Mark Tremonti

Wywiady
2011-04-26
Mark Tremonti

Trzy lata minęły od wydania drugiej płyty zespołu Alter Bridge, która nosiła tytuł "Blackbird". Obecnie grupa Marka Tremontiego powraca ze swym kolejnym krążkiem, prezentując tym razem jeszcze bardziej mroczne oblicze.

Nowy album zespołu Alter Bridge zatytułowany "AB III" jest dowodem na to, że gitarowy duet w składzie Mark Tremonti i Myles Kennedy bardzo się rozwinął. A co się działo w trakcie tej trzyletniej przerwy? Otóż trzy czwarte zespołu Alter Bridge zreformowało grupę Creed, która sprzedała ponad 30 milionów egzemplarzy swoich płyt. Poza tym Myles został zaproszony do współpracy w czasie trwania koncertów Slasha. Całe szczęście, że chwilowe rozstanie muzyków tylko wzmocniło zespół, co pozwoliło im nagrać najbardziej dynamiczny album w historii ich kariery. Jaka jest więc nowa płyta Alter Bridge "AB III"? Na pewno jest to bardzo dynamiczna produkcja. Mark Tremonti przybliży nam cały proces nagrywania płyty i podzieli się swoimi odczuciami związanymi z utworami pochodzącymi z tego wyjątkowego albumu.

Trudny wybór


Materiał na nową płytę powstał w dwóch turach, a więc spotkaliśmy się dwukrotnie, żeby wspólnie pisać poszczególne kawałki. Podczas pierwszej sesji powstało sześć utworów. Później mieliśmy przerwę, po której spotkaliśmy się ponownie, ale już na półtora miesiąca, żeby dokończyć proces komponowania. Mieliśmy wtedy wiele gotowych pomysłów, nad którymi pracowaliśmy osobno - chodziło tylko o to, żeby wszystko zebrać razem. Zaczęliśmy od pracy nad jednym z naszych najstarszych pomysłów, z którego wyłoniła się kompozycja "Fallout". Kiedyś bardzo często graliśmy tę partię gitarową podczas prób, no i w końcu postanowiliśmy ją wykorzystać. W rezultacie napisaliśmy 22 utwory, z których musieliśmy wybrać 17 do zarejestrowania. Ostatecznie na krążku znalazło się 14 kompozycji.

Piąty element


Nasz producent Michael "Elvis" Baskette odegrał kluczową rolę w procesie nagrywania nowej płyty. Czuwał nad tym, żeby każdy z kawałków miał odpowiednią dynamikę i klimat. Michael jest doskonałym fachowcem. Potrafi wymyślić ciekawe przejścia pomiędzy poszczególnymi fragmentami utworów i podpowiada nam, jak zaakcentować mocniejsze punkty w każdym z nich. Można powiedzieć, że kiedy zaczynamy nagrywać, Michael staje się piątym członkiem naszego zespołu. Pracował z nami również przy płycie "Blackbird", dlatego wiedzieliśmy, czego się można po nim spodziewać. Nic więc dziwnego, że również w przypadku nowego albumu zaufaliśmy mu bez wahania.

Potęga riffów


Myślę, że tym razem miałem dużo szczęścia. Wiele moich ulubionych riffów, które przez lata gromadziłem w swoim prywatnym muzycznym banku, trafiło na tę płytę. Ten bank muzyczny polega na tym, że wszystkie riffy, które wymyślam, po prostu nagrywam na bieżąco. Potem, kiedy nadchodzi ten właściwy moment, czyli - mówiąc inaczej - pracujemy nad utworem, do którego akurat pasuje jeden z moich wcześniejszych pomysłów, po prostu go wykorzystuję. Podczas pracy nad kawałkami na nasz najnowszy krążek często pytałem chłopaków, co sądzą o danym riffie, i konsekwentnie, systematycznie przemycałem swoje pomysły. W utworach "Still Remains" oraz "Isolation" znalazły się nawet superszybkie, metalowe riffy, których nie spodziewałem się zbyt szybko wykorzystać. W rezultacie udało mi się przemycić na płytę 80 procent swoich zagrywek, na których mi faktycznie zależało. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Wypracowaliśmy z Mylesem już pewne zasady naszej współpracy. Myles nadaje ton i tworzy klimat utworu, natomiast ja jestem odpowiedzialny za konkretne riffy. Można powiedzieć, że te riffy cały czas czają się gdzieś pod powierzchnią kompozycji, czekając tylko na to, by w odpowiednim momencie uderzyć. To prawie tak jak rekin, który pływa pod wodą, żeby w odpowiedniej chwili zaatakować (śmiech). Dobrym przykładem może być tu utwór "Coeur d’Alene", w którym doskonale słychać to, o czym tu mówię.

Logika


Byliśmy w trasie, kiedy Myles wyciągnął swojego laptopa, na którym odpalił sesję aplikacji Apple Logic z nagranym intro do utworu "Slip To The Void" - ten fragment z wokalem, ale bez gitar. Gotowe było już całe intro, po którym miał nastąpić cięższy element nadający utworowi odpowiednią moc. Myles potrzebował riffu i pozostałych partii gitarowych. Tego samego dnia usiadłem i skomponowałem ten riff. Później razem napisaliśmy refren, ale muszę niestety przyznać, że jest to jeden z moich najmniej lubianych refrenów na całej płycie. Nie chciałem go umieszczać na albumie, ale koledzy mieli przewagę liczebną i... wygrali. Natomiast bardzo podoba mi się przejście w tej kompozycji - uważam, że jest to jedna z najbardziej udanych melodii na płycie. Myles i ja gramy tu dużo w harmoniach. To również jedna z tych partii, w których razem śpiewamy - nasze wokale zostały naprawdę równo zmiksowane. Jednak ta piosenka wymaga ćwiczeń i dlatego właśnie jej poświęcę najwięcej czasu podczas prób przed wyruszeniem w trasę koncertową. Muszę przyznać, że najtrudniejszą rzeczą jest dla mnie właśnie śpiewanie. Mój głos w tym utworze zmienia się z wysokiego na bardzo niski, a do tego gram na gitarze prowadzącej. Mimo to jestem pewien, że podczas koncertów będę się dobrze bawił.

Chwytaj dzień


Utwór "Ghost Of Days Gone By" opowiada o tym, że życie przecieka nam przez palce. Bardzo długo pracowałem nad partią graną palcami, która znalazła się w zwrotce - to był prawdopodobnie najtrudniejszy dla mnie motyw na całej płycie. Ale wysiłek z pewnością się opłacił. Myles stwierdził, że ze wszystkich moich partii na tej płycie ta należy do jego ulubionych. Zwrotka przechodzi tu w potężny refren, a następnie ma miejsce zaskakujące przejście prowadzące do dalszej części kompozycji. Ten motyw pojawił się w dość ciekawy sposób - po prostu za każdym razem, kiedy zaczynałem grać, w tym właśnie momencie automatycznie wychodził mi ten ciężki riff. Robiłem to całkiem nieświadomie i chciałem z niego zrezygnować, ale koledzy w studiu zachęcili mnie, żebym zostawił go na płycie. Ten motyw pojawia się zupełnie niespodziewanie i prowadzi utwór w zaskakującym kierunku. Uważam, że bardzo ciekawa jest możliwość stworzenia czegoś absolutnie nowego w obrębie jednego kawałka. To tak, jakby napisać zupełnie nowy utwór, który zaczyna żyć własnym życiem, ale wciąż jest on umieszczony w kompozycji nadrzędnej.

Doświadczenia życiowe


Nad utworami zawsze pracujemy razem, ale nasza ostatnia płyta jest wynikiem szczególnie bliskiej współpracy między wszystkimi członkami grupy, i to zdecydowanie bliższej niż miało to miejsce w przypadku poprzednich albumów. Wyjątkiem jest utwór "Wonderful Life". Piosenka była praktycznie gotowa, zanim weszliśmy do studia, i jest to w pełni dzieło Mylesa. Utwór bardzo przypadł mi do gustu. Słyszałem go już wcześniej w wersji akustycznej, ponieważ Myles grał czasem fragmenty na próbach. Już wtedy powiedziałem mu, żeby koniecznie zachował ten utwór dla Alter Bridge i nic w nim nie zmieniał. Razem pracowaliśmy tylko nad przejściem w stylu Led Zeppelin. W warstwie tekstowej kompozycja ta opowiada o stracie kogoś bliskiego. To nie jest łatwy temat... Obaj doświadczyliśmy tego uczucia i dzięki temu udało nam się podejść bardzo szczerze do problemu poruszonego w tekście piosenki. Staramy się być autentyczni w tym, co robimy, co nie zawsze jest łatwe. Czasami można nieumyślnie spłycić temat, o którym opowiada tekst utworu, zdyskredytować go i jednocześnie nie wypaść wiarygodnie przed słuchaczami.

Gotyk


Można by zapytać, czy riff do "All Hope Is Gone" ma klimat średniowieczny. Myślę, że raczej nie! (śmiech). Mnie bardziej kojarzy się on z piratami. Jest to nasze ulubione przejście na całej płycie. W solówce wykonuję wszystkie zmiany akordów, żeby nadać jej więcej melodyjności, a z drugiej strony staram się, żeby te akordy nie były takie oczywiste i przewidywalne. Oczywiście robię to, kiedy jest to konieczne. Zdecydowanie jest to moja ulubiona solówka na tej płycie.

Sprawy wyższego rzędu


Inspiracją do napisania utworu "Words Darker Than Their Wings" była moja rozmowa z Mylesem. Siedzieliśmy sobie kiedyś w samochodzie i rozmawialiśmy na poważne tematy. On powiedział mi, że już nie potrafi w nic wierzyć. A ja mu na to odparłem, że przecież trzeba w coś wierzyć, ponieważ świat jest zbyt skomplikowany, żeby wierzyć jedynie w przypadek. Nad tym wszystkim musi panować jakaś wyższa siła. Osobiście nie jest mi do tego potrzebna żadna religia. Jeśli nie jesteś katolikiem albo muzułmaninem, to przecież to nie znaczy, że od razu będziesz smażył się w piekle. Takie założenie jest bezsensowne. Ale wierzę, że jest jakaś wyższa istota ponad nami, która stworzyła świat. Jednak utwór "Words Darker Than Their Wings" w żadnych wypadku nie ma na celu nikogo nawracać. Napisałem go, żeby wyrazić jedynie mój stosunek do wiary.

Znak czasu


Jednym z moich ulubionych kawałków na naszej najnowszej płycie jest "Show Me A Sign". Przyznaję, że wciąż mam dużą słabość do mrocznych i nastrojowych utworów. Szczególnie podoba mi się przejście i zakończenie w tej kompozycji. Krótsza solówka w wyższych rejestrach z użyciem efektu DigiTech Whammy została zagrana przez Mylesa, natomiast dłuższa solówka jest moja. Właściwie zawsze, gdy na tej płycie słychać charakterystyczne przenikliwe, wysokie dźwięki, to znak, że właśnie gra Myles, chociaż zdarzyło mu się zagrać tu także parę nieprzetworzonych za pomocą Whammy wstawek.

Zgrany duet


Jeśli chodzi o solówki, to Myles ustępuje mi pola prawie całkowicie. Jednym z wyjątków jest utwór "Isolation", w którym gram jedynie dwie krótkie solówki, podczas gdy główna partia solowa należy do Mylesa. Jego grę można dosyć łatwo rozpoznać po odmiennym od mojego sposobie frazowania - on gra bardziej na luzie i z większym feelingiem. W kwestii wokalu zostawiam Mylesowi wolną rękę. Czasami zdarza się, że słucham pewnego utworu w studiu i okazuje się, że melodia różni się jedną czy dwoma nutami od tego, co napisałem. W takiej sytuacji nie waham się zwrócić uwagi Mylesowi - ale nie mamy z tym żadnych problemów, ponieważ zawsze jesteśmy ze sobą szczerzy. Podczas nagrywania płyty "Blackbird" byłem obecny w studiu, gdy Myles nagrywał partie wokalu. Tym razem wszystko przebiegało zgodnie z planem i uznałem, że nie muszę w nic ingerować. Kiedy on nagrywał wokal, ja siedziałem w pokoju obok i pracowałem nad solówkami. Raz po raz słyszałem jakąś partię i myślałem sobie z satysfakcją, że on jest genialny! Zawsze, gdy wymyślę jakąś fajną melodię, gram ją Mylesowi, a on - w sobie tylko wiadomy sposób - potrafi ją jeszcze ulepszyć. Jest po prostu niesamowity. Na ostatniej płycie najbardziej podoba mi się jego wokal w intro do utworu "Slip To The Void", w którym daje pokaz swoich niebywałych umiejętności.

Efekty specjalne


Podczas pracy nad ostatnim albumem czymś zupełnie dla nas nowym było użycie efektu Dunlop Uni-Vibe, który pojawia się w intro do utworu "Slip To The Void". Poza tym używaliśmy jeszcze dwóch sygnowanych przeze mnie kostek: pierwsza z nich to phaser marki T-Rex, a druga to kaczka Morleya. Znakiem rozpoznawczym Mylesa jest za to użycie efektu DigiTech Whammy, którego wykorzystał w niektórych partiach z utworów "Fallout", "Still Remains" czy też ze wspomnianego przeze mnie "Show Me A Sign".

Mroczny różowy...


Znajomy mojego technicznego, Erniego Hudsona, miał różowy bas Kramera z lat 80. Gdy odwiedziłem go pewnego dnia, usłyszałem od niego, że koniecznie powinienem posłuchać tego basu, ponieważ brzmi świetnie. Wyglądał dosyć dziwnie, ale kiedy go usłyszałem w akcji, pomyślałem, że czemu nie mielibyśmy go wykorzystać na płycie. Wybraliśmy kilka kawałków zawierających naprawdę ciężkie riffy, takie jak "All Hope Is Gone" i "Still Remains", a następnie uzupełniliśmy je o dodatkową partię nagraną na wspomnianym różowym basie. Tak więc we wszystkich ciężkich riffach znalazła się ścieżka przesterowanego basu, co z pewnością spowodowało, że partie brzmią jeszcze pełniej, są masywne i potężne. To właśnie ten bas jest zdecydowanie najbardziej mrocznym instrumentem na płycie i, co najciekawsze, jest różowy! Wystarczyłoby, żeby nasz basista Brian Marshall kupił sobie naprawdę dobry przester i już mógłby on dawać czadu na równi z gitarzystą.

Sprzęt


Podczas pracy w studiu towarzyszył nam przede wszystkim sprzęt, którego używamy ostatnio na koncertach. Głównie był to mój Mesa Boogie Rectifier, a poza tym wzmacniacz Bogner Uberschall i Fender Tone Master wykorzystywany podczas grania partii wymagających czystego brzmienia. Ten ostatni sprzęt należał kiedyś do Audleya Freeda z The Black Crowes. Po raz pierwszy użyłem go przy nagraniu płyty Creed "Full Circle". Używałem jeszcze wzmacniacza Two-Rock Custom Reverb do partii prowadzących, ponieważ daje on bogate, aksamitne brzmienie. Jeśli chodzi o Mylesa, podpinał się do wzmacniaczy Diezel Herbert i Mesa Boogie Mark IV. Większość partii nieprzesterowanych nagrałem na gitarach Paul Reed Smith i Taylor. Ale przede wszystkim w użyciu była gitara PRS Mark Tremonti, na której gra mi się świetnie. To instrument, który zawsze perfekcyjnie trzyma strój. Do czystych partii użyłem też PRS-a 305 z przetwornikami typu single-coil. Myles zaś używał przede wszystkim gitary PRS 245.

Solówki


Tym razem zależało mi na tym, aby uzyskać więcej feelingu w swoich solówkach. Oczywiście nie rezygnuję ze shredu, ale chciałbym go nieco ograniczyć. Zależy mi na tym, żeby słuchaczy poruszyć, a nie tylko ciągle atakować ich ostrymi partiami. Solówka powinna opowiadać jakąś historię i kiedy uderzam w strunę, chciałbym, żeby nuta wybrzmiała mocno i została odpowiednio wzmocniona przez wibrato. Kiedyś wibrato było moją słabą stroną, ale teraz je odpowiednio dopracowałem. Podczas ćwiczenia gry dużo improwizowałem, a improwizowanie do muzyki bluesowej niesamowicie poprawia tę właśnie technikę. W taki też sposób rozgrzewam się przed koncertami, dzięki czemu mam rozluźnione palce, gdy wchodzę na scenę. Tworzenie nowej solówki zajmuje mi dwa, a czasem nawet trzy dni. Staram się do tego podchodzić na luzie, dużo improwizuję i zgłębiam tajniki bluesa. Nie tylko uczę się grać bluesa, ale też chcę jak najwięcej zaczerpnąć od muzyków bluesowych. Łączę bluesa z muzyką metalową - czyż to nie jest ciekawe? (śmiech).

Rob Lang