Debiut projektu o przydługiej i dziwnej nazwie Seagulls Insane And Swans Deceased Mining Out The Void jest - przynajmniej dla mnie - jedną z poważnych propozycji na tytuł płyty roku. Dwaj uznani muzycy, Mateusz "Havoc" Śmierzchalski oraz Nihil, nagrali album mroczny, depresyjny i wciągający słuchacza w niebezpieczną grę.
Aby pomóc Wam w zrozumieniu owego wydawnictwa postanowiliśmy porozmawiać z jego twórcami.
Mateusz, kiedy przeprowadzałem z Tobą pierwszy wywiad kilka lat temu za czasów promocji "Autoscopia/Murder In Phazes" przyznałeś, że masz ochotę na pogranie jeszcze ostrzejszej muzyki niż Blindead. Czy już w tym okresie mieliście z Nihilem plany wspólnego projektu?
Bardzo możliwe, bo rozmawialiśmy o zrobieniu czegoś razem już od kilku lat. Udało nam się nareszcie znaleźć na to czas i muszę przyznać, że było to dla mnie jedno z najciekawszych, najbardziej spontanicznych i rozwijających doświadczeń muzycznych do tej pory.
"Spontanicznych"? Czyli to, co słyszymy na płycie, nie jest realizacją pewnej wymyślonej przez Was wcześniej wizji? Założyliście chociaż, że to, co znajdzie się na płycie, będzie miało pewne ramy stylistyczne?
Chcieliśmy, żeby było transowo i to właściwie jedyne co sobie założyliśmy przed nagraniami. Cały materiał powstał podczas tygodniowej sesji w lutym 2011. Odizolowaliśmy się od wszystkiego i maksymalnie skupiliśmy na tworzeniu. W koło tylko las, śnieg, leśniczówka i specyficzny odgłos Śląska z oddali... W studiu mieliśmy totalny lot. Robiliśmy rzeczy nieprzewidywalne, wbrew jakimkolwiek regułom panującym podczas 'normalnych' sesji nagraniowych.
Właściwie w podobny sposób tj. w odizolowanych miejscach swoje utwory tworzą ponoć muzycy Mayhem, ale także… Tides From Nebula (chodzi o sesje do ostatniego albumu grupy, "Earthshine" - przyp. jw.), których znasz osobiście. Czy pomysł na stworzenie materiału Seagulls Insane And Swans Deceased Mining Out The Void powstał z inspiracji którymś z tych zespołów? Ponadto ciekawi mnie dlaczego Mayhem przy takich warunkach nagrał album niezwykle mroczny, zaś Tides From Nebula melancholijny i spokojny.
Mayhem jest dla mnie jedną z wielu inspiracji ogólnie, na pewno też jedną z ważniejszych, ale album Seagulls powstał, bo przede wszystkim czuliśmy, że wyjdzie z naszej współpracy coś ciekawego i wartościowego dla nas samych. Bardzo szanuję muzykę TFN, uważam, że grają zajebiste koncerty i cieszę się z ich sukcesów. Jesteśmy też dobrymi kumplami, zawsze świetnie się razem bawimy, ale muszę przyznać szczerze, że od strony muzycznej nie są dla mnie inspiracją, chyba bardziej podziwiam ich za zespołowe zaangażowanie i ciężką pracę. Zazdroszczę im też trochę możliwości postawienia wszystkiego na jedną kartę i ruszenia w długie trasy koncertowe. A to, że Mayhem nagrał mroczną płytę to chyba żadna nowość, prawda? Oni tacy po prostu są. Wszystko zależy od tego, co siedzi w człowieku, TFN są zupełnie inni i to chyba jest bardziej niż oczywiste. Oni malują obrazy dźwiękami, a Mayhem pali kościoły i śmierdzi piekłem.
Jak opisałbyś uczucie, które towarzyszyło Ci po zakończeniu tej sesji? Album brzmi, jakbyście starali wyrzucić z siebie wszystkie skumulowane od dawna negatywne emocje…
Po sesji czułem niedosyt. Tak się wkręciłem, że mógłbym tak jeszcze z parę tygodni tripować! Zresztą, nie mogę się oderwać od tej płyty do dziś, chyba właśnie dlatego, że władowałem w nią strasznie dużo emocji, które musiały się gdzieś tam we mnie od jakiegoś czasu gromadzić.
Nihil, czy muzyka jest dla Ciebie pewną ucieczką, formą medytacji? Zwłaszcza ostatnie Twoje dokonania są dosyć… transowe.
Chyba tak. Jestem melancholikiem, uwielbiam dryfować razem z hipnotyczną muzyką, stąd pewnie sam taką robię. Poza tym lubię jak jest prosta (oczywiście nie tylko), a transowa często taka jest. Lubię też improwizację, a transowe zawiechy dają tutaj zajebiste możliwości.
Czy zastanawiałeś się, skąd w Twojej muzyce biorą się takie mroczne uczucia? Efekt frustracji życiem codziennym?
Oczywiście, tylko i wyłącznie. Swoją drogą Seagulls nie kojarzą mi się jakoś zbytnio depresyjnie. Wiadomo, może za wesoło nie jest, ale klimat raczej bym określił jako - jak to wcześniej nazwałeś -"medytacyjny". Dużo medytowaliśmy podczas nagrań.
Słuchając Waszych wspólnych utworów odnoszę wrażenie, że jest to najmroczniejszy album zarówno w Twojej jak i Nihila dyskografii. Jeden z dziennikarzy określił go nawet jako skrzyżowanie ostatniego wydawnictwa MasseMord z "Affliction" Blindead.
Na pewno, jest to najmroczniejsza rzecz jaką do tej pory zrobiłem. Chyba gdzieś tam słychać echa naszych macierzystych zespołów i jest to jak najbardziej naturalne, ale myślę, że "S.I.A.S.D.M.O.T.V." jest bardzo inną płytą, z własną tożsamością. Wiesz, sam fakt że zagraliśmy praktycznie na wszystkich instrumentach sami - oprócz gościnnego udziału Sarsa i Marka Zielińskiego - wiele zmienia.
Morowe, jeden z zespołów Nihila, zagrał, podobnie jak Blindead, trasę u boku Behemoth. Czy to ty rekomendowałeś ich Nergalowi?
Wydaje mi się, że to Bart z Witching Hour podsunął Nerowi "Piekło. Labirynty. Diabły" i wiem, że mu się bardzo spodobał ten materiał. Pamiętam, że jak spotkaliśmy się żeby pogadać o wspólnej trasie, to miał już w planach zaproszenie Morowe.
Ponoć powoli tworzysz z Blindead szkielety nowych utworów. W jakim kierunku idziecie tym razem? Nie dokonaliście ani razu w swojej karierze autoplagiatu, więc oczekuję niespodziewanego (śmiech).
Jest jeszcze o wiele za wcześnie, żeby o tym rozmawiać. Mam sporo pomysłów, ale ostatnio gramy dużo koncertów i tworzenie nowego materiału odłożyliśmy na przyszły rok.
Jacek Walewski