BLACKSTAR HT Club 40

Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz

Pozostałe testy marki BLACKSTAR
Testy
2011-09-26
BLACKSTAR - HT Club 40

Blackstar to nasza europejska duma - manufaktura, która nie biorąc jeńców, zajęła pokaźne terytorium pośród uznanych producentów z sięgającą kilku dekad tradycją. Piszę "nasza", bo jesteśmy Europejczykami i, żyjąc w epoce chińskiego smoka, powinniśmy kultywować wszystko, co projektuje się na tym kontynencie.

Rozwój tej brytyjskiej marki obserwowaliśmy praktycznie od jej narodzin i nadal jej kibicujemy. Dlaczego? To proste - jakość i funkcjonalność produktów wytwarzanych przez byłych inżynierów Marshalla jest rewelacyjna. Z tym większą przyjemnością i ciekawością powitaliśmy w redakcji kolejnego przedstawiciela serii HT Venue, która zadebiutowała na zimowych targach The NAMM Show w roku 2010.

Budowa


HT Club 40 to drugie od dołu (po testowanym wcześniej HT Studio 20) lampowe combo z serii HT Venue mającej dostarczyć muzykom sprzętu na każdą z możliwych okazji. Tym razem przenosimy się ze studia na klubową scenę. Spójrzmy zatem, jak zbudowany jest ten dwukanałowy wzmacniacz. Obudowa ma wymiary 617x564x295 mm, a całość waży około 25 kg. Jak podpowiada nam nazwa, combo to ma moc 40 W. Pod przeszywanym białą nitką grillem kryje się dwunastocalowy głośnik Celestion G12-P80 Seventy 80, który jest nieco tańszą (wyposażoną w mniejszy magnes) wersją cenionej konstrukcji G12T-75. W konstrukcji tej wykorzystano po dwie lampy EL34 i ECC83. Spójrzmy na przedni panel, który dla innych firm powinien być wzorem czytelności i ergonomii.

W końcu ostatnią rzeczą, jakiej pragniemy na klubowej scenie, jest przebijanie się przez dziesiątki potencjometrów i przełączników. Tutaj od razu widzimy poszczególne sekcje: Clean, Overdrive i Equalisation. W pierwszej z nich, zaraz po gnieździe INPUT, znajdziemy gałki VOLUME, TONE i switch VOICE, który zmienia charakterystykę brzmieniową kanału z czystej, butikowej klasy A na nowoczesną klasę AB. Idąc dalej w prawo, natkniemy się na włącznik kanału przesterowanego OD SELECT wraz z dedykowaną mu diodą.

W sekcji Overdrive mamy kolejne dwa potencjometry GAIN i VOLUME, a także przełącznik VOICE. Z kanałem tym współpracuje sekcja Equalisation, gdzie mamy gałki BASS, MIDDLE, TREBLE i osławiony kontroler ISF (Infinite Sound Feature) reklamowany jako wehikuł płynnie przenoszący brzmienie na trasie USA-UK. Kolejne dwa potencjometry to REVERB LEVEL i kontrolujący poziom całości MASTER VOLUME. Skrajnie z lewej umieszczono lampkę sygnalizującą pracę wzmacniacza wraz z przełącznikami STANDBY i POWER.

Odwróćmy teraz wzmacniacz, żeby zobaczyć, co jest z tyłu. Idąc od lewej, natkniemy się na gniazdo zasilania MAINS INPUT oraz bezpieczniki (MAINS FUSE i H.T. FUSE). Pośrodku tylnego panelu umieszczono trzy wyjścia na głośniki umożliwiające następujące konfiguracje: 1x16 Ohm, 1x8 Ohm lub 2x16 Ohm. Dalej na prawo znajdziemy wyjście umożliwiające nagrywanie bezpośrednie, czyli bez wykorzystywania głośnika: EMULATED OUTPUT.

Następnym elementem jest przełącznik charakterystyki pogłosu: DARK/LIGHT. Nie mogło oczywiście zabraknąć pętli efektów (SEND, RETURN) wraz z dedykowanym jej przełącznikiem LEVEL +4dBV/-10dBV. Skrajnie z lewej strony zamontowano gniazdo FOOTSWITCH. Warto dodać, że tył tego combo nie jest w pełni otwarty - w tylnej ściance wycięto jedynie wąskie podłużne okienko przesłonięte stalową siatką pomalowaną na kolor obudowy.

Gramy


Czas podłączyć Blackstara HT Club 40 do prądu. Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem, w stosunku do wersji HT Studio 20, jest tu obecność przełącznika STANDBY, którego wcześniej trochę mi brakowało. Kanał czysty wzmacniacza potrafi zagrać fenderowską szklanką, która ładnie przełamuje się w górnym zakresie pracy potencjometru VOLUME. Tak jak w klasycznej vintage’owej konstrukcji, do dyspozycji mamy tu jedynie gałkę TONE, ale dzięki obecności przełącznika VOICE większe są możliwości ustawienia barwy. Po jego aktywacji (switch wciśnięty) środek staje się mniej agresywny, a całość jest jakby bardziej szerokopasmowa.

Dźwięk w tej opcji jest wyraźnie delikatniejszy w porównaniu z charakterem vintage oferowanym przez czystą klasę A (switch wyciśnięty). Wspomniany już potencjometr TONE jest bardzo ładnie zestrojony i oferuje grywalne barwy w całym swoim zakresie. Podkreślam to, bo można spotkać konstrukcje, gdzie skręcenie tej gałki obdarza nas nieznośnie zamulonym, buczącym i wręcz nieużytecznym brzmieniem.

Jednakże prawdziwym gwoździem programu Blackstara HT Club 40 jest kanał przesterowany. Jego główną zaletą jest rozbudowana trzypasmowa korekcja sprzężona z potencjometrem ISF umożliwiającym płynne przemieszczanie się pomiędzy amerykańską (lewe położenie) a brytyjską charakterystyką wzmacniacza.

Osobiście grawituję w stronę barw amerykańskich, które mają wyraźnie lżejszy niski środek i bardziej zwarte pasmo. Ale, jak to mówią, dla każdego coś miłego. Trzeba docenić i pochwalić konstruktorów za oddanie tego kontrolera w nasze ręce - początkowo był to jedynie mod wykorzystywany fabrycznie do ustawiania charakteru pieca pod potrzeby klienta. Teraz każdy z nas może tu znaleźć swój własny "sweet spot".

Dodatkową zaletą wersji HT Club 40 jest obecność przełącznika VOICE. Nie tylko zmienia kształt środkowego pasma, ale także intensywność gainu. Po jego aktywacji wyraźnie przybywa harmonicznych, a barwa jest jeszcze mocniej saturowana. Łatwiej się tutaj gra solówki, bo dźwięk staje się mniej chrupiący, jakby drobniejszy i bardziej lejący się. Jeśli chodzi o sam gain, to - podobnie jak w testowanym miesiąc temu HT Studio 20 - jest go wręcz nierozsądnie dużo. Maksimum akceptowane przez mój gust znajduje się w okolicy godziny dwunastej potencjometru GAIN, ale jeśli ktoś miałby większe potrzeby, to do dyspozycji pozostaje cała druga połowa tej gałki. Przy większych ustawieniach gainu trzeba się jednak liczyć z feedbackiem, i to nawet przy stosunkowo niskiej głośności. Przyjemnie działa pokładowy pogłos. Nawet śmielsze otwieranie pota REVERB daje w pełni funkcjonalny rezultat.

Dodatkowym atutem jest umieszczony na tylnym panelu przełącznik DARK/LIGHT. Dzięki niemu możemy oscylować pomiędzy oldskulowym a bardziej współczesnym charakterem tego efektu.

Podsumowanie


Konstrukcja ta jest logicznym rozwinięciem HT Studio 20, w stosunku do którego ma dwa razy więcej mocy i sporo więcej możliwości brzmieniowych - interesującym rozwiązaniem są przełączniki charakterystyki VOICE. Zakres przesterowań zadowoli nawet najbardziej wybrednych. Wzmacniacz potrafi być głośny, dzięki czemu świetnie sprawdzi się na klubowej scenie, ale potrafi też zagrać cicho i nadal rasowo, dzięki czemu przyda się również w domu.

Cena wydaje się rozsądna, co czyni z Blackstara HT Club 40 łakomy kąsek na bogato zastawionym branżowym stole. Powiem zupełnie szczerze, że testowanie tego combo było dla mnie więcej niż przyjemne - do tego stopnia, że przez chwilę zastanawiałem się, czy muszę je oddać, a to już o czymś świadczy.

 moc: 40 W
kanały: 2 (Clean, Overdrive)
lampy: 2xECC83, 2xEL34
głośnik: 12" Celestion G12-P80
przyłącza: INPUT , 3xSPEAKER OUTPUT , LOOP SEND/RETU RN, FOOTSWIT CH, EMULATED OUTPUT
korekcja: 3-pasmowa + kontroler ISF
wymiary: 617x564x295 mm (SxWxG)
waga: 25 kg
wyposażenie: footswitch




Krzysztof Inglik

Wynik testu
Funkcjonalność:
5
Wykonanie:
6
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
6
Dystrybutor