Cóż, nie ma tu żadnej magicznej drogi, która nie zostałaby już odkryta. Tak naprawdę dobrze znacie sposoby, jakie należy wykorzystać w swojej podróży przez gitarowy świat. Trywialnym będzie stwierdzenie, że należy ćwiczyć, bo to wie każdy. Sposobów, jak i co należy ćwiczyć, jest cała masa i przy tym najlepiej porozmawiać z samym sobą na temat tego, czego się naprawdę chce od siebie i jakie ma się ambicje. Motywacja wewnętrzna, jakakolwiek by nie była, jest kluczem. Najlepiej zapisać swoje postanowienia na papierze i co jakiś czas je sobie odświeżać. Ze swojej strony gorąco polecam poszukanie sobie możliwie najlepszego nauczyciela. Na początku przygody z gitarą to wręcz konieczność. Jako główny argument przytoczę proste stwierdzenie: po co mamy uczyć się na własnych błędach, skoro można na cudzych... Dobry nauczyciel nie dopuści, przykładowo, do błędnego trzymania kostki albo złego ustawienia lewej ręki itd. W ten sposób szybciej zbudujemy solidne fundamenty, na których później postawimy samych siebie jako twórców, a przy tym zaoszczędzimy sobie mnóstwo czasu. Będąc samoukiem, wiem, ile czasu zajmuje oduczanie się błędnych nawyków, których można było przecież uniknąć. Gorąco polecam granie jam sessions z różnymi muzykami, bowiem otworzy nas to na ludzi i nauczy słuchać innych. Jeśli już dojdzie do zebrania pierwszego składu, najważniejsze jest to, aby ludzie, którzy się w nim znaleźli, byli pasjonatami i wiedzieli, czego chcą. Pasja to podstawa, jest ponad niechęcią, lenistwem i ponad sprawami związanymi z pieniędzmi, z którymi zawsze krucho na początku. Ja pasjonatów uwielbiam, i to obojętnie w jakiej dziedzinie.