Neal Schon

Wywiady
2011-12-23
Neal Schon

W przededniu rozpoczęcia trasy koncertowej grupy Journey udajemy się na próbę zespołu do Millenium Studios w hrabstwie Bedfordshire, żeby porozmawiać z gitarzystą Nealem Schonem. Z Nealem rozmawiamy o nowej płycie "Eclipse", ulubionych solówkach i o tym, dlaczego zdecydował się zmienić gitarę...

Millenium Studios jest doskonale ukryte wśród polnych wzgórz hrabstwa Bedfordshire. Z samochodu wygląda jak park przemysłowy. Z zewnątrz widać tylko magazyny, dosłownie tysiące magazynów. Wydawałoby się, że stoją w nich rzędem zmywarki albo jakieś stare maszyny rolnicze. Dopiero kiedy widzimy rząd autokarów zaparkowanych nieopodal, przekonujemy się, że dobrze trafiliśmy. Otwieramy wielkie drzwi do hangaru i naszym oczom ukazuje się studio. Ogromne wiszące głośniki wyglądają jak gigantyczne kiście winogron. Reflektory oświetlają wielką scenę i padają na rzędy równo ustawionych gitar, na które, niestety, nie moglibyśmy sobie pozwolić. Armia facetów ubranych na czarno krząta się koło sprzętu, od czasu do czasu ktoś testuje mikrofon. Krótko mówiąc, ten magazyn to stadion Wembley w miniaturze - największa przestrzeń do prób, jaką można sobie wyobrazić. Szukamy naszego rozmówcy. Neal Schon przed 1973 rokiem - zanim założył grupę Journey - występował w zespole Carlosa Santany. W końcu udaje nam się go znaleźć wśród gitar, wzmacniaczy i góry innego sprzętu. Niewiele się zmienił, ma tylko mniej bujną czuprynę niż za młodu, jest opalony, wygląda zdrowo i widać, że jest gotowy do tego, by zaprezentować światu nowy album grupy zatytułowany "Eclipse". Już wkrótce Journey ma wyruszyć w trasę koncertową po Europie...

Logo
Powiedziałeś, że jesteś zakochany w Waszej nowej płycie...


Logo
To nasz najlepszy album od czasów "Escape" czy "Frontiers". Ale muzycznie różni się od tych płyt. Jest bardziej majestatyczny i bardziej mistyczny. Lepiej sprawdzi się w Koloseum niż w radiu AM, z którym dużo współpracowaliśmy w naszej karierze. Jeśli już mowa o radiu, nie nagrywaliśmy tej płyty z myślą o emisji w nim. Nie czuję potrzeby nagrywania tylko dla tego medium, ponieważ to by oznaczało pracę z zegarkiem w ręku: "No tak, ta solówka ma już 10 sekund, więc już wystarczy!". Takie podejście mi nie odpowiada. Pracowałem nad płytą długo i z bardzo dużym zaangażowaniem, mam więc nadzieję, że to słychać. Może dlatego tak ją kocham - to przecież moje dziecko! Pojechałem do Nashville i miksowałem ją dzień po dniu. Wróciłem i znowu miksowałem... Tak więc spędziłem wiele wyczerpujących godzin w studiu. Jak skończyłem, usiadłem i wziąłem głęboki oddech. Wiedziałem, że teraz muszę się od niej odciąć, muszę pozwolić jej żyć własnym życiem. Takie odczucia nie towarzyszyły moim poprzednim płytom. Ostatnio mam na tym punkcie obsesję, nie wiem, a może się starzeję...?


Logo
Na płycie można znaleźć wiele ostrych rockowych momentów, które będą świetnie brzmieć na koncercie...


Logo
Na tym mi właśnie zależało. Wiele materiału, który pisaliśmy, począwszy od lat 80., to utwory wolne, dla przykładu "Faithfully" czy "Open Arms". Ale to są żelazne punkty naszych koncertów i ludzie są rozczarowani, jak ich nie gramy - jeszcze byśmy czymś dostali od widowni, więc nie chcemy ryzykować (śmiech). Dlatego chciałem, żeby na tej płycie znalazły się bardziej rockowe klimaty, choć nie miałem zamiaru pisać nowego "Separate Ways" czy "Stone In Love". Jak raz się coś takiego napisało, łatwo to później powtórzyć - wystarczy trochę zmienić progresję akordów, i gotowe!


Logo
Z których gitarowych momentów jesteś najbardziej dumny?


Logo
Podoba mi się melodia w utworze "City Of Hope", cały utwór ma taki klimat, jakby był grany na jam session. Rozłożone akordy stworzyłem w pokoju hotelowym przed nagraniem DVD z koncertu "Live In Manilla". Zawsze, kiedy jestem poza domem, mam ze sobą mały rejestrator i nagrywam na nim pomysły na riffy.


Logo
A solówka w tym utworze?


Logo
Pierwsza solówka się wznosi - ja po prostu uwielbiam partie solowe, w których ma się wrażenie, że gitara szybuje wysoko w przestworzach. Potem następuje zwrot i solówka skręca się i zawija. Bardzo podoba mi się zakończenie, w którym jammujemy z perkusistą Deenem Castronovo - oczywiście za każdym razem inaczej, i w tym jest właśnie cały urok!


Logo
A jakieś inne utwory, z których jesteś dumny?


Logo
Klawiszowiec Jonathan Cain miał pomysł na "Chain Of Love", ale ja miałem podobny riff, który brzmiał nieco orientalnie, w stylu Led Zeppelin. Napisałem go kilka lat wcześniej - był bardziej rozbudowany niż riff Caina. Zapadła decyzja, że pójdziemy bardziej w stronę mojego riffu. Zawsze tak robimy - on coś podrzuca, razem tego słuchamy i dopasowujemy to do wspólnej wizji.


Logo
Czy mieliście z Kevinem Shirleyem taką samą wizję płyty?


Logo
Kevin jest niezwykle muzykalny, jak dla nas to nawet aż za bardzo... Sami jesteśmy bardzo wrażliwi na muzykę i nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że ktoś przychodzi i zmienia nam aranżacje za pomocą Pro Toolsa. Zawsze spędzamy dużo czasu na próbach i kiedy wchodzimy do studia, gramy z marszu - ja nagrywam solówki praktycznie za pierwszym podejściem. Kevin jest pod tym względem moim zupełnym przeciwieństwem. On tworzy gotowe sekcje i potem dowolnie je przestawia, stosując do tego takie narzędzia jak Pro Tools. Mówi na przykład: "Może wsadzimy ten fragment tutaj? Przecież on tu pasuje". Owszem, to nawet ciekawe podejście, ale ja wolę siedzieć w studiu z zespołem i po prostu grać.


Logo
Ale potraficie powiedzieć sobie szczerze to, co myślicie.


Logo
O tak, jesteśmy ze sobą bardzo szczerzy! Mnie przezywają Pan Subtelny, bo zwyczajnie walę prosto z mostu. Kevin i ja podchodziliśmy do siebie jak pies do jeża, dużo się kłóciliśmy. Aż w końcu pewnego dnia przysłał mi e-maila z gratulacjami. Gratulował mi mojej wizji płyty, bo dostała rewelacyjne recenzje. Odpisałem mu krótko, że "dziękuję". No cóż, nawet Kevin Shirley od czasu do czasu się myli.


Logo
Na jakiej gitarze nagrywałeś płytę "Eclipse"?


Logo
Miałem dwa prototypy Fendera z Custom Shopu, z których jeden to Telecaster, a drugi Stratocaster. Oba mają mahoniowe korpusy typu through-neck z komorami rezonansowymi. Całość jest uzupełniona klonowymi płytami wierzchnimi. Grałem też na gitarach PRS Singlecut Custom, które Paul Reed Smith wykonał dla mnie 10 lat temu. W studiu znalazł się też prototyp gitary Schon, przy wykonaniu której chciałem współpracować z firmą Fernandes. Zapłaciłem za nią nawet kaucję (śmiech). Do tego używałem przetworników Seymour Duncan Custom, które oferują doskonale zbalansowane brzmienie.

Na ostatnich targach NAMM wpadłem na Paula i bardzo nakręcił się pomysłem zrobienia modelu dla mnie. Później spotkaliśmy się już w fabryce. Zasypałem go pomysłami. Chyba był w szoku, bo nic nie mówił, tylko coraz bardziej wybałuszał oczy. Myślę, że nowa gitara powinna do mnie trafić, zanim wrócę z trasy koncertowej. Będzie to model semi-hollow body, zbudowany podobnie jak 335. Mam mostek Floyd Rose, dlatego w części środkowej będą musieli zainstalować solidny kawałek drewna!

Gryf będzie większy, dlatego łatwiej będzie się na nim grało. No i sama gitara będzie dość duża - coś jak stary Ibanez George’a Bensona, tylko nieco cieńsza. Uwielbiam to połączenie konstrukcji typu semi-hollow i solid, a przede wszystkim to specyficzne brzmienie powstające w wyniku takiego połączenia. A przetworniki? Jeszcze zobaczymy, na jakie się zdecyduję. Paul ma własne pickupy i najpierw muszę posłuchać, jak one brzmią. Mam swoje własne typy, na przykład DiMarzio Fast Track i obok Fernandes Sustainer przy gryfie. A jeśli uda mi się zdobyć stary PAFz 1957 roku, to na pewno go zamontuję!


Logo
Po tylu latach wciąż szukasz swojego brzmienia?


Logo
Niezupełnie, ponieważ jestem naprawdę zadowolony z brzmienia, które udało mi się uzyskać na ostatniej płycie. Miałem w studiu kilka wzmacniaczy: głowy Bogner, Diezel i Marshall (zarówno stare, jak i nowe modele). Ale album nagrałem przy użyciu dwukanałowego Blackstara Series One 100. Gości z firmy Blackstar poznaliśmy na festiwalu Download. Za kulisami mieli przygotowane swoje wzmacniacze. Podpiąłem się do jednego z nich i byłem naprawdę pod dużym wrażeniem ich brzmienia. Poprosiłem, żeby przysłali mi kilka na próbę, no i w efekcie kupiłem parę z nich. Jeśli zaś chodzi o efekty, to nie używałem ich zbyt wielu. Podczas pracy towarzyszył mi Wampler Brent Mason Hot Wired (ten pomarańczowy), dzięki któremu brzmienie stało się bardziej nasycone, zbliżone do tego, co można uzyskać, stosując lampy. Musiałem tu znaleźć złoty środek, ponieważ bez Wamplera dźwięk dostaje mimo wszystko większego kopa. Załączenie go powoduje, że brzmienie staje się bardziej aksamitne. To eteryczne brzmienie przypominające klawisze tak naprawdę pochodzi z gitary. Użyłem tu procesora Fractal Axe-Fx. W utworze "Venus" są partie grane na skrzypcach, które podążają za partiami gitarowymi. Uzyskałem ten efekt dzięki syntezatorowi Roland Fantom.


Logo
Byłeś cudownym dzieckiem. Jaki wpływ ma wiek na Twoją grę?


Logo
Chyba żaden. Wciąż podziwiam tych samych gitarzystów, co dawniej. Za młodu moim natchnieniem byli tacy muzycy, jak Jeff Beck czy B.B. King... Przecież nadal są niesamowici, nieprawdaż? Nie ma powodu, dla którego moja muzyka miałaby się z czasem zmieniać. To, że jestem starszy, nie znaczy, że muszę brzmieć inaczej, chociaż przyznam się, że nagrywałem też płyty spokojniejsze, akustyczne, takie jak "Beyond The Thunder". Czyli lekko, miło i melodyjnie. Ludzie z mojej wytwórni byli dosłownie zachwyceni tym krążkiem i chcieli nawet, żebym nagrał jeszcze dwadzieścia takich (śmiech). Ale nie mogłem tego zrobić. Ze mną jest tak, że z jednej strony uwielbiam jeździć szybko na motorze do pracy, ponieważ kocham adrenalinę, ale z drugiej strony lubię też spokojnie jeździć na rowerze... Wszystko to ma odzwierciedlenie w mojej grze.


Henry Yates
zdjęcia: Joby Sessions