CHAOSOUND Anti-Effect

Rodzaj sprzętu: Efekty

Pozostałe testy marki CHAOSOUND
Testy
2013-08-14
CHAOSOUND - Anti-Effect

Do testu w naszym magazynie dotarł dosyć unikatowy efekt. Anti-Effect, bo o nim mowa, już po samej nazwie pozwala domyślać się, że mamy do czynienia z urządzeniem wyjątkowym i oryginalnym.

Tym bardziej, że zasada jego działania jest dosyć zbieżna z nazwą - Anti-Effect wyprodukowany przez rodzimą firmę Chaosound, której nazwa notabene również doskonale może opisywać brzmienie opisywanego efektu - ma w założeniu imitować unikalne dźwięki przypominające przerywający przewód gitarowy lub popsuty wzmacniacz. Jednak taki opis byłby uproszczeniem, bo Anti-Effect może sporo więcej niż tylko precyzyjnie 'popsuć' brzmienie naszej gitary.

Jak twierdzą sami konstruktorzy, efekt powstał jako hołd dla rock'n'rollowego przełamywania barier. Chaosound pomimo dziwnych dla zwyczajnego muzyka założeń z całą powagą podszedł do budowy swojego urządzenia stosując rygorystycznie dobrane, najwyższej jakości podzespoły. Efekt powstaje na zamówienie w małej manufakturze Chaosound w Polsce jako urządzenie hand-made. Przyjrzyjmy się więc temu tajemniczemu, czarnemu pudełku.

Budowa


Całość zamknięta jest w czarnej, metalowej obudowie, na której umieszczono dwa przełączniki nożne EFFECT ON i MAX DEPTH, które aktywują przypisane im funkcje tylko podczas ciągłego trzymania na nich stopy. Pierwszy włącza efekt, a drugi po naciśnięciu dodatkowo zwiększa jeszcze intensywność, niezależnie od ustawień znajdującego się powyżej potencjometru. Anti-Effect wielkością przypomina stare, sporych rozmiarów analogowe konstrukcje, mierząc 18 cm szerokości, 15 cm długości i 3 cm wysokości. Miejsca w pedalboardzie nie zaoszczędzi, ale wygląda naprawdę nieźle.

Do ustawień służą trzy oldschoolowe gałki - RATE, SEQUENCE oraz DEPTH. Pierwsza ustala częstotliwość zmian, druga w jednej z 4 przełączanych skokowo pozycji pozwala na wybór różnych odmian efektu "niszczenia", a trzecią regulujemy jego intensywność. Na górnej ściance mamy jeszcze gniazda IN, OUT, wejście na zewnętrzny zasilacz 9V/100mA oraz przełącznik TRUE BYPASS, wyłączający zupełnie efekt z toru sygnału - przełączniki nożne po prostu wtedy nie działają.

Anti-Effect może być zasilany również wewnętrzną baterią 9V, do której dostęp mamy po odkręceniu 4 śrubek na przednim panelu. Przy poborze prądu wynoszącym 3,5 mA nie musimy przejmować się jej częstą wymianą. Nad gniazdem zasilania, na panelu umieszczono 2 diody. Lewa pomarańczowym pulsowaniem oznajmia o włączeniu efektu, a prawa czerwonym kolorem oznajmia o zużytej baterii. Zajmijmy się teraz przez chwilę kreatywną, mam nadzieję, degradacją naszego brzmienia gitarowego.

W praktyce


Anti-Effect ma w kontrolowany sposób imitować brzmienie uszkodzenia sygnału gitarowego pochodzące z trzaskających przewodów, charczącego wzmacniacza czy nawet psujących się (!) efektów. Trzeba przyznać, że to ciekawa koncepcja, bo w praktyce ciężko jest stwierdzić czy takie niedogodności da się jakoś muzycznie wykorzystać. Jeśli w ogóle przydarzają się nam takie sytuacje. Przynajmniej mi jak coś się zepsuje, to najczęściej nie działa wcale.

Na kanale czystym na początku skali gałki DEPTH Enti-Effect subtelnie dodaje w tle efekt, mogący kojarzyć się z szybkim tremolo, jednak tu zmiany są bardzo losowe i mają oryginalny charakter. Przy zbliżaniu się do połowy podziałki Anti-Effect zauważalnie wpływa na dźwięk, a poza połową zakresu mocno już "psuje" barwę. Wybór jednej z 4 sekwencji w połączeniem z gałką RATE pozwala na osiąganie różnych i jeszcze bardziej nieprzewidywalnych "przerwań".

Zdecydowanie bardziej różnorodnie Chaosound zachowuje się na barwie przesterowanej. Tu zmiany są bardziej czytelne, chociaż trzeba sporo poeksperymentować z ustawieniami, by opanować uzyskanie jakichś muzycznych rezultatów. Zdecydowanie najszybciej zastosujemy go przy akordach, których przerywane wygasanie można na kilka sposobów kontrolować trzema gałkami. Naciśnięcie MAX DEPTH aktywuje maksymalne wartości obu parametrów i tu efekt nie bierze jeńców - przerwania są ekstremalne. Czy da się to wykorzystać? Pozostawiam to pytanie zawieszone w eterze.

Przy normalnym kręceniu gałkami znaleźć można sporo ciekawych brzmień dwudźwięków lub subtelnie ustawić efekt w tle do grania solówek czy rozłożonych akordów. Po zwiększeniu intensywności jest już z muzyczną stroną nieco ciężej, ale takim urządzeniem trzeba pobawić się nieco dłużej. Na pewno nie traktowałbym go jako pedału 'psującego' brzmienie. Jest tu sporo kreatywnych zastosowań - od ubarwienia standardowego grania, przez mogące służyć za motyw przewodni, oryginalnie brzmiące efekty po ekstremalne, "trzaskająco-przerywane" dźwięki.

Podsumowanie


Można zapytać dla kogo i jaki sens ma urządzenie, które ma psuć nasze gitarowe brzmienie. Odpowiedź jest prosta - dla każdego gitarzysty, który nie boi się eksperymentować, chce bawić się brzmieniem i kreatywnie poszukuje nowych rozwiązań. Sporo dostępnych efektów gitarowych też nie ma wiele wspólnego z piękną naturalną barwą, tak samo użycie Anti-Effectu ograniczone jest tylko naszą wyobraźnią i określoną sytuacją muzyczną. A podawane w opisach "niszczenie" brzmienia jest w dużym stopniu, i trzeba przyznać nieźle sprawdzającym się, wybiegiem marketingowym, mającym zwrócić uwagę na to nieco kontrowersyjne, ale bardzo oryginalne urządzenie.

 

potencjometry: RATE,
SEQUENCE,DEPTH
przełączniki: EFFECT ON, MAX DEPTH, TRUE BYPASS
przyłącza: IN, OUT, DC IN 9V/100mA




Piotr Szarna

Wynik testu
Funkcjonalność:
4
Wykonanie:
6
Brzmienie:
5
Jakość / Cena:
5
Posłuchaj Testowany sprzęt