EBS UniChorus jest całkowicie analogowym efektem modulacyjnym oferującym chorus, flanger oraz pitch modulation.
Jak informuje nas sam producent, kostka wykonana została z wysokiej jakości podzespołów i wykorzystuje analogowe obwody przetwarzające, dzięki którym brzmienie efektów powinno być ciepłe i pełne. Jak jest w istocie? O tym przekonamy się już za chwilę.
Od roku 1988 firma EBS Sweden AB z powodzeniem produkuje profesjonalny sprzęt dla basistów, stosując najnowsze technologie, metody zarządzania jakością, a także wykorzystując fachową wiedzę muzyczną swoich pracowników i projektantów (w zdecydowanej większości są to właśnie basiści). Przyznaję, że do tego testu podchodziłem kilka razy i (nie ukrywam) z pewnym niedowierzaniem. W odległej przeszłości zdarzyło mi się bowiem kilkakrotnie stosować do gitary solowej efekty zakwalifikowane przez producenta jako urządzenia basowe, i choć dziś nie pamiętam już nawet, jakie to były efekty, rezultaty tych działań musiały być na tyle nieciekawe, że moja pamięć zwyczajnie tego nie zarejestrowała jako coś, o czym dzisiaj warto by wspominać...
Tym razem jednak moje poglądy w tej kwestii zostały zweryfikowane w myśl popularnej zasady: nigdy nie mów nigdy. I żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, dodam tylko, iż niniejszy test dotyczy zastosowania UniChorusa nie do gitary basowej, lecz do 6-strunowej gitary elektrycznej, jako że omawiane urządzenie pracuje w szerokim paśmie (20-20kHz).
BUDOWA
Elegancja i styl - to ogólne wrażenie, jakie odniosłem po wyjęciu EBS UniChorus z pudełka. Typowa dla wszystkich efektów z serii Black Label firmy EBS obudowa wykonana jest z wysokiej jakości elementów - począwszy od potencjometrów aż po gniazda i włącznik. Na panelu głównym oprócz włącznika, regulatorów DEPTH i RATE znajdziemy również diodę sygnalizującą pracę urządzenia oraz maleńki przełącznik wyboru efektu (FLANGER/ P.M./ CHORUS). Z prawej strony znajduje się gniazdo wejściowe, a z lewej dwa gniazda wyjściowe (L + R). Ciekawostką może być fakt, iż oprócz standardowego 9V zasilania - czy to przy pomocy zasilacza, czy baterii 9V umieszczonej wewnątrz obudowy - UniChorus może być zasilany za pomocą systemu EBS Phantom Connection (przy użyciu najzwyklejszego stereofonicznego kabla typu jack), lecz w tym przypadku trzeba być... basistą, i to w dodatku takim, który używa wzmacniacza firmy EBS (Drome, Gorm lub Fafner).
Dodam jeszcze, iż UniChorus jest odczuwalnie ciężki, jak na tego typu konstrukcje (żeliwna obudowa waży aż 450g!), a na spodzie umieszczono porowatą wkładkę, dzięki której z pewnością nie będzie jeździł po podłodze nawet w przypadku konieczności zagrania koncertu na wypolerowanej płycie lodowiska.
WRAŻENIA
Test jak zwykle rozpocząłem od sprawdzenia wpływu na jakość sygnału gitary przy wyłączonym efekcie (czyli w trybie bypass) podłączonym na drodze gitara-wzmacniacz. Pomimo że producent nigdzie nie informuje, że urządzenie posiada true bypass, jakość dźwięku nie pozostawia żadnych złudzeń - sygnał jest taki, jaki być powinien. I teraz zaczyna się cała zabawa...
Chociaż do dyspozycji mamy tylko dwa regulatory (DEPTH i RATE), wachlarz możliwości brzmieniowych jest zadziwiający. Każde z potencjalnych ustawień efektu może się podobać i znaleźć swe zastosowanie. Już przy minimalnym wychyleniu głębokości efektu pojawia się naprawdę doskonały sound. Ustawiając obydwa regulatory na godzinę dziewiątą w trybie chorus, otrzymujemy profesjonalne, pełne i niezwykle soczyste brzmienie. Jest ono ciepłe i analogowe oraz bezwzględnie pozbawione jakiegokolwiek szumu lub innych "dodatków" pozamuzycznych (co w przypadku analogowego efektu modulacyjnego nie jest wcale takie oczywiste). Zresztą brak szumu, bez względu na ustawienie regulatorów, to najwyraźniej cecha flagowa tego efektu. Omawiany tryb to również doskonała baza wyjściowa do uzyskania pełnej palety barw przepięknie wybrzmiewających, dysonująco-jazzowych akordów w stylu Hirama Bullocka.
Nie inaczej wygląda sprawa z trybem pracy flanger, pracującym w naprawdę imponująco szerokim zakresie. Od brzmień przypominających działanie wirujących głośników Leslie, po lekką koloryzację barw czystych czy przesterowanych. Uniwersalność gatunkowa jest z kolei cechą, która chyba najbardziej trafnie oddaje to, co płynie z głośników.
Kolejną ciekawostką jest tryb pitch modulation (proszę go nie mylić z efektem pitch shifter) - to po prostu chorus, z tym że charakteryzujący się niemal dwukrotnie większym czasem opóźnienia (10ms), a także większym zakresem działania w porównaniu do zwykłego trybu chorus. Zalety trybu P.M. są doskonale słyszalne w przypadku stereofonicznego użycia urządzenia, np. po podłączeniu dwóch identycznych wzmacniaczy lub szerokopasmowego zestawu nagłośnieniowego. Polecam z czystym sumieniem - otrzymane w ten sposób brzmienie jest po prostu rewelacyjne! Nawet przy ustawieniu dużej głębokości modulacji otrzymany sound nie jest zamydlony, a intonacja dźwięków nie ulega zmianie w sposób drażniący dla naszego ucha.
Odnalezienie swojego ulubionego ustawienia to kwestia dosłownie kilku sekund, ponieważ... czymże tu kręcić? Jak widać prostota również może być sporą zaletą.
Poza tym UniChorus posiada jeszcze jedną możliwość, o której byłoby grzechem nie wspomnieć w niniejszym teście, a mianowicie: po odkręceniu dolnej płytki efektu (tej samej, którą zmuszeni jesteśmy odkręcić w celu wymiany baterii) we wnętrzu odnajdziemy malutki regulator odpowiedzialny za finalny poziom zniekształcenia, poddawanego naturalnie ostatecznej edycji potencjometrami na panelu głównym. Funkcja ta pozwala nam bardzo precyzyjnie wyregulować balans pomiędzy trybem bypass a brzmieniem, które odzywa się po uruchomieniu urządzenia. Fabrycznie wartość tę ustalono na 50%, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, aby ustawić ją np. na 100% (w zależności od upodobań, jak również od samej jakości sygnału podłączonego instrumentu).
PODSUMOWANIE
Rekomendacje? Proszę bardzo: Stanley Clarke, Marcus Miller, Victor Bailey (Mike Stern, Joe Zawinul), Hugh McDonald (Bon Jovi), Doug Wimbish (Living Colour), Billy Sheehan (Mr. Big), Roger Glover (Deep Purple), James LoMenzo (Megadeth), Gary Moore, a od niedawna także sam Steve Lukather. Biorąc pod uwagę wykonanie i spore możliwości brzmieniowe efektu, a także jego cenę, należy uznać ten produkt za propozycję bardzo udaną i interesującą zarówno pod względem zastosowania w warunkach scenicznych, jak i studyjnych.
Od roku 1988 firma EBS Sweden AB z powodzeniem produkuje profesjonalny sprzęt dla basistów, stosując najnowsze technologie, metody zarządzania jakością, a także wykorzystując fachową wiedzę muzyczną swoich pracowników i projektantów (w zdecydowanej większości są to właśnie basiści). Przyznaję, że do tego testu podchodziłem kilka razy i (nie ukrywam) z pewnym niedowierzaniem. W odległej przeszłości zdarzyło mi się bowiem kilkakrotnie stosować do gitary solowej efekty zakwalifikowane przez producenta jako urządzenia basowe, i choć dziś nie pamiętam już nawet, jakie to były efekty, rezultaty tych działań musiały być na tyle nieciekawe, że moja pamięć zwyczajnie tego nie zarejestrowała jako coś, o czym dzisiaj warto by wspominać...
Tym razem jednak moje poglądy w tej kwestii zostały zweryfikowane w myśl popularnej zasady: nigdy nie mów nigdy. I żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, dodam tylko, iż niniejszy test dotyczy zastosowania UniChorusa nie do gitary basowej, lecz do 6-strunowej gitary elektrycznej, jako że omawiane urządzenie pracuje w szerokim paśmie (20-20kHz).
BUDOWA
Elegancja i styl - to ogólne wrażenie, jakie odniosłem po wyjęciu EBS UniChorus z pudełka. Typowa dla wszystkich efektów z serii Black Label firmy EBS obudowa wykonana jest z wysokiej jakości elementów - począwszy od potencjometrów aż po gniazda i włącznik. Na panelu głównym oprócz włącznika, regulatorów DEPTH i RATE znajdziemy również diodę sygnalizującą pracę urządzenia oraz maleńki przełącznik wyboru efektu (FLANGER/ P.M./ CHORUS). Z prawej strony znajduje się gniazdo wejściowe, a z lewej dwa gniazda wyjściowe (L + R). Ciekawostką może być fakt, iż oprócz standardowego 9V zasilania - czy to przy pomocy zasilacza, czy baterii 9V umieszczonej wewnątrz obudowy - UniChorus może być zasilany za pomocą systemu EBS Phantom Connection (przy użyciu najzwyklejszego stereofonicznego kabla typu jack), lecz w tym przypadku trzeba być... basistą, i to w dodatku takim, który używa wzmacniacza firmy EBS (Drome, Gorm lub Fafner).Dodam jeszcze, iż UniChorus jest odczuwalnie ciężki, jak na tego typu konstrukcje (żeliwna obudowa waży aż 450g!), a na spodzie umieszczono porowatą wkładkę, dzięki której z pewnością nie będzie jeździł po podłodze nawet w przypadku konieczności zagrania koncertu na wypolerowanej płycie lodowiska.
WRAŻENIA
Test jak zwykle rozpocząłem od sprawdzenia wpływu na jakość sygnału gitary przy wyłączonym efekcie (czyli w trybie bypass) podłączonym na drodze gitara-wzmacniacz. Pomimo że producent nigdzie nie informuje, że urządzenie posiada true bypass, jakość dźwięku nie pozostawia żadnych złudzeń - sygnał jest taki, jaki być powinien. I teraz zaczyna się cała zabawa...Chociaż do dyspozycji mamy tylko dwa regulatory (DEPTH i RATE), wachlarz możliwości brzmieniowych jest zadziwiający. Każde z potencjalnych ustawień efektu może się podobać i znaleźć swe zastosowanie. Już przy minimalnym wychyleniu głębokości efektu pojawia się naprawdę doskonały sound. Ustawiając obydwa regulatory na godzinę dziewiątą w trybie chorus, otrzymujemy profesjonalne, pełne i niezwykle soczyste brzmienie. Jest ono ciepłe i analogowe oraz bezwzględnie pozbawione jakiegokolwiek szumu lub innych "dodatków" pozamuzycznych (co w przypadku analogowego efektu modulacyjnego nie jest wcale takie oczywiste). Zresztą brak szumu, bez względu na ustawienie regulatorów, to najwyraźniej cecha flagowa tego efektu. Omawiany tryb to również doskonała baza wyjściowa do uzyskania pełnej palety barw przepięknie wybrzmiewających, dysonująco-jazzowych akordów w stylu Hirama Bullocka.
Nie inaczej wygląda sprawa z trybem pracy flanger, pracującym w naprawdę imponująco szerokim zakresie. Od brzmień przypominających działanie wirujących głośników Leslie, po lekką koloryzację barw czystych czy przesterowanych. Uniwersalność gatunkowa jest z kolei cechą, która chyba najbardziej trafnie oddaje to, co płynie z głośników.
Kolejną ciekawostką jest tryb pitch modulation (proszę go nie mylić z efektem pitch shifter) - to po prostu chorus, z tym że charakteryzujący się niemal dwukrotnie większym czasem opóźnienia (10ms), a także większym zakresem działania w porównaniu do zwykłego trybu chorus. Zalety trybu P.M. są doskonale słyszalne w przypadku stereofonicznego użycia urządzenia, np. po podłączeniu dwóch identycznych wzmacniaczy lub szerokopasmowego zestawu nagłośnieniowego. Polecam z czystym sumieniem - otrzymane w ten sposób brzmienie jest po prostu rewelacyjne! Nawet przy ustawieniu dużej głębokości modulacji otrzymany sound nie jest zamydlony, a intonacja dźwięków nie ulega zmianie w sposób drażniący dla naszego ucha.
Odnalezienie swojego ulubionego ustawienia to kwestia dosłownie kilku sekund, ponieważ... czymże tu kręcić? Jak widać prostota również może być sporą zaletą.
Poza tym UniChorus posiada jeszcze jedną możliwość, o której byłoby grzechem nie wspomnieć w niniejszym teście, a mianowicie: po odkręceniu dolnej płytki efektu (tej samej, którą zmuszeni jesteśmy odkręcić w celu wymiany baterii) we wnętrzu odnajdziemy malutki regulator odpowiedzialny za finalny poziom zniekształcenia, poddawanego naturalnie ostatecznej edycji potencjometrami na panelu głównym. Funkcja ta pozwala nam bardzo precyzyjnie wyregulować balans pomiędzy trybem bypass a brzmieniem, które odzywa się po uruchomieniu urządzenia. Fabrycznie wartość tę ustalono na 50%, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, aby ustawić ją np. na 100% (w zależności od upodobań, jak również od samej jakości sygnału podłączonego instrumentu).
PODSUMOWANIE
Rekomendacje? Proszę bardzo: Stanley Clarke, Marcus Miller, Victor Bailey (Mike Stern, Joe Zawinul), Hugh McDonald (Bon Jovi), Doug Wimbish (Living Colour), Billy Sheehan (Mr. Big), Roger Glover (Deep Purple), James LoMenzo (Megadeth), Gary Moore, a od niedawna także sam Steve Lukather. Biorąc pod uwagę wykonanie i spore możliwości brzmieniowe efektu, a także jego cenę, należy uznać ten produkt za propozycję bardzo udaną i interesującą zarówno pod względem zastosowania w warunkach scenicznych, jak i studyjnych. Jacek Rogalski
impedancja wejściowa: 200kOhm; zasilanie: 9V DC;
głębokość modulacji: ±50% nominalnego czasu opóźnienia;
zakres LFO: 0.15-7.5Hz; pobór mocy: 15mA;
średni czas opóźnienia: 3ms (flanger), 5.5ms (chorus),
10ms (pitch modulation);
wymiary: 115×70×35mm (W×S×G)
głębokość modulacji: ±50% nominalnego czasu opóźnienia;
zakres LFO: 0.15-7.5Hz; pobór mocy: 15mA;
średni czas opóźnienia: 3ms (flanger), 5.5ms (chorus),
10ms (pitch modulation);
wymiary: 115×70×35mm (W×S×G)