Koncert od kuchni - Kim jest techniczny?
Dobry koncert to nie tylko gra muzyków, ale praca zespołu ludzi, z których większości nie widać podczas tego wydarzenia.
Piotr "Pędzel" Mizik
Jak doszło do tego, że pracujesz jako techniczny, i jak długo to robisz?
Jak to zwykle w życiu bywa, był to przypadek, a może i nie...? Poznałem się z zespołem Illusion i bywałem regularnie na ich próbach. Na jednej z nich padło pytanie, czy nie chciałbym pojechać na koncert jako techniczny, na co odpowiedziałem, że mogę spróbować (śmiech). Było to 12 lat temu. Spędziliśmy razem wiele cudownych chwil.
Z kim pracowałeś w przeszłości i z kim pracujesz obecnie?
Wystartowałem z Illusion, a gdy zespół się rozpadł, trafiłem do ekipy Tomka Lipińskiego. Później byli: Maryla Rodowicz, Anna Maria Jopek, Yugoton, Kult, Kazik Na Żywo, Yattering, Kasia Nosowska, Ryszard Rynkowski, Olaf Deriglasoff i Ula Dudziak. Następnie lekka zmiana zajęć, współpraca z Good Music Production jako stage manager, później m.in. z grupą STX Jamboree.
Jakie problemy musisz najczęściej rozwiązywać podczas przygotowań do koncertu i w trakcie jego trwania?
Najważniejsze są przygotowania. Ten etap w naszym kraju jest bardzo często pomijany, co jest przyczyną wielu problemów. Poza tym - notoryczny brak czasu! Z całą resztą można sobie poradzić. Koncert musi się odbyć bez żadnych przykrych niespodzianek, więc nie dopuszczam do nich.
Jakie było najdziwniejsze zadanie, z którym musiałeś sobie poradzić?
Przestrojenie około 30 mandolin z 440Hz na 442Hz w niecałe 5 minut - udało się, choć raczej nie powinno.
Jakie błędy najczęściej popełniają niedoświadczeni wykonawcy?
Nie wiem, bo od dłuższego czasu z takimi nie pracuję.
Co poradziłbyś młodemu muzykowi, który pierwszy raz wchodzi na scenę?
Przede wszystkim niech będzie sobą, a cała reszta się nie liczy.
Bartłomiej "Kołtun" Pyczek
Jak doszło do tego, że pracujesz jako techniczny, i jak długo to robisz?
To zajęcie wymyśliłem sobie pod koniec podstawówki. Zaczynałem od noszenia paczek na koncertach, a później wykonywałem różne dorywcze prace jako technik sceny. W kwietniu 2004 roku rozpocząłem stałą współpracę z Mietkiem Jureckim.
Gdzie jeszcze pracowałeś?
Przez ostatnie cztery lata miałem okazję uczestniczyć w wielu ciekawych wydarzeniach, takich jak Gitarowy Rekord Guinnessa we Wrocławiu, Solo Życia w Lublinie oraz na koncertach zespołów, w których gra Mietek (Vintage, Riders, wcześniej Logo).
Jakie problemy najczęściej musisz rozwi¹zywaæ podczas przygotowañ do koncertu i w trakcie jego trwania?
Problemom staram się zapobiec przed koncertem, dbając na bieżąco o dobry stan całego ekwipunku. W trakcie bezpośrednich przygotowań do koncertu do moich zadań należy rozstawienie backline’u, okablowanie umożliwiające bezpieczne poruszanie się po scenie, wyczyszczenie i nastrojenie instrumentów oraz zniesienie wszystkiego do busu po koncercie.
Jakie było najdziwniejsze zadanie, z którym musiałeś sobie poradzić?
Zniesienie ze sceny pełnego backline’u w ciągu zaledwie 5 minut. Jeden z zespołów Mietka występował przed zachodnią gwiazdą. W wyniku nieporozumienia organizatorzy kazali nam zainstalować się na scenie przed odbyciem próby przez tę gwiazdę...
Jakie błędy najczęściej popełniaj¹ niedoświadczeni wykonawcy?
Niektórzy młodzi muzycy mają problem z dostosowaniem poziomu głośności na scenie - zbyt wysoki jej poziom nie ułatwia pracy nikomu.
Co poradziłbyś młodemu muzykowi, który pierwszy raz wchodzi na scenę?
Przede wszystkim spokój i opanowanie oraz powstrzymanie się od spożycia substancji "poszerzających percepcję".
Wojciech Łukiewicz
Jak doszło do tego, że pracujesz jako techniczny, i jak długo to robisz?
Na przełomie lat 2003 i 2004 mój kolega, perkusista Jacek Markuszewski, zaproponował mi posadę technicznego. Grał wtedy razem z Mietkiem Jureckim i to dzięki niemu stawiałem pierwsze kroki na scenie jako techniczny. Wcześniej grałem w różnych metalowych zespołach - wtedy byłem jednocześnie gitarzystą, kierowcą i technicznym.
Z kim pracowałeś w przeszłości i z kim pracujesz obecnie?
Najpierw Mietek Jurecki (Logo, Vintage), potem Budka Suflera, a od trzech lat Edyta Górniak i jej zespół.
Jakie problemy najczęściej musisz rozwiązywać podczas przygotowań do koncertu i w trakcie jego trwania?
Staram się, żeby podczas koncertu nie było problemów, ale - jak wiadomo - nie zawsze jest lekko. Czasem najlepsze nawet urządzenia psują się w najmniej odpowiednim momencie i wtedy jest naprawdę gorąco. Na szczęście pracuję z zawodowcami i miłymi ludźmi, którzy nie rzucają we mnie np. fortepianem, gdy coś nawala.
Jakie było najdziwniejsze zadanie, z którym musiałeś sobie poradzić?
Może nie najdziwniejsze, ale za to najtrudniejsze było przebywanie na scenie w grubej kurtce podczas gorącego lata. Miałem wtedy ponad 39 stopni gorączki i wydawało mi się, że jest zimno. Niewiele pamiętam z samego koncertu, ale ofiar w ludziach i sprzęcie na szczęście nie było. Było też i tak, że musiałem zainstalować cały zespół na dwóch balkonach w jakimś pałacu, bo ktoś z telewizji wymyślił właśnie taką scenografię. Miało być pięknie! Pianino i gitara na jednym balkonie, perkusja i bas na drugim... a tu windy brak. Na domiar wszystkiego w transmisji pokazywali tylko wokalistów stojących na dole.
Jakie błędy najczęściej popełniają niedoświadczeni wykonawcy?
Niekiedy zauważam u zdolnych młodych muzyków nieodpartą pokusę zagrania najlepszego, a przy tym najdłuższego koncertu na świecie. Mówią: "Zagramy jeszcze jeden numer...", a publiczność krzyczy: "Nieeeee!". Jest to jednak świetne doświadczenie. Błędem jest także spożywanie napojów wyskokowych przed, a nie po koncercie...
Co poradziłbyś młodemu muzykowi, który pierwszy raz wchodzi na scenę?
Powiedziałbym: "Machaj głową dla szatana" albo "Kop se grób" - to zawsze działa mobilizująco i pozwala rozładować tres (śmiech).
Maciej "Woodys" Wójkiewicz
Jak doszło do tego, że pracujesz jako techniczny, i jak długo to robisz?
To był czysty przypadek. Wcześniej zajmowałem się zupełnie innymi rzeczami. Znałem muzyków z poznańskiego zespołu Acid Drinkers - z Popcornem chodziłem do jednej szkoły, najpierw do podstawówki, potem do technikum, zresztą mieszkaliśmy obok siebie. Zawsze chciałem zobaczyć, jak wygląda koncert z tej drugiej strony; trochę sam pogrywałem, a pracę zacząłem, gdy zaprosili mnie na jeden wyjazd. To było 16 lat temu - we wrześniu minęło dokładnie 17 lat.
Z kim pracowałeś w przeszłości i z kim pracujesz obecnie?
Z polskich zespołów - właściwie z całą czołówką - wymienię tutaj choćby: Hey, Wilki, Edyta Bartosiewicz, Maanam (przez ładnych parę lat), Stachursky, Kayah, Kasia Kowalska... To się dość często zmieniało. Raczej rzadko się zdarza, żeby któryś z techników jeździł dłużej niż 5-6 lat z jednym zespołem, ale są też wyjątki. Jest to wypadkowa różnych czynników, zazwyczaj ludzkich. Właściwie w tej chwili nie pracuję z żadnym zespołem na stałe, ponieważ od trzech lat mam swoją firmę zajmującą się wynajmem backline’u na koncerty. W zeszłym roku miałem okazję pracować dwa miesiące z Al Di Meolą podczas jego europejskiej trasy koncertowej.
O! to poważna historia. Jak do tego doszło?
Dwa lata temu stawiałem backline na jednym z koncertów Al Di Meoli w Polsce i w zeszłym roku również dostałem taką propozycję. Dzień przed występem zadzwonili do mnie i zapytali, czy nie zrobiłbym techniki na tym koncercie. Kiedy się spotkaliśmy, Al zaproponował mi współpracę na trzech koncertach w Polsce, potem zaprosił na siedem kolejnych - dzień po dniu. Ponieważ dosyć sobie przypasowaliśmy, po tygodniu przerwy pojechałem z nim jeszcze na półtoramiesięczną trasę.
Jakie problemy najczęściej musisz rozwiązywać podczas przygotowań do koncertu i w trakcie jego trwania?
Zazwyczaj jest to kwestia ustawień - niestety ridery nie zawsze są dobrze napisane i też nie zawsze są dobrze odczytane przez organizatorów, szczególnie jeśli chodzi o podesty i przyłącza elektryczne - czyli sprawy raczej prozaiczne, ale jednak bardzo istotne dla zespołu i jakości koncertu. Podczas koncertu zostaje głównie kwestia korekt przy monitorach, strojenia instrumentów, ewentualnie wymiany instrumentów czy strun, a także różnych poprawek przy zestawach perkusyjnych itd.
Czyli przede wszystkim chodzi o to, żeby nie dopuszczaæ do powstania problemu?
Tak. Przyjeżdżając na miejsce, sprawdzam, czy ridery zostały właściwie zinterpretowane (śmiech), czy wszystko jest w odpowiednich miejscach, jak wyglądają kwestie prądowe, garderoby... To są najistotniejsze rzeczy, które potem mogą się odbić na jakości koncertu czy jego przebiegu, ewentualnie także na samopoczuciu samego wykonawcy.
Jakie było najdziwniejsze zadanie, z którym musiałeś sobie poradzić?
Współpraca muzyka i technika to kwestia zrozumienia. Często się zdarzało, że ktoś ściągał mnie wzrokiem i bez zastanowienia rzucał gitarę - w Acid Drinkers takie sytuacje były na porządku dziennym, oni grali bardzo widowiskowe koncerty. Bywało też i tak, że Popcorn wołał mnie, a potem sobie tylko znanym sposobem oznajmiał, że... zapomniał wyłączyć żelazka! Zresztą takich śmiesznych sytuacji zdarza się mnóstwo. Poza tym większość techników zna się po ksywach i zdarza się, że prawdziwe imiona i nazwiska poznajemy dopiero po dłuższej znajomości lub przez przypadek w recepcji hotelowej. Można się wtedy pośmiać: "To ty jesteś Mariusz? No proszę!". Tak samo, gdy pani w recepcji pyta o któregoś z kolegów, to przeważnie słyszy odpowiedź: "Takiego to nie znam". Parę lat temu, kiedy jedna firma zatrudniła nas do obsługi imprezy w Sewilli, kobieta - rezerwując bilety - napisała: Maciej Woodys. Odebrałem ten bilet tuż przed odlotem, oddałem bagaż, przeszedłem przez odprawę, strefę wolnocłową i przed wejściem na pokład usłyszałem: "Pan nie może lecieć - nazwisko na bilecie nie zgadza się z nazwiskiem w paszporcie. Tu jest Maciej Wójkiewicz, a tam: Maciej Woodys". Stojąca za mną koleżanka mówi: "Potwierdzam, to jest Woodys, wszystko się zgadza". To była Kayah. Co prawda nie poleciałem tym samolotem, ale zabrałem się czarterem trzy godziny później.
Jakie błędy najczęściej popełniają niedoświadczeni wykonawcy?
Ostatnio miałem okazję pracować przy programie, gdzie demo nadesłało chyba ze 300 zespołów. Wybrano z nich 40 i jednego dnia robiłem przesłuchanie tychże zespołów. Powiem szczerze: jestem zaskoczony poziomem polskich zespołów, jeśli chodzi o przygotowanie muzyczne, grę, estetykę, znajomość sprzętu (z mojej strony chyba za dużo wazeliny...). Widzę też, że w ciągu tych wszystkich lat mojej pracy jakość sprzętu niesamowicie się poprawiła. Kiedyś na przykład w Jarocinie wyglądało to tak, że młody gitarzysta wysypywał efekty z siatki i łączył je kablami tragicznej jakości. W tej chwili jestem mile zaskoczony wagą, jaką młodzi muzycy przywiązują do odpowiednio dobrej jakości, by tym samym móc się skupić na samej grze, a nie na szukaniu wadliwych połączeń czy niedziałających efektów.
Czyli nie jest tak źle, jak niektórzy uważają?
Nie. Tamten przegląd zespołów to sytuacja sprzed dwóch miesięcy. Byłem nim naprawdę mile zaskoczony.
Co poradziłbyś młodemu muzykowi, który pierwszy raz wchodzi na scenę?
Na pewno powinien stosować się do rad techników i ludzi, którzy tam pracują, bo w większości przypadków mają oni na celu przede wszystkim jego dobro i całego koncertu. Młody muzyk może odebrać pewne uwagi jako złośliwe, ale to błąd. Większość tych rad wynika z doświadczenia. Jest to właściwie moja jedyna uwaga, bo w Polsce młodzi muzycy tak naprawdę są dobrze ukierunkowani, wiedzą, jak powinni zachować się na scenie i co robić. W ciągu ostatniego roku obserwowałem dużo młodych polskich bandów. Nawet jeżeli nie mieli sprzętu najwyższej klasy, to był to sprzęt generalnie - powiedzmy - klasy średniej, ale za to dobrze utrzymany, odpowiednio zadbany i dobrany pod kątem repertuaru lub gatunku muzycznego.
To znaczy, że czasy, w których grało się na byle czym i łączyło byle jakimi kablami, odeszły w zapomnienie?
Oczywiście, że tak! W niedalekiej przeszłości używało się różnych dziwnych rzeczy - pamiętam efekty w pudełkach od slajdów robione przez domorosłych elektroników. Zresztą wystarczy włączyć sobie "Falę" z 1985 roku (film dokumentalny "Fala: Festiwal Rockowy Jarocin 85" - przyp. red.), zobaczyć, jak wyglądał system jednej z największych firm nagłośnieniowych w Europie (w tej chwili) i porównać z tym, jak to wygląda teraz. Wiele razy z Acid Drinkers mieliśmy we wzmacniaczach na scenie większą moc niż to, co stało jako nagłośnienie - wtedy nie zostawało nic innego, jak nagłośnić tylko stopę i wokal.
Wojciech Wytrążek