Veil of Maya, podopieczni Sumerian Records, to jeden z nielicznych zespołów, który stanowi pomost między starym a nowym w naszej ukochanej muzyce. Grupa nieprzerwanie od kilku lat przełamuje bariery i robi dokładnie to, na co ma ochotę, przywracając wiarę w sens i istotę progresywnego metalu.
W przerwie między koncertami u boku In Flames na moje pytania odpowiadał jeden z gitarowych geniuszy młodego pokolenia - Marc Okubo.
Za kilka tygodni wydajecie nowy album zatytułowany "Eclipse’’. Nim przejdziemy do czysto muzycznych spraw, chciałbym Cię zapytać o to jak trafiliście do Sumerian Records. Ash podpisuje kontrakty wyłącznie z najlepszymi.
Asha i Shawna poznaliśmy dzięki naszym przyjaciołom z Born of Osiris. Obaj byli zainteresowani zakontraktowaniem BOO i przyjechali ich zobaczyć w Chicago. Tak się złożyło, że na tych koncertach graliśmy wspólnie z After The Burial, i, koniec końców, Ash został z nami na kolejną noc. W trakcie imprezy zaczęliśmy rozmawiać o możliwej współpracy, no i stało się. Wtedy Sumerian był małym labelem, który miał ograniczone fundusze. Dziś to jedno z największych i najprężniej rozwijających się wydawnictw na świecie.
Czy za tytułem albumu kryje się jakaś konkretna historia?
Zdecydowanie tak. W czasie naszej pierwszej europejskiej trasy poznałem dziewczynę, która przez pół życia była niewidoma. Aczkolwiek, w czasie jednego z zaćmień zupełnie przypadkowo długo wpatrywała się w Słońce. Jak się okazało, zaćmienie odwróciło proces ślepoty i teraz widzi. Nie wiem jak to możliwe, ale ogromnie mnie to zainspirowało. Kiedy pisałem utwory byłem pod dużym wpływem tej opowieści. Co do samych tekstów pozwalamy fanom na własną interpretację.
Jak byś porównał nowy materiał do [id]? Równiejszy, dojrzalszy? Możemy się spodziewać jakiś niespodzianek?
Wszystko, co wymieniłeś. To chyba najlepsza rzecz jaką nagraliśmy. Niespodzianki? Jest trochę klawiszy, raz pojawia się nawet chór.
Opublikowany przed premierą utwór oraz preview całego albumu pozwala wywnioskować, że Misha Mansoor miał duży wpływ na brzmienie i strukturę nowych kompozycji. Opowiedz o tym. A przy okazji, skoro mówimy o "Vicious Circles", wiesz, że internetowi napinacze otwierające go partie klawiszy porównują do Born of Osiris? Śmieszna sprawa.
Prawdę mówiąc jego zaangażowanie było ogromne. Cały ten album to kolaboracja między nim a moją osobą. Jestem dumny z tej współpracy. Pozwolił mi zrealizować wiele pomysłów, których od dłuższego czasu nie wiedziałem jak ugryźć. Co do porównania z Born of Osiris - nie widzę żadnych przesłanek. To, że użyliśmy klawiszy przez sekundę jeszcze o niczym nie świadczy. Jak widać fani są sceptyczni i kreują dziwne opinie.
Swoją drogą dlaczego tym razem wybraliście Mishe a nie Mikaela Keene’a? No i, czemu oni a nie na przykład Zeus?
Mikael produkował nasze dwa poprzednie albumy, za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Przy "Eclipse" zajął się rejestracją wokali, co samo w sobie jest miłe, zwłaszcza, że w tym czasie pisał nowy materiał dla The Faceless. Jesteśmy przyjaciółmi i nie wyobrażam sobie, aby nie kontynuować z nim współpracy. Odnośnie Mishy, również jesteśmy przyjaciółmi, ale nigdy nie mieliśmy wystarczającej ilości czasu, by zająć się jakimś projektem. Pewnego dnia usiedliśmy razem i nagraliśmy zrobiony naprędce utwór, byle tylko zobaczyć czy wszystko gra jak należy. Czy jest między nami ta chemia. Okazało się, że tak. To chyba wyjaśnia dlaczego nie myśleliśmy o wyborze kogokolwiek innego.
Dan gra na siedmiostrunowym basie. Ma to wpływ na proces twórczy?
Nie. Dan jeszcze nim dołączył do naszego zespołu grał na siedmiostrunowym wiośle i jest to wyłącznie jego decyzja, podyktowana komfortem gry. Stroimy się tak samo, ale on, z racji na większą ilość strun może grać niżej, co słychać w niektórych fragmentach na albumie. Nie jest to jednak powód by komponować pod niego.
Jeden z nowych utworów, "The Glass Slide" nosił wcześniej roboczą nazwę "Uprising" i był grany na koncertach. Co zmieniło się w tej piosence?
Kwestia tytułów nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Często robimy tak dla zabawy. Ale, w czasie gdy powstał ten numer, Brandon nie nagrał wokali na album, więc mógł nazywać go jak chciał. Poza tym, "The Glass Slide" to tak naprawdę kompletna wersja "Uprising". Zwał jak zwał.
Płyta zawiera jeden utwór instrumentalny. Ponadto, co raczej nikogo nie zdziwi, ponownie jest zabójczo krótka.
Zgadza się. Nie mieliśmy w planie nagrywania większej ilości instrumentalnych rzeczy ani interludiów, bo "Eclipse" jest pełne wartościowych utworów, które stanowią monolit. Nie trzeba ich przerywać elektroniką ani innymi przeszkadzajkami.
Jakiego sprzętu używaliście w trakcie nagrań?
Fractal Audio Axe-Fx II pod gitary. Co do samego instrumentu był to Washburn WM526. Bas Schectera oraz POD XT, a do rejestracji śladów wykorzystaliśmy Cubase 6.
Ci sami Internetowi napinacze o których mówiłem wcześniej twierdzą, że trasa z In Flames to nie miejsce dla Was. Uważam zupełnie odwrotnie! To doskonała okazja by pokazać się przed kompletnie innymi odbiorcami metalu. Co o tym sądzisz? I przy okazji, jak mija trasa?
Dzieciaki mogą mówić co chcą. Nie przejmuję się tym. Na przekór internetowym dyskutantom, zdobyliśmy wielu nowych fanów. Ja sam jestem zaszczycony możliwością udziału w tej trasie, zwłaszcza, że dorastałem słuchając In Flames. To wspaniałe przeżycie móc dzielić z nimi scenę co noc. Trasa przebiega naprawdę znakomicie, zresztą sam wiesz jak dobrze radzi sobie In Flames. Nauczyliśmy się od nich profesjonalnej postawy i, co może cię zdziwić, pokory.
Czym dla Ciebie jest djent?
Działa mi na nerwy! (śmiech). Serio! Nie wiem, 3 ludzi zupełnie nie wie czym jest Meshuggah, a posługuje się tym terminem, który nawet nie jest określeniem gatunku muzycznego, jakby to było nie wiadomo jakie odkrycie. Problem tej, nomen omen - bardzo dobrej, muzyki polega jednak na tym, że wszystko zaczyna zlewać się w jedno. A przecież Meshuggah robi to lepiej (śmiech). A przy okazji - nie jesteśmy zespołem djentowym. Metalowym tak. A najbardziej prog metalowym i tego się trzymajmy.
Zdecydowanie ostatni krążek Animals As Leaders.
Najgorsze doświadczenie na scenie?
W czasie jednego z naszych koncertów w Niemczech na scenie kilkukrotnie raził mnie prąd. Sam koncert był świetny, ale ten prąd. Daj spokój!
Zespół z którym chciałbyś dzielić scenę?
Meshuggah lub Deftones. Najlepiej oba na raz.
Dzięki za rozmowę. Ostatnie słowa dla Ciebie.
To ja dziękuję! Pozdrawiam polskich czytelników Magazynu Gitarzysta! Sprawdźcie nasz nowy album "Eclipse’’!
Grzegorz "Chain" Pindor