzowej gitary.

Mam tu na myśli umiejętność samodzielnego akompaniowania na gitarze. Jak już nieraz wspominałem, chęć naśladowania czy wręcz zastąpienia fortepianu była i nadal jest jednym z motorów rozwoju gitarowej techniki. Jako że od samego początku gitara była instrumentem akompaniującym, dzięki inwencji wielu wspaniałych artystów (np. nieżyjący już Joe Pass) od prostej gry akordowej przeszła drogę, którą dzisiaj z powodzeniem podążają i, co najważniejsze, nadal rozwijają Tuck Andress czy Stanley Jordan. Dzięki tym i wielu innym muzykom gitara stała się instrumentem, który w wielu przypadkach nie tylko zastąpił fortepian, ale stworzył namiastkę całej sekcji rytmicznej. Spróbujmy może na początek przeanalizować, na czym taki akompaniament polega. Pierwszy był oczywiście fortepian. Jako instrument o bardzo dużej skali (siedem oktaw) w pełni zastępował kontrabas, a wraz z rozwojem stylistyki jazzowej stał się głównym partnerem wszystkich solistów. Podążająca tym samym tropem gitara w naturalny sposób przejmowała fortepianowy sposób gry, a dzięki swoim możliwościom artykulacyjnym w wielu przypadkach stała się wręcz niezastąpiona. Gitara zazwyczaj pełni podwójną rolę: prowadzi linię basową (tzw. walking) oraz niezależny rytmicznie i melodycznie akompaniament akordowy. Słowo "walking" (w języku angielskim "spacer") trafnie ilustruje sposób prowadzenia basu. W naszym przypadku będą to miarowo grane ćwierćnuty naśladujące grę jazzowych kontrabasistów.

Inny rodzaj akompaniamentu to granie pełnych akordów w równym, np. ćwierćnutowym lub synkopowanym rytmie. Różnica między grą w sekcji a grą samodzielną przy tego typu akompaniamencie jest taka, że w pierwszym przypadku (omawianym zresztą kilka miesięcy temu) zwracamy uwagę na ruch melodii w górnym głosie, a gdy akompaniujemy sami, to musimy starać się konsekwentnie prowadzić zarówno bas, jak i sopran akordu.

Trochę inaczej wygląda sprawa w przypadku muzyki latynoamerykańskiej. Inaczej, ponieważ nie gramy walkingu, a linię basu (znowu na wzór kontrabasistów) opieramy na 1 i 5 stopniu danego akordu. Można również grać na przemian dwudźwięki (seksty, decymy) i akordy, tak jak to czynią pianiści ragtime’owi. W balladzie zaś, gdzie czas płynie wolniej, w zależności od potrzeb będziemy łączyć wszelkiego rodzaju techniki akompaniamentu. Jak widać, temat na pierwszy rzut oka prosty przy bliższym poznaniu trochę się nam rozrasta, ale świat nieubłaganie posuwa się do przodu i to, co jeszcze pokolenie wstecz wydawało się nie lada osiągnięciem, dzisiaj stało się codziennością. Od profesjonalnego gitarzysty, oprócz gry techniką single note, wymaga się już nie tylko umiejętności akompaniowania w sekcji rytmicznej, ale także gry solo czy w duecie.

Przejdźmy zatem do ćwiczeń. Na początek zajmiemy się oczywiście łączeniem basowego walkingu z akordami. W tym miejscu musimy zdać sobie sprawę, że trzeba opanować dwie rzeczy. Po pierwsze - nauczyć się tworzyć linię basu według pewnych (trochę bardziej niż w przypadku kontrabasistów zaostrzonych) reguł. Po drugie - poznane już wcześniej akordy poklasyfikować nie tak jak dotychczas - czyli według sopranu, ale według najniższego dźwięku. Krótko mówiąc, trzeba nauczyć się świadomego stosowania akordów z prymą, tercją, kwintą oraz septymą w basie.

 

 

 

Przykład 1 to, jak widać, prosta, ale bardzo charakterystyczna linia basu, często stosowana zarówno przez pianistów, jak i kontrabasistów w stylu boogie-woogie. Cechą charakterystyczną naszego walkingu jest to, że na "1" i na "3" zawsze używamy dźwięków akordowych. Potraktujmy to jako regułę numer jeden. Przechodząc od jednego dźwięku akordowego do drugiego (czyli na "2" i "4"), możemy użyć zarówno dźwięku ze skali (czy nawet kolejnego dźwięku akordowego), jak i dokonać tego ruchem półtonowym (takty 9-12). Jest to reguła numer dwa. Następny etap to znalezienie akordów w odpowiednich przewrotach na 1 i 3 każdego taktu. Zrobimy to dokładnie w takiej właśnie kolejności, czyli najpierw akordy oparte na 1, 3, 5 i 7 stopniu (przykład 2), a potem połączenie ich w najprostszy sposób z zagranym wcześniej walkingiem (przykład 3). Jak widzicie reguły są proste i wydawać by się mogło, że już wszystko wiadomo. Niestety pierwsze kroki, i to niemal w każdej dziedzinie, należy stawiać ostrożnie, ponieważ poczynione na początku nawet drobne błędy mogą być przyczyną wielu późniejszych problemów. W przypadku szukania właściwych akordów należy kierować się zasadą, że najniższy dźwięk zawsze musi znajdować się na strunie E6 lub A5. Jest to ważne, ponieważ ze względu na specyfikę brzmieniową gitary nasz walking staramy się zawsze prowadzić na dwóch najgrubszych strunach. Oczywiście od każdej reguły są wyjątki i tak jest w naszym przykładzie 1, gdzie w takcie 5 drugą ćwierćnutę zagrałem na pustej strunie D4. Jest to jeden z nielicznych wyjątków - uznałem, że tego typu przejście między kolejnymi akordami będzie bardziej płynne niż w przypadku zagrania tego samego dźwięku na strunie A5 w piątej pozycji. A skoro już mowa o walkingu, przypatrzcie się, jakich palców użyłem w przykładzie 3. Dla uzyskania płynności gry naszej linii basowej konieczne jest, aby ostatni dźwięk przed akordem zagrać tym samym palcem, którego użyjemy do zagrania najniższego dźwięku w następującym właśnie akordzie. Do tego tematu, czyli jak prawidłowo prowadzić walking, jeszcze wrócimy, ale uważam, że zasygnalizowanie tego problemu właśnie teraz jest nie bez znaczenia. Przegrywając ostatni przykład, przypadkiem nie zrażajcie się monotonnie występującymi akordami - to pierwszy stopień wtajemniczenia, za miesiąc przeanalizujemy dokładnie, jak wzmocnić nasz akompaniament poprzez przesuwanie do przodu lub do tyłu naszych akordów. Nie od razu Kraków zbudowano, więc cierpliwie uczcie się prowadzenia walkingu także na innych schematach harmonicznych. Szukajcie innych przewrotów akordów. Niech ten odcinek naszego workshopu będzie impulsem do samodzielnych poszukiwań. Podstawowe zasady już znacie, a więc powodzenia!

(Piotr Lemański)