HUGHES & KETTNER Statesman Quad EL84

Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz

Pozostałe testy marki HUGHES & KETTNER
Testy
2009-03-09
HUGHES & KETTNER - Statesman Quad EL84

Wydaje się, że poszukiwane przez gitarzystów wzorce brzmieniowe zatoczyły koło. W XXI wieku - po fascynacji rozwijającą się w latach 80. technologią tranzystorową i cyfrową - na scenach znowu królują lampy...

Ostatnio jednak można zauważyć także swoisty pęd do konstrukcji, które mają brzmieć tak jak w złotych latach 60. Dlatego prawie każda szanująca się firma posiada w swojej ofercie wzmacniacz, który powinien wskrzesić ową złotą epokę. Problem polega tylko na tym, że dzisiaj świat wygląda już nieco inaczej, a duch tamtych czasów rodził się nie w bezdusznych urządzeniach, tylko w samych muzykach. Faktem jest też, że były to czasy, kiedy konstruktorzy prześcigali się w pomysłach, których efektem były konstrukcje wyróżniające się brzmieniem, a nie stosunkiem ceny do jakości... Właśnie dlatego utrwalił się wówczas pewien wzorzec brzmienia, tak obecnie pożądany. Dzisiaj weźmiemy na warsztat nowe combo firmy Hughes & Kettner, które według deklaracji producenta jest najbardziej zaawansowanym technologicznie wzmacniaczem oferującym jednocześnie kwintesencję klasycznego brzmienia.

BUDOWA

Dość masywna sklejka i skóropodobny brązowy materiał to design, który nie tylko wygląda elegancko, ale także solidnie. Narożniki zostały standardowo zabezpieczone metalowymi okuciami, a głośniki posiadają jasnobrązową plecioną osłonę. Jeżeli do tego dołożymy skórzaną rączkę do ułatwienia przenoszenia oraz panel sterowania umiejscowiony na górnej płycie, to o stronie wizualnej możemy jedynie powiedzieć krótko, że jest to styl vintage! Czy takie określenie będzie również pasować do charakterystyki brzmienia, przekonamy się już niebawem. Gdy zerkniemy na płytę tylną wzmacniacza, czeka nas konstrukcyjna niespodzianka, jest ona bowiem prawie całkowicie zabudowana. Nie jest to więc combo o konstrukcji otwartej, ale też i nie zamkniętej...

Układ elektroniczny i transformatory chroni masywna blacha, a drewniana listwa na samym dole pozostawia jedynie niewielką szczelinę, która może zadziałać jak swoisty bass-reflex. Wydaje się więc, że omawianemu wzmacniaczowi bliżej jest do konstrukcji zamkniętej, która powinna kumulować niskie częstotliwości przy jednoczesnym osłabieniu średnich. Producent jednak zapewnia, że pod tym względem jest akurat zupełnie odwrotnie, a samo urządzenie potrafi zaoferować czyste brzmienie otwartej konstrukcji typu combo oraz masywny przester charakterystyczny dla zestawów typu głowa z zamkniętą kolumną...

Zatem przyjrzyjmy się centrum dowodzenia, czyli regulatorom dostępnym na płycie górnej. Jak przystało na konstrukcję klasyczną, nie znajdziemy tu zbyt wielu pokręteł do zabawy. Patrząc od lewej strony, zauważymy uchylny włącznik POWER. Tutaj pewnie każdy, kto miał do czynienia ze wzmacniaczami lampowymi, będzie nieco zbity z tropu - w końcu, aby nie zniszczyć przedwcześnie lamp, konstrukcja taka powinna być wyposażona w dwa włączniki, z których jeden doprowadzałby prąd anodowy. Ponieważ jednak często się zdarza, że w pośpiechu wielu gitarzystów włącza obydwa switche jeden za drugim, nie czekając przy tym na nagrzanie się lamp, producent postanowił sam zadbać o to, aby proces uruchomienia wzmacniacza przebiegał prawidłowo. Wystarczy więc uruchomić przełącznik POWER, a po odpowiednim czasie wbudowany elektroniczny układ sam załączy lampy. W ten sposób mamy gwarancję, że nie nadwerężamy układu mocy, a tym samym nie skracamy czasu jego prawidłowej pracy.

Wzmacniacz oferuje dwa kanały, które wyposażone są we wspólny korektor barwy. Korektor to klasyczna konstrukcja zależna (regulacja któregokolwiek pasma wpływa na pozostałe). Do wyboru mamy potencjometry oznaczone jako BASS, MID i TREBLE, czyli podział na trzy pasma. Wyboru pomiędzy kanałami dokonuje się za pomocą dwóch przycisków oznaczonych CLEAN oraz DRIVE. Przełączanie następuje więc na drodze elektronicznej, co powinno wyeliminować charakterystyczny dla rozwiązań mechanicznych trzask. Obydwa switche są podświetlone, co powinno ułatwiać orientację odnośnie trybu, w którym pracuje wzmacniacz. Niestety to podświetlenie widoczne jest jedynie w zaciemnieniu - trochę szkoda.

Kanał czysty to klasyczna konstrukcja pozbawiona funkcji Master Volume. Co to oznacza? Regulacja głośności realizowana jest za pomocą tylko jednego potencjometru regulującego czułość wejściową preampu. Czyli: jeżeli chcemy z tego wzmacniacza uzyskać maksimum lampowego brzmienia, musimy go po prostu nieźle rozkręcić. Podobnie wygląda sprawa, gdybyśmy chcieli uzyskać na kanale czystym lekki crunch. Wtedy w zależności od mocy gitarowych przetworników efekt taki uzyskamy, mijając zdecydowanie połowę skali regulatora VOLUME. Poza tym kanał czysty wyposażono w dodatkowy włącznik TWANG. Za jego pomocą do brzmienia możemy dodać nieco góry i środka, a tym samym uzyskać sound doskonale podkreślający zalety konstrukcji typu Telecaster lub Stratocaster.

Sekcja kanału Drive opiera się już na dwóch regulatorach: GAIN odpowiedzialny za poziom nasycenia przesteru oraz MASTER - za moc końcową. Dodatkowo znajdziemy także przełącznik BOOST, który ma za zadanie wzmocnić możliwy do uzyskania przester. Na pokładzie Statesmana znajduje się także jedno instrumentalne gniazdo wejściowe oraz pogłos legendarnej firmy Accutronics. Nasycenie pogłosu reguluje się wspólnym dla obu kanałów potencjometrem REVERB. Konstruktorzy przygotowali też pewną niespodziankę dotyczącą sposobu regulacji pogłosu. Musimy się tylko przyjrzeć tylnej części wzmacniacza. Spotkamy tutaj małe pokrętło oznaczone jako REVERB BALANCE. O co w tym wszystkim chodzi? Otóż możemy samodzielnie ustawić proporcje nasycenia pogłosu dla każdego z kanałów. Im bardziej kręcimy w lewo, tym więcej reverbu słychać w kanale Drive, a ubywa go w brzmieniu czystym. Kręcąc w prawo, uzyskujemy sytuację odwrotną. Jest to dość sprytne rozwiązanie zastępcze, zastosowane zamiast dwóch osobnych regulatorów. Czy jednak na pewno tak samo funkcjonalne? W końcu na scenie czasem może pojawić się potrzeba nagłej zmiany ustawień i poszukiwanie niewielkiego regulatora z tyłu wzmacniacza może okazać się nader kłopotliwe...

A co jeszcze znajdziemy z tyłu wzmacniacza? Otóż jest tam: wyjście na dodatkowy głośnik o mocy 40W i oporności od 8 do 16Ohm, a także parę gniazd pętli efektów. Pętla jest monofoniczna i podłączona szeregowo. Nie zabrakło oczywiście wejść na footswitch. Dostępne są dwa gniazda, podłączyć więc możemy dwa kontrolery - jeden obsługujący zmianę kanałów i uaktywniający funkcję Boost, a drugi załączający pętlę efektów oraz reverbu. W komplecie ze wzmacniaczem otrzymamy jeden footswitch - drugi jest opcjonalny. Niedaleko gniazda zasilania zlokalizowany jest także osobny bezpiecznik stopnia mocy. Popatrzmy teraz na parametry techniczne tego urządzenia. Lampowy tor sygnałowy oparty jest na dwóch lampach 12AX7 (preamp) oraz czterech EL88 (koniec mocy). Całkowita moc wzmacniacza to 40W, które napędza 12- calowy głośnik firmy Eminence (Rockdriver Cream). Lampy chronione są za pomocą metalowej kraty, a po jej zdemontowaniu uzyskujemy dostęp jedynie do samych lamp - dostęp do transformatorów i pozostałej elektroniki jest możliwy dopiero po demontażu wzmacniacza. Przynajmniej mamy gwarancję, że podczas wymiany lamp niczego przypadkowo nie uszkodzimy. Same lampy są dobrze zabezpieczone przed ewentualnymi wstrząsami podczas transportu. Niepokoi jedynie fakt niezastosowania ochronnych metalowych kapturków na lampach preampu, co skutkować może zwiększoną podatnością na zakłócenia zewnętrzne. Obok lamp znajduje się także kilka zworek służących do ustawiania biasu. Jak wspomniałem, transformatory zostały ukryte pod kawałkiem solidnej blachy, mimo to poprzez szczelinę u dołu wzmacniacza widać dość duży radiator, co świadczy o tym, że konstruktorzy pomyśleli o dobrym chłodzeniu wszystkich elementów. Zobaczmy teraz, jak wzmacniacz Statesman sprawuje się w boju.

BRZMIENIE

Na początek sprawdźmy, jak brzmi kanał czysty. Skoro mamy do czynienia z konstrukcją, która ma dostarczyć klasycznego soundu, podpinamy Fendera Stratocastera Vintage ’62 z bardzo słabymi pickupami. Uzyskany efekt jest bardzo dobry. Ostry, przenikliwy i dynamiczny sound zdecydowanie oddaje charakterystykę instrumentu. Świetnie wypadają funkowe zagrywki. Wzmacniacz jest bardzo szybki i poprawnie odwzorowuje niuanse artykulacyjne. Przycisk Twang sprawia, że do brzmienia wkrada się więcej częstotliwości góry i środka - doskonałe brzmienie do zagrywek country lub klasycznego bluesa. Jedno należy powiedzieć, jeśli chodzi o kanał czysty: potrafi zabrzmieć bardzo uniwersalnie. Korekcja, mimo że trójpasmowa, działa w bardzo dużym zakresie. Tutaj naprawdę słychać różnicę w każdym paśmie przy różnych ustawieniach. Niestety, nawet przy minimalnie skręconym potencjometrze głośności, ze wzmacniacza wydobywa się dość głośny szum. Cóż, tak właśnie zachowuje się konstrukcja pozbawiona oddzielnej regulacji czułości preampu i głośności końca mocy... Mimo wszystko wydaje się, że ilość szumów jest nieco większa niż w innych podobnych konstrukcjach. Oczywiście podczas gry na dużej głośności zjawisko to jest absolutnie nieistotne. Problem jednak może wystąpić podczas nagrań studyjnych, gdzie proporcja szumu do dźwięku może być mniej satysfakcjonująca.

Podłączenie gitary z przetwornikami typu humbucker także przynosi pożądany efekt - szerokie, ciepłe brzmienie charakterystyczne dla lampowych konstrukcji. Wzmacniacz ten zbudowano w oparciu o lampy EL84, które charakteryzują się dobrze określonym ciepłym środkiem, doskonale w tym piecu słyszalnym. Pomimo że brzmienie uzyskane za pomocą humbuckerów jest całkiem poprawne, to jednak wydaje się, że zestaw singli nadaje omawianemu urządzeniu lepszy charakterystyczny drive.

Spróbujmy włączyć kanał przesterowany. Niestety znajdziemy tu jeszcze więcej szumów - cóż, przedstawiana konstrukcja do najcichszych nie należy, być może wina leży w niezabezpieczonych lampach preampu. Podczas lekkich przesterowań uzyskana barwa raczej nie przekonuje. Dość słaba dynamika i selektywność dźwięku nawet podczas zastosowania w gitarze singli. Problemem także jest uzyskanie czystej barwy z mocnym drive’em na kanale przesterowanym. Brakuje iskrzącej góry, a częstotliwości niskie pomimo rozkręcenia na maksimum wydają się w dalszym ciągu zbyt ubogie. Świetnie za to spisuje się regulacja środka - jednym ruchem gałki możemy przejść z surowego brzmienia typu "British" do śpiewnego "American".

Jeśli już omawiamy częstotliwości emitowane przez ten wzmacniacz, to trzeba przyznać, że na kanale czystym zachowuje się on rzeczywiście jak typowa konstrukcja otwarta. Kanał przesterowany jednak nie wnosi niczego nowego i generalnie wyczuwa się pewien niedostatek basu. Spróbujmy zatem nieco mocniej rozkręcić przester. Najlepsze brzmienie można osiągnąć mniej więcej w połowie skali. Jest ono równe, w miarę selektywne i zdecydowanie rockowe. Po przekroczeniu połowy skali mamy do czynienia z dość specyficznym "smażącym się" soundem. Gainu jest na tyle dużo, że bez przeszkód można długo wibrować poszczególne dźwięki podczas gry solowej, uzyskując na końcu rasowe sprzęganie. Oczywiście w tym przypadku zapomnijmy o dynamice i selektywności - na uwagę jednak zasługuje fakt, że nawet przy mocnym wysterowaniu nie ma efektu zapiaszczenia.

Najmocniejsze brzmienie uzyskamy, włączając przełącznik BOOST. Wraz z instrumentem wyposażonym w humbucker jesteśmy w stanie stworzyć mocną ścianę dźwięku. Nie jest to jednak nowoczesny, szybki i dynamiczny typ przesterowania. Mamy tu raczej do czynienia z maksymalnym sustainem i bogatymi harmonicznymi. Wzbogaceniem dźwięku dla obydwu kanałów może być wbudowany pogłos. Brzmi on bardzo klasycznie i posiada odpowiednio duży poziom możliwego do uzyskania nasycenia. Niestety, jak większość sprężynowych pogłosów, jest on źródłem dodatkowych zakłóceń, słyszalnych szczególnie na kanale Drive. Ważne, że nawet przy mocnym nasyceniu nie wpływają one bezpośrednio na charakter barwy, nie koloryzując jej.

PODSUMOWANIE

Wzmacniacz Statesman Quad EL84 to sprzęt posiadający swój własny charakter oferujący świetne czyste brzmienia. Całość uzupełnia wydajna korekcja barwy, która pozwala uzyskać szeroką paletę barw. Na szczególną uwagę zasługuje sound uzyskany przy pomocy Stratocastera - realistyczny charakter vintage oddający oryginalne brzmienie instrumentu. Nieco słabiej wypadają barwy przesterowane, myślę jednak, że zwolennicy klasycznych brzmień będą w pełni usatysfakcjonowani - długi sustain, spory zapas niezapiaszczonego gainu - przy odrobinie cierpliwości z pewnością odnajdą oni swoje brzmienie. Na pochwałę zasługuje konstrukcja wzmacniacza. Wszystkie elementy wyglądają bardzo solidnie, tworząc w sumie elegancki design. Jedyny mankament przedstawionej konstrukcji to dość duży poziom szumów i zakłóceń. Jeśli jednak ktoś lubi klasyczne brzmienie vintage, pozbawione sterylności, ale za to posiadające ducha lat złotej ery muzyki... to ten wzmacniacz jest dla dobrym wyborem.

Krzysztof Błaś

kanały: Clean (z funkcją Twang), Drive (z funkcją Boost);
korekcja: BASS, MID, TREBLE (wspólna dla obu kanałów);
pogłos: sprężynowy Accutronics; głośnik: 12" Eminence Rockdriver Cream; moc: 40W; technologia: lampowa;
lampy: 2×12AX7 (preamp), 4×EL84 (końcówka mocy);
wymiary: 620×490×250mm (S×W×G); waga: 21.9kg


Wynik testu
Funkcjonalność:
5
Wykonanie:
5
Brzmienie:
4
Jakość / Cena:
5