Marten Hagström (Meshuggah)

Wywiady
2009-03-12
Marten Hagström (Meshuggah)

Muzykom z grupy Meshuggah udało się stworzyć własny, unikalny styl, dzięki któremu nie sposób pomylić ich z innymi weteranami sceny metalowej.

Są naśladowani przez wielu muzyków, choć nikt im jeszcze nie dorównał. Dzięki ostatniej płycie zatytułowanej "ObZen" mają wreszcie szansę zostać dostrzeżeni w szerszych kręgach i zdobyć międzynarodową sławę, na którą w pełni zasługują. Zespół istnieje od ponad dwudziestu lat i ma w swoim dorobku bogatą dyskografię - ich albumy od początku były pełne nieokiełznanych popisów shredu i nieprzewidywalnych podziałów rytmicznych, które z czasem stały się wizytówką tej grupy. Jedną z ważniejszych wcześniejszych płyt było wydawnictwo "Destroy Erase Improve" z 1995 roku, na której znalazło się kilka przebojów z niecierpliwością wyczekiwanych przez fanów na koncertach. Najnowszy album "ObZen" to jednak zupełnie inna bajka - ma rozmach, jest bardziej spójny i silniej zorientowany na melodie niż wcześniejsze płyty. O nim właśnie będziemy rozmawiać z jednym z gitarzystów grupy Meshuggah - Martenem Hagströmem.

"To była naturalna konsekwencja wydarzeń - mówi Hagström. - Każdy album, który wydajemy, jest w pewnym sensie reakcją na poprzedni. Nasz ostatni krążek można określić jako odpowiedź na płytę ‘Catch Thirtythree’, która tak naprawdę nie była zestawem trzynastu piosenek, tylko jednolitą kompozycją trwającą prawie czterdzieści osiem minut! To był raczej eksperyment niż album z prawdziwego zdarzenia. Zatem dobrze było wrócić do bardziej tradycyjnej konwencji. Wcześniej myśleliśmy, że ta forma będzie nas ograniczać, ale to nieprawda. A poza tym fajnie było móc znowu dać upust agresji".

Każdy, kto choć raz słyszał muzykę Mushuggah, od razu rozpozna ich twórczość. Początkowo zespół grał thrash metal, ale później ich muzyka ewoluowała w stronę brzmienia bardziej oryginalnego, mechanicznego i jednocześnie organicznego. "Komponując materiał na płytę ’Chaosphere’ chcieliśmy odejść od tradycyjnego metalu - wyjaśnia Marten. - Nagrywaliśmy na gitarach siedmiostrunowych, ale później zaczęliśmy eksperymentować z ośmiostrunowymi. Pierwszym utworem zarejestrowanym na ósemce był ‘Nothing’. Dzięki instrumentom ośmiostrunowym osiągnęliśmy nowe brzmienie, choć nie od razu wiedzieliśmy, jak go dobrze wykorzystać".

Trzeba przyznać, że wielu miłośników metalu wciąż nie może przekonać się do muzyki zespołu Meshuggah, ponieważ ich utwory są silnie osadzone w konwencji eksperymentu. Mimo to wiele osób dostrzegło w muzyce tej grupy wielki potencjał. Najlepszym przykładem był utwór "Elastic" z 1998 roku, który zapowiadał ich przyszłe brzmienie. "Dokładnie tak! To był przełom - potwierdza Marten. - Wszystko dzięki nowym, ośmiostrunowym gitarom. Freda i mnie zainspirowały te instrumenty, otworzył się przed nami całkiem nowy świat, jeśli chodzi o brzmienie. W utworze ’Nothing’ brzmienie pozostawiało wiele do życzenia, dlatego wróciliśmy do studia i od nowa nagraliśmy wszystkie gitary. Tak naprawdę to dopiero podczas pracy nad płytą ’Catch Thirtythree’ nauczyliśmy się ich używać".

Meshuggah tworzą muzycy, którzy nie spoczywają na laurach i którzy praktycznie cały czas pracują nad samorozwojem. Na płycie "ObZen" brzmienie zespołu przeszło kolejną metamorfozę, a artyści udowodnili, że opanowali grę na gitarach ośmiostrunowych do perfekcji. Na płycie goszczą na wpół czyste, na wpół przesterowane dźwięki, które przypominają stylistyką twórczość zespołu Tool - długoletniego partnera Meshuggah w trasach koncertowych. Czy artyści przyznają się do inspiracji muzyką zespołu Tool? "To zabawne, bo takie brzmienie obecne jest na naszych kilku płytach, a teraz ludzie porównują nas do Tool. Po prostu potrzebowaliśmy partii czystej gitary, choć nie do końca, ponieważ było to coś z delikatnym gainem. Fredrik napisał utwór ’Combustion’ i teraz chce mu się śmiać, gdy ludzie mówią, że to brzmi jak Tool. Ale zgadza się: to brzmienie ma wiele wspólnego z Adamem Jonesem".

Zespół przyznaje się, że wiele zawdzięcza twórczości Allana Holdswortha. Ale czy sami muzycy się do tego przyznają? "To znowu za sprawą Fredrika - dyplomatycznie odpowiada Marten. - Wszyscy słuchaliśmy Holdswortha, gdy byliśmy młodzi, więc jego twórczość z pewnością miała na nas wpływ. Dawno temu Fred rozmawiał z nim o szczegółach technicznych, o tym, jakiego sprzętu używa i o tego typu rzeczach. Mówił, że bardzo ważną rolę pełni sustain. Jeśli chodzi o mnie, to może raz czy dwa razy grałem jako gitarzysta prowadzący. Umiem grać na gitarze prowadzącej, ale nie znoszę gitarzystów prowadzących!".


 

Można powiedzieć, że brzmienie grupy Meshuggah jest czymś bezprecedensowym we współczesnym metalu. Choć można by rozpatrywać "ObZen" jako następcę płyty "Demanufacture" zespołu Fear Factory. W końcu, jak dotąd, nic takiego nie pojawiło się w muzyce metalowej. "Coś w tym jest - przyznaje Marten. - Jeśli postrzegamy ’ObZen’ jako następcę ’Destroy Erase Improve’ i ’Demanufacture’ - to chyba ze względu na ilość rzeczy, jakie dzieją się na płycie. Na tym albumie dozujemy wrażenia i jest tam wiele elementów, które za pierwszym podejściem uchodzą uwadze i dlatego płyta wydaje się być bardziej przystępna, niż jest naprawdę. Muszę też dodać, że utwory tworzymy przede wszystkim jako muzycy, a dopiero potem jako gitarzyści".

Co więc ze skomplikowanymi rytmami? Nowe kompozycje, takie jak "Lethargica" czy "Bleed", są dowodem na to, że zespół wciąż lubi dezorientować i zbijać z tropu swoich fanów. "Zawsze mieliśmy bardzo rozwiniętą sekcję rytmiczną. Często też nasza muzyka była niezrozumiała, bo ludzie wytykali nam, że jest zbyt chaotyczna, pełna dziwnych podziałów rytmicznych. Tak naprawdę zawsze graliśmy na 4/4. Tyle tylko, że na tle rytmu 4/4 potrafimy robić bardzo eksperymentalne rzeczy (śmiech)".

Przy nagrywaniu ostatniego albumu zespół używał ośmiostrunowych gitar wykonanych przez szwedzkiego lutnika Freda Nevborna. Zdjęcia gitar obiegły Internet, więc fani zespołu oraz entuzjaści tego sprzętu mogli im się dokładnie przyjrzeć i, niestety, obejść się smakiem. Jak się później okazało, zespół potrzebował większego wsparcia, niż był im w stanie dostarczyć jeden lutnik. "Wspólnie dopracowaliśmy szczegóły gitary Nevborna, ale dość szybko zdaliśmy sobie sprawę, że musimy wrócić do Ibaneza - przyznaje Marten. - Chodziło o to, że Nevborn nie mógł zapewnić wsparcia podczas trasy".

Muzycy są w dobrej formie od dwudziestu lat i bardzo silnie zaakcentowali swój indywidualizm w metalu. Nic więc dziwnego, że ich brzmienie jest coraz częściej naśladowane w metalowych kręgach. Wśród naśladowców można wymienić tak różnorodne zespoły, jak choćby Gojira czy Textures. Czy może być to denerwujące? "Oni chyba częściej o tym mówią, niż faktycznie słychać to w ich w muzyce - śmieje się Marten. - Jeśli faktycznie coś takiego słyszę, nie denerwuje mnie to, lecz raczej odbieram to jako komplement. Zresztą, kiedy byliśmy młodzi, też czerpaliśmy z twórczości różnych zespołów. Jeśli inspirujemy innych muzyków, to znaczy to, że nasza muzyka się liczy. W końcu bycie dla kogoś inspiracją to nic złego".

Sprzęt Martena Hagströma

Jakiego sprzętu używa nasz rozmówca, żeby uzyskać swoje charakterystyczne brzmienie? Ciepłe i pełne dźwięki gitar na albumie "ObZen" zespół uzyskał dzięki wzmacniaczom Line 6 - Marten długo już współpracuje z tą firmą i ostatnio poszerzył swoją kolekcję o głowę Vetta II wraz z paczkami. To sprzęt, jakiego muzyk długo szukał. Wcześniej polegał prawie wyłącznie (również na koncertach) na POD-ach i nawet przez pewien czas zespół nie używał w ogóle konwencjonalnych wzmacniaczy. Marten jest bardzo zadowolony z symulacji, jakie oferuje Vetta II.