MUSIC MAN Albert Lee HH

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki MUSIC MAN
Testy
2011-09-20
MUSIC MAN - Albert Lee HH

Definicje piękna są różne i różna jest na piękno wrażliwość. Jedni wolą bezpieczne, tradycyjne kształty, konsonansowy muzak, fast foody, masowo produkowane romansidła lub tanie kryminały.

Inni dostrzegają piękno w bardziej wysublimowanych kształtach, odnajdują prawdę istnienia w dysonansowych napięciach, cenią sobie harmonię smaków potraw serwowanych przez restaurację z tradycjami i dobrą, niemasową literaturę. Jedni powielają sprawdzone wzorce, a inni poszukują czegoś nowego, co pozwoli lepiej wyrazić własne "ja". Zaryzykuję tezę, że testowana w tym miesiącu gitara jest swoistym papierkiem lakmusowym sprawdzającym głębię naszej duszy. Niech więc przemówi piękno w czystej postaci - Music Man Albert Lee HH.

Albert Lee Model


Alberta, znanego gitarzystę country, najczęściej można było zobaczyć z Telecasterem. Do czasu. Po przejęciu Music Mana przez Ernie Balla, w połowie lat 80., Lee zapałał gorącym uczuciem do nowego modelu gitary o nazwie Silhouette. Po kilku latach, pod koniec tamtej dekady, Sterling Ball pokazał Albertowi prototyp nowego instrumentu o oryginalnym kształcie. Gitarzysta momentalnie zakochał się w gitarze, która odtąd stała się jego głównym narzędziem pracy.

W roku 1993 oficjalnie wprowadzono ten model do katalogu Music Mana jako sygnaturę Alberta Lee. Wyposażona w trzy single i niezwykle wygodny profil gryfu gitara została przez niektórych okrzyknięta "Strat killerem". Model funkcjonował bez większych zmian przez ponad dekadę.

Pojawiały się oczywiście wersje z przystawkami typu soapbar oraz różne rodzaje mostków. Jednakże największa zmiana - można by nawet rzec: "rewolucja" - nastąpiła w roku 2010. Biorąc pod uwagę fakt, że jedną z pierwszych gitar Alberta Lee był Les Paul Custom, metamorfoza ta staje się logiczna.

HH

Na targach The NAMM Show 2010 w Kalifornii zaprezentowany został Music Man Albert Lee HH. Jak podpowiada nazwa, gitara uzbrojona została w dwa humbuckery. Korpus wykonany został z mahoniu afrykańskiego i wykończony lakierem poliestrowym na wysoki połysk w kolorze Classic Candy. Mostek w testowanym egzemplarzu jest ruchomy - to firmowe Vintage Tremolo z masywnym blokiem. Dostępna jest także wersja ze stałym mostem, ze strunami przewlekanymi przez korpus jak w Telecasterze.

Przetworniki to customowo nawinięte DiMarzio, wsadzone do niklowanych puszek i zamontowane na płytce w kolorze Shell. Do kontroli nad nimi przeznaczono dwa potencjometry o typowej dla humbuckerów oporności 500 kOhm - MASTER VOLUME i MASTER TONE - oraz 5-pozycyjny przełącznik.
Umożliwia on uzyskanie nie tylko standardowych barw z humbuckerów w pozycjach I, III i V, ale także połączenia wewnętrznych i zewnętrznych cewek humbuckerów w pozycjach II i IV. Zastosowany w układzie elektrycznym kondensator ma klasyczną pojemność 0,047µF. Cały gryf i podstrunnica o promieniu 10 cali wykonane zostały z palisandru. Do dyspozycji muzyka pozostają 22 progi o wysokim profilu i średniej szerokości.

Szerokość podstrunnicy wynosi 41,3 mm przy główce i 56,9 mm przy ostatnim progu. Na główce znajdziemy sześć blokowanych kluczy M6-IND Schallera w układzie 4+2. Instrument wyposażony jest w wysokiej jakości twardy futerał z wytłoczonym logo Music Man.

Gramy

Wykończenie gitary Albert Lee HH to jakość sama w sobie. Rewelacyjnie położony lakier na korpusie, tył gryfu wykończony olejowo i spasowanie wszystkich elementów sprawia, że można dłuższą chwilę spędzić na samym oglądaniu i gładzeniu dłonią tego instrumentu. Fetysz? Nie, po prostu rewelacyjnie wykonany "job".

Wiem, co mówię, bo Music Man jakością może swobodnie konkurować ze znanymi i cenionymi markami z segmentu boutique, z których miałem już kilka w ręku. Gryf jest wyczuwalnie węższy i świetnie leży w ręku. Korpus jest dość mały i przypomina mi swoją ergonomią ibanezowskie "eski". Jeśli dodać do tego wagę minimalnie poniżej 3 kg, mamy tu do czynienia z niezwykle wygodną gitarą, która momentalnie staje się przedłużeniem naszego ciała.

Po podłączeniu do wzmacniacza rzucają się w uszy dwie sprawy. Po pierwsze, bardzo ciepłe pasmo, nawet na przystawce pod mostkiem, co jest zapewne zasługą użytych materiałów (mahoń + palisander). Po drugie, poziom sygnału zamontowanych tu przetworników jest dość wysoki (niestety producent nie udostępnia specyfikacji pickupów). Mam wrażenie, że są to nowoczesne, hi-gainowe przystawki ze sporą ilością basu, ale równocześnie z lekko wycofanym środkiem i zaokrągloną górą. Na moim lampowym wzmacniaczu typu combo musiałem więcej niż zwykle odkręcić gałkę TREBLE - szczególnie na przystawce pod gryfem. Pasmo Alberta zmusza więc do zmiany przyzwyczajeń w kwestii ustawień potencjometrów wzmacniacza, ale oferuje też szerszą paletę brzmieniową.

Siła przetworników powoduje, że wzmacniacz bardzo łatwo się przesterowuje. Wyższe ustawienia potencjometru GAIN dają ścianę dźwięku, ale trzeba tu zaznaczyć - dość czytelną i plastyczną. Wszystkie pasma równomiernie wybrzmiewają, dzięki czemu czuje się poszczególne składniki akordów. Pomimo autografu "Albert Lee" na główce gitara sama chce wskoczyć w brzmieniową kategorię od metalu do jeszcze-cięższego-metalu.

Szczególnie jeśli zaserwowalibyśmy jej grubsze struny i obniżony strój. W kształcie modelu Albert Lee też jest jakiś diabelski twist, więc wszystko się zgadza.

A co z mniejszymi gainami? Skręcanie potencjometru VOLUME w gitarze ładnie zmniejsza przester wzmacniacza, ale brzmienie staje się wyraźnie ciemniejsze. Pierwszą moją modyfikacją po zakupie tej gitary byłby więc Volume Kit, który zapobiegałby utracie góry pasma przy skręcaniu gałki głośności (oczywiście to moje osobiste preferencje, bo znam kilku muzyków nieuznających Volume Kitu). Przy mniejszych poziomach GAIN na wzmacniaczu wychodzi na pierwszy plan bluesowa natura tego instrumentu.

Brzmienie jest miękkie i aksamitne. W międzypozycjach dostajemy do dyspozycji barwy mieszczące się gdzieś w połowie drogi między Stratocasterem i Telecasterem. Te przydają się najbardziej na czystym kanale, ale można też nimi w łatwy sposób zmniejszyć gain sygnału w środku piosenki, jeśli sytuacja będzie tego wymagała.

Podsumowanie

Wprowadzając do katalogu tę wersję modelu Alberta Lee (obok dostępnej od lat standardowej) Music Man dopełnił całości. Mamy tu dwa światy - z jednej strony jesionowo-klonowy "Strat killer" wyposażony w trzy single, a z drugiej mahoniowo- palisandrowy instrument uzbrojony w dwa nowoczesne humbuckery, którego właściwości plasują się gdzieś pomiędzy Les Paulem, Stratem i Axisem.

Jednakże porównywanie tych wioseł to grząski grunt, bo w rzeczywistości mamy do czynienia z zupełnie nową jakością. Music Man Albert Lee HH to perfekcyjne wykonanie, wygoda gry, szeroka paleta barw i oryginalny, nietuzinkowy wygląd. Warto spróbować, jeśli się chce wyjść przed szereg.

konstrukcja: bolt-on
korpus: afrykański mahoń
gryf: palisander, profil "C"
podstrunnica: palisander
radius podstrunnicy: 10"
progi: 22 medium
klucze: blokowane, Schaller M6-IND
mostek: Music Man Vintage Tremolo
układ elektryczny: dwa przetworniki DiMarzio Custom, przełącznik 5-pozycyjny, potencjometry VOLUME i TONE
płytka ochronna: Shell
wyposażenie: futerał
kraj produkcji: Stany Zjednoczone




Krzysztof Inglik

Wynik testu
Funkcjonalność:
6
Wykonanie:
6
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
5
Posłuchaj Testowany sprzęt
Dystrybutor