Mariusz "Vikol" Wiązowski (Carrion)
Wywiady
2012-03-01
Chwilę po premierze najnowszego albumu Carrion zatytułowanego "Sarita", rozmawiamy z gitarzystą formacji Mariuszem "Vikolem" Wiązowskim
Kim jest Sarita?
Sarita to indyjskie imię oznaczające księżniczkę. Jest to też, a raczej niestety była, prawdziwa postać. Sarita to 13 letnia dziewczynka z bardzo biednego rejonu Indii, która zmarła na skutek testowania na niej nowych lekarstw. Sarita niestety nie była odosobnionym przypadkiem. W ciągu ostatnich paru lat takich prób nie przeżyło tam kilkanaście tysięcy ludzi...
Czemu akurat taki pomysł na nazwę nowej płyty?
Tak sobie myślę, że w dzisiejszych czasach jest takie naładowanie złymi historiami w mediach, że jesteśmy w pewien sposób już na to wszystko uodpornieni. Tysiąc osób ginie w Stanach przez huragan? Trudno. Katastrofa lotnicza? - to już było itd., itp. Przechodzimy nad tym wszystkim do porządku dziennego, bo zazwyczaj już nam brakuję siły, żeby się tym zajmować. Może więc ktoś zwróci uwagę na takie tragedie przez nasze teksty? Nie zrozum mnie źle - nie mamy żadnej misji zbawiania świata. Nic z tych rzeczy. Po prostu taką mamy możliwość wykrzyczenia całego swojego wkurwienia i wykorzystujemy ją jak się da. Sarita stała się dla nas takim symbolem bezsilności, beznadziei. Bo co ta trzynastoletnia dziewczynka mogła zrobić?
Czy płyta jest w takim razie concept albumem, który opowiada jedną historię, jaki jest związek tego tytułu z całą płytą, z treściami, które podejmujecie w tekstach?
Nie. To zdecydowanie 13 różnych historii. Dwanaście z nich to smutne tematy i jedna z lekkim powiewem nadziei. Mamy tu coś o zdradzie, o żądzy posiadania szmalu, jest kawałek o chorobie zwanej "non stop chlanie" ale i o tzw. obrabianiu dupy też coś się znajdzie.
Czemu aż tyle negatywnych treści? Nie śpiewa się już o rzeczach bardziej radosnych?
Nasza muza jest dosyć ekspresyjna więc wiele w niej agresji począwszy od samych nut. Teksty są dopełnieniem tego, co krzyczą instrumenty. U nas zawsze najpierw powstaje muzyka, a dopiero potem teksty. To jakby już te riffy narzucają i mówią o czym jest dany kawałek. A radosnych rzeczy nie musimy z siebie wyrzucać. Wszystkie dobre chwile jak na razie pielęgnujemy w sobie. Może kiedyś coś się zmieni i zaczniemy grać o kwiatkach? (chociaż jeden chyba już kiedyś był (śmiech). Faktycznie, na 13 utworów 12 to niewesołe historie, ale dostrzeganie pewnych rzeczy pozwala nam wierzyć, że trybiki pod naszą czaszką jeszcze działają w dobrą stronę. Ta płyta wypłynęła z nas w sposób naturalny, nie ma tu wyrachowania ani ciśnienia żeby zrobić hit lub jakiś topsong. Tak to czuliśmy.
A jak czujecie tę płytę pod względem produkcji dźwięku i brzmień. Z perspektywy tych kilku dni od premiery możecie powiedzieć z jakimi opiniami się spotkaliście i czy gdybyście jeszcze raz mieli wejść do studio to coś by się zmieniło?
Dźwięk dla mnie musi opisywać i oddawać pewien obraz, musi być także spójny z historią opowiadaną w tekstach. Inny kawałek napisałbym włączając TV Aljazeera news, a inny TV Sport czy Discovery. Wachlarz instrumentów, szczególnie syntetycznych, podpierających sekcje i mocne jak to tylko możliwe gitary, posłużyły nam do oddania klimatu tej płyty. Nie zmieniłbym ani jednego dźwięku lub słowa z prostego względu - po długim zastanawianiu się ucieka to, co najważniejsze - uczucie jakie towarzyszy tworzeniu. Potem to już tylko czysto techniczna praca.
Jak wam się pracuje z Dorotą? Dużo potrzebowaliście czasu, żeby odnaleźć wspólny język?
Muzyka ma jeden wspólny język. Dorota przyszła, zagrała i jest. Ma to "coś". Myśleliśmy, że problemem będzie to, iż Carrion jest z Radomia, a ona z Lublina, ale jak się okazało nie. Od razu popłynęliśmy na głęboką wodę, a raczej za wielką wodę. Pierwsze koncerty Dorota zagrała z nami w Chicago [USA].
Nastąpiły jakieś zmiany, jeśli chodzi o komponowanie w zespole?
Nie, proces twórczy przebiega niezmiennie od lat i to chyba dobra droga (śmiech) Tzw. wena czy muza musi przyjść. Zdarza się czasem, że przy zmianie strun w gitarze, jeszcze gdy nie jest nastrojona, przypadkiem wydobyty dźwięk przywołuje obraz - wiem już wtedy dokładnie o czym będzie cały utwór. Lubię też jammować, nigdy nie wiadomo, w którą stronę się popłynie, lecz także przy tym można "zapoznać" się z resztą składu. Inspiracje płyną także z innych stron - uwielbiam nowoczesne instrumenty elektroniczne, nawet gadżety z których można wycisnąć niespotykane wcześniej brzmienia. Na płycie można usłyszeć pewien eksperyment, w którym zamiast gitar użyty został bas. Nie pomijamy innych styli muzycznych i wplatania ich w naszą wizję.
A jak wasze relacje z Darkiem Wancerzem? Był chyba ważną postacią w zespole. Jak czujecie się po jego odejściu?
Darek był z nami od początku, przez kilka lat razem poszukiwaliśmy stylu dla Carrion i choć muzycznie oraz stylistycznie byliśmy z innych bajek, to właśnie to dobrze wpływało na zespół i muzykę. Problem powstaje wtedy, gdy kłótnie i przepychanki wykraczają poza muzykę, a testosteron dochodzi do głosu. Wtedy wszelka twórczość na siłę nie ma sensu.
Zespół wydaje płytę, a w tle afera dotycząca podpisania ACTA, jakie jest wasze zdanie w tej sprawie?
Podobno ACTA ma chronić moją muzykę? (śmiech) Ktoś straci, ktoś zarobi? Zmiana układu sił? Więcej mam pytań niż odpowiedzi na ten temat.
Czy zarabiacie jakieś realne pieniądze na sprzedaży płyty, czy Carrion żyje bardziej z koncertowania?
Każdy z nas ma swoje "normalne" życie, praca, dom. Carrion jest bardziej naszą odskocznią od codzienności, gram bo lubię i to co lubię. Najpiękniejsze jest to że nikt nam nie mówi co mamy zagrać czy jak mamy wyglądać. Nasza wytwórnia MJM Music PL ma do nas pełne zaufanie, a my wiarę w siebie i swoje możliwości
Co waszym zdaniem mogłoby wpłynąć na lepszą sprzedaż płyt w Polsce?
Hmm może świadomość że mp3 o jakości 96kHz/s mono, ściągnięte z netu, po nagraniu z powrotem na CD-Audio nie wraca do jakości 16bit stereo 44,1kHz (śmiech) A tak poważnie, uważam że liczba pośredników jest jeszcze zbyt duża. Krążek ulubionego bandu nie musi aż tyle kosztować, a to powoduje że mentalność ludzi idzie w kierunku ściągania z netu za tzw. "free". Co do ściągania muzy z netu - podobno Kanadyjczycy prowadzili przez 10 lat badania, z których wynika że piracenie filmów napędza im koniunkturę w kinach. Tak samo jest z płytami ściąganymi z netu.
Nowy materiał to szerokie pole do popisu w kwestii jakiegoś spektakularnego teledysku. Nie planujecie żadnych egzotycznych podróży w celu jego realizacji? Czego w takim razie możemy spodziewać się po klipie, jeśli takowy jest w drodze?
Sfera marzeń zawsze jest mocno aktywna w tej kwestii, lubię rozmach w każdym typie produkcji, lecz w takim momencie zawsze pojawia się jakieś "aleeee", "ileeee". Aczkolwiek pewne pomysły już mamy i mam nadzieję, że zaowocują niejednym teledyskiem.
Bartłomiej Luzak