ROGER MAYER Page-1

Rodzaj sprzętu: Efekty

Pozostałe testy marki ROGER MAYER
Testy
2006-02-01
ROGER MAYER - Page-1
Opisany tu efekt to wariacje na temat Arbiter Fuzz Face. Aż trudno uwierzyć, że ten wyjątkowo prosty układ elektroniczny, okazał się tak silnym źródłem natchnienia dla wielu konstruktorów, w tym także Rogera Mayera

PAGE-1

Pierwszy efekt typu fuzz, zaprojektowany przez Mayera, pojawił się w 1964 roku, a jego użytkownikami zostali muzycy nie byle jacy: Jimmy Page oraz Big Jim Sullivan. Obaj zresztą chętnie wykorzystywali to urządzenie w swoich pierwszych nagraniach, choć na ten moment trudno dokładnie wskazać, w których. Po czterdziestu latach Roger Mayer postanowił przywrócić światu dzieło z początków istnienia firmy i w ten sposób na rynku pojawił się Page-1.

Podobnie jak w oryginale, zastosowano tu parę tranzystorów germanowych. Dziś fakt ten jest w powszechnym odbiorze wiązany z rzekomo specyficznym brzmieniem tych podzespołów elektronicznych, ale w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych minionego wieku po prostu nie było innych tranzystorów, więc wybór półprzewodników.

Wewnątrz znajdziemy tu również tranzystory krzemowe, których zadaniem jest praca w układzie buforowania, oraz blok wzmocnienia, zrealizowany z wykorzystaniem pojedynczego układu operacyjnego. Pozostałe elementy zapewniają zaś to, czego oryginalny Fuzz Face niestety nie miał - stabilną pracę, niski poziom szumów oraz dużą odporność na zakłócenia w zakresie wysokich częstotliwości.

Urządzenie zamontowane jest w typowej dla produktów Roger Mayer z serii Vision obudowie z kształtownika aluminiowego, zamykanej od spodu cienką blachą z nalepką informacyjną, a po bokach - dwoma przykręcanymi kształtkami na bazie płaskownika. Obudowa jest mocna i masywna, choć pod względem wizualnym z pewnością nie rzuca na kolana. Wewnątrz zamontowano dwie płytki drukowane. Jedna zawiera wszystkie elementy elektroniczne, do drugiej zaś przymocowano gniazda. Poza gniazdem wejściowym INPUT, na tylnym panelu znajdziemy wyjście o nazwie HW OUT 1 oraz gniazda BF OUT 2 i BF OUT 3. Gniazdo wyjściowe oznaczone symbolem HW to tzw. hard wired bypass, czyli gniazdo łączone bezpośrednio z wejściem w momencie, gdy efekt jest wyłączony. Takie działanie pozwala uniknąć wnoszenia jakichkolwiek zakolorowań do sygnału, kiedy nie potrzebujemy korzystać z efektu. Sygnał z gitary jest wówczas przekazywany bezpośrednio na wyjście i tylko od jakości kabli oraz gniazd połączeniowych zależy, czy nie spowodują one degradacji brzmienia.

Gniazda BF OUT 2 i BF OUT 3 to połączone ze sobą równolegle wyjścia buforowane, czyli takie, do których możemy podłączać długie kable bez niebezpieczeństwa utraty wysokich częstotliwości. Jak wspomniałem wyżej, rolę buforów spełniają dwa tranzystory krzemowe, pracujące w specjalnym układzie, który - nie obciążając wyjścia efektu - pozwala uzyskać niską impedancję, korzystną przy stosowaniu dłuższych połączeń i odbiorników o niskiej impedancji wejściowej. Wyjście buforowane nie jest jednak najlepsze, jeśli chodzi o współpracę ze wzmacniaczami lampowymi i dlatego producent wyposażył swój produkt także w opisane wcześniej wyjście HW OUT 1. Warto zwrócić uwagę na fakt, że włożenie wtyczki do wejścia HW OUT 1 automatycznie odłącza sygnał na wyjściach BF OUT 2 i BF OUT 3.

Na płycie czołowej urządzenia, oprócz wyłącznika nożnego, znajdziemy trzy potencjometry i diodę sygnalizującą włączenie efektu. Potencjometr OUTPUT służy do regulacji poziomu sygnału wyjściowego przy aktywnym efekcie. Gałka DRIVE odpowiada za poziom wysterowania bloku overdrive, a FATNESS to nic innego, jak rozszerzona regulacja barwy tonu.

Test każdego efektu standardowo rozpoczynam od ustawienia gałek w położeniu środkowym, wychodząc z założenia, że każdy efekt przy takich właśnie ustawieniach powinien dawać optymalne i reprezentatywne brzmienie. W przypadku Page-1 sprawdza się to znakomicie - nawet poziom głośności dokładnie odzwierciedla poziom głośności z wyłączonym efektem. Uzyskane brzmienie początkowe można określić mianem silnego, chrapliwego overdrive’u, z wyeksponowanym wysokim środkiem. Niskie tony nie są tak czytelne, jak w czystym brzmieniu instrumentu, ale też nie odczuwamy ich niedomiaru, jak ma to miejsce w przypadku wielu innych efektów typu distortion.

Efekt dobrze reaguje na zmianę barwy i konfiguracji przystawek w instrumencie, nieźle radzi sobie też z transjentami. Nieco gorzej sprawa wygląda z wybrzmiewaniem, ale to nigdy nie było najsilniejszą stroną tego typu urządzeń. Znakomicie poprawia sytuację ustawienie większego przesterowania na wzmacniaczu. Wybrzmiewające dźwięki stają się wówczas okrągłe i ciepłe, z lekką wibracją w fazie zaniku, spowodowaną specyficzną pracą układu zniekształcenia w Page-1. Efekty tego typu powinny być stosowane z nieznacznie przesterowanym wzmacniaczem (najlepiej lampowym), co pozwala uzyskać dużo bardziej soczyste i masywne brzmienie, choć kosztem niewielkiego zmniejszenia dynamiki i prezentacji transjentów.

Kręcąc w prawo gałką DRIVE, możemy uzyskać masywne, potężne przesterowanie, z wyraźnie słyszalną kompresją (lekko spowolniony atak i wydłużone wybrzmiewanie). Jest ono znakomite w sytuacji, gdy zależy nam na długo wybrzmiewających akordach lub sprzężeniach akustycznych gitary z głośnikiem systemu gitarowego. Nawet w takich ekstremalnych ustawieniach efekt doskonale oddaje artykulację związaną z kostkowaniem. Uwagę zwraca bardzo niski poziom szumów i duża odporność na przydźwięki, nawet z wykorzystaniem gitary wyposażonej w przystawki single-coil.

Gałką FATNESS można dodać bądź ująć częstotliwości z zakresu niskiego środka, ale wprowadzane zmiany nie są zbyt głębokie i usłyszymy je wyraźnie przy mocniejszym wysterowaniu i głośniejszej grze.

RÓŻNICE I PUNKTY WSPÓLNE

Z początku Concorde+ wydawał mi się bardziej żywiołowym efektem niż Page-1, ale to tylko kwestia pozycji gałki DRIVE i ustawień we wzmacniaczu. Nie da się ukryć, że współpraca obu efektów z "zimnym" brzmieniowo wzmacniaczem nie ma większego sensu. Oba urządzenia są niejako uzupełnieniem pieca, który jest w stanie nasycić sygnał, zwiększając jedynie paletę możliwych do uzyskania brzmień, dodając składowe, które czasami trudno uzyskać za pomocą samego wzmacniacza. Zwolennicy miękkich, długo wybrzmiewających dźwięków solowych powinni zwrócić baczniejszą uwagę na Page-1, zaś poszukujący "brakującego ogniwa" w brzmieniach podkładowych mogą się przyjrzeć Concorde+, zwłaszcza jeśli dysponują mocnym, potężnie brzmiącym wzmacniaczem lampowym, który w duecie z Concorde+ potrafi kruszyć ściany. Wyjątkowo niski poziom szumów i zakłóceń, jaki charakteryzuje oba efekty, pozwala na mocniejsze odkręcenia wzmacniacza, bez konieczności stosowania bramek szumowych. Oba efekty mogą też być zasilane z zewnętrznego zasilacza sieciowego 9V, którego nie ma jednak w zestawie.

Podobnie jak w przypadku innych urządzeń Roger Mayer, nie oczekujmy cudów od opisanych wyżej produktów. Jak każde rasowe efekty, te również wymagają dobrego instrumentu i dobrego wzmacniacza, a przede wszystkim sprawnego muzyka, który wie, jak je wykorzystać, by prawidłowo zabrzmiały. To prawdziwe specjały dla smakoszy, rodzaj egzotycznej przyprawy, która - zastosowana w odpowiednim czasie i w odpowiedniej ilości - potrafi nadać potrawie to coś, co charakteryzuje jedynie wykwintne dania.

Tomasz Wróblewski
 
Wejście: instrumentalne, TS 1/4"; Wyjścia: 1 x Hard Wire Bypass,
2 x Buffered, TS 1/4"; Zasilanie: bateria 9V (ok. 150 godzin pracy),
zewnętrzny zasilacz stabilizowany (opcja); Wymiary: 170×112×57mm
(S×W×G); Waga: 618g (z baterią)


 
Wynik testu
Funkcjonalność:
4
Wykonanie:
6
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
5