HAYDEN MoFo
Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
W styczniu oznajmialiśmy, że dzięki firmie SoundTrade wzmacniacze marki Hayden wchodzą na rynek polski. Teraz mamy okazję przetestować drugi, po Classic Lead 80, wzmacniacz tej brytyjskiej marki, o którym stało się już głośno między innymi dzięki muzykom z Biffy Clyro - MoFo
MoFoglądamy
Wzmacniacz przyjechał do nas w niewielkiej firmowej torbie z paskiem na ramię... Ale moment, czy w tej wielkości gig-bagu może się mieścić poważny, lampowy head? Okazuje się, że tak. MoFo wygląda niezwykle solidnie, a w całości metalowa obudowa wzbudza zaufanie co do jego trwałości. Co kryje się wewnątrz? W pełni lampowy, jednokanałowy wzmacniacz klasy A o mocy 30W, oparty na czterech lampach EL84 i trzech 12AX7. Przez grill ze stalowych prętów widać także dwa potężne transformatory. Jasne więc jest, że o żadnych kompromisach nie ma tu mowy. Tym bardziej że za projektem tym stoi sam Dave Green - inżynier, z którego deski kreślarskiej zeszło kilka znakomitych konstrukcji noszących takie logo, jak Orange, Ashdown czy Matamp. Na panelu przednim, idąc od lewej, mamy dwa wejścia (US i UK), siedem potencjometrów (MOFO, GAIN, MIDDLE, BASS, TREBLE, PRES i MASTER) oraz gniazdo FX. Wejście szeregowej pętli efektów jest stereofoniczne, co oznacza, że będziemy potrzebowali specjalnego kabla, aby tu cokolwiek podłączyć. Z tyłu znajdziemy wejście zasilania, switch ON/OFF, bezpiecznik, dwa wyjścia na kolumny (8 i 16?) oraz wejście FOOTSWITCH BOOST, poprzez które aktywuje się tryb MOFO. Tak jak w przypadku testu wzmacniacza Classic Lead 80 można by zadać pytanie - dlaczego z tyłu? - przecież to znacząco skraca nam dystans ustawienia footswitcha przy wzmacniaczu. Nie to jest jednak najdziwniejsze. Kiedy zajrzymy pod wzmacniacz, znajdziemy tam przełącznik STEALTH, dzięki któremu można obniżyć moc wyjściową wzmacniacza do około 2W. Został dodany do konstrukcji MoFo podczas pierwszych testów prototypu w firmie Hayden. Okazało się, że ten 30-watowy head potrafi być piekielnie głośny. Dave Green postanowił więc dodać tę opcję, aby umożliwić ludziom komfortowe ćwiczenie w domu i nie narażać ich na wizytę policji. Brzmi to obiecująco, ale skąd pomysł umieszczania switcha pod headem?
MoFożliwości
Jakie możliwości ma Hayden MoFo? Ano całkiem spore, jak na takie maleństwo. Przede wszystkim mamy do dyspozycji dwa wejścia o różnej charakterystyce. Jak łatwo się domyślić, wejście US pozwala na uzyskanie brzmień tak zwanych "amerykańskich". Pasmo jest tu nieco spłaszczone, z mniejszą zawartością dołu i podkreślonym wyższym środkiem. Na tym wejściu znacznie lepiej gra się na Stratocasterze barwami czystymi i lekko przesterowanymi. Jednakże przy wyższym poziomie gainu także thrashmetalowe riffy grane na gitarze wyposażonej w humbuckery kleją się tu niezwykle dobrze. Drugie z wejść (UK) w założeniu ma oddawać charakterystykę wzmacniaczy brytyjskich. Brzmienie jest nieco pełniejsze, z bardziej podkreślonym niższym środkiem. Zdecydowanie lepiej, jak na mój gust, brzmią na tym wejściu wszelkie crunche. Oprócz standardowej korekcji EQ aktywować można wspomniany wcześniej tryb MOFO, dający dodatkowe podbicie gainu. Jego pracę sygnalizuje czerwona dioda umieszczona obok potencjometru. O ile wcześniej poruszaliśmy się w rejonach od czystej ballady do hard rocka, to po załączeniu tego boostera można się przenieść w krainę nawet najcięższych odmian muzyki. Okazuje się bowiem, że w tym małym headzie kryje się diabeł, który potrafi pokazać rogi, kiedy podepniemy doń czterogłośnikową paczkę i rozkręcimy wszystko na maksimum. Dodać tu trzeba, że owe 30W Haydena MoFo jest niezwykle skuteczne i jak najbardziej nadaje się zarówno na próby, jak i na koncert. Więcej nie trzeba, o ile nie chcecie zabić kogoś decybelami w pierwszym rzędzie lub pokłócić się z perkusistą.
Dzięki przemyślanej konstrukcji MoFo sprawdzi się także w domu. Tym bardziej że Hayden oddaje nam do dyspozycji zarówno małą paczkę z jednym głośnikiem dwunastocalowym Eminence EGTR-S1712-16, na którym head ten zabrzmi zupełnie inaczej, jak i standardowe kolumny dwu- lub czterogłośnikowe oparte na driverach Eminence Governor Red Coat. Przełącznik STEALTH działa tak, jak powinien, obniżając moc w okolice 2W przy pełnym rozkręceniu potencjometru MASTER. Skręcając go, będziemy mogli zagrać jeszcze ciszej. Czy 2W to wystarczająca moc? Każdy, kto grał na wzmacniaczu lampowym klasy A, wie, że tak. Szczerze mówiąc, niektóre wzmacniacze pięcio- lub siedmiowatowe, oferowane przez inne firmy, wydawały mi się zbyt głośne jak na domowe warunki. Dwuwatowy wzmacniacz MoFo pozwoli na komfortowe ćwiczenie i nagrywanie bez wchodzenia w konflikt z rodziną lub sąsiadami.
MoFopinia końcowa
Jeśli miałbym sformułować całkowicie subiektywną opinię, to powiedziałbym, że Hayden MoFo jest znacznie ciekawszą konstrukcją od testowanego niedawno Haydena Classic Lead 80. Dlaczego? Dlatego, że oferuje coś unikalnego, nieobecnego w innych produktach tego typu, coś, co zmusza do zatrzymania się przy tym headzie na dłużej. Przede wszystkim mały rozmiar i rozsądna waga, dzięki czemu możemy go spakować do załączonej torby, zarzucić na ramię i pognać na najbliższy jam session z własnym brzmieniem bez obawy o uraz kręgosłupa. Po drugie, MoFo to niezwykle uniwersalny wzmacniacz, co zawdzięcza dwóm wejściom o charakterystyce amerykańskiej i brytyjskiej, skutecznej korekcji oraz czterem umieszczonym kaskadowo stopniom gainu. Na deser mamy tu ów przełącznik STEALTH pozwalający uniknąć kontaktu ze stróżami prawa, jeśli przyjdzie nam chęć poszaleć podczas ciszy nocnej. Oczywiście można się zastanawiać, dlaczego jest on umieszczony od spodu, ale hej! - przynajmniej nie znajdzie go policja podczas niespodziewanego nalotu, dzięki czemu będziemy mogli twierdzić, że nasze śliczne, dwuwatowe maleństwo nie jest w stanie nikomu przeszkadzać.konstrukcja: lampowa w klasie A
lampy: EL84 (4), 12AX7 (3)
wejścia: 2 (US/UK)
wyjścia: 8 i 16?
korekcja: MIDDLE, BASS, TREBLE, PRESENCE
kanały: 1
pętla efektów: szeregowa
obudowa: stalowa
wyposażenie: torba, footswitch
Krzysztof Inglik