SANDBERG California MM

Rodzaj sprzętu: Gitara basowa

Pozostałe testy marki SANDBERG
Testy
2009-03-01
SANDBERG - California MM

Ponad dwadzieścia lat temu Holger Stonjek i Gerd Gorzellke, po przygodach z produkcją fortepianów, postanowili spróbować swoich sił przy tworzeniu instrumentów z nieco mniejszą liczbą strun

Tym sposobem powstały pierwsze modele gitar basowych wypuszczone pod marką Sandberg (nazwa została zapożyczona od nazwy ulicy, przy której znajdował się pierwszy warsztat - Am Sandberg 8). W moje ręce trafił pięciostrunowy egzemplarz z serii California. Sprawdźmy, czy Niemcy również i w tym przypadku wykazali się niezwykłą precyzją.

BUDOWA


Korpus tej gitary został wykonany z mahoniu, natomiast płyta wierzchnia z drewna egzotycznego imbuia (warto dodać, że California MM produkowana jest również w wersji z korpusem z jesionu europejskiego). Oba kawałki drewna są ze sobą dobrze spasowane, nie widać żadnych szczelin ani kropli kleju. Gryf z klonu kanadyjskiego został mocno dokręcony do korpusu sześcioma śrubami. Nad gryfem w okolicach 18-19 progu przyklejone zostało niewielkie logo firmy - cztery małe kółka tworzące kwadrat. Sposób wyprofilowania miejsca łączenia gryfu z korpusem umożliwia dość wygodny dostęp do najwyższych pozycji. W środku gryfu znajduje się jeden pręt napinający. Na główce obok nazwy i logo producenta umieszczone zostało oznaczenie modelu, a klucze rozmieszczone są w układzie 4+1. Są one dokładne i nie mają żadnych luzów ani zbyt dużego oporu, co pomaga w nastrojeniu gitary, a zarazem w utrzymaniu stroju. Do palisandrowej podstrunnicy przybite zostały 22 progi (producent oferuje również opcję bezprogową).

Firma Sandberg od początku działalności wstawia do swoich gitar osprzęt własnej produkcji, i nie inaczej jest w tym modelu. Zamontowany na jego pokładzie mostek, tak samo jak i klucze, jest koloru czarnego. Umożliwia on nam zmianę wysokości akcji strun oraz regulację menzury. Skala prezentowanego basu wynosi 34" (864mm).

Na pokładzie gitary znajduje się aktywny układ elektryczny składający się z dwóch przystawek typu MM Delano Powerhumbucker. Oba zaopatrzone są w logo z czterema kółkami. Firmowy przedwzmacniacz z 3-pasmową korekcją zasilany jest jedną baterią 9V, która nie została umieszczona pod płytką z tyłu korpusu razem z preampem, lecz w innym miejscu, do którego otwarcia nie będziemy potrzebowali śrubokrętu. Jest to wygodne i szybkie rozwiązanie, gdyż do wymiany nie będziemy musieli odkręcać niezliczonej ilości śrubek. Z boku korpusu w dość głęboko wyfrezowanym zagłębieniu znajdziemy gniazdo typu jack.

Pięć potencjometrów odpowiada kolejno za głośność instrumentu, balans między przystawkami oraz tony wysokie, średnie i niskie. Na pokładzie testowanej gitary znajdziemy również przełącznik służący do zmiany konfiguracji cewek w pickupach. Potencjometry barwy posiadają wyraźnie wyczuwalną pozycję zerową, niestety w przypadku balansu można mieć czasem problem z jej odnalezieniem.

WRAŻENIA


Po wyjęciu gitary z futerału moją uwagę zwrócił dość oryginalny wygląd egzotycznego drewna płyty wierzchniej. Po zawieszeniu basu na ramieniu szybko dało się wyczuć, że nie należy on do najlżejszych, ale zdarzało mi się mieć w rękach i cięższe instrumenty pięciostrunowe. W tego typu przypadkach dobrze jest zaopatrzyć się w szeroki pasek, który pomoże trochę opóźnić uczucie bólu ramienia pojawiające się przy wielogodzinnej grze.

Zanim gitara znalazła się u mnie, posłużyła do nagrania kilku ścieżek w studiu i została ustawiona przez lutnika w sposób wybitnie rockowy. Wysokość akcji strun nie do końca mi odpowiadała, ale mimo wszystko bas był dość wygodny. Struny w żadnej pozycji nie brzęczały, uderzając o progi. Profil gryfu daje dużą możliwość obniżenia strun bez ryzyka pojawienia się owego brzęczenia. Poświęcenie zaledwie kilku minut na ustawienie gryfu i mostka może sprawić, że bas stanie się prawdziwą "wyścigówką".

Mimo że mamy tutaj pięć strun i ich rozstaw jest nieco mniejszy niż w modelach czterostrunowych, nie przeszkadza nam to w dokładnej grze klangiem. Duża odległość między pickupami a gryfem zmniejsza prawdopodobieństwo, że kiedy będziemy mocno uderzać w tych rejonach kciukiem, pojawią się trzaski charakterystyczne dla dotykania strun do przystawek.

BRZMIENIE


Grając na gitarze niepodłączonej do wzmacniacza, dźwięk jest przejrzysty i wyraźny. Sustain jest dość długi, równy na wszystkich pięciu strunach. Odpowiednio wyprofilowana tylna część korpusu pozwala wyraźnie odczuć drgania strun, jednak rezonans nie jest na tyle mocny, aby dochodziło do wywracania się naszych wnętrzności.

Kiedy w końcu podłączyłem bas do wzmacniacza i odkręciłem potencjometr odpowiadający za głośność instrumentu, z głośników nie wydobywały się żadne odgłosy wskazujące na niedokładne wykonanie elektryki. Brak trzasków przy dotykaniu i puszczaniu strun świadczył o tym, że wszystkie elementy zostały dobrze do siebie przylutowane. Dopiero maksymalne odkręcenie potencjometru wysokich tonów sprawiło, że przystawki zaczęły wydawać z siebie ciche dźwięki.

Nadszedł czas, żeby wydobyć z Californi MM kilka dźwięków. Przy ustawieniu wszystkich potencjometrów w pozycji zerowej uzyskałem dźwięk dobrze nasycony niskimi częstotliwościami, za to środek i góra nie były przesadzone. Brzmienie przy tej konfiguracji potencjometrów jest dość nowoczesne i wyraźne, ale niezbyt szerokie.

Grając na przetworniku przy mostku, tracimy trochę dołu, ale zyskujemy więcej środka. Podbijając przy tym odrobinę bas za pomocą dedykowanego do tej częstotliwości potencjometru, uzyskujemy brzmienie znajome z wielu płyt fusion. Mając włączoną przystawkę przy mostku i przesuwając rękę na pickup przy gryfie, barwa robi się nieco łagodniejsza, ale staje się równocześnie mniej wyrazista. Może to czasem znaleźć zastosowanie w zespole akustycznym, gdy nie ma w składzie kontrabasu.

Włączając przetwornik umieszczony bliżej gryfu, dźwięk staje się bardziej okrągły i delikatny. Jednak i przy tym ustawieniu dobrze jest się wspomóc, podbijając trochę górę. Taka konfiguracja doskonale nadaje się do grania kciukiem. Energiczne uderzenia w niskie struny dają solidną podstawę klangu, natomiast szarpanie wyższych nie spowoduje uszkodzenia naszego słuchu. Mimo dodania wysokich tonów nie pojawiają się tutaj tak uciążliwe w wielu basach trzaski podczas obijania się struny G o progi.

Po ustawieniu przełącznika odpowiadającego za odłączanie cewek w pickupach w pozycji zwróconej ku główce gitary dźwięk robi się mniej agresywny - można odnieść wrażenie, że pasmo częstotliwości robi się węższe, ale mimo wszystko brzmienie jest dość czytelne i nabiera pewnej subtelności.

Potencjometr VOLUME oprócz sterowania głośnością jest równocześnie przełącznikiem typu push-pull, który odpowiada za włączanie i wyłączanie układu aktywnego. Kiedy go wyciągniemy, układ staje się nieaktywny, a potencjometry służące do zmiany barwy również nie wnoszą żadnych zmian podczas kręcenia nimi. Brzmienie basu przy wyłączonym układzie jest identyczne jak przy wyzerowanych potencjometrach i działającym układzie.

PODSUMOWANIE


Sandberg California MM wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nasi zachodni sąsiedzi pokazali, że potrafią robić dobre instrumenty. Jest to gitara, która jakością wykonania jest w stanie zadowolić niejednego doświadczonego i wymagającego muzyka. Może w tej kategorii cenowej bas mógłby wychodzić z głośników pełniejszym i szerszym pasmem oraz wykazać się trochę większą uniwersalnością. Jednak na pewno przy zakupie nowego instrumentu warto wziąć propozycję Sandberga pod uwagę. Gorąco polecam zapoznanie się z tą marką i osobiste ogranie tego modelu.

Artur Radkiewicz
 
konstrukcja: bolt-on (6 śrub)
korpus: mahoń
płyta wierzchnia: imbuia
gryf: klon kanadyjski
podstrunnica: palisander
progi: 22
skala: 34" (864mm)
przetworniki: 2×MM Delano Powerhumbucker
osprzęt: Sandberg



Wynik testu
Wykonanie:
5
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
5
Wygoda:
5