CLEARTONE 7412 EMP

Rodzaj sprzętu: Akcesoria

Pozostałe testy marki CLEARTONE
Testy
2009-03-05
CLEARTONE - 7412 EMP

Gitarzyści, a wraz z nimi producenci, od lat zastanawiają się, jak stworzyć struny o długiej żywotności, które przez cały czas zachowują świeże brzmienie.

Eksperymenty producentów obejmowały między innymi przegrzewanie strun, nasączanie ich różnymi substancjami lub mrożenie w ekstremalnie niskich temperaturach, a niektórzy z bardziej krewkich muzyków gotowali jakiś czas swoje struny z dodatkiem tajemnych mieszanek, by odzyskać ich utracone walory.

W pewnym momencie ktoś doszedł do wniosku, że skoro swoje ręce chronimy, nakładając rękawiczki, być może dobrym rozwiązaniem byłoby naciągnięcie rękawiczki na struny (celowo omijam tu słowo "kondom"). Bingo - struna w plastikowej powłoce zdawała się mieć trwałość liczoną w wiekach. Jednakże muzycy dalej grymasili - owszem, struny te żyją dłużej, ale tracą swój unikalny charakter brzmieniowy.

Inżynierowie zaszyli się więc z powrotem w swoich laboratoriach. Wśród nich byli fachowcy z Cleartone, którzy do zabezpieczania strun zaadaptowali technologię mającą zastąpić powłoki teflonowe w maszynach i automatach do napojów.

POWŁOKA EMP

Wszystkie akustyczne i elektryczne Cleartone nawijane są pod bardzo dużym naprężeniem na drugie o przekroju sześciokątnym, co ma zapewnić stabilność stroju podczas całego okresu pracy struny.

Wszystkie struny, łącznie z wiolinowymi, pokrywane są powłoką o specjalnej formule EMP (Enhanced Molecular Protection). W efekcie otrzymujemy supercienką warstwę ochronną, której grubość waha się od pięciuset nanometrów do jednego mikrona (1/1000 milimetra). Słowo "molecular" w nazwie EMP oznacza, że powłoka ta łączy się z molekułami metalu. Ma to zapobiec jej ślizganiu, rozwarstwianiu i strzępieniu, co było wadą innych powlekanych strun dostępnych na rynku.

WRAŻENIA Z GRY

Pierwszy kontakt ze strunami rodzi również pierwsze pytanie: Czy oby na pewno są to powlekane struny? Pod palcami czuje się je tak naturalnie jak tradycyjne, niepowlekane phosphor-bronze. Nieco bardziej śliskie niż standardowo wydają się struny niepowlekane.

Odczucia manualne są jak najbardziej pozytywne. Na plus wypada również brzmienie pierwszego uderzonego akordu i kilku solowych fraz. W zasadzie nie czuję tutaj żadnego negatywnego wpływu zastosowanej powłoki. W porównaniu do ulubionego setu, jaki zwykle zakładam do wykorzystanej w teście gitary, struny mają może nieco mniej basu na strunach owijanych i nieco mniej szeleszczącej góry na wiolinach.

PO CZASIE

W założeniu są to struny długodystansowe. Rzeczywiście, ząb czasu jakby ich nie chwytał - cały czas wyglądają jak nowe. Nawet struny wiolinowe, które stają się ciemniejsze, błyszczą, jakby zostały założone jeszcze tego samego dnia. Oczywiście stan strun zależy od intensywności grania, warunków, w jakich się gra, sposobu przechowywania instrumentu, a nawet higieny osobistej. Niemniej jednak niewidoczna mikronowa powłoka daje tu o sobie znać.

Trochę gorzej wygląda w praktyce sprawa wiecznie świeżego brzmienia. Owszem, struny zachowują je znacznie dłużej niż w przypadku standardowych kompletów. Jednakże daje o sobie znać fizyczne zmęczenie materiału. Wszakże na każdej strunie wisi cały czas jakieś 10kg, a do tego uderzamy ją małym, twardym przedmiotem z dużą siłą, tysiące razy. Brzmienie, tak jak w przypadku każdej innej struny, z czasem staje się więc druciane i bardziej suche, co szczególnie wyraźnie słychać po podłączeniu do wzmacniacza.

PODSUMOWANIE

Struny Cleartone to wysokiej jakości produkt z zaawansowaną technologicznie powłoką zapobiegającą zbyt szybkiej erozji materiału. Muzycy zawodowi wiedzą, że zaledwie jeden występ w zadymionej i nasyconej oparami alkoholu knajpie może zabić najlepsze nawet struny. Cleartone wystarczy przeczyścić i struny mamy jak nowe. W zasadzie nie jest to argument dla kogoś, kto nie dba o finanse lub ma podpisany kontrakt endorserski, a techniczny codziennie zakłada mu świeży komplet strun. Wszystkim innym polecam ten produkt do przetestowania na własnym organizmie. Być może to są właśnie te struny, których szukacie.

Krzysztof Inglik