El Dupa, czołowy przedstawiciel polskiej sceny muzyki "rozweselającej", doczekał się wreszcie DVD z prawdziwego zdarzenia - "El Concerto in Duppa". Na tą okoliczność przepytujemy Krzysztofa Radzimskiego a.k.a. "Dra Yry" - założyciela tej szalonej bandy.
El Dupa, L-Dópa, El Doopa - którą z tych dup należy uznać jednoznacznie za obowiązującą?
Zdecydowanie wszystkie. Nie ma jednaj nadrzędnej dupy.
Pytam z powodu nieraz groteskowych werbalnych interpretacji Waszej nazwy, jak choćby sławetna "El dojpa" lektora programu "30 Ton". Czy to prawda, że ową wymowę zaproponował Wasz management?
Nieprawda. Kazik na początku działalności zaproponował, aby na pierwszym singlu zrobić wersję niewulgarną, żeby "Natalia“ mogła sobie pohulać w radiach i TV, potem ja wymyśliłem, żeby na każdym wydawnictwie pisać inaczej. A "El dojpa“ jest jedną z poprawnych form nazwy - pojawia się na singlu "Prohibicja“.
Wreszcie mamy okazję nie tylko usłyszeć, ale także zobaczyć El Dupę na naszych komputerach/telewizorach. Czy pomysł na zarejestrowanie DVD był równie spontaniczny, co sam występ?
Nie był spontaniczny, zbieraliśmy się z tym już od dawna, ale my się tak ze wszystkim zbieramy szybko. Zobaczysz, jak się zbierzemy z trzecią płytą za jakieś 10 lat (śmiech)
Wnioskując po spontanie oraz po liczbie pomyłek, które w miksie, jak rozumiem, z premedytacją nie zostały wycięte lub poprawione, klub Hybrydy był jedynym miejscem, w którym nagrywaliście swój występ. Dlaczego akurat ta miejscówka?
Miejscówka faktycznie, nie najszczęśliwsza, ale tak wyszło - nie mogliśmy jakoś się z innym miejscem, albo były w słabszej lokalizacji. A co do miksu, to ja sobie nie wyobrażam poprawiania koncertówki - przecież to generalnie było by nieszczere wobec widzów. My dla jaj zrobiliśmy fragment od tyłu, no ale coś musiało być nietypowego - w końcu to El Dupa.
"El Concerto in Duppa" to występ w iście ledzeppelinonwym stylu - prawie trzy godziny grania. Rozumuję, że z treningami kondycyjnymi rzecz się miała się tak samo jak z próbami - czyli ich nie było? (śmiech)
Treningi kondycyjne odbywa każdy z członków zespołu indywidualnie w domu, czasem w większych grupach w pubach i na imprezach. Także kondycja dużo sumienniej jest trenowana od formy muzycznej, z którą zresztą i tak sobie dajemy jakoś radę. Na tyle na ile trzeba. Ktoś mądry powiedział jakiś czas temu: "dobry zespół nie musi mieć prób, słaby nie powinien“ - i my się wpasowujemy w obie kategorie.
W secie dominują utwory z waszej pierwszej płyty, "A pudle?", która powszechnie uważana jest za lżejszą, bardziej wyluzowaną niż "Gra?". Czym kierowaliście się przy wyborze numerów na ten koncert?
Grywaliśmy większość utworów podczas koncertów i te, które gramy teraz, po prostu najlepiej się sprawdzają w wersjach live. Np. "Gałoz kosmonavta“ to na płycie bardzo fajny kawałek, a w ogóle się nie sprawdza na koncertach.
Podczas koncertu w Hybrydach premierę miał kawałek "Najbliższy bankomat w Giżycku", "śpiewany" przez Zaciera. Czy ten numer był totalną improwizacją, czy też może muzyka była wymyślona wcześniej?
Jesteś niedoinformowany... Przecież ten utwór znajduje się na mega-singlu "2008: Moherowa Odyseja“... Ale poza zagraniem go raz w studiu, więcej go nie próbowaliśmy. Podobnie jak kawałka granego z Człowiekiem Widmo.
Jak sam wspomniałeś katastrofa w Smoleńsku "odebrała Wam koncertówkę" - mowa o piosence "Wanna Wassermana". Nie mieliście żadnych obiekcji przed graniem tego numeru? Czy stronnictwo męczenników smoleńskich próbowało dobrać się Wam do skóry po tym wykonaniu?
Dla obrońców krzyża chyba jesteśmy za słabym przeciwnikiem, bo jakoś w ogóle się nami nigdy nie zainteresowali. A "Wannę Wassermana“ na wniosek Kazika przestaliśmy grać od razu po katastrofie - na moją prośbę wykonaliśmy ją po raz ostatni w Hybrydach, celem udokumentowania. Szkoda, bo ten kawałek na żywca był znakomity i świetnie się go grało.
Muszę Was pochwalić za brak kordonu ochroniarzy między sceną a publicznością - to swego rodzaju nowa jakość w Polsce. Klub nie miał żadnych obiekcji przeciwko takiemu stanowi rzeczy? I czy sami nie obawialiście się, że ta - na pierwszy rzut oka - zbyt duża swoboda widzów przeszkodzi Wam w nagraniu koncertu np. robiąc rozpierduchę na scenie?
Ale nam przecież o to chodzi. (śmiech) My zawsze chcemy mieć jak największy kontakt z publiką, jak najniższą scenę itd. Bez udziału publiki i bezpośredniej z nią styczności nasze koncerty dużo tracą, bo mniej nadarza się okazji do spontanicznych akcji.
O co chodziło z Twoją "bójką" pod sceną z widzem podczas "220 V"? Czyżby to improwizacja na temat dokonań rapera Peji w Zielonej Górze? (śmiech)
Nie, zawsze kogoś biję w czasie tego utworu, a że koncertówka, to chciałem jakoś wyjątkowo się zachować, więc wypatrzyłem Shebena w publice i od razu do niego poleciałem.
Czy znacie jakąś dziewczynę, która pracowała na saksach? Musisz przyznać, że obnażająca się przedstawicielka płci pięknej w "Taki dobry człowiek" byłaby zdecydowanie bardziej atrakcyjna, niż ziomek Rafał. (śmiech)
Tu nie mogę się zgodzić. Didi jest zawsze najatrakcyjniejszym dodatkiem naszych koncertów.
Koncert nosi tytuł: "Piłeś - nie jedz! czyli 100 haftów na minutę". Czyżbyście mieli jakieś negatywne doświadczenia z graniem po alkoholu?
A dlaczego negatywne? My wszelkie efekty po-alkoholowe traktujemy z radością i inspirująco - a napis z haftami to po drodze na koncert w Gomunicach zobaczyliśmy na jakiejś reklamie.
Po "Zbiggym" orzekłeś, iż to najgorszy koncert jaki w życiu zagraliście. Jak oceniasz go teraz, po oglądnięciu materiału DVD?
Z dumą potwierdzam. Polecamy słuchaczom używanie przycisku "mute“ na czas trwania utworów. Bo już przerwy między kawałkami są bardzo ciekawe.
"A pudle?" to obraz polskości przełomu tysiącleci, "Gra?" - ironiczne spojrzenie na końcówkę IV RP. A co w tej chwili Was inspiruje? Co śmieszy lub denerwuje i sprawia, że chce Wam się tworzyć?
Ciężko powiedzieć. Nigdy nie ma jakiegoś planu o czym będą teksty. W czasie nagrywania drugiej płyty, po prostu była w nas jakaś taka frustracja i nerw na tą całą sytuację w IV RP, że jak siadało się pisać tekst, to on sam o tym wychodził... Ja ostatnio często myślę o sytuacji z kibolami w Polsce i na pewno, jak bym teraz usiadł, to by coś o tym wyszło albo o Euro. A niedawno coś o dopalaczach mi się spłodziło też, o.
Poprzednie dwie płyty długogrające dzieliło siedem lat. Następnej mamy się spodziewać w 2014, czy też może macie jakieś pomysły na nowy materiał?
Pomysłów mamy masę, ale nie wiadomo kiedy się zbierzemy, żeby je zacząć realizować. Chociaż już były wstępne rozmowy, że trzeba się zebrać. Czyli tak w 2020 coś będzie.
Jurek Gibadło
foto: Konrad Jaraszek