Paweł 'Drak' Grzegorczyk (Hunter)
Wywiady
2011-10-06
25 lat po założeniu zespołu Hunter, parę miesięcy po premierze wydawnictwa "XXV lat później" i chwilę przed trasowymi poprawinami - rozmawiamy z liderem grupy Hunter, Drakiem!
Huntera założyliście w 1986 roku. Zespół przeżył już 25 wiosen i z roku na rok słyszy się o was coraz więcej. W jakim kierunku pójdziecie teraz? Macie już jakieś plany?
Nawet wcześniej. W tej chwili planujemy zmierzenie się z dwoma tematami: unplugged i oczywiście nowa studyjna. I być może w tej właśnie kolejności. Z tematem akustycznym już były pierwsze próby koncertowe, choć w stopniu umiarkowanym. Tak, żeby się zorientować czy dobrze nam z tym i czy dobrze z tym publiczności. Poza tym, po 27 latach szaleństwa w metalu, wypadałoby właściwie do tego podejść. Musi być czas na szaleństwo ale musi być też czas na odpoczynek. My spróbujemy to połączyć (śmiech)
Od 2004 roku urządzaliście Hunter Fest. Festiwal ten rok rocznie zyskiwał coraz większą popularność i oprawę. Skąd pomysł na takie przedsięwzięcie?
Pomysłodawcą był nasz ówczesny menadżer.
Podczas Hunter Festu w 2009 wynikło sporo problemów organizacyjnych. Czy z tego właśnie powodu impreza zakończyła swój żywot? Czy ta inicjatywa jeszcze kiedyś powróci?
My mielibyśmy brać się za organizację? A to dobre (śmiech) Nam ciężko jest zorganizować wspólne wejście do busa po koncercie. I zawsze tak było. My nie byliśmy i nie jesteśmy od organizacji. My jesteśmy od grania. Festiwale to świat menadżerów. Nie gniewaj się ale nie chcę już więcej o tym mówić.
Czy Polska jest dobrym miejscem do grania muzyki, którą uprawiacie?
Z jednej strony dobrym. Fani w Polsce są uważani za najbardziej żywiołowych i bezlitosnych pod sceną. Pamiętam, jakie miny miał czeski Arakain, gdy pierwszy raz w Zabrzu i Krakowie zobaczyli co się dzieje pod sceną (śmiech). Fakt, że trafili od razu na masakratorów najwyższych lotów (śmiech). Stwierdzili, że to kompletnie inny świat niż u nich. Zagraliśmy później u nich. Wszystko się zgadzało, to zupełnie inny świat, choć na swój sposób również egzotyczny (śmiech)
Z drugiej strony mamy słynne już polskie piractwo internetowe. Koszmar każdego zespołu, który próbuje się przebić lub egzystować w naszych realiach. Ludzie, to naprawdę nie jest fair. Jeśli kochacie swój zespół i jego muzykę, to nie okradajcie go. Świadomie czy nie, wykańczacie swoje zespoły. Nagranie i wydanie płyty to koszmar finansowy. A przecież każdy chce usłyszeć nowy materiał, najchętniej za rok, prawda? A te płyty już naprawdę tak dużo nie kosztują. Kilka piwek.. Czy naprawdę tak trudno uwierzyć, że muzyk to też człowiek. Musi z czegoś żyć. Jeśli nie da się z muzyki, to w końcu zespół kończy swój żywot. Płyty nagrywa coraz rzadziej. Mimo ogólnego regresu wykonawcy pop jakoś dają radę. Super. Czy to jednak oznacza, że fani metalu czy rocka są mniej uczciwi?
Z drugiej strony mamy słynne już polskie piractwo internetowe. Koszmar każdego zespołu, który próbuje się przebić lub egzystować w naszych realiach. Ludzie, to naprawdę nie jest fair. Jeśli kochacie swój zespół i jego muzykę, to nie okradajcie go. Świadomie czy nie, wykańczacie swoje zespoły. Nagranie i wydanie płyty to koszmar finansowy. A przecież każdy chce usłyszeć nowy materiał, najchętniej za rok, prawda? A te płyty już naprawdę tak dużo nie kosztują. Kilka piwek.. Czy naprawdę tak trudno uwierzyć, że muzyk to też człowiek. Musi z czegoś żyć. Jeśli nie da się z muzyki, to w końcu zespół kończy swój żywot. Płyty nagrywa coraz rzadziej. Mimo ogólnego regresu wykonawcy pop jakoś dają radę. Super. Czy to jednak oznacza, że fani metalu czy rocka są mniej uczciwi?
Jak dużo zmieniło w waszych szeregach odejście jednego z założycieli Huntera, jakim był Grzegorz?
Zmieniło wiele. Zwłaszcza w kwestiach koleżeńskich. Razem zakładaliśmy ten cyrk i w pewnym momencie śmialiśmy się, że jesteśmy już jak stare dobre małżeństwo z 25 letnim stażem (śmiech). Niejeden związek tyle nie wytrzymał. Fajnie, że czasem da się skusić lub najzwyczajniej w świecie wspomaga nas gdy Daray jedzie z Dimmu na koncerty. W kwestii muzycznej również się zmieniło. Obaj z Darayem są świetnymi bębniarzami choć grają w zupełnie innym stylu. Darek gra bardziej w przód więc możemy grać szybko, Grzesiek gra w tył więc świetnie się czuje w wolniejszych numerach. W tej chwili mamy jeszcze Letkiego - trzeciego wspomagającego, który poza przeszkadzajkami również często siada za bębnami. Były więc koncerty, gdy graliśmy z trzema pałkerami (śmiech).
Pomiędzy płytami "Requiem", a "Medeis" jest 8 lat różnicy. Jak wyglądało wasze życie w tym czasie? Był taki moment, w którym traciliście już nadzieje na kolejny longplay?
Tak, było bardzo ciężko. Brak wydawcy to duży problem. Można samemu, ale tak jak powiedziałem wcześniej - to masakra finansowa. Zaryzykowaliśmy. Na szczęście mieliśmy wielu fanów, którzy nas w tym wspierali, zwłaszcza duchowo. Mieć dla kogo grać, to błogosławieństwo. I trochę także przekleństwo (śmiech), bo wtedy ryzyko było nieporównywalnie większe, a mimo to właśnie wsparcie fanów nas popchnęło nas w paszczę szaleństwa. I finalnie ocaliło. Choć nie bez strat (śmiech).
Koncertowe mega wydanie, jakim jest "XXV lat później" leży już w sklepach od czerwca. Jest to już, o ile dobrze policzyłem, czwarta koncertówka, jaką od was dostajemy. Kiedy w takim razie usłyszymy jakiś nowy materiał? Macie już gotowe jakieś kompozycje, bądź plany na świeży krążek?
Oficjalnie, to właściwie, po bootlegowym, wydanym własnym sumptem w ograniczonym i wyczerpanym nakładzie "Live", drugie wydawnictwo. Pierwsze oficjalne wydawnictwo koncertowe to DVD "HolyWood", które zawiera dwa koncerty z Przystanku Woodstock (w tym jeden wcześniej wydany przez Złoty Melona i również wyczerpany i nieosiągalny z tego co słyszałem). Zatem biorąc to pod uwagę, XXV to drugie oficjalne i dostępne wydawnictwo. Oczywiście, że planujemy płytę studyjną. W tej chwili zaczynamy ogrywać pomysły i słuchać co się dzieje. Minęło już wystarczająco dużo czasu, żeby złapać dystans do "Hellwood" i nagrać coś świeżego z nowym spojrzeniem na życie (śmiech)
Jak doszło do tego, że wziąłeś udział w nagraniu promującym akcję "Mazury Cud Natury"?
Zadzwonił do mnie Czarek Kaźmierczak, klawiszowiec Harlemu, bliski kumpel i z tego co słyszałem - inicjator tego przedsięwzięcia. Spytał, czy widziałbym się w tym. Przysłał demo. Z dwoma miejscami na riffy. Jestem mazurskim metalowym hippisem anarchizującym. Oczywiście, że się zgodziłem. Mazury. Nie trzeba przecież nic więcej mówić. Kto był ten wie. A kto nie był? Cisza.. (śmiech). Znając moją awersję do prowadzenia w zimie zawiózł mnie nawet ze Szczytna do olsztyńskiego studia. Nagrałem dwa najbardziej mroczne jakie tylko potrafiłem wymyślić riffy, na początku i w środku. Chyba im się spodobało (śmiech)
Wiadomo, że do dobrej gry potrzebna jest dobra gitara, ale jak ma się sprawa z cała resztą sprzętu podłączonego do niej? Warto jest na początku inwestować w to większe pieniądze?
Na początku najlepiej byłoby się nauczyć grać (śmiech) Choćby z tego powodu, żeby zobaczyć czy warto dalej inwestować. A to boli. Cholernie boli (śmiech) Sprzęt to jakuzzi na dnie studni. Ciężko się z niej wygrzebać. I trochę się nie chce (śmiech) Jest pięknie.. ale to kosztuje. Efekciki, kosteczki, racki są fajne ale na początku odwracają uwagę od tego jak się gra. Fakt, że i sporo tuszują (śmiech) Myślę, że jak ze wszystkim na początku. Brać, ale bez wpadania w manię zakupową, czyli wszystko w granicach zdrowego rozsądku. To nawet nie kwestia, czy kogoś stać, bo pewnie są tacy, którzy mogą sobie od razu pozwolić na wiele. Ale to nie nauczy ich grać. Dlatego lepiej dochodzić stopniowo. Radocha jest większa.
Które kawałki innych zespołów lubisz najbardziej grac i dlaczego? Granie, czyjej muzyki, poza własną, sprawia Ci największą przyjemność?
W tej chwili mało gramy cudzych kawałków. Mamy problem ze skompletowaniem własnych set list tak, żeby nie było po koncercie pytań - a dlaczego nie zagraliście Arges? Gramy przez to coraz dłuższe koncerty a i tak są reklamacje (śmiech). Żeby zadowolić wszystkich musielibyśmy zagrać wszystko. A na koniec pewnie dopiero pojawiłyby się pytania - a gdzie covery ?? (śmiech) Dlatego skupiamy się na własnych. Kiedyś, przez pierwsze 5 lat istnienia, graliśmy tylko covery - Budgie, Accept, Scorpions, Iron Maiden, King Diamond, Pretty Maids, Metallica, Bad Religion. Graliśmy to co nam się po prostu podobało. A jak nie byliśmy w stanie zagrać tego technicznie, to ćwiczyliśmy tak długo, aż się nauczyliśmy. To była świetna szkoła. Rozpracować utwór najpierw ze słuchu, z magnetofonu szpulowego lub kasetowego, bo nikt nie wiedział wtedy co to tabulatury czy internet, to było wyzwanie. A potem to jeszcze zagrać na żywca... :) Granie klasyki daje mnóstwo satysfakcji. Te utwory przecież stają się klasyka nie bez powodu (śmiech).
Czujesz się bardziej wokalistą, czy gitarzystą?
Wokalistą (śmiech). Na szczęście byłem wystarczająco długo opętany przez gitarę, ćwicząc po 8 godzin dziennie, przez wiele lat. Na szczęście, ponieważ zazwyczaj już gitara nie przeszkadza mi podczas śpiewania (śmiech) Z drugiej strony oberwały na tym solówki. Kiedyś solówka to był jeden z najważniejszych momentów w utworze. Czasem piosenka powstawała jako uzupełnienie jakiejś moim zdaniem fajnej solówy. To były wręcz utwory w utworze. Mam na myśli czasy "Requiem". Z trzeciej strony, później, jak już nieco ostygłem, wydoroślałem i zrozumiałem, że jednak nie będę tym najszybszym i najbardziej sprawnym (śmiech) i przede wszystkim, że piosenka jednak jest ważniejsza, stonowałem i zacząłem tak kombinować, żeby solówka była smaczkiem, opowieścią, uzupełniającą główną intrygę (śmiech) Także może i dobrze, że wokal odwrócił moja uwagę od tego potwora, jakim bez wątpienia jest gitara i pozwolił wykorzystywać go z większym sensem.
Dlaczego zacząłeś grać właśnie na gitarze? Co było najtrudniejsze do opanowania w czasie nauki?
Ponieważ miałem dość skrzypiec, menuetów, gam i pasaży. Ponieważ szukałem czegoś znaczniej głośniejszego, brudnego, bezczelnego, pięknego i złowieszczego zarazem (śmiech). I wyobraź sobie moje szczęście, gdy zorientowałem się, że to właśnie elektryczna gitara miała wszystkie te cechy w sobie. A co było najtrudniejsze? Solówki. W moich pierwszych gitarach struny były centymetr nad gryfem. Defil, Kosmos, Samba, Aster. Z palców schodziła skóra, z gryfu został wiór, lała się krew, ale jaki był za to czad! A pierwsza solówką nie były "Schody do nieba" tylko "Dyskoteka - Kurwoteka - Syf" formacji Sedes. Grana na jednej strunie. Paganini kończył na jednej strunie, ja zacząłem, więc nie czuję wstydu (śmiech).
Z wykształcenia jesteś skrzypkiem o ile się nie mylę? Grasz czasami jeszcze na tym instrumencie?
Tak, czasem próbuję. Był nawet taki moment, gdy wraz z Jelonkiem graliśmy na koncertach Barock w duecie, przy czym ja udawałem wiolonczele, grając z oktawerem. Jednak po wydaniu płyty solowej, Jelonio trochę zaczął omykać, twierdząc, że nie chce dublować a być może w ten sposób grzecznie dając mi do zrozumienia, że nie idzie mi wystarczająco cudownie (śmiech)
Czego teraz słuchasz najczęściej w wolnych chwilach? Poleciłbyś jakiś zespół, który Cię akurat ostatnio zainteresował?
Jest ich kilka. Stone Sour to świetna kapelka. Ostatni Slipknot to miazga. A z naszych Black River, Rootwater, KaAtaKilla. No i oczywiście klasyka - Zeppelini, Sabbath, Ozzy, Purple, Metallica, TSA,
Z kim najbardziej Hunter chciałby kiedyś zagrać na jednym koncercie?
Właśnie z nimi. I myślę, że mówię to w imieniu całego Huntera.
Jak podsumowałbyś te 25 lat istnienia zespołu?
Piękna masakra (śmiech)
Z czego czerpiesz większa przyjemność? Z komponowania i nagrywania nowego materiału, czy dawania koncertów?
Ależ z jednego i drugiego (śmiech). Ale jeśli już miałbym wybrać to wybrałbym koncerty. To wykonanie na żywo tego co się wcześniej skomponowało i nagrało przecież. I to w doborowym towarzystwie (śmiech) To przecież czysta definicja piękna.
Gdzie chciałbyś być za kolejne 25 lat?
W swoim przyszłym mazurskim domku z podwórkiem, w lesie, nad jeziorem, z psami i kotami, a konkretnie w domowym studio, gdzie właśnie zaczynamy nagrywać z Hunterem próbę na "setkę" a moi synowie produkują materiał i grają z nami. Żona kończy pisać kolejną książkę (wydawca przestępuje już w przedpokoju z nogi na nogę), a na podwórku czeka grill, w świecie bez wojen, głupoty i zawiści... Ale to już chyba przesada, prawda? (śmiech) No ok, to zamiast grilla niech będzie ognisko.
Michał Lis