Joe Satriani
Prawdziwy autorytet i nauczyciel wielu znakomitych gitarzystów tego świata postanowił uraczyć nas swoim kolejnym longplayem. Ten niezwykle oryginalny muzyk, znany również z zespołu Chickenfoot, udowadnia, że jego zdolności i zapał mogą jeszcze sporo namieszać. W ty m miesiącu rozmawia my z jedynym i niepowtarzalnym Joe Satrianim o jego inspiracjach, sprzęcie i podróżach w kosmosie.
Mniej więcej w tym samym czasie moja starsza siostra grała trochę na gitarze, która zresztą zawsze poniewierała się gdzieś w domu. Parę razy wziąłem ją do ręki, ale wtedy jeszcze była dla mnie bardziej ciekawostką aniżeli sposobem na życie. Zmiana dokonała się we mnie dopiero tego feralnego dnia, kiedy to ogłoszono śmierć Hendriksa. Byłem zagorzałym fanem jego muzyki i pomyślałem, że muszę zrobić coś, aby wypełnić tę pustkę. Oczywiście nie próbowałem go w żaden sposób zastępować. Powiedziałbym raczej, iż pragnąłem wypełnić pustkę, jaką zostawił po sobie brak nowej muzyki Jimiego w moim życiu. Reszta jest już historią. Tego samego dnia zrezygnowałem z drużyny futbolowej, wróciłem do domu i oznajmiłem całej rodzinie, że do końca życia będę zajmował się tylko i wyłącznie grą na gitarze. Jak powiedziałem, tak zrobiłem.
W ich przypadku sprawy potoczyły się jednak w najlepszym możliwym kierunku i każdy doszedł do swojego sukcesu inną drogą. Steve’a poznałem, kiedy był jeszcze dzieciakiem. Ja też miałem wtedy kilkanaście lat, więc byliśmy w podobnym wieku. Co więcej, chodziliśmy do tego samego liceum, a jak się później okazało, wokaliści naszych zespołów byli braćmi. Byłem z nim więc dużo bliżej niż z innymi. Kiedy wyprowadziłem się do Kalifornii, pracowałem z wieloma gitarzystami. Steve był początkującym adeptem tego instrumentu, ale na przykład Kirk Hammett grał w tamtym czasie w Exodusie. Już wtedy był świetnym gitarzystą metalowym, przejawiał również bardzo duże zdolności do grania każdego innego stylu. Podobnie sprawa się miała z Larrym LaLonde z Primusa. Grał w innym zespole niż Kirk, ale tak jak on potrafił grać dużo więcej niż tylko metal. Pamiętam, jak grywaliśmy bluesa czy klasycznego rocka. Obaj posiadali bardzo duży wachlarz możliwości i to zaprocentowało w późniejszym czasie. Inni ludzie, z którymi pracowałem, jak np. Charlie Hunter czy David Bryson z Counting Crows, grali w bardzo różnych klimatach. Wszyscy oni wyglądali inaczej, ubierali się i słuchali różnorodnej muzyki, ale byli przy tym bardzo zdeterminowani, więc nie dziwi mnie, że udało im się osiągnąć tak wysoki poziom gry.