Kilkudziesięciu tancerzy, wokalistów, zachwycająca choreografia, wspaniała muzyka... Ten show z pewnością muszą zobaczyć wszyscy fani Michaela Jacksona. "Zbliża się północ i coś złego czai się w ciemnościach". No dobrze, to tylko cytat z "Thrillera" Michaela Jacksona.
Tak naprawdę jest druga po południu, a my wpatrujemy się w wielkie logo
"Thriller Live" pulsujące nad sceną w Theatre Royal w Bath. Czy jest to koncert, czy może raczej musical - trudno powiedzieć. W każdym razie gra aktorska stoi tu na najwyższym poziomie
Rozsławiająca piosenki
Michaela Jacksona produkcja została przygotowana przez teatr z londyńskiego West Endu i, jak można się było spodziewać, odniosła olbrzymi sukces. Teraz nadszedł czas, żeby przedstawienie ruszyło w trasę po Wielkiej Brytanii. Ten zapierający dech w piersiach show musi przecież zobaczyć więcej ludzi!
Thriller Live to spełnienie marzeń każdego gitarzysty, który kocha zagrywki, riffy i solówki Króla Popu - w oryginale zresztą grane przez same gwiazdy, czyli Eddiego Van Halena, Steve’a Lukathera i Steve’a Stevensa. Ogromnego zaszczytu, jakim jest granie na gitarach w tym przedstawieniu, dostąpili
Ant Law i
Ryan Alex Farmery - ten ostatni pełni również funkcję kierownika muzycznego. W tym miesiącu opowiedzą nam o tym, jak trafili na teatralną scenę i jak dużym wyzwaniem jest granie w musicalu...
Jak zaczęła się Wasza przygoda z gitarą?
Od piątego roku życia gram na pianinie. Na gitarze zacząłem uczyć się grać w wieku piętnastu lat. Ćwiczyłem około ośmiu godzin dziennie - od początku fascynowała mnie twórczość Eddiego Van Halena i Steve’a Vaia. Przez kilka lat pobierałem lekcje gry, ale tak naprawdę jestem samoukiem. To, że grałem na pianinie, ułatwiło mi opanowanie teorii, rytmu i skal na gitarze.
Też zacząłem od pianina, ale szybko znienawidziłem ten instrument. Chyba dlatego, że muzyka, jaką grałem, w żadnym stopniu do mnie nie przemawiała. Kiedyś nauczyciel zagrał mi coś z repertuaru Vaia. Potem obejrzałem kilka koncertów Guns ’N’ Roses na DVD i zupełnie odbiło mi na punkcie gitary, a dokładnie - Slasha. Poza tym fascynowało mnie wszystko, co robił Gary Moore.
Jak znaleźliście się w musicalu "Thriller Live"?
Mieszkałem w Londynie i grałem głównie na weselach. Założyłem sobie profil na stronie musofinder. com. Po jakimś czasie zadzwonił do mnie ktoś z Thriller Live - pilnie potrzebowali muzyka, który umie grać zarówno na pianinie, jak i na gitarze. Prawie całe przedstawienie musiałem grać, czytając z nut. Zwykle, żeby dostać się do show takiego kalibru, potrzebne są odpowiednie kontakty. Tym razem jednak obyło się bez nich - potrzebowali osoby grającej na dwóch instrumentach, ot tak, po prostu. Poszedłem na próbę techniczną i później od razu zabrali mnie w trasę.
Przeprowadziłem się do Londynu trzy lata temu i chodziłem na mnóstwo różnych jamów do klubów Ronnie Scott’s i Camden. Pewnego wieczoru grałem z perkusistą, który nazywał się Gabor Dornyei. Bardzo fajnie nam się razem grało. To dzięki niemu trafiłem później do przedstawienia Thriller Live, bo grał tam na perkusji. Tak się złożyło, że gitarzysta z ich zespołu przenosił się do innej produkcji, zapytali więc Gabora, czy nie zna jakiegoś gitarzysty. Wtedy powiedział, że może polecić właśnie mnie. Zostałem zaproszony na przesłuchanie i natychmiast mnie zaangażowano.
Czy uważacie, że granie w takich przedstawieniach jest dla gitarzysty ciekawym zajęciem?
To coś zupełnie innego niż granie w zespole. Z pewnością jest to fajna praca, którą warto wykonywać pod warunkiem, że nie zabije ona twojej miłości do muzyki. Gdybym grał coś, czego nie lubię, pewnie znienawidziłbym gitarę, ale wykonywanie na żywo utworów Michaela Jacksona to sama przyjemność.
Jest to świetna opcja dla gitarzysty. Myślę, że w wielu zespołach są gitarzyści, którzy nie znają teorii i nie umieją czytać muzyki tak dobrze jak gitarzyści występujący w projektach tego rodzaju W produkcjach teatralnych bardzo ważna jest wszechstronność. Gdybym nie umiał czytać muzyki, to nie zostałbym zaangażowany. Jest to praca dobrze płatna, ale nie ukrywam, że aby ją dostać, potrzebne są kontakty.
Mówisz, że ważna jest wszechstronność. Co dokładnie masz na myśli?
Zdecydowanie trzeba mieć bogaty wachlarz możliwości brzmieniowych. Trzeba też się dobrze czuć we wszystkich stylach, w takich jak: rock, pop, funky czy metal. Partia gitarowa w utworach Michaela jest bardzo funky, musi być grana w odpowiedni sposób, dużo w niej akordów jazzowych, są też fragmenty z ostrym shredem. Do tego niezbędna jest znajomość harmonii i perfekcyjne opanowanie gryfu. Często muszę przeskakiwać ze shredu do popu, z rocka do jazzu, z jazzu do funky. Każdą nutę trzeba zagrać bardzo dokładnie, ponieważ tu nie ma miejsca na pomyłki.
Czy umiejętność czytania nut jest niezbędna?
Granie z nut to bardzo przydatna umiejętność, ale nie jest kluczowa dla gitarzystów na tego typu koncercie. I tak wszystkie utwory trzeba znać na pamięć! W nuty możemy jedynie zerkać. Przed przedstawieniem miałem odpowiednio dużo czasu na opanowanie całego materiału, mimo to zawsze staram się mieć nuty przed oczami. Tak dla asekuracji.
Nuty są bardzo przydatne podczas koncertu, ponieważ przypominają o wszystkich zmianach dźwiękowych występujących w trakcie wykonywania każdego utworu, a także o zmianach brzmieniowych, jak na przykład przejście z przesteru na czysty kanał czy wyłączenie efektu kaczki itd. Sami piszemy sobie nad nutami informacje o tego typu zmianach. Trzeba to wszystko bardzo szybko opanować, bo nie ma tu miejsca na chaos i panikę.
Czy przy tak dużej produkcji ważne są umiejętności interpersonalne?
Oczywiście, że tak! One są bardzo ważne. Czasami spędzamy w autobusie cały dzień i ciągle przebywamy z tymi samymi ludźmi, dlatego trzeba umieć dogadać się ze wszystkimi, by podtrzymywać pozytywne relacje z nimi.
Załóżmy, że jeden z Was jest chory i po prostu nie może grać. Co wtedy?
Mamy swoich zastępców. Są to muzycy kontraktowi, którzy występują w innych przedstawieniach w Londynie. W razie choroby jesteśmy spokojni, bo wiemy, że wszystko odbędzie się w wyznaczonym terminie.
Jeśli planuję wziąć jeden tydzień wolnego, to na czas mojej nieobecności zostaję zastąpiony przez innego muzyka rezerwowego.
Choć jest taka niepisana zasada wśród muzyków, która brzmi: nigdy nie jesteś za bardzo chory, żeby nie móc grać. Chyba, że coś sobie złamiesz albo że jesteś w szpitalu.
Dokładnie tak! Słyszałem historię o gościu, który grał koncert z plastikową torbą zawieszoną u szyi. W każdej chwili mógł sobie zwymiotować!
Jak przygotowujecie się do koncertów?
Wchodzę na swoje miejsce w orkiestrze, zakładam słuchawki i gram przez jakieś 20 minut przed każdym koncertem.
Ja raczej nie potrzebuję ćwiczyć przed koncertem - pierwsza połowa show to utwory Jackson 5, które są dla mnie najlepszą rozgrzewką. Tu partie gitarowe są mało skomplikowane i przyjemne do zagrania.
Każdą piosenkę śpiewa inny wykonawca - każdy z nich to inne wcielenie Michaela. Czy tak samo jest z partiami gitarowymi?
Dzielimy się prawie po równo, jeśli chodzi o partie rytmiczne i partie prowadzące. Tak samo sprawa się ma z różnymi gatunkami muzycznymi. Ale partie najbardziej techniczne przypadają w udziale Antowi.
Tak jest lepiej, bo Ryan oprócz tego, że gra na gitarze, gra jeszcze na klawiszach i odpowiada za całe przedstawienie.
Które utwory z Thriller Live najbardziej lubicie grać?
Ja najbardziej lubię grać utwór "ABC". W oryginalnym nagraniu są w nim trzy gitary, natomiast podczas koncertu muszę grać to, co zostało zaaranżowane na dwie gitary. Z tego powodu jest to bardzo wymagający kawałek.
"Don’t Stop ’Til You Get Enough" wychodzi świetnie z dwoma gitarami. No i uwielbiam grać utwór "Thriller".
Solówka w "Beat It" to mój ulubiony fragment. Lubię grać rocka, dlatego partie do "Dirty Diana" też dają mi dużo satysfakcji. "They Don’t Care About Us" to również ciekawy kawałek, szczególnie że gramy go w wersji nieco bardziej... metalowej.
Jakich gitar i efektów używacie na koncertach?
W większości utworów gram na Fenderze Stratocasterze z humbuckerem Seymour Duncan przy mostku. W piosence "Beat It" gram na siedmiostrunowym Ibanezie Universe, bo akurat ten utwór musi być zagrany w C#.
Obaj używamy tych samych procesorów, a mianowicie Vox ToneLab. Stosują go także inni gitarzyści grający spektakle na West Endzie. Oznacza to, że każda zmiana brzmienia może być łatwo skopiowana w postaci komunikatów MIDI i użyta przez innego gitarzystę.
Czy macie dużo prób z tancerzami? Trzeba przecież idealnie zsynchronizować muzykę z elementami choreografii.
Didaskalia to w sztuce tekst poboczny o charakterze informacyjnym, a zatem m.in. opis pozycji aktora w każdym momencie przedstawienia. My nie wchodzimy w szczegóły, dla nas to po prostu oznacza: wyjdź na scenę i stań w odpowiednim miejscu, gdy zaczyna się dany wers bądź solówka. To raczej tancerze mają dostosować się do muzyki, a nie odwrotnie.
Co Wam, jako muzykom, dał udział w trasie Thriller Live?
Na pewno rozwinąłem się w sensie twórczym. Muzyka Michaela zainspirowała mnie do napisania materiału na płytę "Between The Waves" - krążek powstał we współpracy z Rodrigo Bragą, moim kolegą. Wpływ Thriller Live słychać na całej płycie, na przykład funk w stylu lat 60. Udział w spektaklu na pewno mnie zainspirował, a jednocześnie stworzył możliwość realizowania swoich własnych muzycznych zainteresowań.
Dzięki udziałowi w spektaklu Thriller Live mam okazję podróżować i grać najlepsze kawałki pop, jakie kiedykolwiek powstały na tej planecie. Czegóż chcieć więcej? Każdy gitarzysta ma swoją ulubioną solówkę czy riff Jacksona. Grane są na całym świecie. I mam nadzieję, że zawsze będą...
Claire Davies
zdjęcia: Dave Caudrey