Nowym albumem "Simulataneous Simulations" Myopia udowadnia, że złożoność ich muzyki jest większa niż pozornie może się wydawać przy pierwszym z nią kontakcie.
Wiem o czym piszę - sprawdziłem! Robert Słonka, Bogdan Kubica i Robert Kocoń nie poprzestają jednak na intrygowaniu dźwiękami. Tym razem starają przemycić w swojej twórczości treści nie do końca zaakceptowane przez świat fizyków za to inspirujące dla artystów, o czym przekonali się choćby fani kina kilkanaście lat temu... O czym mowa? Zachęcam do lektury wywiadu.
Pytanie z tych lżejszych, na rozgrzewkę: jak myślicie, kim są Robert Słonka, Robert Kocoń i Bogdan Kubica w alternatywnej, równoległej do naszej rzeczywiści?
W zależności od stopnia rozwoju rzeczywistości równoległej moglibyśmy być bakteriami, dinozaurami lub istotami dużo bardziej rozwiniętymi od nas. Zakładam tę ostatnią możliwość a konkretnie to, że w sferze tej jesteśmy tym kim pragniemy być w obecnej i tak: Bogdan na pewno jest podróżnikiem w czasie i przestrzeni, który analizuje obszary po których się przemieszcza. Robert jest twórcą wielu wynalazków, które rewolucjonizują nasz świat, a przy tym komponuje muzę oparta na harmonii/dysharmonii wszechświata. Natomiast ja jestem pewnie człowiekiem szukającym ostatniego spokojnego miejsca we wszechświecie, najlepiej położonego w niedostępnych górach na planecie na krańcu galaktyki.
Nie wiadomo, czy w ogóle istnieje alternatywny Bogdan Kubica, ale brzmi to fajnie i intrygująco. Możemy więc założyć, że istnieje ich mnóstwo i jestem przekonany, że każdy z nich żyje swoim całkowicie odmiennym życiem, gdyż w dzieciństwie nie dostali zestawu perkusyjnego lub spóźnili się na ostatni prom kosmiczny do Układu Abneveroth, więc ich losy potoczyły się całkiem inaczej.
Bogdanie, to za pewne Ty po raz kolejny stoisz na konceptem tekstowym płyty. Skąd pomysł na album dotykający kwestii świata równoległego? Bliższy z inspiracji był Ci "Matrix" Wachowskich czy teoria kwantowa Hugha Everetta III?
Było jeszcze inaczej. Wiele lat temu przeczytałem "Symulakry i Symulacje" Jeana Baudrillarda i długo dojrzewałem do tego, żeby się za to zabrać. Baudrillard obserwując współczesny nam świat dochodzi do wniosku, że rzeczywistość nie istnieje, że znikła różnica między tym, co rzeczywiste i tym, co wyobrażone - istnieją tylko hiperrzeczywiste znaki, które podają się za rzeczywistość, a my żyjemy w świecie, który jest tylko symulacją czy też imitacją rzeczywistości. Pokręcone to trochę, albo jak niektórzy mówią "bez sensu", ale w istocie ciekawe. Tak więc jak widzisz, założeniem mojego konceptu wcale nie były światy równoległe, a przynajmniej nie w tradycyjnym rozumieniu tego pojęcia, tylko hiperrzeczywistość i hiperprzestrzeń w których żyjemy. Jednak wszyscy wkoło zaczęli mówić o światach równoległych, ja tego nie prostowałem, bo fajnie jest, kiedy wokół głównego konceptu powstają inne i zaczynają żyć własnym życiem, i tak już zostało. Z drugiej strony przenosimy się w naszej opowieści na bliźniaczą planetę Aerth, na której to właśnie rzeczywistość przestała istnieć. A więc koncept równoległych poniekąd światów? W sumie, czemu nie.
Przyczepię się jeszcze tej "symulacji" świata. To że rzeczywistość nie jest do końca taka, jak nam się wydaje jest kwestią poruszaną od dawna przez filozofów. Mnie zastanawia jeszcze jedna rzecz - czy to, że świat może być diametralnie inaczej odbierany przez różnych ludzi nie jest już dostatecznym dowodem na to, że coś takiego jak obiektywna rzeczywistość nie istnieje?
No pewnie, że tak. Ja sobie coś wymyślam i piszę, rzucam temat i liczę na to, że pobudzi on do myślenia i wygeneruje tyle możliwych interpretacji ile tylko się da. Nigdy nie narzucam czytelnikowi jakiegoś ograniczonego i sprecyzowanego punktu widzenia, ale wręcz czekam na jakieś alternatywne sugestie, podpowiedzi czy koncepty. Twór Myopia już od początku istnienia ma za zadanie opisywać rzeczy niedostrzegalne dla innych (lub takie, na które inni nie wpadną) bez sugerowania jednak, że tak ma być. W obecnym koncepcie podajemy, za Baudrillardem, kilka przykładów owych symulacji. Obejrzyj sobie kiedyś newsy w TV od rana do wieczora-news wieczorny prawie nigdy nie będzie taki sam jak poranny: zbyt wiele informacji i ich źródeł powoduje dezinformację, a my sami nie wiemy, co jest prawdziwe. Tworzymy repliki znanych dzieł, miejsc, budynków po to, żeby chronić oryginały, ale kolejne pokolenia coraz częściej nie wiedzą, co jest oryginałem albo co gorsza, jest im wszystko jedno. Próbujemy w końcu przywrócić naturze sklonowane gatunki lub dziewicze, świeżo odkryte przez cywilizację ludy, ale czyż nie są to tylko symulacje tego, czego już nie ma? Zastanawiam się też, czy my jeszcze w pełni kontrolujemy wszystkie nowoczesne technologie, czy też raczej to one poniekąd nami sterują i kreują taką a nie inną rzeczywistość? Prawda czy fałsz? Sami sobie odpowiedzcie.
Wydaje mi się, że świat w jakim żyjemy może się wielu wydać fikcją także z powodu, że do dziś nie znamy jego charakteru. Zapewne czytałeś o tym, że dany obiekt materialny może być opisany jako cząstka lub jako fala.
A myślisz, że ktokolwiek się zastanawia nad tym, czy jest bardziej czy mniej materialną formą? Ja osobiście liczyłem na to, że zderzacz hadronów koło Genewy przyda się na coś więcej. Z drugiej jednak strony nie wiemy, jakie cząstki zostały tam ewentualnie odkryte, bo czy świat jest gotowy na totalną rewolucję dotyczącą jego historii i budowy? Wszystko musiałoby stanąć na głowie.
Dużym plusem Waszej nowej płyty jest oprawa graficzna. Inna niż na poprzednich płytach, ale moim zdaniem o wiele lepiej wyglądająca. Ponoć pierwotnie na froncie miały znajdować się jednak quer-kody odsyłające do Waszej witryny www oraz jej alternatywnej wersji…
Tak miało być, duży QR kod na całą okładkę. Prosty banał, a zarazem nowoczesność. Niestety przez ostatnie pół roku nastąpiła rewolucja w QR kodach (albo ja ich wcześniej nie dostrzegałem) i aktualnie można je dostrzec prawie na każdym produkcie. Gdybyśmy na to wpadli na poprzedniej płycie, to minimalnie byśmy wyprzedzili epokę, ale dziś to żadna nowość. Fajnie, że nowa oprawa Ci się podoba, bo takiego rezultatu nikt się chyba nie spodziewał. Jak upadł pomysł QR kodu, znajoma Roberta Słonki miała się zająć grafikami, zrobiła nawet jeden projekt, który spodobał się chłopakom, dla mnie jednak był to straszny kicz i porzuciliśmy tę ścieżkę. Całe szczęście, bo zaraz potem okazało się, że Robert sam nieźle rysuje i ma fajne pomysły. Do tego Robert Kocoń dorzucił jeden rysunek, całość ogarnął informatyk i efekt końcowy jest naprawdę niezły.
Jeden z utworów rozpoczyna akustyczna gitara. Robert, czy pomysł na coś takiego wpadł Ci pomysł przy tworzeniu muzyki na płyty Ingrid Baley, Twojego akustycznego projektu?
To prawda, ten motyw jest bliski temu co stworzyłem na solowym projekcie Ingrid Baley. Tego typu rzeczy w zasadzie komponuje równolegle, gdyż równie bliskie mi są połamańce myopijskie jak i tematy oparte na przystępniejszej harmonii. Bardzo lubię tworzyć muzykę przestrzenną, harmoniczną, ale zawsze staram się by nie była zbudowana banalnie, by czuć w niej było specyficzny dla mojego grania klimat, mam nadzieję że ma to miejsce także w przypadku wstępu do utworu "Regime of Simulacrum". Obecnie to co siedzi mi w głowie muzycznie jest właśnie taką wypadkową tego co tworzymy w zespole czyli połamane, dysharmoniczne, ciężkie struktury skonfrontowane z bardziej spokojną i klimatyczną muzą. Mam nadzieję, że już wkrótce uda mi się zarejestrować kolejne solowe nagrania.
Czy więc intro "Regime..." jest też nieśmiałą próbką tego, co może usłyszymy na nowej płycie Ingrid Baley?
Gdy tworzyliśmy "Simulataneous Simulations" początkowo mieliśmy wizję jednego, długiego utworu rozdzielonego pewnymi przecinkami, które w praktyce są początkiem kolejnego utworu. W tym przypadku to intro idealnie wypływa z poprzedniego kawałka, dokładnie tym akordem kończy się "Simulations 2" i zaczyna "Regime of Simulacrum" co tworzy zamierzoną całość. Intro jest wpisane w ten kawałek i motyw oczywiście nie będzie więcej wykorzystywany. Chciałbym by moja nowa płyta różniła się od dwóch poprzednich , widzę ja jako mocno stonowaną, klimatyczną, gdzie jest miejsce i na harmoniczną przestrzeń jak i niepokojące tematy. Chciałbym tym razem zainteresować jeszcze jakiegoś muzyka przy jej tworzeniu, pewne pomysły już są - zobaczymy jak w praktyce zdołam zorganizować pracę. I odpowiadam na Twoje pytanie: bardzo możliwe, że podobne rzeczy jak wspomniane intro także będzie można na niej usłyszeć.
Słuchając Twojej wypowiedzi nasunęło mi się jedno pytanie - czy podział Twojej twórczości na Myopię i Ingrid Baley wynika z chęci zachowania pewnej równowagi? To pytanie można odnieść do sytuacji w jakiej jest obecnie właściwie większa część ludzkości. Zobacz, jesteśmy atakowani zewsząd nowinkami technicznymi, masa osób jest wręcz fanami "gadżetów", maszyn, jednocześnie inni starają się uciec od tego typu życia zwracając wzrok w przyrodę...
Na pewno tak. Naprawdę ciężko byłoby mi się określić co wolę komponować i grać, gdyż zarówno Myopia i moje solowe rzeczy są dla mnie równie bliskie. Myopia ma ogromną zaletę: jest pracą zespołową co przekłada się na to, ze każdy pomysł mój gitarowy jest później przefiltrowywany przez to co muzycznie siedzi Bogdanowi i Robertowi - efekt zawsze mnie zaskakuje. Zawsze powstaje wybuchowa mieszanka i to jest niesamowite. Natomiast moje solowe rzeczy podlegają tylko mojej wewnętrznej cenzurze - tylko ja decyduje o danej kompozycji, jej klimacie, barwie, wreszcie o budowie całości płyty. Jak widać jest to proces twórczy, który ma dwa oblicza: dynamiczne i pokręcone w Myopia i spokojne i klimatyczne w solowych utworach. Na pewno zachowanie równowagi to klucz, dzięki któremu jestem otwarty na tak skrajne muzycznie rzeczy. To o co pytasz jest niezwykle ważne, gdyż zatracenie się tylko w jednej skrajności jest puste. Po jednej stronie barykady mamy: technologię i jej wszechobecną agresję, wmawianie ludziom, że bez techniki są nieszczęśliwi, marketing nakierowany na totalną sprzedaż kreowanych codziennie sztucznych potrzeb. Po drugiej stronie jest właśnie poszukiwanie ciszy i spokoju, zadowolenie z codzienności, ucieczka przed hałasem świata np. w góry. Ja stoję po tej drugiej stronie.
Wracając do "Simultaneous…" - uważny słuchacz zauważy, że w poszczególnych utworach odbijają się i niejako powtarzają poszczególne motywy. Jaka była idea tego pomysłu i co Was zainspirowało to tego kroku?
Idea jest bardzo prosta. Opowieść stworzona przez Bogdana rozgrywa się w dwóch rzeczywistościach, na nasze planecie EARTH oraz na bliźniaczej AERTH. Na obydwu planetach pewne rzeczy są do siebie podobne, są niejako odbiciem (lepszym lub gorszym) co prowadzi do braku odniesienia - co tak naprawdę jest wzorcem, układem odniesienia? Stąd właśnie pomysł by wykorzystać dane motywy parokrotnie co odzwierciedla odbite rzeczy w światach równoległych, oczywiście są one przetworzone np. rytmicznie, czy też inaczej są akcentowane dźwięki. Najbardziej jest to widoczne w utworach Simulations 1 i Simulations 2, trzeba się wsłuchać w początkowy riff by odkryć identyczną rytmikę przy różnych rozwiązaniach harmonicznych. Fajny zabieg, choć przyznaję , że wykrycie tych momentów na pewno nie jest proste, tym bardziej ze nie zostawiliśmy żadnych wskazówek gdzie należy ich szukać.
Skoro już rozmawiamy o tego typu kwestiach, Myopia jest zespołem, w którym dość nietypowo podchodzicie do rytmiki i współpracy gitary z perkusją…
Pracę nad utworem zawsze zaczynamy od skomponowania poszczególnych riffów gitary, a następnie Bogdan układa linię bębnów. Taki szkielet utworu ogrywamy na próbach. Tak wiec, każdy z nich na początku brzmi na te dwa instrumenty co nie jest typowe, gdyż to bas tradycyjnie układany jest wraz z perkusją i stanowi o kręgosłupie nagrania. U nas bas powstaje na końcu i niejako wbija się w gotowy utwór, podkreślając raz gitarę a innym razem podbija to co grane jest na bębnach. Daje to faktycznie nietypowe i bardzo ciekawe efekty.
Robercie, "Simultaneous…" zadedykowałeś swoim dziadkom, którzy mieszkali z nieistniejącej już miejscowości Zadziele koło Żywca…
Tak, to szczególna dla mnie sprawa, jestem autorem książki traktującej o jej historii a zatytułowanej "Zadziele piękna wioska". Zadziele była to wieś związana z Żywiecczyzną przez ponad 400 lat, a która zniknęła, gdy utworzono zbiornik jeziora żywieckiego w 1966 roku. Moi przodkowie z dziada pradziada wywodzą się z niej i czułem obowiązek oddania im hołdu. Pomyślałem sobie, że motyw ten pasuje także do tekstów stworzonych przez Bogdana, a mianowicie, że jeśli coś odchodzi z naszego świata niekoniecznie znika w niebycie, być może w świecie alternatywnym nadal żyje i rozwija się. Zainteresowanych tematem zapraszam na moją stronę www.zadziele.info.
Czy Zadziele, jako miejsce, które już nie istnieje, jest dla Ciebie pewną inspiracją? Pewnym legendarnym, bajkowy, miejscem? "Krańcem galaktyki", o którym wspominałeś na początku naszej rozmowy?
We wstępie do książki napisałem, że Zadziele jako miejsce jest przeze mnie mitologizowane. Traktuję je faktycznie w sposób przerysowany, magiczny i bajkowy. Świat przekazany mi przez moich dziadków (Józefę i Stanisława Słonka) był przepełniony niezwykłym ciepłem, dobrocią sąsiedzką i mocnymi związkami wewnątrz wsi. Tam każdy każdego znał z imienia, wspólnie pracowano i spędzano wolny czas, szanowano się i pomagano sobie nawzajem. Na ile są to wspomnienia dziadków, którzy idealizują swoje dzieciństwo a na ile prawdziwy przekaz pokazujący przedwojenna wieś beskidzką - to pewnie każdy rozstrzygnie w sobie, gdy przeczyta książkę. Masz rację, Zadziele jest dla mnie takim "Krańcem Galaktyki" w sensie miejsca spokojnego, prostego i po prostu szczęśliwego.
Jacek Walewski