Hank Marvin (The Shadows)
Debiutancki album The Shadows ("The Shadows", 1961) był punktem zwrotnym w karierze Hanka Marvina - to ten krążek wyniósł go na szczyty popularności i zapewnił mu miejsce w panteonie gitarowych gwiazd.
Hank Marvin zabierze nas w podróż sentymentalną, cofając się wspomnieniami do lat 60. - artysta opowie nam o nagraniu tego historycznego krążka i o tym, jak został pierwszym właścicielem gitary Fender Stratocaster w Wielkiej Brytanii...
Były to czasy, kiedy jeszcze mało kto słyszał o grupie The Beatles. Muzycy z Liverpoolu stawiali dopiero pierwsze kroki w show-biznesie, intensywnie pracując nad swym rozwojem i odbierając rockową edukację w klubach Hamburga. Za to triumfował wtedy Hank Marvin i zespół The Shadows, którzy wspinali się na szczyty brytyjskich list przebojów. Na tych listach królowały ich single "Apache" i "Kon-Tiki", a w 1961 roku na rynku ukazał się debiutancki album zespołu zatytułowany "The Shadows". Płyta odbiła się szerokim echem wśród muzyków rockowych - to właśnie pod jej wpływem Brian May i Mark Knopfler sięgnęli po gitarę. "To dla mnie olbrzymie zaskoczenie - nie kryje zdziwienia Hank - okazało się bowiem, że staliśmy się inspiracją dla bardzo wielu ludzi. Dzięki naszej muzyce młodzi chłopcy i młode dziewczyny masowo ruszyli do sklepów muzycznych, żeby kupować gitary. Ci, którym gitara nie była pisana, zaczęli się uczyć grać na basie i perkusji. To wręcz niewiarygodne, jak duży wpływ mieliśmy na całe pokolenie młodych ludzi".
Sesja nagraniowa do albumu "The Shadows" rozpoczęła się 26 października 1960 roku, a zakończyła 21 czerwca 1961, przy czym zespół spędził jedynie osiem dni na zarejestrowaniu czternastu utworów, które w ostateczności trafiły na krążek. W tym okresie grupa współpracowała jeszcze z Cliffem Richardem. Muzycy nagrali też kilka własnych singli i utworów, które w tamtym czasie nie znalazły się na wspomnianej wyżej płycie. Wśród nich był utwór "Wonderful Land", prawdopodobnie najlepsza kompozycja w ich dyskografii.
W skład zespołu The Shadows wchodzili wówczas: Hank Marvin (gitara prowadząca, pianino), Bruce Welch (gitara rytmiczna), Jet Harris (bas) i Tony Meehan (perkusja). Produkcją debiutanckiego krążka zajął się Norrie Paramor, a inżynierią dźwięku - Malcolm Addey. "Obaj byli dobrze przygotowani, jeśli chodzi o pracę w studiu, ale nie mieli doświadczenia w nagrywaniu takiego zespołu jak nasz - wspomina Hank. - Najpierw robiliśmy próbę, a kiedy wszyscy byliśmy zadowoleni, nagrywaliśmy kawałek utworu. Norrie puszczał nam zarejestrowany fragment, a my mogliśmy sugerować jakieś zmiany, gdy nam coś nie odpowiadało. Bardzo podobał mi się styl pracy Norriego. Liczył się z naszym zdaniem i angażował nas na każdym etapie produkcji. Mówiliśmy na przykład, że moglibyśmy tu dać więcej bębnów i więcej basu, potem robiliśmy kolejną próbę i, jeśli byliśmy zadowoleni, przechodziliśmy do właściwego nagrywania".
Techniki nagrywania we wczesnych latach 60. były dość prymitywne. Zespół musiał grać na żywo, nie było żadnych dogrywek. To pokazuje, jak świetnymi muzykami byli członkowie The Shadows. Dawali z siebie wszystko - w studiu grali wręcz niesamowicie, osiągając szczyt swoich możliwości. Hank i jego koledzy nie pracowali nad piosenkami w studiu, ponieważ nie mogli sobie pozwolić na luksus marnowania spędzonego w nim cennego czasu. Ani wytwórnia płytowa, ani Norrie nie mieli zamiaru pozwalać grupie na taką rozrzutność. "Do studia musieliśmy wchodzić przygotowani. Tak więc aranżacje były już gotowe, ale z solówkami sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Wchodząc do studia, nie miałem pojęcia, co tak naprawdę będę grał, a czasami marna solówka potrafi zepsuć cały utwór - śmieje się Hank. - Jednak przeważnie po kilku podejściach udawało się nagrać coś dobrego. Szło nam jak po maśle. Czuliśmy się dobrze ze sobą, w studiu było dużo pozytywnej energii i solówki jakoś pisały się same. Było w tym trochę magii. Stężenie adrenaliny w powietrzu musiało być wtedy spore! Baliśmy się, czy wszystko nam wyjdzie dobrze".
Gra na żywo i naelektryzowana atmosfera pracy w studiu sprawiły, że nawet po latach płyta wciąż brzmi świeżo. Podobnie ma się sprawa z krążkiem "Please Please Me" The Beatles, który został nagrany w ten sam sposób, w tym samym miejscu i dziś brzmi tak, jakby został zarejestrowany dosłownie przed tygodniem. Na płytę "The Shadows" warto też zwrócić uwagę ze względu na brzmienie gitary. I znowu możemy za to podziękować starej technologii. Hank kontynuuje swoje wspomnienia: "Sygnał wszystkich gitar elektrycznych był zbierany przez mikrofony. Nigdy nie praktykowaliśmy bezpośredniego podłączania instrumentów do konsoli. Nie jestem fanem tej techniki. Lubię słyszeć przestrzeń w brzmieniu gitary. Zresztą każde źródło dźwięku było wtedy zbierane przez mikrofon".
Słuchając utworu "Nivram" (anagram imienia Marvin), ma się wrażenie, że wzmacniacz basowy jest rozkręcony na full. Czy to znaczy, że The Shadows lubili dawać czadu? Hank jednak zaprzecza: "Nie przypominam sobie, żebyśmy grali bardzo głośno. Raczej nie. Wzmacniacze na pewno nie były rozkręcone na full. Jeśli brzmienie było przesterowane - mówię tu o mojej gitarze, bo Bruce grał na akustyku - musieliśmy nad nim popracować. W tamtych czasach przester był nie do przyjęcia. Ażeby uzyskać czyste brzmienie, nie wolno nam było rozkręcać wzmacniacza".
Na płycie "The Shadows" Hank Marvin grał na gitarze Fender Stratocaster. Używał wzmacniaczy Vox AC15 oraz (w zależności od potrzeb) AC30 i efektu Meazzi. Wyjątkiem jest utwór "Nivram", który został nagrany na gitarze typu hollow-body Gretsch Country Gentleman, co było podyktowane chęcią uzyskania bardziej jazzowego brzmienia. Marvin był posiadaczem pierwszego Fendera Stratocastera w Wielkiej Brytanii: instrument sprezentował mu przyjaciel Cliff Richard, który sprowadził go ze Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, Marvin i Cliff wybrali tę gitarę po prostu omyłkowo. Hank poszukiwał gitary, na której grał gitarzysta Ricky’ego Nelsona (a później Elvisa Presleya) James Burton. Przeglądając w 1959 roku katalog Fendera, Cliff i Marvin założyli, że Burton grał na najdroższym dostępnym instrumencie. Zamówili więc pięknego czerwonego Fendera Stratocastera ze złotym osprzętem (numer seryjny 34346). Później się okazało, że James Burton grał na... Telecasterze. Zważywszy jednak na fakt, że mostek typu tremolo odegrał ważną rolę w kształtowaniu stylu gry Marvina, pomyłka ta stała się dla tego muzyka prawdziwym błogosławieństwem.
Wracając do płyty, trzeba stwierdzić, iż nie byłaby ona tak oryginalna, gdyby nie użycie efektu typu echo (obecnie - oczywiście w pewnym uproszczeniu - powiedzielibyśmy po prostu: delay). Choć w drugiej połowie lat 50. linie opóźniające były powszechnie stosowane, Hank używał ich w zupełnie inny sposób, czego przykładem może być choćby charakterystyczne intro do kompozycji "My Resistance Is Low" z płyty "The Shadows" oraz w singlu "Wonderful Land" (1962), co z czasem stało się jego znakiem rozpoznawczym. Wystarczy posłuchać utworów "Blue Star" i "That’s My Desire", by się przekonać, że Marvin dzięki umiejętnemu wykorzystaniu mostka wibrato oraz efektu echa stworzył swój własny oryginalny styl gry, któremu wprost nie można się oprzeć. Hank nigdy nie podchodził metodycznie do ustawień linii opóźniającej, zmieniał ustawienia pokręteł tak długo, aż znalazł brzmienie, które go satysfakcjonowało. Cóż, jeśli ktoś odkryje jakiś efekt jako pierwszy, nie łamie żadnych reguł, tylko po prostu je ustanawia. Sam muzyk stwierdza: "Próbowałem dopasować czas powtórzeń echa do tempa i nastroju danej melodii. Lubiłem godzinami majstrować przy tym urządzeniu".
Hank Marvin wymieniany jest wśród największych legend gitary. Kiedy Neil Young napisał piosenkę "From Hank To Hendrix" (z albumu "Harvest Moon", 1992), to nie chodziło mu o Hanka Williamsa, legendę muzyki country, lecz o to, aby złożyć hołd właśnie Marvinowi, swojemu idolowi z lat młodości. Przyjaciel Neila Younga, Randy Bachman z formacji The Guess Who i Bachman-Turner Overdrive, wyznał, że zrobił sobie w domu małą świątynię Hanka Marvina i The Shadows. Z kolei Pete Townshend, Carlos Santana i Frank Zappa uznali debiutancki album The Shadows za swoją największą młodzieńczą inspirację. Zdaniem Hanka "The Shadows" to płyta wyjątkowa, jest to bowiem pierwszy album tak zróżnicowany brzmieniowo. "Różnorodna dynamika, wokal, gitara akustyczna, elementy jazzu - wszystko to składa się w rzeczy samej na wyjątkowość tej płyty".
Album jest przełomowy przede wszystkim ze względu na brzmienie gitary i użycie efektów. Nie ulega wątpliwości, że brzmienie było dla Hanka kluczowe. Jak mówi sam muzyk: "Najważniejsze dla mnie było uzyskanie własnego, autorskiego brzmienia. Nie chciałem być jak inni gitarzyści. Chodziło o to, żeby ludzie od razu rozpoznawali muzykę The Shadows i nie mieli wątpliwości, że to gram właśnie ja".
Tekst: Ed Mitchell, wywiad: Roger Newell