Derek Trucks

Wywiady
2009-03-12
Derek Trucks
Derek Trucks jest niezmiernie zajętym artystą. Po rocznej trasie koncertowej z Erikiem Claptonem wziął się za nagrywanie nowego albumu.

To jeden z najciężej pracujących muzyków młodego pokolenia, którego trudno nie podziwiać. Należy do najbardziej utalentowanych gitarzystów na świecie grających techniką slide, a cały ostatni rok spędził w trasie, koncertując z Erikiem Claptonem. Grał koncert na rzecz ośrodka leczenia uzależnień - Crossroads - obok Claptona, Jeffa Becka, Buddy’ego Guya i Steve’a Winwooda. Jednak to jeszcze nie koniec. Wziął udział w nagraniu płyty J.J. Cale’a, a ostatnio współpracuje z grupą The Allman Brothers Band. W wolnym czasie (jeśli go ma) Derek koncertuje z własnym zespołem - The Derek Trucks Band. Nawet udało mu się wziąć udział w trasie koncertowej zespołu soulowego, w którym występuje jego lepsza połówka, utalentowana Susan Tedeschi. To historia sukcesu, która budzi respekt. Mogłoby się wydawać, że artysta, mając tak napięty harmonogram, rozmienia się na drobne. Bo czy jest to możliwe, aby dać z siebie wszystko, jeśli bierze się udział w tylu projektach? Na szczęście Derek Trucks wciąż udowadnia, że jest w świetnej formie i że wciąż poszukuje nowych brzmień. Jego ostatnie trzy płyty zdecydowanie potwierdzają, że gust muzyczny tego artysty jest niezmiernie eklektyczny. Inspiruje go wszystko - od Nusrata Fateha Ali Khana do głębokiego soulu z Południa w wykonaniu Solomona Burke’a.

Logo
Zdradź nam tajemnicę skąd bierzesz czas na wszystkie swoje projekty?


Logo
Owszem, ostatnio dużo pracowałem, ale lubię wyzwania i było to dla mnie wspaniałe doświadczenie. Wyzwaniem jest pracować z tyloma różnymi muzykami, a czerpanie od nich pomysłów to prawdziwa inspiracja. W zeszłym roku miałem możliwość grać w trzech różnych zespołach...


Logo
Nie męczy cię udział w tak dużej ilości projektów?


Logo
Jestem dość młody, więc to mnie w ogóle nie męczy. Myślę, że skupianie się na jednym tylko projekcie byłoby zbyt nudne. Sytuacja, w której żongluję kilkoma projektami na raz, pozwala mi zachować formę. Muszę utrwalać materiał, dzięki czemu wszystko mam wyćwiczone na świeżo. Mam tyle pomysłów i chciałbym robić tyle rzeczy... To wszystko pozwala mi żyć z pasją.


Logo
Można odnieść wrażenie, że starasz się dotrzeć do źródeł bluesa...


Logo
Blues sam w sobie nie wydaje mi się być zbyt ekscytujący, ja raczej próbuję nagrywać bardziej w duchu starej dobrej wytwórni Chess Records. Wygrzebuję więc dawne melodie i rytmy, które gdzieś się pogubiły. Usiłuję odtworzyć ich brzmienie, prostotę oraz naturalną bezpośredniość bluesa. Piosenki Wolfa były już nagrywane w nowych wersjach, ale zostały nazbyt wygładzone. Ja zamierzam wrócić do wersji oryginalnej, z tym charakterystycznym pazurem i wszelkimi niedoskonałościami.


Logo
Dla kogoś, kto uczył się grać na zagrywkach z piosenki "Layla", możliwość występowania z Claptonem na pewno była spełnieniem marzeń...


Logo
Nigdy bym nie przypuszczał, że będę miał szansę grać z moim idolem. Może to nie zabrzmi skromnie, ale niestety nie jestem w stanie przyjąć wszystkich składanych mi propozycji, a wyjechanie na roczną trasę w ogóle nie wchodzi w rachubę. Eric Clapton to jednak zupełnie inna sprawa. Gdy do mnie zadzwonił, zgodziłem się bez chwili wahania. Jest to niezwykle ciekawe doświadczenie, móc koncertować z osobą, na której muzyce się dorastało i którą traktowało się niemal jak Boga. Miałem okazję poznać go bliżej jako zwykłego człowieka i muszę powiedzieć, że nie rozczarowałem się. Bardzo go szanuję, i to nie tylko jako gwiazdę światowego formatu. Czasami wielkie gwiazdy tracą przy bliższym poznaniu - np. kiedy idzie się z nimi na piwo, wówczas zdarza się, że nagle spadają z piedestału. Jednak Eric Clapton i Allman Brothers mają w sobie tyle pokory i autentyczności, że nie da się ich nie szanować. Jest to wręcz niezwykłe, zważywszy na fakt, że odnieśli taki sukces. Dla mnie trasa była niezapomnianym przeżyciem. Zanim rozpoczęła się jej druga połowa, wszyscy zdążyliśmy się zaprzyjaźnić i czuliśmy, że razem tworzymy kawał dobrej muzyki.


Logo
Czy trzech wielkich gitarzystów na scenie to nie za dużo?


Logo
Nie wchodziliśmy sobie w drogę, ponieważ każdy potrafi robić coś innego, to znaczy grać rzeczy, których nie potrafią pozostali. Eric to Eric, Doyle Bramhall gra na leworęcznej gitarze do góry nogami w stylu Alberta Kinga, a ja jestem od techniki slide w stroju open-E. To trzy zupełnie inne style gry. Poza tym każdy gra z odpowiednim wyczuciem i umiarem, dzięki czemu utwory nie wydawały się zbyt przeładowane. Myślę, że Eric wie, jak wyzwolić w kolegach pozytywną energię i potrafi ją zręcznie podsycać - czasami wszyscy tego potrzebujemy. Koncert na rzecz Crossroads był wielkim wydarzeniem, obfitującym w magiczne wręcz chwile. Johnny Winter zagrał ze mną i moim zespołem. Natomiast zespół Erica, Blind Faith, wystąpił ze Stevem Winwoodem. Granie takich utworów, jak "Pearly Queen", "Presence Of The Lord", "Can’t Find My Way Home" czy "Had To Cry Today" było naprawdę wspaniałym przeżyciem. Szczególnie, że te piosenki nie były grane na koncertach już od lat. Winwood grał i śpiewał, dawał z siebie wszystko. Nigdy tego nie zapomnę.