Głównym założeniem konstruktorów MC402 było stworzenie urządzenia maksymalnie prostego w obsłudze, które - bez niepożądanej koloryzacji oryginalnego sygnału gitary - dostarczy użytkownikowi źródła przesterowania o rewelacyjnych parametrach, ogromnym wyczuleniu na artykulację i bezszumowej pracy. W dodatku efekt, w zamyśle jego twórców, miał być swego rodzaju "asem w rękawie" floorboardów i nie sprawiać typowych problemów w bardziej rozbudowanych systemach pojedynczych kostek gitarowych. W niniejszym teście postaram się więc podnieść poprzeczkę wymagañ jak najwyżej, wcielając się w potencjalnego użytkownika tego urządzenia... A zatem do dzieła!
BUDOWA
MXR MC402 to jakby dwa urządzenia w jednym - naturalną więc koleją rzeczy jego panel główny podzielono na dwie sekcje: efektu overdrive (z potencjometrami GAIN, TONE oraz OUTPUT) oraz sekcję boostera (z podbiciem głośności w zakresie 0-20dB). Czarna, masywna obudowa z gniazdami IN i OUT po bokach łudząco przypomina (poza kolorem) tę, którą znamy z efektu MXR M-134 Stereo Chorus (patrz: "Gitarzysta" 11/2006).
Na spodzie urządzenia umieszczono pokrywę baterii 9V, a na górnej części obudowy gniazdo wejściowe zasilacza, który nie wchodzi w skład wyposażenia efektu. Dwa włączniki efektu na płycie czołowej oraz diody sygnalizujące pracę (overdrive - czerwona, booster - niebieska) dopełniają rasowego wyglądu tego efektu.TESTUJEMY
W zasadzie niniejszy test mógłbym podzielić na dwie części, czyli: dotyczącej użycia MC402 jako podstawowego źródła brzmienia przesterowanego (na drodze gitara - wzmacniacz), a następnie sposobu podłączenia efektu jako typowego dopalacza przesterowanego kanału wzmacniacza. Jako samodzielne źródło przesterowania (czyli typowy overdrive), przy jednym tylko regulatorze korekcji barwy (TONE) - MC 402 radzi sobie, trzeba przyznać, całkiem nieźle. Przy niewielkich przesterowaniach sygnału (powiedzmy, że do ok. 30% wychylenia gałki GAIN) słychać, że wszystko jest w naszych rękach, jeśli chodzi o finalne brzmienie i poziom przesteru. Efekt jest bardzo wyczulony na naszą artykulację i zdaje się dosłownie "jeść nam z ręki", oddając bardzo szczegółowo najmniejsze nawet niuanse artykulacyjne. Charakter przesterowania w tych rejonach przypomina brzmienie raczej z gatunku vintage o lekko britpopowym zabarwieniu.Nieco inaczej sprawa ma się po większym odkręceniu gałki czułości urządzenia - efekt zaczyna nas przyjemnie zaskakiwać drapieżniejszym drive’em i już zdecydowanie bardziej hardrockowym pazurkiem. To doskonały, okrągły sound, idealny do gitarowych riffów, trochę w stylu wczesnego Bryana Adamsa. Należy tu podkreślić, że brzmienie to ma niewiele wspólnego z dźwiękami preferowanymi przez amatorów metalowej rzeźni... Urządzenie należy raczej do efektów, z których brzmieniem trzeba się po prostu ograć, aby wydobyć z nich to, co w nich najlepsze. Chcąc więc efekt dobrze poznać, trzeba się go po prostu nauczyć i zwyczajnie z nim zgrać - a to wymaga czasu.
Podczas testowania natychmiast zwrócił też moją uwagę fakt, że w miarę zwiększania gainu, wzrost nasycenia przesteru nie wpływa na zwiększenie ilości szumów (nie szumi właściwie zupełnie), co z pewnością jest jego olbrzymią zaletą. Ścinając nieco górę i rozmydlając w ten sposób barwę dźwięku, doszukałem się nawet brzmień o lekko quasi-jazzowym charakterze. Łatwo też uzyskać materiał wyjściowy do dalszej obróbki (okraszonych delayem) przestrzennych partii w stylu The Edga z U2.
Kolejny plus to true bypass, czyli rzecz na wagę złota w większych łańcuchach kostek gitarowych.
Jedynie zakres przesterowania wzbudził nieco moje zastrzeżenie, ponieważ bezpośrednio od lekkiego "chrapania" dźwięku niepostrzeżenie przechodzimy raczej do zbyt - jak na moje oczekiwania - ostrego soundu, który z kolei natychmiast wymusza na nas zmianę korekcji, ze względu na zbyt przesadne wyeksponowanie górnych częstotliwości.
Po przekręceniu czułości urządzenia do maksymalnej wartości przypomniał mi się stary, dobry znajomy, czyli Tech 21 XXL z legendarnej już serii SansAmp, ze względu na łudząco podobne brzmienie. Charakterystyczne "łkanie" dźwięku (coś w rodzaju "przytykania się") przypomina granie na nieźle odkręconym lampowym wzmacniaczu. Krótko mówiąc: szlachetność i elegancja.
BOOSTER
Włączamy booster, gałkę BOOST ustawiamy na "godz. 11" i... z głośników płyną nowoczesne dźwięki w stylu Joe Satrianiego (szczególnie w przypadku użycia humbuckera przy mostku). Niezwykle selektywny, wyrównany sygnał powoduje, że po prostu chce się grać. Trzeba tutaj dodać, że w ofercie firmy znalazła się również skromniejsza i tañsza wersja efektu MC402 zawierającego właśnie booster, oznaczona symbolem MC401.Kolejnym etapem testu było umieszczenie efektu w pętli kanału przesterowanego mojego wzmacniacza, co z racji specyficznej konstrukcji MC402 (dwa urządzenia w jednym) było zadaniem wręcz obowiązkowym. Jak wszystkim wiadomo, wpięcie jakiegokolwiek przesteru w pętlę efektów wzmacniacza spowoduje przede wszystkim wyraźne podbicie głośności, tak więc mój eksperyment polegał na sprawdzeniu działania efektu jako typowego dopalacza. I, szczerze mówiąc, właśnie w tym charakterze najbardziej mi się ten efekt podoba. Minimalna ilość gainu z mocniej odkręconym sygnałem wyjściowym, a do tego "scrunchowany" kanał Lead pozwalają uzyskać lejące, zwarte, pełne alikwotów brzmienie, którego nie będziemy wstydzić się na żadnej scenie. Jeżeli brzmienie to dodatkowo podbijemy boosterem, ustawionym tym razem na "godz. 10" (różnica głośności przy tym ustawieniu wynosi tylko 4dB), wówczas nieznacznie wzrośnie ilość przepięknego środka, a barwa i charakter przesterowania przypominają brzmienie partii solowej Steve’a Lukathera z nieśmiertelnej "Rosanny" zespołu Toto. Uwierzcie mi, naprawdę jest się czym zachwycać!
Przyszło mi też do głowy porównanie testowanego urządzenia z jednym z jego poprzedników, czyli słynnym już ZW44 Zakk Wylde Overdrive, i muszę przyznać, iż MC402 jest po prostu gratką dla smakoszy gustujących w przesterowaniach o bardziej bluesowych i hardrockowych korzeniach. Pomijając już kwestię braku boostera, ZW44 ma sound o trochę silniej zdefiniowanym, agresywniejszym charakterze - i wbrew pozorom nadal nie chodzi mi tutaj o piekielne przesterowanie typu "szatan"... Obydwa wspomniane urządzenia mieszczą się w zasadzie w podobnej klasie cenowej (ZW44 jest nawet trochę tańszy) i ostateczny wybór będzie... należał do Was.
PODSUMOWANIE
Przyznaję szczerze, iż mam pewien kłopot z jednoznaczną oceną tego efektu. Z jednej strony możliwość ustawienia bardzo zróżnicowanych i uniwersalnych brzmień, z drugiej strony jednak trudno doszukiwać się w nim jakichś nowatorskich, wprowadzonych niejako na siłę rozwiązań (czy to brzmieniowych, czy konstrukcyjnych), bo też i po co? W gruncie rzeczy zasada jest przecież jedna: efekt ma brzmieć dobrze w każdych warunkach i konfiguracjach sprzętowych, a w tym konkretnym przypadku tak właśnie jest. Koszt zakupu urządzenia plasuje go raczej w średniej klasie cenowej, oferując nam w zamian całkiem dobrą jakość, gdyż bez wątpienia to jeden z najlepszych z dostępnych na naszym rynku efektów typu overdrive. Efekt brzmieniowo ciekawy i intrygujący. Godny polecenia zarówno profesjonalnym muzykom, jak i tym, których - że tak powiem - współczynnik aktywności muzycznej znacznie wzrasta u schyłku tygodnia... Ja przynajmniej wszystkim gitarzystom rockowym i bluesmanom mogę polecić go bez wahania i z czystym sumieniem. To jeden z tych efektów, który w rękach każdego gitarzysty zabrzmi trochę inaczej, podkreślając to, co najważniejsze, czyli... emocje płynące wprost spod palców. A booster? On po prostu doda Wam skrzydeł!impedancja wyjściowa: <150Ohm (BOOST włączony), <15KOhm
(OVERDRIVE włączony, BOOST wyłączony); poziom wyjściowy: -22dBV;
podbicie boostera: 20dB; bypass: true; pobór mocy: <5.5mA