Michael Jackson
Czy to nie pomyłka? Michael Jackson w magazynie gitarowym? Wszystko się zgadza, bowiem już za chwilę okaże się, że z tą ikoną muzyki pop związanych było kilku znanych gitarzystów...
JEST ZŁY...
Kiedy Michael Jackson śpiewał: "You know I’m bad. I’m bad. I’m really, really bad", co w tłumaczeniu na język polski oznacza: "Wiesz, że jestem zły. Jestem zły. Jestem naprawdę zły", nie byliśmy przekonani co do tego "zła". Gwiazda pop drobnej budowy, ubrana w kostium ze świecidełkami raczej nie budziła postrachu. Powiedzmy sobie szczerze: Michael Jackson nie jest Mikiem Tysonem. Nie oceniajmy go jednak zbyt pochopnie, ponieważ później dał się poznać z wybryków, których mógł mu pozazdrościć niejeden prawdziwy rockman. W 1995 roku, aby uczcić ukazanie się podwójnego albumu "HIStory", kazał zrobić gigantyczną statuę na swoje podobieństwo, która pływała na barce po Tamizie. Z kolei w 2002 roku w Berlinie Jacko wystawił swojego małego synka "Prince’a Michaela II" przez barierkę balkonu na piątym piętrze, ku wielkiemu przerażeniu fanów i dziennikarzy. Nie można też nie wspomnieć o Neverland Valley Ranch - posiadłości liczącej sobie 2.200 akrów, której właścicielem jest Michael Jackson. Leży ona w hrabstwie Santa Barbara w Kalifornii. Otwarta została w 1988 roku po sukcesie albumu "Bad". Michael Jackson nie zamieszkuje Nibylandii od czerwca 2005 roku, kiedy to został oskarżony o molestowanie dzieci. Zoo oraz inne atrakcje zostały zamknięte, a w Neverlandzie zamieszkują już tylko nieliczne osoby. Legendarne ranczo Neverland miało być wystawione na sprzedaż, lecz Michael Jackson uregulował wszystkie długi i nadal jest jego prawnym właścicielem. Może określenie "zły" to lekka przesada, ale Michael Jackson na pewno dorównał swym zachowaniem najbardziej ekscentrycznym rockmanom.
NAGRAŁ "BEAT IT"
Jackson chciał, żeby na jego drugim krążku "Thriller" znalazł się ostry rockowy utwór w stylu "My Sharona" zespołu The Knack. Producent Quincy Jones doszedł do wniosku, że do nagrania trzeba będzie zaangażować najlepszego gitarzystę rockowego. Nie zastanawiając się długo, zadzwonił do Eddiego Van Halena. Van Halen nie potraktował poważnie tego telefonu - nie uwierzył, że dzwoni do niego legenda jazzu i soulu, sam Quincy Jones. Kiedy przekonał się, że to nie żart, od razu zgodził się zagrać na płycie Michaela. Jackson dostał dokładnie to, czego chciał: ostre rockowe brzmienie z charakterystycznym riffem i wyjątkową solówką. Ale Van Halen nie był jedynym znanym gitarzystą rockowym, który zagrał na tej płycie, bowiem można na niej usłyszeć również Steve’a Lukathera z zespołu Toto.
MUZYKA MICHAELA JEST INSPIRUJĄCA
Prawda jest taka, że dobrzy gitarzyści nie trzymają się kurczowo jednego stylu muzycznego. Nie wystarczy w kółko ogrywać pentatoniki i kłaść nudne powerchordy. Najlepsi muzycy cały czas poszukują i eksperymentują z nowymi gatunkami. Na przykład Slash, który gra ostrego rocka w Velvet Revolver, lubi również pograć flamenco na gitarze klasycznej. Mark Tremonti z kolei poszerzał swoje horyzonty, ćwicząc bluesowe zagrywki Steviego Raya Vaughana. Trzeba być gitarzystą wszechstronnym - to pewne. Jeśli chcecie poszerzyć swoje horyzonty, to serdecznie zachęcamy do poznania niektórych wczesnych utworów Michaela Jacksona oraz zagrania ich na gitarze. Spore tempo i zawarte w nich chromatyczne zagrywki pozwolą Wam rozruszać palce, a także wytrenować słuch. Zacznijcie od riffu z kompozycji "Don’t Stop ‘Til You Get Enough" lub od zagrywki z "Wanna Be Startin’ Something". Niezależnie od tego, czy dokonania Jacksona traktujecie poważnie czy też z przymrużeniem oka, możemy Wam zagwarantować, że po przeanalizowaniu jego kompozycji już nigdy nie spojrzycie na swój gryf w ten sam sposób co wcześniej. Przy okazji ostrzegamy, że w niedalekiej przyszłości opublikujemy transkrypcję jednego z utworów Michaela (będzie to oczywiście "Beat It") i... nie wstydzimy się tego!
PRAWDZIWI ROCKMANI WCIĄŻ NAGRYWAJĄ COVERY JEGO UTWORÓW
Jednym z ostatnich coverów Jacksona była numetalowa wersja "Smooth Criminal" zespołu Alien Ant Farm. Zdaniem krytyków niewiele wniosła do muzyki i jest zdecydowanie gorsza od oryginału. My też tak twierdzimy. Wprawdzie gitarzysta Terry Corso nadał utworowi bardziej mroczne brzmienie, ale sam riff pozostał nietknięty. Dlaczego? Bo był doskonały (zgodnie z regułą, że nie da się ulepszyć czegoś, co już jest doskonałe). Z kolei zespół Fall Out Boy nagrał cover utworu "Beat It" z solówką zagraną przez shreddera Johna Mayera. A na ostatnim albumie solowym Chrisa Cornella znalazła się nastrojowa wersja piosenki "Billie Jean" zagrana na gitarze akustycznej. I takie przykłady coverów można mnożyć. Jedno jest pewne: ich ilość na pewno pochlebia artyście...
PRACUJE TYLKO Z NAJLEPSZYMI
I tu dochodzimy do sedna. Na liście gitarzystów, którzy współpracowali z Michaelem, znajdują się sami wielcy artyści ze świata gitary: Carlos Santana, Slash, Eddie Van Halen, Larry Carlton, Phil Upchurch, a także soulowy gitarzysta sesyjny Paul Jackson. Wszyscy oni użyczyli Jacksonowi swojego talentu, a brzmienie ich gitar można usłyszeć w jego największych hitach. Ale najważniejsza na tej liście jest Jennifer Batten, która opanowała do perfekcji wszystkie riffy, zagrywki i solówki z repertuaru Jacksona. Fenomenalnie odgrywa je na koncertach przed milionami fanów Jacko.
Współpraca ze Steve’em Stevensem również okazała się bardzo owocna - napisał jeden z najbardziej znanych riffów w pop rocku, a mianowicie riff do utworu "Dirty Diana". Piosenka bardzo długo utrzymywała się na pierwszym miejscu listy przebojów. Steve tak wspomina współpracę z Jacksonem: "Zadzwonił do mnie Quincy Jones, by zaproponować współpracę. Od razu uzgodniliśmy datę sesji nagraniowej. Spotkałem się z nim i z Michaelem w Westlake Studios w Los Angeles, gdzie nagraliśmy frazę w refrenie. Później dostałem całkowitą swobodę w zakresie stworzenia reszty". Zapytaliśmy Stevensa, co wspomina najlepiej ze współpracy z gwiazdą. "W przerwach pomiędzy nagraniami rozmawiałem z Michaelem o naszych ulubionych kawałkach grupy Queen. Zapytał mnie nawet, czy znam zespół Mötley Crüe!".
Stephen Lawson
"W czwartek, 25 czerwca, w Los Angeles zmarł Michael Jackson. Kilka minut po godzinie 12 czasu lokalnego, na telefon alarmowy 911 zadzwonił ktoś z rezydencji Jacksona, prosząc o pomoc i natychmiastowy przyjazd karetki. Próbę reanimacji niereagującego na bodźce artysty podjęto już w domu, a zespół medyków kontynuował reanimację przez ponad godzinę już po przewiezieniu gwiazdy do szpitala UCLA Medical Center. Niestety, ich wysiłki okazały się bezskuteczne. Jermaine Jackson, brat artysty na terenie szpitala wydał krótkie oświadczenie. Poinformował, że Michael najprawdopodobniej zmarł w wyniku "zatrzymania akcji serca" o godzinie 14.26 czasu lokalnego, 23.26 polskiego. Przyczynę śmierci artysty wyjaśni jednak dopiero autopsja. Wokalista miał 50 lat. Nazywany był "królem muzyki pop". I takim też go zapamiętamy."
Źródło: onet.pl