Dawid Krąkowski (Spook Records)
Wywiady
2011-03-22
Rozmawiamy z Dawidem - szefem wytwórni Spook Records.
Cześć Dawid! Kurcze, uwierzysz, że w tym roku twój label obchodzi już czwarte urodziny?
Siema. Nie, nie wierzę (śmiech). To wszystko potoczyło się tak szybko, że sam się dziwię, że już piąty rok zaczyna lecieć. Trudno uwierzyć, że ten czas przeleciał jak przez palce, nie mówiąc o tym jak wiele się wydarzyło. Poznałem masę wspaniałych ludzi, wydałem całkiem fajne kapele z różnych zakątków świata, no i jakby nie było trochę tych kilometrów w drodze na koncerty narobiłem (śmiech).. Dla mnie szok!
A jeszcze większy dla tych, którzy z rezerwą podchodzili do twojego pomysłu na biznes. Tu pojawia się pytanie, na ile idea wydawnictwa płytowego w Polsce to biznes, a na ile odzwierciedlenie maksymy D.I.Y? Przez tych kilka lat zapewne poznałeś plusy, a przede wszystkim minusy prowadzenia własnej działalności gospodarczej.
W ogóle szacun dla Good Old Days, że wtedy mi zaufali i poszli w ciemno, nie mając bladego pojęcia co z tego wyjdzie. Jak czas pokazał, do dziś ściśle współpracujemy i będziemy działać dalej. Minus zabawy w label to oddawanie haraczu państwu, bo jednak wszystkie podatki i inne głupoty kosztują. Zatem, mimo zabawy i super hobby, trzeba pilnować aby nie być w plecy. A jak wiadomo polskie realia są jakie są, a sprzedaż legalnych nośników to jednak rzadkość. Nie będę jednak marudził, bo pewnych rzeczy nie można przeliczać na kasę, więc scena hardcore jest tego warta. Na co dzień, chodzę jeszcze do pracy i mieszkam z rodzicami, zatem pod mostem nie wyląduję (śmiech). A satysfakcja z wydania fajnej kapeli, którą się lubi, a dodatkowo zna personalnie - jest ogromna. Do dziś większość moich kapel to już dobrzy znajomi, z niektórymi można powiedzieć jesteśmy w stosunkach przyjacielskich.
Właśnie to mnie interesuje, rok 2006 i sam początek. Po serii koncertów ramię w ramię z ''szefem'' Shing Records nagle rodzi się w twojej głowie pomysł na label. Wtedy jeszcze nie byłeś aż tak otwarty na muzykę jak teraz, i mocno ukierunkowałeś się na hc.
Początek to był całkowity spontan. W 2006 r. wspólnie z Shingiem robiliśmy koncerty w Krakowie. Przy okazji od kuchni zobaczyłem jak to jest mieć własny DIY label, więc nie było to dla mnie jakąś czarną magią. Robiąc koncerty poznałem trochę kapel, które żaliły się na brak wydawcy itp. Wcześniej dla żartów za namową koleżanki, założyłem domenę i kiedy wyszła sprawa, że GOD mają nowy materiał, a nie chce im tego wydać Shing, pomyślałem - ''A co tam, spróbuję'' (śmiech). Album mi się spodobał, głównie dlatego, że bardzo lubię Sick of it All, więc była krótka piłka - jedziemy z koksem, bo szkoda czasu. Potem poszło jak domino, kapele dowiedziały się o jakiejś alternatywie, i w sumie, co miesiąc coś wychodziło. Odnośnie otwartości na muzykę, to zawsze miałem szerokie horyzonty. Jednak jako label trzymam się mniej więcej sceny hc, jeśli nie zawsze to brzmi na rasowy hardcore, to ludzie są powiązani ze sceną itp. Dlatego np wydaję teraz nowy album The Cuffs, gdzie na wokalu udziela się Maciek ze Schizmy.
O którego powodach odejścia z zespołu, po dziś dzień nikt nic (oficjalnie) nie wie. Coś tam wspominałeś już wcześniej o The Cuffs, ale o ile ci ludzie są powiązani ze sceną, tak muzycznie to już chyba nie bardzo. Troszkę Danzing, troszkę Misfits... myślę, że kajdanki będą się wyróżniać w Twoim labelu. Widzisz, podobnie jest z The Supergroup, Drown My Day, 30th of July. Jest coś, czego byś nie wydał, i odwrotnie - gatunek muzyki, a nawet zespół, który chciałbyś mieć pod swoimi skrzydłami?
The Cuffs to mieszanka rock and rolla z punkowym pazurem, zresztą podobnie jest z Bomb The World. Mimo pozornego braku muzycznego powiązania, na ich koncerty wpadają nie wąsaci fani Dżemu, ale właśnie scenowicze. Znając swoje gusta muzyczne, na pewno nie wydawałbym czegokolwiek z black metalu, typowego grindcore'a czy crust/punk albo noise. Myślę, że typowe ojowe kapele też by u mnie nie znalazły miejsca, bo Oi w ogóle mnie nie interesuje. Jeśli oddalamy się w sferę marzeń to wiadomo, jest cała masa takich, które chciałbym kiedyś wydać. Starczy wspomnieć o Sick of it All, H20, Terror albo CDC itp. Pomarzyć ludzka rzecz! (śmiech).
Nie zapowiada się na to, by scenowe dziadki miały nagle zwrócić się do małego labelu, ale kto wie! Może jak Nuclear Blast i Century Media ogłosi upadłość (śmiech). Pod koniec zeszłego roku wydałeś nowy album Schizmy, oraz reedycje kultowych nagrań sprzed lat. Premierowe utwory Schizmy oraz towarzysząca im kontrowersyjna ''otoczka'', z powodu brzmienia i ''lekko'' zerżniętej okładki narobiły sporo szumu zarówno wokół Spook Records jak i zespołu. Powiedz szczerze, łechce cię ten brzmieniowy analog po uszach czy nie bardzo? (śmiech)
Schizma to pierwszy zespół polskiej sceny hc jakiego zacząłem słuchać, więc mam do chłopaków wielki sentyment. Mając okazję wydać im reedycje ''Unity 2000'' byłem kontent. Tym bardziej teraz, kiedy maczałem palce w reedycji ''Pod Naciskiem'' i całkiem nowej produkcji "Whatever It Takes, Whatever It Wrecks". Kiedy dostałem nowy materiał prosto ze studia, byłem lekko zdezorientowany, bo co wysuwa się na pierwszy plan, to znaczne zwolnienie tempa. Jednak po kilku przesłuchaniach weszło jak wódka bez popity (śmiech). Uważam, że zamierzenie Pestki wyszło idealnie i jest bardzo fajnie. Analogowe, brudne brzmienie jest ciekawym pomysłem. Słuchając płyty mam wrażenie jakbym stal za ścianą w ich salce prób (śmiech). Mnie na pewno kupili tym zabiegiem, i mam nadzieję, że niezdecydowani dadzą temu krążkowi szansę. Jak na razie, z tego co wiem, odzew jest bardzo pozytywny. Co do okładki, to chcieli aby była prosta aż do bólu, i chyba się udało, choć widać inspirację dziełem zdobiącym album innego zespołu.
Ja wciąż nie jestem w stanie się do tego nowego dzieła przekonać. Na koncercie, jeszcze przed odsłuchem płyty, z początku nie wiedziałem z czym mam do czynienia. Schizma brzmi mocniej, ciężej - może nawet mroczniej, ale gdzieś uszło to jebnięcie. Nie wiem jak to do końca określić. Wódki już nie pijesz, więc znowu nie bądź taki do przodu. Mam nadzieję, że po czasie będę bił pokłony. Póki co się na to nie zanosi. Odnośnie reedycji - było/jest aż tak duże zapotrzebowanie na te materiały?
Myślę, że to kwestia czasu. Czasem coś mi nie wchodzi, a jak sięgam po to za pół roku to momentalnie zaskakuje, i potem się dziwię jak mogłem od razu tego nie zatrybić. Odnośnie reedycji, to nie było może jakiegoś kolosalnego zainteresowania, aczkolwiek trochę ludzi się o to pytało, bo to jednak stare materiały, od dawna niedostępne. Bez sensu aby załoganci przepłacali i na allegro dawali za to prawie stówkę, kiedy mogą mieć od ręki za rozsądną cenę świeżutką reedycję. Wszystko to z bonusami.
Prosto ze Spook Records (śmiech). Plany wydawnicze na ten rok?
Tak, Spook Records spełnia marzenia (śmiech). Plany wydawnicze są, jak co roku, ambitne. Wiosny jeszcze nie ma, a ja mam prawie do końca roku listę wypełnioną. Zatem niebawem będą nowe The Cuffs, potem debiut No Time To Waste, który miał wyjść 2 lata temu, ale nie udało się. Następnie szwedzki SXE HC Stay Hungry oraz reedycja Upside Down "Legalized" po raz pierwszy na CD. Bliżej wakacji prawdopodobnie wyjdzie nowy album SKTC, weteranów polskiego crossover, i mam nadzieję zabrać się za utęsknioną kompilację wszystkich materiałów Coalition. To nie wszystko, więc jak widzisz nie mam czasu się nawet podrapać czy pojechać gdzieś na urlop. (śmiech).
Bez przesady (śmiech). Urlop to masz na koncertach, a w tym roku mamy ich sporo. Zanim jednak przejdziemy do tego, kto, co i na której scenie robi ci dobrze w tym kraju, United Visions to w głównej mierze działka Hansa, czy ty też (jeszcze) maczasz w tym swoje palce?
No na koncertach faktycznie można odpocząć od codziennych zmartwień, spędzić czas ze znajomymi z różnych zakątków kraju. W temacie United Visions to wspólnie z Hansem założyliśmy ten kolektyw, który urósł do poziomu agencji koncertowej. Czynny i pełny udział brałem w zrobieniu koncertów : The Hoods oraz Hell on Earth Tour 2009. Po tym drugim dotarło do mnie, że już się lekko wypaliłem, i nie mam głowy ani tyle siły do robienia gigów, co kiedyś. A mając własne inne sprawy, postanowiłem przekazać wszystko Hansowi, i jak widać wyszło to na dobre. Teraz w UV maczam palce w sferze pomocy w promocji imprez hc, a także bycia takim "consilieri" Hansa w sprawach koncertowych (śmiech).
Hans działa bardzo aktywnie. Widać, że ''porażka'' po gigu Hell On Earth była tylko przestrogą, a nie barierą do dalszego działania. Mocno was wtedy przycisnęło?
Hans to koleś z głową na karku i mocnymi nerwami, a takim trzeba być, gdy podejmujesz się współpracy między innymi z MAD Tourbooking. Ten koleżka idealnie się do tego nadaje i jak widać, porażka na HOE 2009 dała mu kopa do dalszego działania. Wtopa była spora i ja osobiście pół roku zbierałem siły i wychodziłem z długów. Choć mam dziś satysfakcje, że jako jedynym w Polsce udało się nam jako pierwsi i pewnie ostatni, zaprosić taką trasę do naszego kraju. No, i zobaczyć Earth Crisis u siebie w mieście też łechce ego (śmiech)
Faktycznie, Trash and Burn i (ten) Hell on Earth to swoiste ewenementy. Pamiętamy, jak w 2007 roku, Hell on Earth w stolicy ze składem m.in. Heaven Shall Burn i Walls of Jericho ostatecznie się nie odbył. Dramat. No ale cóż, ponoć HSB po 12 latach (od 99 roku!) wreszcie zagra w Polsce. Na Woodstocku...
Tak to bywa. W Niemczech co roku na Persistance Tour w samym Dreźnie jest ok 4 tys ludzi, w Polsce nigdy taka frekwencja się nie zbierze. Nie wiem nawet czy tysiąc, przy mega mocnym składzie jest realny. Odnośnie HSB, miałem okazję ich widzieć w Niemczech kilka lat temu, i robią fenomenalne show. Szkoda, że zawitają na Woodstock, bo ja tam na pewno nie podaję, więc zostaje ewentualnie relacja w TV. (śmiech)
A kto w Polsce robi na tobie największe wrażenie, pod względem studyjnym oraz scenicznym? Gig na który czekasz z mokrymi majtami, i analogicznie album (z kraju).
Domyślam się, że mówimy o kapelach związanych ze sceną (śmiech). Jak dla mnie Schizma, 1125, Faust Again to zaledwie kilka kapel z szerokiego grona, które na żywo zawsze są w formie i nie widziałem ich jeszcze w słabej kondycji. Gig na który czekam z mokrymi majtami to na pewno (nierealna dziś) reaktywacja Coalition. W temacie album roku, to nigdy nie miałem tego typu oczekiwań, więc co będzie to będzie.
Ale wiesz, jedna scena, jedna ściema. O metalu też możemy porozmawiać. Domyślam się, że i Ty czekasz na premierowy materiał od Decapitated...
Powiem szczerze, że nie! (śmiech) Jakoś nasza scena metalowa nigdy mnie nie interesowała. Nawet jako metalowiec olewałem polskie podwórko i słuchałem jedynie zagranicznych zespołów. Dopiero w momencie gdy wkręciłem się w hc, zacząłem słuchać polskich kapel itp. Jeśli mówimy tak ogólnie, to na pewno ciekaw jestem jak uda się koncert Blood For Blood oraz Sheer Terror. W temacie albumów ogólnie, to ciekaw jestem jak wyjdzie nowy album Hetane i co tam spłodzą Krwawe Drwale.
Toś mnie zaskoczył. Dla Ciebie punk to hc, a hc to punk? (śmiech) Jak odnosisz się do tego stanowiska?
Wiesz co, w tym akurat temacie stoję pomiędzy jednym i drugim. Wiadomo, hardcore wywodzi się z punka i na początku lat 80-tych w USA, pierwsze kapele hc to był praktycznie mocniejszy punk, tylko z nieco zaangażowanymi tekstami. Jak na ironię, stworzono nazwę hc, aby odciąć się od hedonistycznego punka, którego niektórzy chcą dziś na siłę łączyć z hc. Przez lata to wszystko ewoluowało, i na tyle się rozrosło, że dziś hardcore egzystuje jako oddzielny, duży nurt z własnymi podgatunkami. Zatem dla mnie jest zarówno hc/punk jak i osobne nurtu jakimi są punk i hardcore. Niestety, jak widać są ludzie dla których albo coś jest białe albo czarne, i nie ma odcieni szarości.
A metalcore końca lat 90 i to, co jest teraz? To jeszcze hardcore?
Metalcore lat 90 to zdecydowanie hc, jeśli nie do końca w sferze muzycznej, to z pewnością w mentalnej. A to, co dziś nazywa się mianem metalcore czy deathcore (cokolwiek core) już moim zdaniem, niewiele ma wspólnego z typowo scenowymi zasadami. Bo, jednak kapele, które przykładają większą wagę do swojego make up'u i ciuchów, niż do przekazu, tylko po to, by szybko nagrać ''scenowe'' demo, umożliwiające im łatwy deal z wytwórnią, to nieporozumienie.
Hardcore to stan umysłu?
Moim zdaniem tak, i to widać na pierwszy rzut oka. Zresztą, to właśnie przyciągnęło mnie do sceny hardcore, ten inny "State Of Mind". Nie jestem jakimś ortodoksem, który uważa, że aby być hc trzeba grać na skłotach i wydawać kserowane okładki. Jednakże, kiedy widzi się kapele, które nazywają się hc, a zachowują się jak rock stars wannabe, to razi mnie to po oczach. Bardzo, że tak powiem! (śmiech)
Po koncercie First Blood w Arkadach, na forach internetowych panowała wrzawa o to, że grali we własnych koszulach. Tu już nawet nie chodzi o gwiazdorstwo, no ale właśnie o co...
Z tymi koszulkami to faktycznie, śmiesznie wygląda jak ktoś z kapeli chodzi we własnej koszulce. No, ale rozumiem, że chcą wypromować merch. Inna sprawa, że Carl wyglądał na nieźle zmęczonego i siedział na distro jakby tam był za karę. To może jakoś ludzi zniechęciło, sprowokowało opinie, że zadziera nosa lub coś w ten deseń. Mnie bardziej raziło to, że Terror sprzedawał plakaty za 10 zl, które zazwyczaj rozdaje się za darmo czy sprzedaje za max 2 zeta od sztuki. Nie wspomnę już o skarpetkach za 60 zł czy siatek niczym z Empiku. Mam duży szacunek do Terror, ale dziwię się, że zgadzają się na takie chwyty marketingowe ze strony MAD.
Ale ludzie kupowali. Mnie to osobiście śmieszyło. Carl faktycznie był zmęczony, ale co mnie akurat bardzo ucieszyło, okazał się chętny na rzeczową rozmowę. Kiedy grał w Terror sytuacja wyglądała nieco inaczej.
Nie widziałem, ale sam bym się nie zdecydował na kupno skarpet, czy tego typu rzeczy, a tym bardziej nosić to potem. Z Carlem robiłem wywiad jakiś rok temu, i wtedy tryskał energią, więc widać teraz musiał być bardzo zmęczony, skoro siedział tam jak sierota.
Miałeś okazję współpracować z ludźmi z całej Europy, oraz miałeś styczność z ludźmi spoza naszego kontynentu. Jak Twoi byli rozmówcy postrzegają nasz kraj?
Tak się jakoś złożyło, że w dobie internetu miałem okazję wydać trochę kapel z całej Europy czy dalszych rejonów świata. Będąc w kontakcie i rozmawiając z różnymi ludźmi z najrozmaitszych kapel, często padają miłe słowa o naszej scenie. Zawsze pada to samo stwierdzenie "Nigdy bym nie przypuszczał, że polska scena jest tak mocna i fajna". Jak widać, potrafią nas docenić obcokrajowcy, ale rodacy już nie zawsze (śmiech). Szkoda tylko, że z ewentualnym zapraszaniem naszych kapel za granicę, już nie jest tak różowo.
O czym najlepiej wie Schizma, która wciąż czeka, aż Providence zaprosi ich do Francji.
Miejmy nadzieję, że tak si w końcu stanie. Za czasów przyjaźni z L'esrpti Du Clan Schizma pomogła im z koncertami w PL, a kiedy miało dojść do rewanżu to temat znacznie ucichł. Liczę na to, że teraz będzie lepiej. Akurat znam Johana z Providence, i to całkiem dobrze i wiem, że u siebie we Francji mocno promuje polska scenę, więc jak będzie okazja, to powinni pomóc Schiźmie w zaprezentowaniu się tam.
Schizma, Faust Again, Angelreich to chyba jedyne zespoły, którym udało się osiągnąć międzynarodowy sukces - choć, wiadomo, core to nisza głębsza niż metal. Domyślam się, że ubolewasz nad rozpadem Coalition?
Ja bym dodał, że jeszcze udało się kiedyś 1125 zabłysnąć poza granicami naszego kraju. Angelreich, In Twilights Embrace czy Down to Concrete są mocno lubiani w Niemczech. Tak jak mówisz, hc to nisza, więc czasem metal czy rock ma pod górkę, a co dopiero mówić o scenowych kapelach, które miałyby się przebijać do mainstreamu. Nad rozpadem Coalition bardzo ubolewam, jak zresztą większość polskiej sceny. Ta kapela to pewnego rodzaju objawienie. Gdy zaczynali grać, nikt wtedy nie próbował nawet robić tego samego. Żaluję, że nie było mi dane zobaczyć ich na żywo. Niestety, raczej już nie będzie ku temu okazji.
Na kogo warto zwrócić uwagę w tym roku?
Ze świeżych ekip polecam obadać składy z Poznania, i10Fold, World is Mine, Thug Life czy One Kind Word. Z moich podopiecznych warto sprawdzić BCS, oczywiście jeśli ktoś lubi beatdown. March Of The Year, czyli załoga na gruzach Street Terror, tyle, że z nowym wokalem. Taki tam projekt hc z mieszanką rock and rolla.
Ok. Dzięki za rozmowę, i do zobaczenia na koncertach! Ostatnie słowa dla ciebie!
Również dziękuję. Słowa ode mnie to: "Teraz Polska". Nie zapatrujcie się wyłącznie w materiały zagranicznych ekip, bo pod nosem na własnej, lokalnej scenie, mamy masę lepszych projektów. Wspierajcie lokalną scenę / kapele itp. Wszystkim wyjdzie to na dobre! Cześć!
Grzegorz "Chain" Pindor