LAG Tramontane T200DCE

Pozostałe testy marki LAG
Testy
2011-09-23
LAG - Tramontane T200DCE

Firma Lag mogłaby się wydawać nowością na rynku instrumentów muzycznych, gdyby nie fakt, że francuski lutnik Michel Chavarria założył ją 25 lat temu. Na przełomie lat 80. i 90. miała już ugruntowaną markę jako producent highendowych gitar elektrycznych. Potem nastąpiły lata milczenia, by po ponad dwóch dekadach Lag odrodził się na nowo w świadomości muzyków.

Tym razem oferta obejmowała także instrumenty z niskiego i średniego pułapu cenowego, którym niełatwo było przebić się wśród prężnej i bogatej konkurencji. Czy świat potrzebuje kolejnego producenta gitar akustycznych? - tak pomyślałem na wieść, że rozpoczął zakrojoną na szeroką skalę akcję promocyjną nowej akustycznej serii swoich instrumentów.

Według zapewnień producenta czeka nas kilka niespodzianek, których nie znajdziemy w akustykach innych firm, a już na pewno w podobnym przedziale cenowym. Jak marketing ma się do rzeczywistości, sprawdzimy już niebawem, testując elektroakustyczną gitarę Lag Tramontane T200DCE.

Budowa


Testowany instrument należy do serii Stage, należałoby się więc spodziewać gitary, którą bez obaw możemy używać w warunkach profesjonalnych na scenie lub w studiu. Z akustykami tak to już jest, że tuż po wyjęciu z kartonu, od razu wiadomo, czy mamy do czynienia z instrumentem zaprojektowanym do gry, czy tylko z efektownym meblem. T200DCE nie wygląda może powalająco, nie ma też kilometrowych bindingów z taniej imitacji masy perłowej ani złoceń, ale ma za to bardzo harmonijnie dobrany, surowy design, który kojarzy się z drewnem, akustycznym brzmieniem i doskonałą lutniczą robotą.

Świetnie położony lakier tworzy cienką warstwę, która nie tylko odsłania wszystkie niuanse wizualne zastosowanego drewna, ale przede wszystkim powinna teoretycznie w tylko w minimalnym stopniu wpływać na tłumienie rezonansu. Wykończenie instrumentu oscyluje gdzieś pomiędzy połyskiem a matem, przy czym jest to doskonale dobrany balans powodujący, że instrument się nieco błyszczy, lecz nie łapie zarysowań ani odcisków palców.

Korpus wykonano z laminatu mahoniowego, z kolei płyta wierzchnia to lity czerwony cedr. Kształt korpusu to dreadnought z wycięciem dającym swobodny dostęp do wysokich pozycji. Firma Lag szczyci się bezkompromisowym podejściem do selekcji drewna i chociaż wielu producentów używa tego sloganu w celach reklamowych, to jednak w przypadku testowanego instrumentu nie można mieć żadnych zastrzeżeń czy wątpliwości. Klasę instrumentu potwierdza w szczególności płyta wierzchnia - równy, gęsty układ słojów bez przebarwień i wypaczeń.

Na uwagę zasługuje też binding. Wykonany z palisandru i klonu pięknie i subtelnie zdobi przednią oraz tylną krawędź korpusu, a także łączenie dwóch połówek tylnej płyty i gryfu. Samo wykończenie krawędzi jest doskonałe - spore zaokrąglenie sprawia, że instrument trzyma się przyjemnie i nawet po dłuższej grze nie uciska przedramienia prawej ręki.

Mostek zrobiono z indyjskiego palisandru i wyposażono w plastikowe kołki oraz, co zasługuje na uwagę, w podstawek z czarnego grafitu (oczywiście kompensowany). Rozetę również wykonano z palisandru, przy czym ozdobiono ją motywem krzyża Okcytanii - symbolem regionu Francji, skąd pochodzi producent. Instrument sprawia wrażenie wykonanego z dużą pieczołowitością zarówno zewnątrz, jak i wewnątrz. Ożebrowanie korpusu wykonano starannie i estetycznie.

Gryf zrobiono z trzech kawałków mahoniu - łączenie przebiega u podstawy oraz w połowie główki. Co ciekawe, dokładniejsze oględziny wskazują, że nie został on tradycyjnie wklejony, lecz przykręcony do korpusu. Świadczy o tym choćby śruba widoczna wewnątrz pudła oraz wyraźne odgraniczenie krawędzi stopki w miejscu styku z pudłem. Samo połączenie oczywiście jest idealnie spasowane, a technologia przykręcania gryfu stosowana była już z dobrym skutkiem przez wiele uznanych firm (jak choćby Taylor, Tacoma czy Ovation).

Palisandrowa podstrunnica ma także drewniany binding. Nabito na niej 20 progów. O ile ich wykończenie i zaokrąglenie nie budzi żadnych wątpliwości, o tyle nie przyłożono się do polerki i podczas wykonywania bendingów lub wibrato słychać specyficzne tarcie strun... Główka posiada charakterystyczny dla producenta design oraz logo firmy wykonane z klonu. Palisandrowy fornir doskonale współgra z bindingiem i mostkiem.

Kolejny plus to siodełko - podobnie jak podstawek wykonane z czarnego grafitu - idealnie nacięte i wykończone gwarantuje dobry strój i odpowiednią akcję strun nad pierwszymi progami. Klucze w kolorze czarnym sygnowane są przez producenta - pracują poprawnie, chociaż plastikowe pokrętła są trochę niewygodne i mogą okazać się nietrwałe.

Elektronika


Testowany Lag T200DCE został wyposażony w specjalnie zaprojektowaną elektronikę w kooperacji z firmą Shadow. Składa się na nią przetwornik piezo Nanoflex, umieszczony pod podstawkiem w mostku, oraz preamp SudioLag Plus. O ile w przypadku przetwornika mamy raczej do czynienia z typową konstrukcją, o tyle preamp wymaga przedstawienia.

Już na pierwszy rzut oka widać, że jego budowa jest niestandardowa. Do regulacji barwy mamy bowiem tylko trzy pokrętła. Pierwsze z nich VOLUME odpowiada za głośność, drugie BASS TREBLE to rodzaj konturu regulującego balans między niskimi i wysokimi częstotliwościami, a trzecie to 5-pozycyjny obrotowy przełącznik barw. Konstruktorzy ustawili pięć brzmień, korzystając z dokładnego, 31-pasmowego korektora barwy, a następnie umieścili je w formie presetów w preampie.

Co ważne, przetwarzanie dźwięku odbywa się w sposób całkowicie analogowy. Pozostaje więc wybrać preset, dostroić potencjometrem konturu i... powinno być zawodowo. W każdej chwili jednak można zrezygnować z programów - po wciśnięciu przycisku BYPASS działamy z samym przetwornikiem piezo wspomaganym potencjometrem konturu. Nie zabrakło także tunera - w pełni chromatyczny wskazuje dźwięki oraz ich dostrajanie za pomocą diod.

Gramy


Akustycznie gitara T200DCE jest wzorem konstrukcji dreadnought, oferując mocny bas i przejrzystą górę. Pomimo kształtu korpusu nie można mieć zastrzeżeń do środka pasma. Prawdopodobnie jest to zasługa połączenia cedrowej płyty wierzchniej z mahoniowym korpusem. Średnie częstotliwości są wyważone i ocieplają barwę instrumentu. Gitara doskonale reaguje na artykulację - jest bardzo dynamiczna, ale potrafi też zabrzmieć subtelnie podczas gry palcami (kolejny raz cedrowa płyta wierzchnia).

Cieszy fakt, że testowany instrument stroi bez zarzutu, oferuje jednak akcję strun, która może nie zadowolić gitarzystów fingerstyle. Prawdopodobnie jest to kwestia tego konkretnego egzemplarza - kupując więc, szukajmy odpowiedniego do naszego stylu gry. Zastosowany tu półmatowy lakier ma sporą przewagę nad typowym - matowym.

Nie przenosi w tak dużym stopniu szelestów będących wynikiem tarcia odzieży o pudło rezonansowe - rzecz dość istotna podczas studyjnej rejestracji przy użyciu mikrofonów. T200DCE broni się także w obniżonych strojach. Bas jest w dalszym ciągu sprężysty i klarowny, nie dominuje nad pozostałymi częstotliwościami. Wąski i dość cienki gryf sprawia, że na gitarze gra się bez większych problemów, a zaokrąglenie krawędzi korpusu dodatkowo podnosi komfort gry. Generalnie podczas testów byłem pod wrażeniem akustycznego brzmienia i myślę, że takiego nie powstydziłyby się instrumenty nawet kilkakrotnie droższe.

Czas przyjrzeć się układowi elektroniki. Według producenta zastosowany system jest w pewnym sensie rewolucyjny. Czy jest tak rzeczywiście? Kiedy podłączymy gitarę, korzystając z samego pickupu (włączony przycisk BYPASS), nie ma rewelacji - dobrze znane, surowe brzmienie piezo. Uaktywniając jednak już pierwszy z presetów, słyszymy wyraźną zmianę. Niby to tylko algorytm oparty na ustawieniu dokładnego korektora graficznego, ale finalna barwa nabiera trójwymiaru.

Do wyboru mamy pięć brzmień zdecydowanie różniących się od siebie. Możemy je szybko przywołać w zależności od tego, czy chcemy przebić się podczas gry solowej, czy zbalansować częstotliwości podczas gry fingerstyle. Dołączony potencjometr konturu działa wydajnie, ale właściwie jest zbędny.

Wspomniane programy naprawdę zostały doskonale opracowane i właściwie nie wymagają dodatkowych poprawek. Wbudowany preamp StudioLag Plus dostarcza średniego poziomu sygnału, co jednak najważniejsze - krystalicznie czystego.

Pod względem poziomu szumów bije na głowę propozycje innych producentów - gdy nie gramy, panuje absolutna cisza bez syczenia czy innych przydźwięków. Szkoda tylko, że nie pomyślano o przełączniku odwracającym fazę, który jest szczególnie przydatny, kiedy gitara zaczyna się wzbudzać na scenie. Wbudowany tuner działa dokładnie i szybko, odcinając jednocześnie sygnał wychodzący z gitary.

Podsumowanie


Gitary akustyczne Lag z pewnością zostały zaprojektowane przez osobę z pasją, biorącą pod uwagę także sugestie gitarzystów. Każdy element ma swoje uzasadnienie i przełożenie na walory eksploatacyjne. Widać i słychać, że docelowym odbiorcą ma być gitarzysta, a nie tylko "klient" zasilający kasę producenta.

Lag z pewnością nie wymyślił gitary od podstaw, ale postanowił zwrócić uwagę na elementy często ignorowane przez inne firmy - podstawek i siodełko z grafitu, zaokrąglenie krawędzi korpusu, półmatowy, cienki i odporny na zarysowania lakier, doskonała selekcja drewna. Na uwagę zasługuje też układ elektroniki, który sprawia, że ponownie można odkryć walory użytkowe systemów opartych na przetworniku piezo.

W rezultacie tych działań mamy świetnie zbudowaną, ponadprzeciętnie brzmiącą i profesjonalnie wyglądającą gitarę, której cena w stosunku do oferowanych walorów jest co najmniej atrakcyjna.

 korpus: mahoń (laminat)
płyta wierzchnia: lity czerwony cedr
gryf: mahoń
podstrunnica: palisander
mostek: palisander indyjski
układ elektroniczny: pickup piezo Nanoflex, preamp StudioLag Plus (Shadow)
progi: 20
wykończenie: transparentny lakier półmatowy




Krzysztof Błaś

Wynik testu
Funkcjonalność:
5
Wykonanie:
5
Brzmienie:
6
Jakość / Cena:
6