ROLAND AC-90
Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
Roland AC-90 Acoustic Chorus to nowe combo firmy Roland przeznaczone do nagłaśniania instrumentów akustycznych.
Konstrukcja ta została wybrana najlepszym wzmacniaczem do gitary akustycznej w plebiscycie "Nasz Typ" zorganizowanym przez redakcje pism "Estrada i Studio", "Gitarzysta" oraz "Live Sound Polska". Roland AC-90 to następca mniejszego modelu AC-60, który zebrał świetne opinie wśród muzyków także za doskonały stosunek ceny do możliwości. Tym razem mamy do dyspozycji aż 90 watów mocy zamkniętej w niewielkiej, lekkiej obudowie.
Roland, idąc za wzorem innych firm zajmujących się produkcją wzmacniaczy akustycznych, postawił nie tylko na brzmienie, ale także na mobilność. Z tego względu zastosował neodymowe głośniki, które znacznie zmniejszyły wagę urządzenia. Jakby nie patrzeć, wzmacniacze do instrumentów akustycznych to w pewnym sensie zło konieczne. W przypadku gitar elektrycznych nie kształtują one brzmienia, lecz mają za zadanie jak najwierniej je oddać po odpowiednim wzmocnieniu.
Muzycy grający na instrumentach akustycznych są z reguły bardzo wybredni - znają brzmienie swoich instrumentów i chcieliby usłyszeć je ze wzmacniacza dokładnie tak samo. Czy nowy produkt Rolanda sprosta tym oczekiwaniom? Sprawdźmy!
BUDOWA
Stosunkowo niewielka skrzynka przypomina dobrze znany standard podobnych konstrukcji innych firm. Mała waga i niewielkie gabaryty oraz duża moc - czy to się w praktyce sprawdzi? Jeszcze do niedawna wydawałoby się, że aby wzmacniacz mógł zagrać pełnym dźwiękiem z naturalnym, mocnym basem, powinien być wielki jak szafa trzydrzwiowa i najlepiej tyle samo ważyć. Okazuje się jednak, że coraz częściej potężny dźwięk wydobywa się ze "skrzatów", o które można się przypadkiem potknąć na scenie.
Roland AC-90 posiada 90 watów mocy i jest zbudowany w oparciu o specjalnie skonstruowany stereofoniczny wzmacniacz (2×45W). Wydaje się, że jest to wystarczające jako odsłuch na większości scen. Dźwięk transmitowany jest przez dwa głośniki niskotonowe o średnicy 8 cali posiadające magnesy neodymowe, co znacznie ogranicza ich wagę. Dodatkowo zainstalowano dwa gwizdki odpowiedzialne za górę pasma. Głośniki ukryte są z przodu wzmacniacza za czarną płócienną osłoną. Jest ona dość delikatna, co z jednej strony ułatwia niezakłóconą transmisję dźwięku, z drugiej zaś wzbudza obawy co do oferowanego przez nią poziomu ochrony (lepszym pomysłem byłoby chyba zastosowanie gąbki).
Obudowa (wykończona czarną farbą z ziarnistą strukturą) wygląda bardzo trwale i jedyne, co można by jej zarzucić, to brak ochronnych narożników. Na płycie górnej urządzenia znajdziemy rączkę ułatwiającą przenoszenie, co przy wadze niecałych 12 kilogramów nie jest bez znaczenia. Na górze wzmacniacza znajduje się też centrum dowodzenia.
Roland AC-90 oferuje dwa tory dla instrumentów, z których każdy posiada odrębną korekcję barwy. Pierwszy umożliwia podłączenie instrumentów wyposażonych w przetworniki piezo lub magnetyczne. Do wyboru źródła dźwięku służy przełącznik PICKUP (MAGNETIC/ PIEZO) pozwalający wstępnie określić czułość wejściową. Kanał ten posiada także przełącznik SHAPE (ON/ OFF), którego uaktywnienie wpływa na środek pasma, wycinając go i dodając częstotliwości wysokich.
Dla każdego kanału jest też przypisany oddzielny potencjometr VOLUME. Ostatni w sekcji regulacji pierwszego toru jest przełącznik uaktywniający wbudowany efekt chorus. Drugi tor posiada zintegrowane wejście typu combo (duży jack i XLR) umożliwiające podłączenie oprócz instrumentu także mikrofonu. Do wyboru mamy również przełącznik czułości SELECT (MIC/ LINE). Ustawiając go w pozycji drugiej, możemy podłączyć keyboard lub inny instrument z dużym poziomem wyjściowym. Jeżeli podłączamy mikrofon, może on być zasilany napięciem Fantom 48V - tę funkcję uaktywnia osobny przełącznik.
Sekcja regulacji barwy dźwięku, tak samo jak w przypadku poprzedniego toru, składa się z trzech potencjometrów dzielących pasmo na BASS, MIDDLE i TREBLE. Dla tego toru jest także osobny włącznik efektu chorus. Wspólny dla obydwu torów potencjometr MASTER odpowiedzialny jest za ogólną moc wyjściową.
Roland AC-90 wyposażono także w cyfrowe efekty. Pierwszy to chorus, który występuje w trzech odmianach ustalanych za pomocą kontrolera CHORUS. Tryb Space powoduje poszerzenie bazy stereo - w jednym kanale słychać gitarę, a w drugim efekt. Powoduje to uczucie szerokiej panoramy dźwięku.
Rich to typowy chorus bez poszerzania panoramy, natomiast Wide to najmocniejszy rodzaj chorusu, który sprawia, że mamy wrażenie wręcz otaczania dźwiękiem - doskonały efekt stereofoniczny. Co ciekawe, tym samym potencjometrem CHORUS nie tylko zmieniamy tryby pracy, ale również ustalamy parametry efektu - wpływ mamy jedynie na nasycenie względem czystego sygnału instrumentu. Plusem jest fakt, że dzięki dedykowanym włącznikom możemy uaktywnić chorus dla każdego kanału w sposób niezależny. Pozwala to np. korzystać jednocześnie z obydwu torów wzmacniacza, kiedy jeden obsługuje gitarę z chorusem, a drugi - czysty głos wokalisty nagłośniony mikrofonem.
Następnymi efektami cyfrowymi jest reverb i delay. Również i w tym przypadku obydwa efekty przyporządkowane są do jednego potencjometru pełniącego rolę selekcjonera i regulatora parametrów. Nie możemy więc użyć tych dwóch efektów jednocześnie. Trochę szkoda, że efekty te przyporządkowane są na stałe do obydwu torów.
Do połowy zakresu regulator obsługuje reverb, zwiększając jego nasycenie, a po połowie delay, gdzie mamy wpływ na szybkość odbić. Nie zabrakło także stereofonicznego wyjścia słuchawkowego. Przydatną funkcją jest również Mute, czyli szybkie wyciszenie wzmacniacza. Włączając dedykowany przełącznik (MUTE), w jednej chwili możemy wyciszyć wzmacniacz, np. podczas strojenia instrumentu, i po chwili wrócić do tak samo ustawionej głośności.
Roland AC-90 posiada także wydajny filtr przeciwsprzężeniowy pracujący w dwóch trybach: manualnym i automatycznym. W pierwszym przypadku możemy samodzielnie - za pomocą specjalnego potencjometru - zidentyfikować i wyciąć częstotliwość powodującą sprzężenia. Tryb automatyczny zrobi to za nas - wystarczy tylko nacisnąć przycisk i wzmacniacz sam określi oraz usunie kłopotliwą częstotliwość. Jest to bardzo wygodne, a przede wszystkim efektywne rozwiązanie.
Z tyłu wzmacniacza, oprócz uchwytów ułatwiających zwinięcie i zamocowanie kabla, znajduje się szereg przyłączy. Pierwsze z nich to zbalansowane wyjścia liniowe XLR - po jednym dla każdego kanału. Dodatkowo mamy wyjście na dużego jacka w trybie mono, a następnie wyjście umożliwiające podłączenie aktywnego subwoofera. Nie zabrakło także wejścia umożliwiającego podłączenie stereofonicznego zewnętrznego źródła dźwięku, np. odtwarzacza MP3. Możemy to zrobić za pomocą gniazd typu duży jack lub cinch.
Kolejne wyjście przy zastosowaniu stereofonicznego wtyku jack umożliwia wyprowadzenie sygnału do zewnętrznego tunera lub do innego wzmacniacza. Następne dwa wejścia służą do podłączenia przełączników nożnych (do każdego gniazda po jednym podwójnym). Dzięki nim możemy włączać lub wyłączać chorus, reverb/delay, uaktywniać funkcję Mute oraz filtr antysprzężeniowy.
Spójrzmy teraz na spód wzmacniacza. Zamontowano tutaj sprytną podpórkę, która umożliwia ustawienie wzmacniacza pod kątem. Jest także gniazdo, dzięki któremu możemy zamocować wzmacniacz na statywie kolumnowym.
WRAŻENIA
Wzmacniacz sprawdzałem pod kątem współpracy z gitarą akustyczną, stosując do testu wysokiej klasy instrumenty Taylor 814CE i Taylor 815CE wyposażone w rewelacyjną elektronikę ES System. Na początku testu zastanawiałem się, czy tak niewielkie gabaryty wzmacniacza mogą zapewnić wysoką jakość dźwięku. Okazało się jednak, że zdecydowanie tak. Absolutnie nie ma efektu kartonowego pudełka, a wzmacniacz gra równym, szerokim pasmem. Poziom częstotliwości niskich jest wystarczający, a podczas gry nie było potrzeby przekraczania połowy możliwego zakresu. Bardzo dobrze przetwarzane są częstotliwości wysokie.
W wielu podobnych urządzeniach góra jest zbyt ostra i iskrząca, powodując pojawienie się nienaturalnie zapiaszczonego brzmienia. Roland AC-90 gra jednak bardzo naturalnie. Przyzwyczajony do innych konstrukcji z początku wydawało mi się, że brakuje góry. Kiedy jednak ściszyłem wzmacniacz, usłyszałem, że w naturalnym brzmieniu gitary jest jej jeszcze mniej. Ucho ludzkie szybko przyzwyczaja się do nachalnych częstotliwości - podczas ustawiania barwy warto więc robić przerwy i porównywać naturalne brzmienie instrumentu. Częstotliwości środka również brzmią naturalnie i miękko, a wycięcie ich za pomocą przełącznika SHAPE doskonale przystosowuje wzmacniacz do odtwarzania gry akordowej.
Generalnie Roland AC-90 cechuje się bardzo dużą naturalnością i czystością brzmienia. Na uwagę zasługuje też bardzo cicha praca i znikome szumy własne. Korekcja, mimo że tylko 3-stopniowa, jest bardzo wydajna i pracuje w bardzo szerokim zakresie. Teraz słów kilka na temat cyfrowych efektów. Chorusy są znakomite, tak jak spodziewalibyśmy się tego po firmie Roland.
Dwa głośniki uzupełnione o "gwizdki" doskonale pokazują zalety tego efektu w trybie stereo. Regulacja, choć skromna, jest całkowicie wystarczająca. Trochę słabiej wypada reverb - jest mało naturalny, ciągnąc za sobą charakterystyczny "ogon". Do zastosowań scenicznych wydaje się jednak wystarczający. Lecz przydałaby się w nim nie tylko regulacja nasycenia, ale także długość pogłosu. Delay to właściwie dodatek, który ze względu na małą regulację parametrów raczej nie przyda się w poważniejszych zastosowaniach.
Regulacja jedynie szybkości odbić bez zmiennego nasycenia w stosunku do sygnału podstawowego - to trochę za mało. Szkoda także, że możliwa jest tylko praca w trybie mono. Jeśli używamy jednocześnie chorusu i delaya, to dźwięk podstawowy będzie odtwarzany w stereo (chorus), powtórzenia zaś odezwą się w mono pośrodku panoramy. Pamiętajmy jednak, że efekty są jedynie dodatkiem, a w warunkach studyjnych i tak używa się profesjonalnych procesorów. Roland AC-90 posiada coś, co w tego typu wzmacniaczach jest najważniejsze - naturalność brzmienia i doskonałą dynamikę.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę cenę testowanego combo, to okazuje się, że niełatwo będzie znaleźć konkurenta. Absolutnie wszystko jest tutaj na miejscu. Solidna, mobilna i estetyczna konstrukcja, doskonałe parametry brzmieniowe - czegoż więcej można wymagać od wzmacniacza akustycznego? W zestawie znajduje się też solidna torba do transportu, który ze względu na niewielkie gabaryty i wagę urządzenia nie powinien nastręczać żadnych trudności. A zatem można powiedzieć, że testowany produkt godny jest polecenia.
Krzysztof Błaś