1 czerwca w ramach festiwalu Ursynalia 2012 na kampusie warszawskiego SGGW zagrała między innymi grupa Limp Bizkit. Znienawidzona przez wielu i wyszydzana przez lata wataha Freda Dursta ku zaskoczeniu wszystkich sceptyków dała świetny koncert, godnie kończąc pierwszy z trzech dni tego muzycznego koktajlu. Na kilka godzin przed rzeczonym występem Magazyn Gitarzysta udał się na wywiad z gitarzystą i jednym z filarów zespołu Wesem Borlandem. Korzystając z okazji zapytaliśmy o jego drugi, prężnie rozwijający się projekt, reakcje na krytykę mediów i kość niezgody jaka pojawiła się pomiędzy nim a samym Marilynem Mansonem.
Słyszeliśmy dzisiaj nowy singiel Black Light Burns, twojego drugiego aktywnego projektu i muszę przyznać, że jest cholernie dobry. Czy cały album będzie utrzymany w tej stylistyce?
Na pewno gdzieś w okolicy tego brzmienia. Materiał jest bardzo dynamiczny, więc są fragmenty gdzie jest trochę więcej mięsa i takie, gdzie na chwilę zwalniamy. Jeśli słuchaliście naszego pierwszego albumu, to zapewne wiecie o co mi chodzi. Nie będziemy za daleko odbiegać od tego schematu i zachowamy tę dynamikę.
Album pojawi się zgodnie z planem 14 sierpnia?
Dokładnie tak.
Czy sądzisz, że jest szansa na to aby Black Light Burns zbliżył się kiedyś do statusu medialnego Limp Bizkit?
Mam oczywiście taką nadzieję (śmiech). Black Light Burns jest czymś co naprawdę daje mi sporo radości. Projekt ten jest dla mnie poniekąd również bardzo osobisty i stanowi pewne wyzwanie. Nie dysponujemy w nim jakimś specjalnie dużym budżetem, więc zamiast występować przed dużą publiką i latać wszędzie samolotami, wskakujemy do busa, którego zazwyczaj sam prowadzę (śmiech) i dajemy małe koncerty w klubach. Jest wtedy jak za dawnych dobrych czasów - taki powrót do korzeni. Ma to też oczywiście bardzo pokorny wymiar i daje dużo satysfakcji.
Czy na nowym albumie znajdą się i tym razem jakieś covery? Wasz drugi krążek był w zasadzie ich zbiorem.
To prawda i niestety nie był to najlepszy album na świecie (śmiech). Został nagrany bardzo niedbale i miał bardzo mały budżet.
Mimo to było tam kilka fajnych numerów. Szczególnie zwrócił moją uwagę kawałek Swans. Czy takie zespoły również cię inspirują?
Jak najbardziej. Staram się zawsze szukać nowych brzmień i nie zamykać tylko w jednym schemacie.
Twój pierwszy nauczyciel gry na gitarze był jazzmanem i wykształcił w tobie już na samym początku cos na wzór pędu do improwizowania. Myślisz, że mógłbyś się kiedyś odnaleźć w jakimś innym nurcie?
Muzyka, którą robię dla Black Light Burns już i tak sporo się różni od tego co nagrywamy w Limp Bizkit. To co gram dzisiaj jest tak naprawdę tym w czym najlepiej się czuję i raczej nie przewiduję pojawić się w jakimś diametralnie innym projekcie, który by w zamyśle tworzył coś progresywnego lub jazzowego. Strasznie lubię obserwować takie zespoły i bacznie im się wtedy przysłuchuje, ale raczej nigdy nie będę tak grał - jest to tylko swego rodzaju muzyczna rozgrzewka przed meczem. Doceniam maestrię i warsztat, ale dużo więcej daje mi słuchanie chociażby The Cure czy czegoś w tym stylu.
Jako członek Limp Bizkit dość często chodziłeś na "zwolnienie". Pojawiałeś się i znikałeś co kilka lat. Czy planujesz kolejne "chorobowe"? (śmiech)
To prawda, trochę się nie mogłem zdecydować (śmiech). Niemniej jednak, w tej chwili już raczej nie planuje kolejnych przerw. Wyobrażam sobie, że jedynie w przypadku decyzji o rozwiązaniu całego zespołu byłbym zmuszony rozstać się tym składem. Obecnie jednak dobrze nam się razem gra i bez sensu byłoby z tego rezygnować.
Kiedy pojawiła się płyta Significant Other, Limp Bizkit zaczęło piąć się do góry. Teraz jednak, po wydaniu waszego ostatniego krążka, prasa nie szczędziła wam "ciepłych słów". Czy przejmujecie się jeszcze w ogóle tak nienawistną krytyką?
Wydaje mi się, że co byśmy nie zrobili to i tak nie zostawiliby na nas suchej nitki. Gold Cobra miała brzmieć dokładnie tak jak kolejna płyta Limp Bizkit. Nie chcieliśmy zmieniać tego kim jesteśmy. Myślę, że kawałki jakie trafiły na ten krążek są naprawdę solidne i świetnie pasują do reszty. Prawda jest również taka, że nigdy nie byliśmy ulubieńcami krytyków (śmiech). Najpewniej zmiażdżyliby nas nawet gdybyśmy nagrali swoje The Wall. Między innymi dlatego już dawno przestałem się przejmować tymi wszystkimi komentarzami. Tak w przypadku Limp Bizkit, jak i Black Light Burns, nie biorę tego wszystkiego po prostu do siebie.
Kilka lat temu skomponowałeś również kilka piosenek dla Mansona, jednak ostatecznie wszystkie zostały odrzucone. Co takiego się stało, że do tego doszło?
Miało to miejsce w czasie kiedy do zespołu po dłuższej przerwie wrócił Twiggy. Sytuacja był trochę napięta i bardzo wszystkim zależało na tym, aby kolejny album [przyp. red. The High End Of Low] wyszedł spod jego ręki. Nikt tego nie powiedział na głos, ale dało się wyczuć, że to właśnie on miał komponować i grać na tej płycie. Moja osoba była w tamtym czasie po prostu zbędna (śmiech).
Czy w takim razie, któreś z tych kompozycji, jakie wtedy przygotowałeś zostały wykorzystane chociażby w Black Light Burns?
Wszystko, oprócz kilku riffów w kawałkach "Autotunage" i "90.2.10" na Gold Cobra, poleciało do szuflady i czeka na lepszy okres (śmiech).
To co w tej sytuacji było równie ciekawe, to reakcja Mansona na twoją decyzję o odejściu. Nie miałeś wrażenia, że zachował się trochę jak rasowy dupek?
On zawsze jest dupkiem (śmiech). Zaraz po tym jak przeczytałem jego komentarz w prasie napisałem mu na szybko maila, aby się dowiedzieć czy naprawdę ma aż taki żal do mnie. W swojej odpowiedzi stwierdził jednak, że nie mógł się przecież inaczej zachować. To tak jakby zostawiła go dziewczyna i poszła od razu do innego (śmiech). Oczywiście, że nienawidzisz kolesia do którego uciekła.
W tej chwili grasz na wiosłach Jacksona. Lepiej się spisują niż Yamaha?
Są naprawdę świetne. Bardzo długo korzystałem z Yamahy, do której przekonał mnie Mike, brat Johna Tempesty, który pracował dla tej firmy swego czasu. Kilka lat później zrezygnował on jednak z tej marki, głównie przez ich korporacyjny charakter postępowania. Bardzo szybko mnie też to zaczęło irytować. Nie interesowało ich to co sądzę o ich sprzęcie i co według mnie można było poprawić. Interesowała ich tylko taśmowa produkcja i samurajski kodeks postępowania (śmiech). Między innymi dlatego zdecydowałem się na nawiązanie współpracy z Jacksonem.
Czy doczekamy się w takim razie jakiejś twojej sygnatury w najbliższym czasie?
Nic nie zostało jeszcze postanowione. Wstępnie zaczęliśmy już o tym rozmawiać, ale póki co bardzo dobrze gra mi się na modelach Warrior i Rhoads. Lubię ich przesadyzm i szalone kształty, więc nie mam na razie ciśnienia, aby robić coś swojego.