Wyspy Brytyjskie to moje ulubione miejsce w Europie. Wyznaczają trendy w muzyce, modzie, a dodatkowo, Premier League to najlepsza liga na świecie. Gdyby stworzyć tabelę najlepszych brytyjskich kapel, debiutanci z I Defy byli by na poziomie West Ham United a może nawet nieco wyżej.
Piłkarskie odniesienia odłóżmy na bok, a o tym, jak młodzi artyści muszą radzić sobie w UK oraz ile można zarobić na koncertach przeczytacie w wywiadzie. I Defy to mus dla fanów The Ghost Inside i podobnych. Moim rozmówcą był James Hackett - wokalista i lider zespołu.
Na początek przedstaw się.
Witaj! Nazywam się James i jestem wokalistą w I Defy. Istniejemy od nieco ponad dwóch lat, ale dopiero teraz, wraz z nowym materiałem oraz dwoma zrealizowanymi teledyskami i nie mniej interesującymi roverami zaistnieliśmy w sieci. Sprawdźcie "Bridge Burner i ‘’Here and Now’’.
Nie jestem w stanie opisać tego ile pracy włożyliśmy w ten zespół. Te dwa lata były okresem zarówno wzlotów jak i upadków, ale kiedy już uporaliśmy się z problemami, nie pozostaje nam nic innego jak z podniesionym czołem patrzeć w przyszłość. Ten album w końcu wyjdzie i będzie dobrze!
Wasz debiut był dobrym przykładem melodyjnego ale i zarazem bardzo agresywnego hc z emocjonalnym pierwiastkiem. Jaki koncept krył się za "I Defy"?
Generalnie, chcielibyśmy zmierzyć się z tematem przemocy domowej, jak się po tym podnieść, jak sobie radzić i czego robić by nie musieć brać w tym udziału. Tylko kilka utworów opowiadało o czym innym, aczkolwiek, to wciąż są autentyczne historie z naszego życia. Szczerze mówiąc, nie stawialiśmy na oryginalność, a na mocny przekaz tekstowy i na muzykę, która będzie fajna dla nas samych.
To już rok odkąd zabraliście się za komponowanie nowego materiału. Czego możemy się spodziewać? Czy nowe utwory będą radykalnie różnić się od materiału, który już znamy? Jak komponujecie?
Zdecydowanie tak! Wszystko to dzięki niemieckiemu producentowi - Sky’owi Van Hoff, który zmienił w nas dosłownie wszystko! Naprawdę, byliśmy totalnymi laikami (członkowie I Defy grali wcześniej w kilku profesjonalnych kapelach jak m.in. Eternal Lord, Romeo Must Die, więc traktuję to z przymrużeniem oka - przyp.red), dopiero Sky nauczył nas wszystkiego. Kiedy piszę muzykę, doskonale wiem jak wyprodukuje to Sky, więc to ogromny komfort. Po raz kolejny, nie stawiamy na wybitną oryginalność, a na zabawę i granie z serducha.
Niestety, jesteśmy dość biedni. Serio. Każdy z nas mniej lub bardziej boryka się z problemami finansowymi. Były takie czasy, kiedy niektórzy z zespołu nie mieli nawet na jedzenie, bo każdy grosz inwestowali w zespół. To smutne, ale prawdziwe. Na całe szczęście, wszelkie należności, które musimy spłacić za ten album są już opłacone. Dlatego ja pozwalam sobie na komfort pisania muzyki, a reszta zarabia pieniądze
Kiedy wszystko już gotowe, kto zajmuje się realizacją nagrań? Po odsłuchaniu tych dwóch utworów o których mówiłeś wcześniej, uważam, że macie nowoczesny sound, ale z zachowaniem tego brudnego pierwiastka.
Całość nagrałem u siebie, a następnie wysłaliśmy to do Niemiec. Co do brzmienia, rozumiem co masz na myśli, ale na chwilę obecną staramy się uciec od tego surowego brzmienia. Stawiamy na nowoczesność i mam nadzieję, że słychać to w "Here And Now’’.
To trochę dziwne, że jako muzycy z konkretnym doświadczeniem zebranym w innych, zawodowych kapelach, zmuszeni jesteście zacząć od zera. Stare kontakty są już nieaktualne? Kiedy podpisaliście deal z agencją, która miała dbać o Was, myślałem, że wszystko samo się ułoży.
W tej chwili biznes przeżywa kryzys. Jako znak towarowy I Defy ma to szczęście, że po wielu nieudanych współpracach, które wiązały się z okradaniem nas, bądź kompletnym nic nie robieniem dla zespołu, osiągnęliśmy pewną stabilizację. Pewnego razu straciliśmy 1200 funtów w pół roku przez takiego jednego "agenta"… Niedobrze!
Co do starych kontaktów. Wiesz, nadal jesteśmy mniej lub bardziej powiązani z niektórymi ludźmi, ale od tamtej pory tamte ekipy zajmują się znacznie większymi bandami, bądź nie działają tak aktywnie jak kiedyś. Jednakże, mamy po swojej stronie naprawdę liczne grono fanów, którzy nas wspierają od pierwszego dnia naszego istnienia, i biorę to za dobrą monetę! To dzięki nim, mam nadzieję, w przyszłym roku wydamy kolejny album! A jeśli nie, to i tak zrobimy wszystko, włącznie z dołożeniem do interesu, by ten album trafił do sklepów.
Z czym dokładnie musicie się borykać jako debiutant?
Prócz tego o czym już mówiłem, uwierz mi, że wypromowanie własnej nazwy w UK to praktycznie syzyfowa praca. Mam wielu znajomych z innych zespołów, żeby daleko nie szukać - ze środka kontynentu, którzy nie są w stanie uwierzyć jakie to trudne. Niestety, ludzie w UK nie mają za dużo pieniędzy. Wierz mi lub nie. Promotorzy regularnie kantują, jeśli płacą to 50 funtów za gig, a jak sam wiesz, to śmieszne pieniądze, przeważnie kapele nie mają gdzie spać, a jeśli śpisz u kogoś w domu, bądź dozgonnie wdzięczny! Serio. Czasami zdarza się, że dostaniesz coś do jedzenia - a to też sukces. Nasi fani to najlepsi ludzie jakich spotkaliśmy, i chciałbym z tego miejsca im serdecznie za to podziękować. A swoją drogą, gdziekolwiek byśmy nie grali poza UK, zawsze dobrze nam płacono, mieliśmy co jeść i gdzie spać. Także DZIĘKUJEMY!
Jakiego sprzętu używacie?
Gramy na headach Peavey 5150MKII i 6505+. Do tego paczki Framus Dragon i Krank Rev 1. Gitary ESP/LTD. Nasz basista gra głównie na Szmakach Tech 21. A co do bębnów, hardware Tama oraz blaszki Paiste i Meinl.
Twój wzór do naśladowania?
Wszyscy ludzie, którzy podnieśli się w życiu po tragediach, i wiedzą, jak trudno jest przetrwać. Każdy, kto wierzy w nasz zespół! Zdecydowanie!
Najgorszy zespół na świecie?
Dla mnie? Bez cienia wątpliwości - HIM! Wiesz…. Ville musi być dobry, skoro gra tyle koncertów i ma takie rzesze fanów, ale za cholerę nie kumam fenomenu ani tej kapeli ani jego osoby.
Najgorsze miejsce do grania w UK?
Stary, szkoda gadać. Nie będę Ci smęcił, ale przyznam się, że mieliśmy ‘’przyjemność’’ tam zagrać.
Kiedy kapele spoza UK trafiają na Wyspy, czego powinni się obawiać lub wystrzegać?
Przede wszystkim, nie oczekiwać takiego samego traktowania jak np. w Niemczech. Szczególnie zalecam nawiązanie jakichkolwiek znajomości tutaj, bo wierz mi lub nie, spanie w busie to istna mordęga. W dodatku, bez kasy, jedzenia i braku snu daleko nie pojedziecie…
Twój sposób na przygotowanie do koncertu?
Rozgrzewam się, dużo rozmawiam z ludźmi, którzy przyszli do klubu, staram się nawiązać jak najwięcej znajomości.
Dzięki za wywiad. Trzymaj się!
Grzegorz "Chain" Pindor