DigiTech to firma z bogatą historią i doświadczeniem, wpisana w historię gitary za sprawą swej rewolucyjnej elektroniki. Tym razem mamy przyjemność przedstawić iStomp - cyfrowy efekt, który wzbudził wiele emocji i kontrowersji, właściwie zanim się w ogóle pojawił.
Sam uwielbiam sound klasycznych, analogowych kostek, ale daleki jestem od oceniania książek po okładce - a już na pewno tych, których nigdy nie miałem w rękach. Tymczasem można by odnieść wrażenie, że dla analogowych ortodoksów iStomp był sygnałem wyruszenia na wojnę. Dlatego też z podwójną dozą ciekawości i ostrożności zabieram się do przebadania tego "cyfrowego konia trojańskiego", podrzuconego nam niecnie przez DigiTecha do naszego idealnego, analogowego świata…
Rozpoznanie taktyczne
DigiTech iStomp to z pozoru standardowa kostka podłogowa zamknięta w solidnej metalowej obudowie o długości 124,5 mm, szerokości 80 mm i wysokości 42 mm. Standardowo na szczycie zamontowane są cztery potencjometry, a przy dolnej krawędzi twardy switch. Na prawym boku umieszczone są dwa gniazda wejściowe: IN1 (MONO) oraz IN2. Jest tu także specjalny port DSC do komunikacji z urządzeniem zewnętrznym (omówimy to sobie później). Na lewym boku zamontowano gniazdo zasilacza 9 V DC oraz dwa wyjścia: OUT2 i OUT1 (MONO). Zaglądamy pod spód - niestety nie ma tu zaślepki na baterię, więc efekt będzie działał tylko z zasilaczem. Jest za to niespodzianka - to efekt Designed in USA oraz… Made in USA. To w obecnych czasach naprawdę rzadkość.
Co zaskakujące, w odróżnieniu od gitarowych efektów iStomp jest kompletnie anonimowy - nie ma na nim żadnej grafiki czy napisów mogących sugerować, co to za efekt, a potencjometry nie mają przypisanej fabrycznie funkcji (podpisane są tylko gniazda). Dlaczego? Z jednej przyczyny - iStomp to kameleon, który może stać się dowolnym efektem, jaki tylko będziemy potrzebować. Idea jest prosta - w naszym ulubionym pedalboardzie mamy kostkę podłogową będącą bazą, swego rodzaju czystym płótnem, na którym możemy malować. W dodatku płótnem, które możemy wykorzystywać wielokrotnie, czerpiąc z bogatej biblioteki efektów i wgrywając do iStompa ten, którego wymaga konkretny utwór lub właśnie nagrywana partia gitary.
Skoro mamy bibliotekę efektów, będzie też potrzebne coś, co ten zbiór pomieści i z czego wgramy do naszej kostki podłogowej wybraną barwę. Mała literka "i" przed słowem "Stomp" zdradza nam, że potrzebny będzie do tego jakiś sprzęt Apple’a: iPhone, iPod lub iPad. Na nim instalujemy pobraną z App Store darmową aplikację o nazwie DigiTech Stomp Shop. Ma ona kilka funkcji. Po pierwsze, pozwala na kupowanie nowych efektów. Na starcie dostajemy za darmo dwa wirtualne efekty: Redline Overdrive i TotalRecall Delay. Resztę trzeba będzie kupić - ceny wahają się od 3,99 do 7,99 euro (w momencie testu widzę też jedną cenę 0,79 euro - promocja?).
Wchodząc do aplikacji, pierwsze, co widzimy, to sklep (Shop), a w nim na ekranie półki z efektami, podzielone na kategorie: Overdrive/Distortion, Chorus/Modulation, Delay/Reverb. Klikając w wybrany efekt, przenosimy się do jego zakładki, w której możemy przeczytać dokładny opis (Info), możemy wysłuchać próbki brzmienia (Play), możemy ściągnąć efekt na 5 minut, aby go przetestować na własnym sprzęcie przed zakupem (Try), a także kupić efekt (ikonka z metką i podaną ceną).
Drugą obok sklepu funkcją aplikacji jest biblioteka (My Pedals), w której przechowywane są wszystkie zakupione przez nas efekty. Tu również mamy opisy (Info) oraz możliwość odsłuchania brzmienia (Play). Różnią się dwie kolejne zakładki: LED (możliwość wyboru koloru w jakim świecić się będą diody iStompa) oraz LOAD (czyli przycisk powodujący wgranie efektu do iStompa). Urządzenie, na którym działa ta aplikacja (iPhone, iPod lub iPad), podłączamy specjalnym kablem do gniazda DSC kostki (co jest skrótem od DigiTech Smart Cable). To początek zabawy, a więc zobaczmy, jak iStomp sprawuje się w praktyce.
Skuteczność rażenia
Obsługa aplikacji przebiega intuicyjnie i bezproblemowo. Wybrany efekt ładuje się funkcją LOAD - wgranie presetu zajmuje maksymalnie 30 sekund. Po zakończeniu instalacji efektu, iStomp mruga do nas swoimi diodami i od tego momentu jest gotowy do użycia. Można go odpiąć od urządzenia zewnętrznego (w moim przypadku był to iPod) i korzystać zeń tak samo jak z każdej innej kostki w naszym pedalboardzie. Tak więc owo zewnętrzne urządzenie Apple’a potrzebne jest jedynie do wgrania efektu na pokład. Bardzo przydatny jest jednak opis znajdujący się w aplikacji, bo zaraz po wgraniu barwy nie wiadomo, do czego służą poszczególne potencjometry. Producent zadbał o ten aspekt funkcjonalności, wyposażając nas w kartonik naklejek do oznaczania iStompa (są tam etykietki niektórych efektów dostępnych w DigiTech Stomp Shop). Możemy też sobie sami stworzyć (namalować/wydrukować) odpowiednie obrazki, dzięki czemu nasza kostka będzie niepowtarzalna i oznaczona tak, jak nam to pasuje. Dodatkowo można wybrać kolor diody naszego nowego efektu - zróżnicowanie kolorów światełek pedalboardu, szczególnie w warunkach bojowych, jest niezwykle przydatne. Poza tym wszystkim za zaletę trzeba uznać dwa wyjścia - dzięki iStompowi w roli splittera możemy na wyjściu podpiąć dwa wzmacniacze.
Przyjrzyjmy się teraz dostępnym efektom. Jak już wspomniałem, są one podzielone na kategorie. W pierwszej z nich (Overdrive/ Distortion) znajdziemy następujące kostki: Amp Driver (zaprojektowany do dopalania lampowych wzmacniaczy z boosterem na 600 Hz), Death Metal (wzorowany na słynnym przesterze wprowadzonym w 1992 roku), Fuzzy (Fuzz Face), Glimmer Drive (overdrive z możliwością domiksowania czystego sygnału), Redline Overdrive (emulacja lampowego przesteru z oddzielną korekcją LOW/HIGH), Rock It (distortion), Rodent (distortion w stylu lat 70.) oraz Screamer Overdrive (wzorowany na słynnym przesterze Ibanez Tube Screamer).
W kolejnej sekcji (Chorus/Modulation) zebrane zostały: Blue Pearl (chorus typu dual-voice), CE Chorus (wzorowany na słynnym efekcie Bossa), Flanger Affair (nawiązujący do analogowych flangerów lat 70. i 80.), Jet Flanger, Opto Tremolo (wzorowany na klasycznych efektach tremolo montowanych w starych wzmacniaczach), Phaser Beam (od lekkiego phasingu do psychodelii) oraz Stone Phase. W sekcji Compressor/Pitch/ Filter znajdziemy: Compressor (wyraźne nawiązanie do Mooga), DOD FX25 (typowy filtr obwiedniowy), Octaver (jedna lub dwie oktawy w dół, wzorowany na kostce Bossa) i Red Compressor.
W ostatniej grupie (Delay/ Reverb) mamy do dyspozycji: 240 Plate (reverb w stylu lat 60. i 70.), Continuum Reverb, DM Delay (a la Boss - od 30 do 310 ms w stylu vintage), Spring Tank (jak pogłos sprężynowy wzmacniacza), Total Recall Delay (od 10 do 1000 ms delaya plus przydatne opcje: tap tempo i ducking) i Vintage Tape Delay (symulacja taśmowego echa).
Poza tym za jedyne 79 eurocentów do pedalboardu dodać można Sound-Off, który pełni rolę switcha odcinającego sygnał. Brzmi trywialnie, ale może okazać się potrzebne i skuteczne, jeśli nie będzie nic innego pod ręką. Poza tym można Sound-Offa używać przy bardziej agresywnych riffach jak typowego kill-switcha w gitarze - i ręce nadal mamy wolne. Tyle dostępne było podczas testu - do biblioteki mają przybywać co jakiś czas nowe efekty. Spośród tych efektów, co oczywiste, są takie, które podobają mi się bardziej, oraz takie, które podobają mi się mniej. Zaskakująco dobrze w lekkich drive’ach wypada darmowy Redline Overdrive, szczególnie na gitarze wyposażonej w single - dźwięk uzyskany z tego overdrive’u, z gainem rozkręconym do 60% i na przystawce pod gryfem, jest niezwykle miękki, podatny na artykulację i dynamikę. Żadnego "jechania cyfrą", żadnej sztuczności, po prostu rasowy overdrive, na którym bardzo przyjemnie się gra. Także darmowy Total Recall Delay przypadł mi do gustu, szczególnie za sprawą gałki TRESHOLD, która wycisza powtórzenia, kiedy gramy, a wypuszcza tam, gdzie jest miejsce Tak więc obydwa darmowe efekty są wysokiej klasy i w pełni użyteczne.
Wśród tych płatnych wyróżniłbym Fuzzy - co ciekawe, bo zazwyczaj słabo toleruję fuzzy. Ale ten jest bardziej niż strawny, szczególnie do akordów, gdzie tworzy bogatą w alikwoty fakturę. Jestem nim pozytywnie zaskoczony. Rock It to interesujący distortion dający nasycone gainem pasmo, ale bez efektu smażenia - sound jest bardzo śpiewny i dobrze spisuje się zarówno w partiach tłumionych (riffy), jak i w solówkach. Ciekawostką jest Death Metal - może nie kupiłbym osobiście tego efektu, ale rzeczywiście brzmi bardzo oldskulowo, szczególnie kiedy podetnie się środek, a lekko podbije basy. Od razu do głowy przychodzi "Spiritual Healing" grupy Death.
Z efektów modulacyjnych moim ulubionym jest Stone Phase, i to bezapelacyjnie. Tylko dwa pokrętła do dyspozycji, RATE i COLOR, a bawiłem się nim dłuższą chwilę. Świetna barwa, po dodaniu lekkiego drive’u przywodząca na myśl czasy Hendriksa. Największym zaskoczeniem był dla mnie jednak Octaver - praktycznie żadnych artefaktów, żadnego gubienia sygnału i słyszalnych opóźnień na basowych strunach (co często jest zmorą oktawerów). Bardzo szybki i bardzo precyzyjny, a w rezultacie bardzo przyjemny w grze. To jeden z najlepszych octaverów, na jakich w ogóle grałem, włączając w to zaawansowane multiefekty. To moje typy po dwutygodniowych testach.
Na załączonym CD znajdziecie kilka próbek zarejestrowanych przy udziale iStompa podłączonego standardowo przed lampowym combo (dźwięk zbierany mikrofonem pojemnościowym). Kolejność efektów w nagraniu audio znajdziecie na osobnej liście. Zapraszam do odsłuchania, ale najlepiej wyrobić sobie opinię samemu - przy najbliższej wycieczce do sklepu koniecznie to przetestujcie.
Raport operacyjny
W dobie zaawansowanych multiefektów można zadać sobie pytanie: po co mi pojedyncza kostka, skoro mogę mieć wypełniony presetami gitarowy procesor? Dlaczego nie multiefekt, z którego też można wybrać dowolny efekt i mieć go pod nogą? Właśnie dlatego, że ta klęska urodzaju zalewająca nas tysiącami presetów i milionami wielopoziomowych ustawień zniechęca tak wielu z nas. Chcemy prostoty i tę prostotę dostajemy tutaj w pigułce: kostka, którą możemy przeprogramować w dowolny, wybrany efekt, spakować do plecaka, pojechać na próbę i używać tak jak każdej innej w naszym pedalboardzie.
Cena nie jest zbyt wygórowana, biorąc pod uwagę fakt, że sama kostka (baza) to wysokiej jakości produkt Made in USA. Do tego poszczególne efekty, których cena waha się pomiędzy 16 a 33 PLN - to też brzmi rozsądnie. A co jeśli na przykład kupimy trzy iStompy? Dostaniemy pod nogę minipedalboard, który można dowolnie skonfigurować w ciągu 1,5 minuty i mieć w nim dowolne trzy kostki potrzebne do konkretnego gigu czy nagrania w studiu. Kostki, które potem można przemienić w coś zupełnie innego. To tylko pomysły, którym warto dać szansę.
Analogowych ortodoksów i tak to nie przekona - zresztą nie do nich adresowany jest taki produkt. Wszystkich innych, otwartych na innowacje, a przede wszystkim świadomych, że to nie sprzęt gra, tylko człowiek - zapraszam do samodzielnych testów iStompa, może być ciekawie. Jedynym "ale" pozostaje konieczność posiadania jakiegoś urządzenia Apple’a, który wprawdzie wśród muzyków jest dość popularny ze względu na niezwykle przydatne aplikacje - "ALE" nie każdy takowym dysponuje.
przełącznik: ON/OFF
przyłącza: IN1, IN2, OUT1, OUT2, DC IN, DSC (9-pin.)
zasilanie: 9 V DC (150 mA)
impedancja wejściowa: 500 kOm
(mono), 1 MOm (stereo)
impedancja wyjściowa: 100 Om
przenoszone pasmo: 20 Hz - 20 kHz
+/- 1.7 dB (przez DSP)
wymiary: 124,5x80x42 mm (DxSxW)
waga: 272 g
Krzysztof Inglik