BOX ELECTRONICS Taurus Turbo T-75
Rodzaj sprzętu: Wzmacniacz
Pozostałe testy marki BOX ELECTRONICS
Testy
2006-03-01
Wzmacniacz T-75 dostępny jest na naszym rynku od czterech lat, ale opisywany poniżej model jest całkowitą nowością, która swą światową premierę będzie miała pod koniec tego miesiąca na targach Musikmesse we Frankfurcie. Nasza redakcja miała możliwość zapoznania się z wersją prototypową tego urządzenia
Taurus Turbo T-75 to wzmacniacz dwukanałowy, wyposażony w 75-watowy, tranzystorowy stopień mocy. Jest on sterowany układem MTS (Master Tube System), bazującym na lampie elektronowej. Jego zadaniem jest nadanie sygnałowi optymalnej dynamiki i charakterystycznego brzmienia. Producent deklaruje, że w każdym egzemplarzu tego modelu układ MTS jest dostrajany indywidualnie, aby uzyskać założone parametry i brzmienie. Urządzenie wyposażone jest w podwójny, cyfrowy procesor efektów, oferujący cztery algorytmy: pogłos, delay, chorus i flanger, każdy w dwóch odmianach. Dzięki zastosowaniu dwóch bloków DSP możliwe jest ustawienie dla każdego kanału różnych efektów i ich poziomów.
Kanał czysty wzmacniacza wyposażony jest w trzypasmowy korektor barwy dźwięku, regulator głośności oraz przełącznik aktywujący brzmienie typu crunch. W kanale Lead, poza takim samym zestawem regulatorów (korekcja plus regulator głośności), znajdziemy regulator poziomu wysterowania (DRIVE) oraz dwa przełączniki zmieniające charakter przesterowania. Przełącznik TURBO aktywuje ostre, wyraziste przesterowanie, pozwalające na zwiększenie czytelności partii solowych, a wciśnięcie przycisku DRIVE sprawia, że brzmienie staje się bardziej przysadziste i mocniej osadzone. Kanały możemy przełączać przełącznikiem na płycie czołowej lub za pomocą znajdującego się w zestawie footswitcha, wyposażonego w trzy przyciski. Jednym zmieniamy kanały, drugim aktywujemy funkcję Crunch w kanale czystym, trzecim zaś globalnie włączamy bądź wyłączamy sekcję efektów.
Jak widać z powyższego opisu, T-75 nie ma sumarycznej regulacji głośności, co może nie jest wielkim problemem, ale nie pozwala całkowicie ściszyć wzmacniacza wówczas, gdy nie jest on używany. Trochę szkoda, bo blok MTS jednak trochę szumi i w małych salach prób czy na małych scenach może to niekiedy przeszkadzać. Wspólna dla obu kanałów jest natomiast regulacja prezencji, którą znajdziemy na tylnym panelu pod postacią potencjometru PRESENCE.
T-75 wyposażony jest w jedno gniazdo wejściowe do przyłączenia gitary. Znajdujący się obok przełącznik GAIN umożliwia zwiększenie czułości wejścia, które odnosi się zarówno do kanału czystego, jak i kanału Lead. Można w ten sposób uzyskać dodatkowy dopalacz przesterowania - jeśli komuś będzie mało tego, co już ma w obu kanałach. Na tylnym panelu znajdziemy także wyjście liniowe do podłączenia transmisji sygnału na aparaturę studyjną lub PA oraz pętlę efektów.
Combo wyposażone jest w znakomity, 12-calowy głośnik Celestion G12T-100. Skonstruowaną z MDF obudowę wzmacniacza wykończono ładną i miłą w dotyku okleiną o fakturze splotu. Newralgiczne narożniki obudowy zabezpieczono metalowymi osłonami, a pod spodem umieszczono solidne nóżki. Tył wzmacniacza jest otwarty. Combo jest dość ciężkie, gdyż waży 21kg. Membranę głośnika chroni stalowa siatka. Mam nadzieję, że w seryjnych modelach będzie ona lepiej przymocowana niż w otrzymanym do testu prototypie, gdzie dało się zauważyć jej tendencję do odstawania u góry i u dołu.
POGRAJMY
Po włączeniu wzmacniacza należy odczekać minutę aż zagrzeje się lampa układu MTS. Gotowość wzmacniacza do pracy sygnalizuje pojawienie się szumu w głośnikach, wprawdzie nie na tyle głośnego, by irytował, ale z pewnością słyszalnego.
Odsłuch zaczynam od kanału czystego, z regulatorami na środku zakresu regulacji i wyłączonymi przyciskami GAIN oraz CRUNCH. Jeśli ktoś nie będzie używał T-75 do grania muzyki country, to od razu sugeruję ustawienie umieszczonego z tyłu potencjometru PRESENCE na minimum albo, jeśli komuś zależy na klarownym, jasnym brzmieniu - w połowie zakresu jego regulacji. Wzmacniacz oferuje też dużo niskich częstotliwości. W przypadku gitary typu Stratocaster i przystawki umieszczonej przy gryfie akordy brzmią do tego stopnia głęboko, że dla poprawnego zmiksowania się z resztą zespołu trzeba było ściszyć potencjometr BASS prawie do zera. Regulatory MIDDLE i TREBLE działają w optymalnych zakresach częstotliwości i z odpowiednią głębokością. Barwa wejścia czystego jest dynamiczna, wzmacniacz dość szybko reaguje na dźwięk i pozwala osiągnąć dużą głośność bez przesterowania sygnału.
Włączenie przycisku CRUNCH przenosi w świat zupełnie innych brzmień: przybrudzonych, chrapliwych i pełnych soczystej treści. Po zwiększeniu czułości wejściowej przyciskiem GAIN Taurus Turbo T-75 po prostu zaśpiewał. Jeden warunek - prezencja na zero, a TREBLE - poniżej połowy zakresu regulacji. W przeciwnym wypadku słodkie, nasycone brzmienie okaże się zbyt zapiaszczone. Radzę też uważać z basami - mimo niepozornych wymiarów wzmacniacz potrafi porządnie zatrząść podłogą. Jednak nic nie dzieje się bez powodu. Tendencja wzmacniacza do eksponowania wysokich tonów sprawia, że zachowuje on mocny i wyrazisty atak, a dużo dołu pozwala na uzyskiwanie ładnych sustainów.
Kanał Lead już na wstępie wita jasnym, zbyt krzykliwym przesterem o nieco plastikowym, konturowym charakterze i dużej ilości niskich tonów. Kilka ruchów gałkami (ujęcie basów, wysokich tonów i podbicie środka) sprawia, że dźwięk nabiera plastyki, ale w dalszym ciągu w brzmieniu jest trochę za dużo nieprzyjemnego piasku. Sytuacja poprawia się po włączeniu funkcji Drive. Wówczas brzmienie staje się okrąglejsze, bardziej nasycone i choć udział "piaszczystej składowej" w dźwięku nie maleje, to jednak zostaje dość istotnie zamaskowany. Włączenie funkcji Turbo powoduje wycięcie sporego zakresu częstotliwości środkowych i w efekcie uzyskanie mocno konturowego brzmienia. Jeśli nie grasz miażdżących czaszkę podkładów metalowych, to raczej trzymaj się od tego przełącznika z daleka.
Im dłużej gram na kanale Lead, tym bardziej skłaniam się ku wnioskowi, że jest to kanał typowo solowy, za pomocą którego trudno będzie uzyskać satysfakcjonujące brzmienia podkładowe (oczywiście za wyjątkiem tych, które świetnie sprawdzają się w agresywnej muzyce typu metal). Solówki brzmią klarownie, bardzo czytelnie i z łatwością przebijają się w aranżacji. Jednak chcąc uzyskać śpiewne, nieco stonowane barwy solowe, trzeba użyć filtrów w gitarze albo odpowiedniej konfiguracji przetworników. Regulatory w kanale Lead nie dają pod tym względem równie dużych możliwości - jest albo zbyt piaszczysto, albo zbyt matowo, trudno tu o jednoznaczne, satysfakcjonujące brzmienie. A wracając do podkładów, okazało się, że ładne brzmienia bez problemu uzyskałem na kanale czystym z włączoną funkcją Crunch. Możliwość jej włączania i wyłączania przełącznikiem nożnym sprawia, że wzmacniacz oferuje nam łącznie trzy typy brzmienia. Jak na tak niewielką konstrukcję to całkiem nieźle.
EFEKTY
Pogłosy oferowane przez procesor efektów brzmią całkiem przekonująco i choć daje się wyczuć ich cyfrowy charakter, to jednak na potrzeby gitary nie trzeba nic lepszego. Krótki i nieco dłuższy delay sprawdzają się nieźle, ale brak możliwości regulacji czasu powtórek eliminuje ten efekt z tych zastosowań, w których ważne jest utrzymanie określonego tempa. Efekty chorus i flanger występują w dwóch odmianach - same i z pogłosem. W obu przypadkach odniosłem wrażenie ich zbyt małej głębokości, nawet przy maksymalnym ustawieniu gałki LEVEL. Ogólnie sekcję efektów można określić jako przydatną (zwłaszcza jeśli chodzi o niezłe pogłosy), ale dla uzyskania dobrych brzmień modulacyjnych i efektów delay gitarzyści powinni jednak skorzystać z zewnętrznych, dedykowanych urządzeń.
PODSUMOWANIE
Taurus Turbo T-75 oferuje znakomity kanał Clean/Crunch, sprawdzający się w przypadku niektórych gatunków muzycznych i partii solowych, kanał Lead oraz przydatny procesor efektów, ze szczególnym wskazaniem na pogłos. Możliwość aktywowania z poziomu przełącznika nożnego trzech różnych brzmień oraz włączania i wyłączania efektów zapewnia duży zakres wykorzystania wzmacniacza na scenie. Zastosowanie lampowego systemu MTS przyniosło najlepsze, moim zdaniem, efekty w przypadku brzmień typu Crunch. Kanał Lead odbieram jako nieco zbyt agresywny, co wcale nie musi być wadą, gdyż takie właśnie brzmienie z pewnością okaże się satysfakcjonujące dla odbiorców gustujących w tego typu barwach.
Mocną, w dosłownym tego słowa znaczeniu, bronią wzmacniacza jest głośnik o wspaniałej dynamice i szybkości, zdolny również do wytworzenia masywnych niskich tonów. W sumie całą konstrukcję mogę określić jako udaną, oferującą charakterystyczne brzmienie. Nie wszystkim musi się ono podobać, ale taka już jest natura wzmacniaczy gitarowych. Tutaj nie ma konstrukcji uniwersalnych. I bardzo dobrze...
Kanał czysty wzmacniacza wyposażony jest w trzypasmowy korektor barwy dźwięku, regulator głośności oraz przełącznik aktywujący brzmienie typu crunch. W kanale Lead, poza takim samym zestawem regulatorów (korekcja plus regulator głośności), znajdziemy regulator poziomu wysterowania (DRIVE) oraz dwa przełączniki zmieniające charakter przesterowania. Przełącznik TURBO aktywuje ostre, wyraziste przesterowanie, pozwalające na zwiększenie czytelności partii solowych, a wciśnięcie przycisku DRIVE sprawia, że brzmienie staje się bardziej przysadziste i mocniej osadzone. Kanały możemy przełączać przełącznikiem na płycie czołowej lub za pomocą znajdującego się w zestawie footswitcha, wyposażonego w trzy przyciski. Jednym zmieniamy kanały, drugim aktywujemy funkcję Crunch w kanale czystym, trzecim zaś globalnie włączamy bądź wyłączamy sekcję efektów.
Jak widać z powyższego opisu, T-75 nie ma sumarycznej regulacji głośności, co może nie jest wielkim problemem, ale nie pozwala całkowicie ściszyć wzmacniacza wówczas, gdy nie jest on używany. Trochę szkoda, bo blok MTS jednak trochę szumi i w małych salach prób czy na małych scenach może to niekiedy przeszkadzać. Wspólna dla obu kanałów jest natomiast regulacja prezencji, którą znajdziemy na tylnym panelu pod postacią potencjometru PRESENCE.
T-75 wyposażony jest w jedno gniazdo wejściowe do przyłączenia gitary. Znajdujący się obok przełącznik GAIN umożliwia zwiększenie czułości wejścia, które odnosi się zarówno do kanału czystego, jak i kanału Lead. Można w ten sposób uzyskać dodatkowy dopalacz przesterowania - jeśli komuś będzie mało tego, co już ma w obu kanałach. Na tylnym panelu znajdziemy także wyjście liniowe do podłączenia transmisji sygnału na aparaturę studyjną lub PA oraz pętlę efektów.
Combo wyposażone jest w znakomity, 12-calowy głośnik Celestion G12T-100. Skonstruowaną z MDF obudowę wzmacniacza wykończono ładną i miłą w dotyku okleiną o fakturze splotu. Newralgiczne narożniki obudowy zabezpieczono metalowymi osłonami, a pod spodem umieszczono solidne nóżki. Tył wzmacniacza jest otwarty. Combo jest dość ciężkie, gdyż waży 21kg. Membranę głośnika chroni stalowa siatka. Mam nadzieję, że w seryjnych modelach będzie ona lepiej przymocowana niż w otrzymanym do testu prototypie, gdzie dało się zauważyć jej tendencję do odstawania u góry i u dołu.
POGRAJMY
Po włączeniu wzmacniacza należy odczekać minutę aż zagrzeje się lampa układu MTS. Gotowość wzmacniacza do pracy sygnalizuje pojawienie się szumu w głośnikach, wprawdzie nie na tyle głośnego, by irytował, ale z pewnością słyszalnego.Odsłuch zaczynam od kanału czystego, z regulatorami na środku zakresu regulacji i wyłączonymi przyciskami GAIN oraz CRUNCH. Jeśli ktoś nie będzie używał T-75 do grania muzyki country, to od razu sugeruję ustawienie umieszczonego z tyłu potencjometru PRESENCE na minimum albo, jeśli komuś zależy na klarownym, jasnym brzmieniu - w połowie zakresu jego regulacji. Wzmacniacz oferuje też dużo niskich częstotliwości. W przypadku gitary typu Stratocaster i przystawki umieszczonej przy gryfie akordy brzmią do tego stopnia głęboko, że dla poprawnego zmiksowania się z resztą zespołu trzeba było ściszyć potencjometr BASS prawie do zera. Regulatory MIDDLE i TREBLE działają w optymalnych zakresach częstotliwości i z odpowiednią głębokością. Barwa wejścia czystego jest dynamiczna, wzmacniacz dość szybko reaguje na dźwięk i pozwala osiągnąć dużą głośność bez przesterowania sygnału.
Włączenie przycisku CRUNCH przenosi w świat zupełnie innych brzmień: przybrudzonych, chrapliwych i pełnych soczystej treści. Po zwiększeniu czułości wejściowej przyciskiem GAIN Taurus Turbo T-75 po prostu zaśpiewał. Jeden warunek - prezencja na zero, a TREBLE - poniżej połowy zakresu regulacji. W przeciwnym wypadku słodkie, nasycone brzmienie okaże się zbyt zapiaszczone. Radzę też uważać z basami - mimo niepozornych wymiarów wzmacniacz potrafi porządnie zatrząść podłogą. Jednak nic nie dzieje się bez powodu. Tendencja wzmacniacza do eksponowania wysokich tonów sprawia, że zachowuje on mocny i wyrazisty atak, a dużo dołu pozwala na uzyskiwanie ładnych sustainów.
Kanał Lead już na wstępie wita jasnym, zbyt krzykliwym przesterem o nieco plastikowym, konturowym charakterze i dużej ilości niskich tonów. Kilka ruchów gałkami (ujęcie basów, wysokich tonów i podbicie środka) sprawia, że dźwięk nabiera plastyki, ale w dalszym ciągu w brzmieniu jest trochę za dużo nieprzyjemnego piasku. Sytuacja poprawia się po włączeniu funkcji Drive. Wówczas brzmienie staje się okrąglejsze, bardziej nasycone i choć udział "piaszczystej składowej" w dźwięku nie maleje, to jednak zostaje dość istotnie zamaskowany. Włączenie funkcji Turbo powoduje wycięcie sporego zakresu częstotliwości środkowych i w efekcie uzyskanie mocno konturowego brzmienia. Jeśli nie grasz miażdżących czaszkę podkładów metalowych, to raczej trzymaj się od tego przełącznika z daleka.
Im dłużej gram na kanale Lead, tym bardziej skłaniam się ku wnioskowi, że jest to kanał typowo solowy, za pomocą którego trudno będzie uzyskać satysfakcjonujące brzmienia podkładowe (oczywiście za wyjątkiem tych, które świetnie sprawdzają się w agresywnej muzyce typu metal). Solówki brzmią klarownie, bardzo czytelnie i z łatwością przebijają się w aranżacji. Jednak chcąc uzyskać śpiewne, nieco stonowane barwy solowe, trzeba użyć filtrów w gitarze albo odpowiedniej konfiguracji przetworników. Regulatory w kanale Lead nie dają pod tym względem równie dużych możliwości - jest albo zbyt piaszczysto, albo zbyt matowo, trudno tu o jednoznaczne, satysfakcjonujące brzmienie. A wracając do podkładów, okazało się, że ładne brzmienia bez problemu uzyskałem na kanale czystym z włączoną funkcją Crunch. Możliwość jej włączania i wyłączania przełącznikiem nożnym sprawia, że wzmacniacz oferuje nam łącznie trzy typy brzmienia. Jak na tak niewielką konstrukcję to całkiem nieźle.
EFEKTY
Pogłosy oferowane przez procesor efektów brzmią całkiem przekonująco i choć daje się wyczuć ich cyfrowy charakter, to jednak na potrzeby gitary nie trzeba nic lepszego. Krótki i nieco dłuższy delay sprawdzają się nieźle, ale brak możliwości regulacji czasu powtórek eliminuje ten efekt z tych zastosowań, w których ważne jest utrzymanie określonego tempa. Efekty chorus i flanger występują w dwóch odmianach - same i z pogłosem. W obu przypadkach odniosłem wrażenie ich zbyt małej głębokości, nawet przy maksymalnym ustawieniu gałki LEVEL. Ogólnie sekcję efektów można określić jako przydatną (zwłaszcza jeśli chodzi o niezłe pogłosy), ale dla uzyskania dobrych brzmień modulacyjnych i efektów delay gitarzyści powinni jednak skorzystać z zewnętrznych, dedykowanych urządzeń.PODSUMOWANIE
Taurus Turbo T-75 oferuje znakomity kanał Clean/Crunch, sprawdzający się w przypadku niektórych gatunków muzycznych i partii solowych, kanał Lead oraz przydatny procesor efektów, ze szczególnym wskazaniem na pogłos. Możliwość aktywowania z poziomu przełącznika nożnego trzech różnych brzmień oraz włączania i wyłączania efektów zapewnia duży zakres wykorzystania wzmacniacza na scenie. Zastosowanie lampowego systemu MTS przyniosło najlepsze, moim zdaniem, efekty w przypadku brzmień typu Crunch. Kanał Lead odbieram jako nieco zbyt agresywny, co wcale nie musi być wadą, gdyż takie właśnie brzmienie z pewnością okaże się satysfakcjonujące dla odbiorców gustujących w tego typu barwach.Mocną, w dosłownym tego słowa znaczeniu, bronią wzmacniacza jest głośnik o wspaniałej dynamice i szybkości, zdolny również do wytworzenia masywnych niskich tonów. W sumie całą konstrukcję mogę określić jako udaną, oferującą charakterystyczne brzmienie. Nie wszystkim musi się ono podobać, ale taka już jest natura wzmacniaczy gitarowych. Tutaj nie ma konstrukcji uniwersalnych. I bardzo dobrze...
Tomasz Wróblewski
Moc wyjściowa: 100W (maks.), 75W (RMS); Głośnik: 12" Celestion;
Kanały: Clean i Lead; Korekcja: trzypasmowa w każdym kanale;
Efekty: DSP (pogłos, chorus, delay, flanger);
Wyjścia: liniowe, pętla efektów; Wymiary: 540×620×320mm (W×S×G);
Waga: 21kg
Kanały: Clean i Lead; Korekcja: trzypasmowa w każdym kanale;
Efekty: DSP (pogłos, chorus, delay, flanger);
Wyjścia: liniowe, pętla efektów; Wymiary: 540×620×320mm (W×S×G);
Waga: 21kg