Nasz rozmówca, Piotr "D z i k i " Chancewicz, znany jest z działalności w takich składach, jak Syndia, Agency, Jan Bo Session czy Dogbite, a obecnie gra w zespole Mech.
Dziki jest także producentem i realizatorem pracującym we własnym studiu (www.mediastudio.pl). Wyprodukował płyty m.in. dla takich wykonawców, jak: VooVoo, Fisz, Sparagmos, Mech, No concreto i Marysia Peszek.
Jakie było twoje pierwsze wiosło?
To był stary niemiecki Hohner, którego kupiła mi babcia. Nawet nie wiedziałem, co to jest i nieopatrznie zamieniłem go na Kosmosa, a to był duży błąd...
Zadecydował kształt? (śmiech)
No tak, niestety. Z Kosmosem wykonałem coś takiego - gitara miała nierówne progi, a ja usłyszałem, że można je wyrównać. I popijając miód pitny, będąc zresztą pacholęciem jeszcze, zacząłem te progi piłować pilniczkiem. Po godzinie stwierdziłem, że tym małym pilniczkiem zajmie mi to koszmarnie dużo czasu, dlatego wziąłem tarczę szlifierską, wiertarkę i wyrównałem szybko te progi. Gdy obudziłem się rano, trzeźwy, stwierdziłem, że mam... fretlessa. Potem go sprzedałem i zamieniłem na gitarę Jola 2. Pierwsze zawodowe wiosło kupiłem od Cezarego Filewa, a była to kopia Stratocastera marki Pearl. Później pracowałem w firmie, która miała dostęp do gitar, dzięki czemu mogłem mieć różne wiosła, na przykład Kramery z górnej półki.
Kramer produkował dobre instrumenty na początku lat 90.
Tak jest, to były naprawdę świetne gitary. Miałem modele Baretta, Stage Master, a także Elliot Easton Signature - była to znakomicie brzmiąca gitara, której praktycznie nie da się teraz kupić. Miałem też gitary Roscoe, potem Lagg, w pewnym momencie zaś (jeszcze na początku lat 90., kiedy to nikt nie grał na Les Paulach) stwierdziłem, że czas powrócić do korzeni i kupiłem gitarę Les Paul ściągniętą ze Stanów. No i tak już zostało - te gitary to potęga. Mam dwa Les Paule, w każdym wyrżnięty lakier od spodu gryfu. Pierwszy z nich miał taki gryf i to mi się spodobało (zresztą gitary Roscoe też miały impregnowane gryfy), ponieważ to trochę inaczej działa na łapę. Lakier hamuje szczególnie wtedy, gdy ręka trochę się spoci, a tutaj tego nie ma. Pierwszy Les Paul to Standard z 1974 roku, a drugi to Custom kupiony od Janka Borysewicza. Trzecie podstawowe moje wiosło to dwugryfowy Gibson EDS-1275 z 1978 roku, którego pierwszym właścicielem był Seweryn Krajewski. Mam jeszcze parę gitar Epiphone oraz gitarę Witkowskiego, która ma w korpusie 64 dziury...
Dla jaj (śmiech). To gitara z główką do góry, typowy Kramer. Właśnie jestem w trakcie poszukiwania kolejnego instrumentu, który nazywa się Gibson RD. Czasami, jak bieda przyciśnie, trzeba pozbyć się jakiejś gitary, a ja staram się to robić w taki sposób, żeby wciąż mieć do nich dostęp. Na przykład mój
przyjaciel z Poznania, wokalista zespołu Merry Pop Ins, posiada jedną z moich wcześniejszych gitar. Jest to Ovation, gitara elektryczna, której konstrukcja bazuje na aluminiowej ramie zalanej laminatem z przykręconym do niej gryfem.
Modyfikujesz swoje instrumenty?
Praktycznie w każdej gitarze wywaliłem progi i wsadziłem szyny kolejowe, bo nie lubię szprych rowerowych (śmiech). Instaluję najgrubsze progi, jakie są dostępne - dosłownie jakieś potwory. Gitary serwisuje mi Marek Witkowski, do którego mam pełne zaufanie. Czasami zmieniam pickupy, w Standardzie są oryginalne, ale w Customie - EMG.
Tak. Kiedy wymieniłem pasywne przystawki na aktywne EMG, to niestety moje pierwsze wrażenie nie było korzystne. Gitara stała się tak selektywna i tak dokładnie reagująca na każdy ruch, że aż mi to przeszkadzało. W bardzo dobrym instrumencie takie przystawki powodują, że musisz być w grze bardziej precyzyjny, w kiepskiej gitarze aktywny przetwornik pomaga grać, bo robi z dźwięku "mydło"... W instrumencie wysokiej klasy wymagania w stosunku do techniki grającego wzrastają i początkowo byłem zawiedziony, że wydałem tysiąc złotych na przystawki, a efekt jest taki, że muszę się bardziej sprężać - myślałem, że będzie łatwiej (śmiech).
Na jakich grałeś wzmacniaczach?
W latach 80. używałem dziwnej kopii Selmera, później miałem preampy: jeden z firmy Toma Scholza, a drugi to LAG Spitfire. Własnego racka zbudowałem w taki sposób, żeby było dużo sprzętu, a potem... wywaliłem to wszystko na śmietnik. Janek Borysewicz pożyczył mi wtedy Marshalla JTM, na którym zacząłem grać, lekko tylko dopalając go LAG-iem. Było fajnie, więc ściągnąłem sobie ze Stanów head JCM800, a do tego normalną kolumnę 4×12". Od tego czasu, czyli gdzieś od 1990 roku, gram tylko na tym wzmacniaczu. W międzyczasie był przerabiany, bo wolę, gdy to ja gram, a nie wzmacniacz gra za mnie. Te wszystkie nowoczesne wzmacniacze typu Mesa Boogie powodują, że nie do końca masz kontrolę nad tym, co grasz. Mają taki sustain i dół, że praktycznie grają same, a ja wolę jednak powalczyć z dźwiękiem. Do mojego wzmaka wsadziłem lampy Groove Tubes 6550, które powodują, że wzmacniacz robi się twardszy, a przy tym wyrównują się pasma. Dwa lata temu kupiłem (w celu sprawdzenia) specjalną edycję tego wzmacniacza, JCM800 Zakk Wylde Signature. Jest to dokładnie taki sam model jak moja poprzednia 800-ka.Z Zakkiem poznaliśmy się na koncercie w Katowicach. Nie ukrywam, że on otworzył mi oczy na pewne rzeczy. Powiedziałem mu, że mamy niby ten sam sprzęt, a jednak nie udaje mi się uzyskać odpowiedniego brzmienia, na co on zapytał, czym dopalam wzmacniacz. "Dopalam? Niczym nie dopalam..." - odpowiedziałem, a Zakk na to: "To chyba głupi jesteś. Ja dopalam kostką Boss SD-1". Zdziwiłem się i powiedziałem: "Ej, ale ona kosztuje 40 dolarów!" i usłyszałem: "Niech kosztuje nawet 10 dolarów; ważne, że działa!". Także techniczny Zakka sprzedał mi użyteczne patenty, między innymi związany z lampami Groove Tubes w JCM800. Po tych rozmowach doposażyłem setup i wszystko zaczęło brzmieć gęściej. Mam jeszcze trzeci wzmacniacz, który używam zawsze wtedy, gdy potrzeba czystego brzmienia - jest to Soundman. Ten model akurat był robiony metodą eksperymentów pode mnie; to dwukanałowy standardowy wzmacniacz, ale z pojedynczą korektą, bo Soundman dawno już robi lepsze modele z osobną korekcją dla każdego kanału. Długo siedzieliśmy z chłopakami i wybieraliśmy do niego lampy.
Zakk Wylde? Wyraźnie fascynujesz się tym gitarzystą...
Wielu ludzi mówi, że gram podobnie do Zakka, ale kiedy pogadałem z nim, okazało się, że mamy podobne korzenie. Zakk wzorował się na Johnie Sykesie, który pierwszy zaczął grać alikwoty w trybie hurtowym, czyli gdzie tylko się da zakwiczeć. Także zestaw, na którym obaj gramy, wymyślono już wcześniej. Tak robił też Eddie Van Halen - na pierwszych płytach grał on na dwóch 800-kach, które rozdzielone były chorusem MXR. Znalazła się tam kaczka Cry Baby i Boss SD-1, z tym że ten set Van Halena był stereo, dzięki czemu powstawała prawdziwa ściana dźwięku, konieczna, kiedy masz jedną gitarę w zespole.
Wykonujesz czasami jakieś efekty specjalnie dla siebie?
W tej chwili z Pawlem Kasprzyckim i Januszem Szewczukiem z firmy Vempire pracuję nad moim własnym efektem. To overdrive, który będzie się różnić charakterystyką od MXR-a, na którym teraz gram. Przede wszystkim mam pomysł na inne umieszczenie środkowych częstotliwości, bo to ma kapitalny wpływ na brzmienie. Stworzyliśmy również (tzn. oni to zrobili, a ja tylko marudziłem) głowę, na której od kilku miesięcy gram. Na razie to prototyp, ale d********a tak, że szkliwo z zębów odpada (śmiech). Ogólnie ta seria, czyli efekt i głowa, będzie nazywać się Wild Pig i nowa płyta Mechu będzie grana już na nich. Ale i tak na samym końcu nie brzmi przester, wzmacniacz ani kolumna. Brzmi gitarzysta.
Tym niemniej nawet najlepsi starają się dojść do wymarzonego brzmienia poprzez poszukiwania sprzętu...
Fakt, sam przewaliłem kupę sprzętu. Pamiętam, jak pierwszy raz wziąłem do ręki Les Paula i pojawił się Marshall JCM800. Pomyślałem, że to już jest właśnie to i że już nie muszę szukać. No, ale potem szukałem dalej...
Jak się ma konstrukcja Wild Piga czy Soundmana do zachodnich pieców?
Myślę, że to są już takie produkty, których się nie powinno porównywać. To ci się podoba albo nie, i tyle - bo to są tej samej klasy wzmacniacze. Podobnie jest z moim Wild Pigiem - to znakomity wzmacniacz. Do tej pory używałem Marshalla jako podstawowego pieca, ale czegoś mi tam brakowało, więc stworzyliśmy Wild Piga, który bazuje na takim soundzie, jaki ma Marshall JCM800, lecz coś tam mu zmieniliśmy. Natomiast Soundman jest nowoczesnym wzmacniaczem i jeśli miałbym go umiejscawiać brzmieniowo, to byłby gdzieś pomiędzy Mesą 5150 a Marshallem.
Jak widzę jesteś zwolennikiem analogowych, tradycyjnych rozwiązań. Używasz symulatorów typu POD?
Na koncertach - nigdy. POD przydaje się w studiu, gdy ktoś przychodzi i trzeba szybko podegrać gitarę pod reklamówkę. Jednak kiedy tylko pozwala na to czas, to zawsze jestem zwolennikiem wystawienia wzmacniacza i kolumny.
Jestem przeciwnikiem efektów-kombajnów, w których masz wszystko. Uważam, że jeśli masz wszystko, to tak naprawdę nie masz niczego, bo nic tak naprawdę nie działa porządnie. Jeśli kupisz sobie kostki takiego Bossa, to będziesz miał wszystko porządne, bo każdy z efektów został zrobiony specjalnie i przeznaczony wyłącznie do określonego zadania.
GHS Zakk Wylde... Wiem, to staje się nudne, ale po prostu nie ma żadnej innej firmy, która robi struny o takich grubościach, jak .010-.060" albo .011-.070". Zresztą w Polsce tych strun też nie dostaniesz. W tych hybrydach góra jest cienka, zaś dół bardzo gruby, praktycznie już od basu. Pierwszy raz użyłem takich strun gdzieś na początku lat 90., kiedy to wpadły mi w ręce dwa komplety strun Rotosound sygnowanych nazwiskiem Ritchiego Blackmore’a - .010-.064".
W jakim stroju grasz? W standardowym chyba są bardzo twarde...
Na tych GHS-ach gram już z 5 lat i początkowo grałem w stroju normalnym. Nie przeszkadzało mi to zupełnie, chociaż faktycznie przez pierwsze kilka dni po założeniu bolało (śmiech), ale przecież do wszystkiego można się przyzwyczaić. Lubię ostre rzeczy i jestem do tego przyzwyczajony. Potem jednak stwierdziłem, że trzeba obniżyć strój, bo to brzmi lepiej. W studiu można to dobrze ukręcić, a na koncertach w małych klubach, gdzie jesteś praktycznie bez przodów, to daje kopa. W Mechu stroimy się cały ton niżej, a najniższą strunę opuszczam o kolejny ton, czyli do c. Często strunę .060" ze standardowego setu wymieniam na .064" i wtedy jest już w ogóle super...
Posiadasz tylko stare gitary?
Moim zdaniem nowych gitar nie powinno się kupować. Można kupić gitarę co najmniej pięcioletnią, bo po tych 5 latach zdarzyło się to, co się miało zdarzyć. Czyli albo ląduje w śmietniku, bo nie gada, albo już się ustaliła i jest OK. Ogólnie lubię wiosła, które konstruowane były w latach poprzednich, ponieważ zdecydowanie lepiej brzmią, niż wynalazki, które robi się teraz. W sumie w gitarze nie ma nad czym dumać. Ma być jak najprościej skonstruowana i świetnie zrobiona.
Grasz tylko ciężkiego rocka?
Nie zawsze. Umiem pograć inaczej. Na przykład basista Voo Voo, Karim Martusewicz, ostatnio nagrywał płytę, na której zagrałem w kilku kawałkach. Musiałem się dostosować do lekkiego, funkowego grania. Podobnie na płycie Mr Zoob, którą ostatnio produkowałem, też nagrałem kilka gitarek, tym razem w stylu funkowo-punkowym. W sumie jestem w stanie grać wszystko, oby tylko nie reggae bluesa, bo zanudziłbym się na śmierć (śmiech).
Używasz jakiegoś określonego kabla do gitary?
Nie wiem nawet, na czym gram - nie interesuje mnie to. Nie patrzę, czy w kablu prąd płynie z lewej strony do prawej, czy odwrotnie (śmiech). Kiedy zmieni się kabel z kiepskiego na lepszy, to oczywiście słychać różnicę - kabel wyższej klasy to przede wszystkim więcej góry. Tylko że ja z górą walczę przez całe życie i nie lubię w brzmieniu gitary dużo wysokich tonów. Takie bardzo jasne brzmienie jest chyba polską przypadłością, bo wszystko stara się "siać" górką. Jak posłuchasz produkcji takich tuzów jak Bob Rock, to stwierdzisz, że brzmienie jest zdecydowanie ciemniejsze.
Czy jako producent stawiasz sobie za wzór Boba Rocka?
Nie do końca, bo np. nie podoba mi się, jak zrobił zespół Metallica, ale znowu świetnie wyszedł mu ostatni The Cult. Wyprodukował ich znakomicie - trochę garażowo, trochę, ciemno... Świetnym producentem jest niejaki Michael Beinhorn, który produkował płytę Ozzy’ego "Ozzmosis", a także Tim Palmer odpowiedzialny za "Down to Earth" Ozzy’ego. I to już jest mistrzowskie osiągnięcie. Moje zdanie jest takie, że gitara ma walić po ryju, być może dlatego, że jestem gitarzystą.
W studiu produkujesz także płyty swojego zespołu. Dobrze jest grać i produkować jednocześnie?
Ciężko tu o dystans, dlatego trwa to dość długo. Jak gram solówki, to wołam wszystkich kumpli, aby je ocenili. Muszę posłuchać kogoś, kto stoi z boku, a na samym końcu i tak robię po swojemu (śmiech). Będąc gitarzystą, wiem, że musi istnieć równowaga w pasmach pomiędzy instrumentami, myślę zwłaszcza o gitarze i basie. Kiedy masz w gitarze za dużo dołu, burzysz harmonię, wchodzisz w pasmo basu i robi się niedobrze. Wymyśliłem "trójkąt Dzikiego", czyli lewa gitara, prawa gitara i bas pośrodku. Kiedy schodzą częstotliwości gitar, to tylko do pewnego momentu, dalej musi przejmować je bas. Na wielu dobrych nagraniach dół, który wydaje się, że pochodzi z gitar, tak naprawdę pochodzi od basu. Tymczasem bardzo wiele osób przychodzi do studia i podczas nagrań cały czas chce, żeby dodawać dołu w ścieżce gitary. Zawsze warto obciąć stromo gitary w zakresie 120- 140Hz, za to pompować niższe częstości pochodzące z gitary basowej i stopy. Jakby dało się tak kręcić bas w gitarach, to wszystkie kapele numetalowe mogłyby pozwalniać basistów... I jeśli już jesteśmy przy nu metalu, to zawsze żałuję, że nie ma w tym gatunku takiego zespołu, w którym byłby jakiś dobry gitarzysta.
To znaczy, że nie ma już etosu gitarowego lidera?
Tak, ale to wynika z tego, że tam nikt nie gra porządnie na gitarze... Może jestem staroświecki, ale dla mnie w każdym zespole powinien być taki muzyk, który się wybija. Generalnie więc uważam, że w zespole przydaje się muzyk, który przyciąga, bo inaczej muzyka staje się po prostu papką. Obawiam się, że cały nurt numetalowy jest właśnie taką papką, tylko perfekcyjnie wyprodukowaną. Ale na scenie zespoły tego typu nie potrafią się za bardzo obronić...
O klasie zespołu świadczy kryterium koncertowe?
Poniekąd. Jest coś dziwnego już w samej zasadzie, na jakiej obecnie powstają nowe formacje muzyczne. Pamiętam, że jak przychodziłem do zespołu, to musiałem przejść przesłuchanie, zagrać technikami Van Halena czy innego gitarzysty. Dlatego siedziałem godzinami w domu i ćwiczyłem. A jak jest teraz? Rodzice kupują synkowi sprzęt, a potem przychodzi taki człowiek bez podstaw, bez techniki do studia... Jakoś to się uda nawet nagrać i wyprodukować (ostatecznie od tego jest producent), ale w zespole wciąż nikt nie potrafi grać. Muzycy nie ćwiczą... Nie, to nie są muzycy. Ja sam miałem niefart polegający na tym, że bardzo późno zacząłem grać na gitarze. Miałem 18 lat, gdy wpadłem w takie środowisko, które (na szczęście dla mnie) bardzo mi pomogło. To byli Wojtek Pogorzelski z Oddziału Zamkniętego, Marcin Otrębski... Kręcąc się przy tych kapelach, sporo podpatrzyłem, no i Wojtek bardzo dużo mi pokazał, zresztą nadal stosuję niektóre jego zagrywki. Plusem tej edukacji było, że Wojtek mi pokazywał, ale nie nauczał, a to jest spora różnica. Uważam, że nikogo grać nie nauczysz, nie ma takiej siły. Za to, jeśli chcesz, to pokazaną rzecz wyćwiczysz, bo podstawą jest praca. Też miałem kilku uczniów i szybko uciekali ode mnie, bo dopóki nie zobaczyłem, że ktoś nie ma prawidłowo ustawionej lewej i prawej ręki, to nie pokazywałem patentów, bo i po co? A oni przychodzą i jedyne, czego chcą, to podpatrzyć patenty. A to już jest bez sensu, bo bez podstaw nic nie zrobisz. Podstawy zdobywasz tylko i wyłącznie ćwicząc. I niestety jesteś skazany na samego siebie, bo nikt tego za ciebie nie zrobi. Jest to ciężka praca, nudna, często czysto mechaniczne ćwiczenie, ale daje podstawy. Nie możesz zagrać czegoś, jeśli nie masz do tego techniki, to jest zresztą bardzo częsty błąd nawet doświadczonych muzyków (tzn. że próbują zagrać lepiej, niż potrafią). Zawsze wtedy lepiej odpuścić, zagrać mniej, ale skuteczniej, będzie to z pożytkiem dla muzyki. Generalnie wolę gitarzystów, którzy mają może w mniejszym stopniu opanowaną technikę niż najlepsi wirtuozi, ale za to słychać w ich grze serce.
Kto w Polsce byłby takim gitarzystą?
Nie mam bladego pojęcia, chociaż jest trochę dobrych gitarzystów. Jeśli mówimy o graniu heavymetalowym, to na pewno fajnie robi to Artur Afek, który gra u Kayah. Natomiast jeśli chodzi o gitarzystów w ogóle, to wymienię Wojtka Waglewskiego, który ma wyjątkowe wyczucie. Chociaż to muzyk z pogranicza rocka i jazzu, to tak naprawdę on nie jest ani rockowy, ani jazzowy, on jest po prostu Waglewski. To właśnie oznacza, że jest nieprawdopodobnie dobrym muzykiem. Najbardziej cenię takich gitarzystów, których można rozpoznać po pierwszej frazie. Dwa lata temu robiłem z Wojtkiem Pogorzelskim oprawę Radia 94, gdzie część gitar nagrałem ja, a część Pogorzelski. Potem siedzimy gdzieś w knajpce i akurat leci w radiu ta reklama, a ludzie mówią: "O, to ty to grasz, Dziki?", chociaż nie wiedzieli, że pracowałem nad tym projektem. Dla mnie jako gitarzysty był to jeden z większych komplementów. Zagrałem tak, że byłem rozpoznawalny.
Słuchasz polskiego rocka?
W Polsce ciężko mi jest znaleźć jakąś muzykę dla siebie. Nie wiem, z czego to wynika, być może te nagrania robione są jakoś dziwnie i wszystko brzmi sztucznie - nie potrafię znaleźć w tych ich produkcjach energii i spontaniczności, luzu... Na dodatek, jak oglądam polskie kapele, to muzycy w nich grający są tacy jacyś mizerni z postawy, wszyscy przygnębieni, smutni...
Mówisz o zespole Myslowitz? (śmiech)
(śmiech) Jak wychodzę na scenę z Mechem, to do razu gęba mi się śmieje. Cieszę się, że mogę grać, przecież nie robię tego za karę.
SPRZĘT DZIKIEGO
GITARY: Gibson Les Paul Custom, Gibson Les Paul Standard, Gibson EDS-1275, Epiphone Les Paul Baritone, Epiphone Les Paul Junior, Epiphone Mandobird, Epiphone EJ200, Witkowski SweezChees, Dean;
WZMACNIACZE: Wild Pig Head, Marshall JCM800 ZW, Marshall JCM800 2203, Marshall JCM800 Bass, Soundman, Line 6;
EFEKTY: WildPig Overdrive, Boss SD-1, MXR ZW-44, Dunlop Rotovibe, Dunlop ZW45, Boss CE-5, Dunlop Talkbox From Hell;
ZESTAWY GŁOŚNIKOWE: Wild Pig 4×12" z głośnikami Electro Voice EVM 12L (2), Marshall 1965 4×12" (2), Soundman 4×12".
Rozmawiał Bartłomiej A. Frank