VINTAGE V100MRPGM Lemon Drop

Rodzaj sprzętu: Gitara elektryczna

Pozostałe testy marki VINTAGE
Testy
2009-03-09
VINTAGE - V100MRPGM Lemon Drop

Początek mody na fabrycznie postarzane instrumenty zwykle datuje się na połowę lat 90., kiedy to Fender Custom Shop wypuścił na rynek kilka modeli serii Relic.

Podobno inspiracji dostarczył Keith Richards, który zażyczył sobie, by zrobioną dla niego gitarę lutnicy trochę poobijali, bo była zbyt ładna i nie pasowała do wizerunku Rolling Stonesów. Zdzieranie lakieru i obijanie gitar w czasie ich tworzenia stało się popularne, bo któż nie chciałby mieć takiej starej, poważnie wyglądającej gitary, jaką ma prawdziwa gwiazda? Popularność replik instrumentów będących kamieniami milowymi rock and rolla wciąż rośnie, a producenci wypuszczają kolejne modele bardziej lub mniej zbliżone do oryginałów.

Na wyjątkowo dokładne kopie, jak na przykład "Blackie" (czarny Fender Stratocaster Erica Claptona) może sobie pozwolić niewiele osób ze względu na krótkie serie i wysokie ceny (275 egzemplarzy po 24 tys. dolarów każdy), jednak coraz więcej modeli trafia do seryjnej produkcji, czego przykładem jest Truckster - szara gitara ESP Jamesa Hetfielda ("Gitarzysta", 2/2007), dostępna także za sporo niższą cenę w wersji LTD. Jest też grupa instrumentów, w których tworzeniu w mniejszym czy większym stopniu osobiście brali udział giganci gitary. Wykorzystuje się w nich specyficzne rozwiązania techniczne czy sposób wykończenia, jednak zbliżenie ich do gitary mistrza, oprócz jego nazwiska w nazwie modelu albo kalkomanii z autografem, bywa sprawą wysoce dyskusyjną. Jak w takim otoczeniu prezentuje się nowy instrument marki Vintage z serii Icon? To, że wygląda on staro i przypomina gitarę Petera Greena, widać już na pierwszy rzut oka, ale przyjrzyjmy się mu dokładniej...

TROCHĘ HISTORII

Projektantem gitary Lemon Drop jest Trevor Wilkinson - znany przede wszystkim jako twórca znakomitego osprzętu gitarowego, a prywatnie miłośnik muzyki Petera Greena, jednego z najważniejszych gitarzystów brytyjskiego blues-rocka, który w Bluesbreakers Johna Mayalla zastąpił Erica Claptona, a następnie - obok Micka Fleetwooda - został jednym z dwóch filarów legendarnej grupy Fleetwood Mac. Wilkinson otwarcie przyznaje w wywiadach, że nowy instrument wzorowany jest na gitarze Gibson Les Paul z 1959 roku, na której Green nagrał wiele przebojów, a następnie sprzedał za symboliczną cenę (około 100 funtów) po odejściu z Fleetwood Mac. Nabywcą tego instrumentu był nie kto inny tylko Gary Moore, więc gitara trafiła w bardzo dobre ręce. W ostatnim czasie jej właścicielem jest kolekcjoner Phil Winfield, szef firmy Maverick Music zajmującej się obrotem sprzętu vintage.

BUDOWA

Korpus i wklejony weń gryf wykonane zostały z mahoniu. Menzura to tradycyjny rozmiar gibsonowski, czyli 24.75". Szerokość szyjki na wysokości siodełka główki wynosi 43mm, natomiast na wysokości XII progu - 52 mm. Jej przekrój można określić jako spłaszczone "C" o grubości 19mm na I progu i 20mm na XII progu, a zatem bliżej jej do standardu lat 60. niż okrągłych gryfów lat 50. Gryf ma palisandrową podstrunnicę, 22 progi i perłowe trapezoidalne znaczniki. Od klasycznego Les Paula gitarę różnią dwa detale: kształt główki oraz zmieniony kształt wycięcia korpusu. Także układ elektryczny jest nieco inny. Gitara wyposażona jest w humbuckery Wilkinsona z magnesami Alnico V, będące repliką klasycznych przystawek PAF (których twórcą jest Seth Lover), będących niegdyś standardem w gitarach Gibson. Przetwornik przy gryfie - wzorem gitary Greena - jest obrócony o 180 stopni (śruby nabiegunników znajdują się na dole) i, co za tym idzie, połączony z drugim przetwornikiem równolegle w przeciwfazie (co ma duże znaczenie dla brzmienia, ale o tym później). Potencjometry głośności mają oporność 500kOhm i charakterystykę B, barwę reguluje się za pomocą potencjometrów 500kOhm typu A. Pozostałe elementy osprzętu, czyli zamknięte klucze olejowe i dwuczęściowy mostek tune-o-matic, również są produktem Wilkinsona. Wykończenie gitary to jedna z jej najciekawszych cech. Przetarcia ciemnego lakieru na gryfie, tyle i bokach oraz sfatygowane krawędzie korpusu i główki, a także kilka obić zostały zabezpieczone dość cienką warstwą półmatowego lakieru, tak aby spreparowane "uszkodzenia" nie postępowały dalej. Nawet gałki potencjometrów są jakby z dwóch różnych instrumentów.

WRAŻENIA

Na pierwszy rzut oka gitara robi naprawdę duże wrażenie - wygląda na stary i podniszczony instrument. Przy dokładniejszych oględzinach okazuje się, że dbałość o szczegóły i metody fabrycznego postarzania odniosły bardzo dobry skutek. Są to nie tylko obdarcia lakieru na korpusie, gryfie i główce, ale również porysowane obudowy przetworników oraz przetarcia na kluczach i rysy na płytce zakrywającej układ elektryczny. Zadbano też o takie detale, jak ślady po poprzednim komplecie kluczy. Po odciskach na drewnie i rozmieszczeniu otworów po śrubach mocujących łatwo można się zorientować, że były to przekładnie nieolejowe Kluson w prostokątnych obudowach. Sprawia to wrażenie, jakby klucze naprawdę były tam przez długi czas. Przy przetwornikach "była" też trójkątna płytka chroniąca korpus przed zarysowaniami - dwa otwory są dokoła już nieco przepolerowane. Efekt uzupełnia pożółkły binding dokoła korpusu i podstrunnicy oraz kremowe ramki przetworników i kółko z opisem przełącznika.

To dość dziwne uczucie trzymać w rękach gitarę, która jeszcze pachnie fabryką, a wygląda, jakby ktoś grał na niej intensywnie przez połowę swojego życia. Oglądając zdjęcia gitary Greena, trzeba oddać cześć twórcom testowanego instrumentu, bowiem jest on w bardzo dużym stopniu podobny do oryginału. Jedynie kilka szczegółów jest nie do odtworzenia, przede wszystkim układ słojów drewna i wygląd lakieru. W testowanym egzemplarzu lakier na płomykach klonu ma znacznie większy kontrast niż w pierwowzorze, ale sądząc po zdjęciach, które można znaleźć na stronie internetowej producenta i dystrybutorów, większość egzemplarzy jest jaśniejsza.

Osprzęt pracuje bez najmniejszych problemów, zatem standard solidności Wilkinsona został utrzymany. Śruby regulacji menzury pracują wzorowo, obracają się z lekkim oporem i bez zacięć, natomiast klucze nie sprawiają żadnych problemów i świetnie trzymają strój. W komorze układu elektrycznego jest czysto i schludnie, na dnie jedynie kilka drobin drewna, które wpadły w czasie zdejmowania płytki. Progi nabito z należytą starannością, choć jak na gitarę postarzaną ich końce powinny być nieco bardziej zeszlifowane. Spłaszczony gryf jest wyjątkowo wygodny w graniu i z pewnością przypadnie do gustu sympatykom szybkich zagrywek.

BRZMIENIE

Waga niecałych 4 kilogramów solidnie obrobionego mahoniu gwarantuje pełne, długie wybrzmienie. Do rezonansu na sucho trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Po podłączeniu do wzmacniacza czeka nas kilka niespodzianek. Przetwornik przy gryfie gra zgodnie z klasycznym kanonem, brzmienie jest ciepłe, okrągłe i podatne na artykulację. Przetwornik przy mostku gra jasno i energicznie, z dość mocnym atakiem środka pasma. Dół pasma, choć jest nieco cofnięty, nie znika i na mocnym przesterze jest go tyle, ile być powinno, a gitara w solówce z pewnością przebije się przez zespół bez problemów.

Największym zaskoczeniem jest dźwięk uzyskiwany w momencie włączenia dwóch przystawek jednocześnie. Brzmienie uzyskane z połączenia przetworników w przeciw fazie daje dużą wrażliwość na artykulację, jasną górę i charakterystyczne "kwakanie" - tłumiąc struny lewą ręką, uzyskuje się dźwięki bardzo zbliżone do efektu typu wah. Z takimi właściwościami gitara sprawdzi się w brzmieniach typu funky i reggae, a z lekkim przesterem brzmienie jest idealne do bluesa.

PODSUMOWANIE

V100MRPGM to instrument pod każdym względem oryginalny - poczynając od kraju produkcji (Wietnam), poprzez swój wyjątkowy wygląd, układ elektryczny, a kończąc na brzmieniu. Jest to gitara o bardzo specyficznym charakterze, który (w zależności od gustu) może się podobać lub nie. W końcu nie każdy lubi obdarty lakier i niewielu gitarzystów łączy dwa humbuckery w przeciwfazie. Obiektywnie można jednak stwierdzić, że jest to uniwersalny instrument gwarantujący dobre brzmienie i komfort gry.

Gitara wyglądająca na starą i poobijaną ma jeszcze jedną ważną zaletę - drobne uszkodzenia powstałe w czasie użytkowania nie tylko jej nie szpecą, ale dodają jeszcze więcej uroku i szlachetności. Poza tym, po zaliczeniu pierwszej rysy czy odprysku lakieru właścicielowi serce nie stanie od razu w gardle, jak to często bywa w przypadku nowiutkich lśniących cacek.

W klasie cenowej do 2 tys. złotych jest to jedna z najciekawszych gitar typu Les Paul. Gitara Lemon Drop ma szansę ożywić ten segment rynku niczym kropla soku z cytryny wpuszczona do herbaty.

Wojciech Wytrążek

korpus: mahoń; płyta wierzchnia: klon płomienisty;
gryf: mahoń, wklejony w korpus; progi: 22; podstrunnica: palisander;
menzura: 24.75" (628mm); mostek: tune-o-matic;
układ elektryczny: przetworniki Wilkinson Double Coil MWVC (gryf) i MWVC (mostek), VOLUME (2), TONE (2), przełącznik 3-pozycyjny;
klucze: Wilkinson Deluxe WJ01 Chrome;
wykończenie: fabryczne postarzenie, lakier półmatowy


Wynik testu
Wykonanie:
5
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
6
Wygoda:
5
Posłuchaj Testowany sprzęt
Dystrybutor