Może na pierwszy rzut ucha twórczość Sarke nie wydaje się być niczym szczególnie oryginalnym, nie ulega jednak wątpliwości, że zespół wypracował własne, specyficzne brzmienie oraz sposób tworzenia kawałków, które skutecznie wyróżniają go na tle reszty sceny, nie tylko norweskiej.
Ta muzyka broni się sama, a obecność w składzie Nocturno Culto to tylko dodatkowy smaczek. O nowej, świetnej płycie oraz o tym, jak z solowego projektu Sarke przekształcił się w pełnokrwisty band, rozmawiamy z mózgiem przedsięwzięcia, multi-instrumentalistą - Thomasem Berglie, znanym także z Khold i Tulus.
Bardzo lubię
"Vorunah", ale szczerze mówiąc nie przypuszczałem, że nowy album nagracie tak szybko.
"Oldarhian" jest jeszcze lepszy od debiutu, a przy okazji pokazuje, że okrzepliście jako zespół.
Dzięki, chyba każdy zespół dąży do tego, by jego kolejny materiał był krokiem naprzód w porównaniu z poprzednim. Zgadzam się, że "Oldarhian" jest nieco lepszy od pierwszej płyty, i to pod każdym względem. Szczerze, zupełnie nie miałem wrażenia, że drugi album powstał w krótkim czasie po debiucie. Właściwie, wydawało mi się, że między obydwoma wydawnictwami minęło mnóstwo czasu.
Jaki jest dziś status Sarke? To wciąż ty i Nocturno Culto, czy reszta chłopaków również stanowi już core zespołu? Bio Sarke nie wyjaśnia tego jednoznacznie.
Tak, teraz jesteśmy w pełni kompletnym zespołem. Pierwsza płyta Sarke była w dużej mierze moim albumem solowym, z pewnym wsparciem ze strony Andersa (klawisze) oraz Nocturno Culto, który zarejestrował wokale. To w zupełności mi wystarcza, jeśli chodzi o potrzebę samorealizacji w wersji solo, nie czuję potrzeby nagrywania kolejnej płyty w ten sposób. Jeśli chodzi o resztę kapeli, po kilku wspólnych koncertach poczuliśmy po prostu, że fajnie byłoby wspólnie popracować nad nowym albumem. Teraz wszyscy, cały zespół, zaangażowany jest zarówno w tworzenie samej muzyki Sarke, jak i liryków do poszczególnych utworów.
"Oldarhian" kontynuuje kierunek obrany na "Vorunah". Zgodzisz się jednak, że to album dojrzalszy i bardziej urozmaicony aniżeli debiut. Jak wygląda w Sarke proces komponowania materiału?
Zgadza się, produkcja i brzmienie jest teraz zdecydowanie bardziej dopracowane, czystsze. Przy pierwszej płycie za całe instrumentarium, poza keyboardami, odpowiadałem wyłącznie ja. W rezultacie, zrobiłem wszystko tak, jak lubię, zarówno jeśli chodzi o stronę brzmieniową, jak i samą produkcję. Wolę, kiedy całość brzmi trochę jak demo, kiedy jest w tym więcej spontanu; sporo 'pierwszych podejść', kawałki grane za jednym zamachem, bez przerw i powtarzania konkretnych fragmentów. Chodzi o to, żeby można było poczuć ten szczególny feeling, który panuje na próbach. Jeśli chodzi o sam proces komponowania, nad utworami zawsze pracuję w domu, sam, na gitarze akustycznej. Jak wspomniałem, materiał na "Oldarhian" powstał już przy współudziale pozostałych chłopaków, którzy skomponowali kilka utworów.
Od debiutu nazwa ’Sarke’ niemal zawsze pojawiała się pod hasłem 'projekt Nocturno Culto'. A przecież to ty byłeś i jesteś mózgiem projektu. Nie frustrowało cię to przypadkiem? Teraz, w związku z "Oldarhian", nie zdarza się to chyba tak często; to także może świadczyć o tym, że Sarke stał się pełnokrwistym zespołem, a nie tylko pobocznym projektem, zgadza się?
Jeśli mam być szczery, nie odbierałem tego w ten sposób, że Nocturno jest zbyt mocno wystawiony na front. Ani tym bardziej, że to on jest motorem całego przedsięwzięcia, że to jego projekt. Większość ludzi nie ma o tym pewnie pojęcia, ale fakty są takie, że cały materiał, jaki trafił na "Vorunah", został zarejestrowany jeszcze zanim Nocturno w ogóle go usłyszał. Sporo rozmawialiśmy o tym wcześniej i Nocturno w pełni mi zaufał, jeśli chodzi o muzykę. Tak się składa, że ja i Nocturno mamy bardzo podobne podejście do muzyki, postrzegamy i odbieramy ją w bardzo podobny sposób. Mamy tu ze sobą bardzo wiele wspólnego.
Jaki przekaz płynie z tytułu i okładki do "Oldarhian"?
Oldarhian to inny, odległy świat. Okładka miała oddać jego charakter, dlatego jest jaka jest - pierwotna, tajemnicza i zimna.
Nowy album nagrywaliście analogowo? O ile mi wiadomo, H-10 dysponuje takim sprzętem.
I tak i nie, korzystaliśmy z dobrodziejstw obydwu możliwości. Głównie jednak nagrywaliśmy cyfrowo, bo tak jest zdecydowanie szybciej.
Odpowiadasz za produkcję "Oldarhian". Trzeba przyznać, że album brzmi świetnie, organicznie i czysto. Dużo czasu spędziliście w studio? Udało się w pełni zrealizować plan?
Dzięki. Przy produkcji, podobnie jak to miało miejsce przy okazji pracy nad debiutem Sarke, miałem wsparcie Larsa Erika Westby. Dobrze wiedzieć, że słyszysz na tej płycie dokładnie to, co chciałem osiągnąć. Dążyłem do tego, by brzmiała właśnie tak, jak mówisz - organicznie i czysto. Chciałem osiągnąć taki efekt, że kiedy słuchacz zamknie oczy i podkręci dźwięk, poczuje się tak, jakby był z Sarke w sali prób. To jest powód, dla którego tak zależy mi zawsze na rejestracji całego materiału za jednym razem, bez triggerów, bez kopiowania poszczególnych riffów i takich tam. Tylko czysta, szczera muzyka, nic więcej.
Z jednej strony, każdy utwór na "Oldarhian" jest inny; z drugiej wciąż słychać, że to Sarke. Wiele kapel szuka swojego brzmienia przez lata, a wy osiągnęliście to niemal od razu. Czego to zasługa?
Po prostu od początku wiedziałem, jakie brzmienie chcę osiągnąć. Nie jestem pod wpływem jednego zespołu, czy jednego stylu muzycznego. Nigdy nie poddawałem się panującym trendom, robiłem swoje, nie oglądając się na innych, czy na to, co aktualnie jest na topie. Poza tym, przeważnie korzystam z takich studio, które nie uchodzą za stricte metalowe. Także samą muzykę nagrywam nieco inaczej, niż robi to większość metalowych zespołów. To samo dotyczy też naszego sprzętu, który różni się od tego używanego przez inne bandy.
Popraw mnie, jeśli się mylę, ale "Oldarhian" sprawia wrażenie nieco bardziej wyciszonego, klimatycznego, w porównaniu z debiutem. Nie ma tu utworów w rodzaju "Dead Universe" z dbiutu, jest za to wyraźnie więcej partii klawiszy. Takie było założenie?
Czy ja wiem, może tak, może nie. Wydaje mi się, że obydwie płyty są dość klimatyczne. Biorąc pod uwagę, że poprzednia była bardziej 'moja', ta zaś jest bardziej 'zespołowa', jasne jest, że muszą się nieco od siebie różnić. Anders zdziałał tym razem więcej na klawiszach, ponieważ teraz był włączony w pracę nad materiałem od samego początku.
Według notki biograficznej, muzyczne inspiracje Sarke to dorobek kapel w rodzaju Death czy Kreator. W muzyce tego nie słychać.
Owszem, ale wpływy nie muszą przecież dotyczyć tylko i wyłącznie muzyki. Istotne jest też nastawienie tych kapel czy muzyków do życia, do grania, to, w jaki sposób tworzyli muzykę, chodzi o riffy i takie tam.
Zarówno w Tulus, jak i w Khold grasz na perkusji. Na "Vorunah", prócz bębnów, zarejestrowałeś też partie gitary i basu. Dlaczego, grając na żywo, zdecydowałeś się właśnie na bas? Ma to jakiś związek z tym, że charakterystyczny dudniący bas jest tak ważny nie tylko dla brzmienia Sarke, ale też Tulus i Khold?
Jestem wielkim fanem basu. Zawsze, kiedy widzę jakiś zespół na żywo, zwracam szczególną uwagę na grę basu. Jeśli basista gra naprawdę dobrze, oryginalnie, ma własny styl, mam z oglądania jego gry masę frajdy. Niestety jest tak, że wiele kapel ukrywa bas w swojej muzyce. Mnie zależy na tym, by bas stanowił istotną część muzyki i brzmienia, żeby odgrywał tu rolę nie mniejszą od pozostałych instrumentów.
Jesteś zadowolony z zeszłorocznych koncertów Sarke? Widziałem was na żywo dwa razy, na Roadburn i Brutal Assault. Występy były dobre, ale... mam wrażenie, że publiczność nie przyjmowała was tak ciepło, jak na to zasłużyliście.
W Tilburgu było wielu fanów zupełnie innych dźwięków, przede wszystkim doomu, etc. A Sarke to nowy zespół na muzycznej mapie i większość ludzi pewnie nawet o nim nie słyszała. Nie gramy szybko, głośno, czy agresywnie, więc siłą rzeczy nie gromadzimy pod sceną tłumów, ani tym bardziej nie wywołujemy u widzów jakichś szczególnie żywiołowych reakcji.
Fakt, Roadburn to impreza o nieco odmiennym profilu niż wasza muzyka. A Nocturno Culto sprawiał wrażenie lekko stremowanego...
Nocturno? Zdecydowanie nie, on po prostu tak już ma, że kiedy jest na scenie, zachowuje się w taki a nie inny sposób. Czasem może to wyglądać dziwnie, to pewnie kwestia nastroju. W każdym razie nie cierpi na lęk przed widownią.
W kwietniu odbyło się release party nowej płyty. Były jakieś specjalne atrakcje? Dlaczego do udziału w imprezie zaprosiliście akurat Insidious Disease?
Obyło się bez fajerwerków. Insidious to fajna muzyka grana przez fajnych ludzi. Mieszkają nieopodal, jesteśmy dobrymi kumplami.
Mój zestaw zabawek to stare efekty fuzz, gitary Fendera, zestaw perkusyjny Pearl oraz wzmacniacze z lat '70.
Regularnie ćwiczysz grę na wszystkich instrumentach? Który jest dla ciebie najważniejszy?
Nigdy nie ćwiczę w ścisłym znaczeniu tego słowa, jedyne praktykowane przeze mnie ’ćwiczenia’ to komponowanie materiału i próby z zespołem. Mój podstawowy instrument to perkusja, ale tak się jakoś złożyło, że najczęściej gram na gitarze akustycznej.
Co słychać w Tulus? Jest szansa na następcę bardzo udanego "Biography Obscene"?
Dzięki, Tulus chwilowo jest martwy. Aktualnie nie wiążę z tym projektem żadnych planów, ale z drugiej strony nigdy nic nie wiadomo.
Khold będzie w tym roku koncertować, m.in. na Brutal Assault. Kiedy nowa płyta?
Być może za jakiś czas Khold wyda materiał live, zobaczymy.
Dalsze plany Sarke? Koncerty, a może trasa?
Zastanawiamy się nad trasą Sarke, czas pokaże czy uda nam się zrealizować te plany.
Dzięki za rozmowę, ostatnie słowo należy do ciebie!
Zajrzyjcie na sarkehq.com
Małgorzata Napiórkowska-Kubicka
Szymon Kubicki