Obscure Sphinx to formacja, o której już wkrótce będzie głośno. Jestem tego pewien. Nagrali jeden z najdojrzalszych debiutów ostatnich lat, już teraz depczą po piętach choćby Blindead. A do tego posiadają w składzie fantastyczną wokalistkę.
Zosia Fraś, która okazała się niezwykle wdzięczną i sympatyczną rozmówczynią, opowiedziała mi sporo zarówno o jej zespole, ale także o przeżywaniu muzyki i szaleństwie, jakie mogą wywołać dźwięki
Obscure Sphinx w czasie koncertów.
To może tak na rozgrzewkę - czy lubisz udzielać wywiadów?
Z natury miewam tzw. "słowotok", więc tak, lubię. (śmiech)
Czy Obscure Sphinx to Twój pierwszy zespół?
Swoją przygodę z wrzaskiem zaczęłam w liceum krzycząc, growlując i wydając różne inne dziwne dźwięki łupiąc radośnie z kumplami w kapeli P.O.S. i doprowadzając do szału kuracjuszy z inowrocławskich "Solanek". Nieco później, na początku studiów, ze znajomymi wojowałam w kapeli Sons Of Roots. Miałam także 3-letni epizod anielskich śpiewów w Chórze Akademickim SGGW i przez krótki czas udzielałam się także w kapeli… grając na gitarze.
A do Obscure Sphinx trafiłaś…
W dość niekonwencjonalny sposób. Któregoś dnia, po mocnym postanowieniu skupienia się na nauce, dotarło do mnie, że nie dam rady funkcjonować bez muzyki, więc zaczęłam szperać w Internecie, gdzie znalazłam kilka ogłoszeń, na które odpisałam. Nie byłoby w tym nic nienormalnego, gdyby nie fakt, że nie zapisałam sobie numerów, ani telefonów z tych ogłoszeń, co spowodowało, że kiedy Bartek (Badacz, gitarzysta OS - przyp. jw.) odpisał mi, zapytałam go o rzeczy dotyczące zespołu z innego ogłoszenia, także wykonałam dość grube faux pas. Na całe szczęście dla mnie i mojego roztargnienia nikt się z tego powodu nie obraził i dwa dni później pojawiłam się próbie.
Wspomniałaś kiedyś, że chciałabyś, aby Wasza muzyka "rwała układ nerwowy". Czy twórczość Obscure Sphinx, jej tworzenie jest dla Ciebie swego rodzaju odreagowaniem, swoistą terapią? Myślę, że w taki sposób Wasze dźwięki mogą odbierać słuchacze…
Cieszę się, że tak to odbierasz, bo po części właśnie o to chodzi. Dla mnie jest to swojego rodzaju terapia, wyrzucenie, uwolnienie z wnętrza monstrualnych pokładów wszelkich emocji, głównie tych "niedobrych". Kiedyś zapytano mnie, czemu tak krzyczę, czemu o tym, czemu to wszystko jest tak przerażające i czy mam świadomość tego, jak może to oddziaływać na ludzi. Otóż mam pełną tego świadomość, robię to z dziką premedytacją i uwielbiam, kiedy ludzie - szczególnie na koncertach - pozwalają się porwać i zaciągnąć tam, gdzie goszczą najgorsze uczucia graniczące z obłędem; kiedy krzyczą, szamoczą się, mordują wewnętrznie. To swojego rodzaju rytuał, po którym przez chwilę masz w głowie pustkę, ciszę, a kilka minut później, kiedy wszystko milknie, czujesz niesamowitą lekkość, ulgę. Powroty z krainy szaleństwa są cudownym uczuciem, za każdym razem jest inaczej. Polecam!
Pamiętasz pierwszy tego typu "odlot"? Gdy pierwszy raz użyłaś swojego głosu w celu artystycznym, ale także by krzykiem odreagować stres, itd.?
Ten sposób ekspresji i tego co dzieje się na scenie podczas naszych koncertów odkryłam dopiero z Obscure Sphinx. Kiedyś wychodząc na scenę chodziło o dobrą zabawę, energię i dobre wydarcie. Z chłopcami już od pierwszego koncertu w Kielcach było inaczej. Kiedy w połowie ostatniego kawałka odzyskałam świadomość dotarło do mnie, że to zupełnie coś innego i że jest to coś więcej niż tylko zagranie koncertu. Co do krzyku, by odreagować stres, nie krzyczę na co dzień, kumuluję złość na koncerty. Aktualnie trwa ładowanie energii na koncerty czerwcowe.
Tworzycie swoją muzyką dosyć specyficzną atmosferę. Czy w kontekście tego faktu czujesz się artystką?
Teoretycznie powinnam o sobie tak mówić. W końcu tworzymy coś swojego, nowego. Jednak "artysta" kojarzy mi się z czymś pięknym, ujmującym za serce. Ja lubię robić coś, co to serce rozerwie, przeżuje i wypluje na wpół strawione, więc mam problem z tą definicją.
Czy więc w kontekście poprzedniej odpowiedzi jesteś bardziej szamanką? (śmiech) Wiesz, cały czas drążę temat, bo uważam, że określenie wokalistka jest dla Ciebie zbyt płytkie…
Szamanka (śmiech)! To mi się bardziej podoba, ale trzeba byłoby dorzucić do tego jakieś ziołowe wywary i gadżety w stylu oka ropuchy i pazurka nietoperza. Pomyślę o tym na przyszłość (śmiech).
W czasie występów na żywo sprawiasz wrażenie osoby bardzo ekspresyjnej. Co czujesz w czasie koncertów? Potrafisz opisać to uczucie?
Jest to chyba coś w rodzaju przejścia w inne rejony siebie. W momencie wejścia na scenę, kiedy zaczynamy grać, czuję lekkie mrowienie całego ciała, jakaś część mnie wykręca się o 180 stopni i wracam do siebie dopiero kilka chwil po koncercie. Dlatego unikam mówienia pomiędzy kawałkami, po prostu nie jestem w stanie. Ciężko jest opisać całość tego, co czuję, na pewno nie w paru zdaniach. Niemniej jednak uwielbiam grać dla ludzi. Koncerty to coś, co mnie nakręca, zdecydowanie. Szczególnie, kiedy widzę, że nie jestem sama i parę innych duszyczek jest ze mną w tym chwilowym obłędzie… Rozmarzyłam się (śmiech).
W pewnym sensie to bardzo intymne. Z tego co mówisz, łamiesz na scenie pewien schemat swojego zachowania na co dzień, ukazujesz bliższe, prawdzie "ja"?
Jak już wspominałam, na co dzień nie mam w zwyczaju wydzierać się ludziom w twarz i odreagowywać na innych a na scenie mam na to cudowne, pełne przyzwolenie. Czuję się wtedy jak dzikie zwierzątko wypuszczone z klatki, które po koncercie grzecznie wraca na miejsce.
O czym mówią teksty Obscure Sphinx? Nie umieściliście ich w albumie. Dlaczego?
Teksty są dostępne w książeczkach, które pojawiły się na kwietniowym release party i kilka egzemplarzy jest jeszcze dostępnych. Nie umieściliśmy ich w albumie z prostego powodu - chcieliśmy, aby okładka miała taki właśnie kształt i rozmiar.
Jeśli natomiast chodzi o to, co podmiot liryczny miał na myśli lepiąc takie słowa, to ciężko jest mi opowiadać, o czym są teksty, bo nie są o słoneczku, kwiatkach etc. tylko o rzeczach brudnych, złych, wstydliwych. Ogólnie rzecz biorąc są o człowieku i tym, co siedzi gdzieś głęboko w nim, są o tym o czym nie mówi, mówić się nie chce lub nie potrafi. Jeśli ktoś zada sobie trud i spróbuje je rozgryźć to na pewno pomyśli, że autor był stuknięty. Po części o to mi chodziło, w końcu jeden z kawałków to "Paragnomen" (pojęcie oznaczające zdumiewające dla otoczenia zachowanie osoby, często identyfikowane z pierwszym objawem np. choroby psychicznej - przyp. jw.).
Czy liryki są inspirowane np. literaturą, psychologią czy własnymi przeżyciami autorki?
Wszystkim po trochu. Teksty na "Anaesthethic…" są pisane przeze mnie z wyjątkiem "Eternity", którego autorem jest Bartek. Ciężko jest mi wymieniać konkretne inspiracje. Jest to na pewno połączenie wszystkich wymienionych przez Ciebie rzeczy z dużą przewagą przeżyć i obserwacji osobistych.
Macie już na tym etapie wizje, jak może w najbliższej przyszłości rozwinąć się twórczość Obscure Sphinx?
Po cichu mogę powiedzieć, że nawet już lepimy małe co nieco w ramach przyszłości właśnie. Mamy wizje, mnóstwo pomysłów, inspiracji i energii. Po wydaniu "Anaesthethic…" nastąpiło poluzowanie pewnego rodzaju uprzęży. Niedługo już zaczynamy pracę nad nowymi kompozycjami, wyciągamy nasze pomysły, które cały czas powolutku powstawały i czekały właśnie na ten moment, kiedy zespół jest już głodny nowego.
W jednym z wywiadów przyznaliście, że porównania do Neurosis są dla Was nobilitacją. Czy nie uważacie jednak, że każdy artysta powinien dążyć do tworzenia swojego niepowtarzalnego stylu? Zobacz, nawet o nowym albumie Blindead nie mówiono już w kontekście ich inspiracji. Oni w pewnym sensie wytworzyli już swoje niepowtarzalne brzmienie i atmosferę.
Jest to dla nas nobilitacja chociażby z tego powodu, że jesteśmy zespołem młodym i na tym etapie, kiedy niewiele osób o nas słyszało, takie porównanie może skłonić do nastawienia ucha w kierunku naszej płyty czy ruszenia się na nasz koncert. Zgadzam się z Tobą w 100% w tej kwestii. Naszym marzeniem jest, żeby wyrobić swoją markę, styl, klimat i mam nadzieję, że dożyję dnia, kiedy ktoś powie "Hej, to brzmi jak Obscure Sphinx".
Czy nie uważasz, że we współczesnej muzyce zbyt mało jest oryginalności? Wiesz, coraz częściej mam wrażenie, że kapele kopiują bezmyślnie swoich idoli zamiast poszukiwać swojej drogi.
Myślę, że nie jest tak źle, bo przecież raz na jakiś czas pojawia się perełka w bagienku muzycznego chaosu i wtedy, ja przynajmniej, mam 100krotnie większą radochę ze znalezienia takiego cudeńka i słuchania go do znudzenia. Jeśli wszystkie kapele grałyby oryginalnie i super interesująco oszalałabym z niemocy przesłuchania ich wszystkich, więc może i dobrze, że jest zachowana równowaga w naturze. Jeśli natomiast chodzi o gatunek, w którym poruszamy się z Obscure Sphinx, to jestem w tej komfortowej sytuacji, że dołączając do zespołu nie miałam pojęcia o istnieniu takiego czegoś jak post-metal, więc mam wciąż przed sobą duuuużo oryginalnego i interesującego grania.
Czy Wasza jesienne trasa z Tides From Nebula jest już potwierdzona? Jeśli tak, zobaczymy się w Bielsku-Białej. To ja na tym odcinku trasy jestem odpowiedzialny za organizację koncertu (śmiech).
Jesteśmy w trakcie ustalania konkretów odnośnie jesiennej trasy właśnie. Co do Bielska-Białej - bardzo chętnie - tam nas jeszcze nie było i zagramy z przeogromną chęcią!
Jacek Walewski