Trudna sztuka teledysku, czyli wideografia Iron Maiden (część II)

Wywiady
2010-07-27
Trudna sztuka teledysku, czyli wideografia Iron Maiden (część II)

Minęło dni parę… Nabrałem sił, kupiłem jakiś napój, obstawiłem się przekąskami, zrobiłem głęboki wdech i zacząłem się wgłębiać w dalszą część wideografii Iron Maiden.

"Bring Your Daughter To The Slaughter" 1990 


Nuda, nuda, nuda… I to tyle. Z obowiązku napiszę, że mamy oczywiście do czynienia z miksem ujęć koncertowych i fragmentów horroru z 1960 roku. Złote ujęcie: Murray i Gers tańczą na scenie.

"Be Quick Or Be Dead" 1992


Tym razem mam pewien problem - klip jest do bólu banalny jeśli chodzi o kategorię heavy metalową. Jednak w dorobku Ironów to jest powiew świeżości. Paradoks? Nie ma ujęć koncertowych - zespół został sfilmowany w ulubionej przez metalowców ( nie wiedzieć czemu) scenerii industrialnej. W tle widzimy posępne i bardzo heavy dźwigi portowe, są jakieś hale i dużo szkła oraz stali. Poza tym pojawiają się przebitki fabularyzowane, kręcone techniką poklatkową. O co chodzi w całej opowiastce, tego nie wiadomo, ale widzimy złego, grubego pana, sporo banknotów, telefony, flagi, wieżowce itd. Chodzi chyba o to, że ci bogaci są źli. Ciekawe założenie, biorąc pod uwagę dochody muzyków Maiden, ale co ja tam wiem… Złote ujęcie: Harris zapomniał się przebrać i wystąpił w brązowych trzewiczkach, w których zapewne odwiedza co niedziela lokalnego pastora.

"From Here To Eternity" 1992


Panowie, wydajmy wreszcie trochę pieniędzy! Jak postanowiono, tak zrobiono. W efekcie otrzymaliśmy kolejny udany teledysk. Naprawdę, nie ma cienia ironii w moich słowach! Mamy przecież wybuchy, motocykle, krzyże, cycate babeczki w pończochach, otyłego diabła z widłami - wszystko to, czego brakowało w klipach Maiden. Wiem, że to zgrane tematy, ale nie dla Ironów. Jak jeszcze do tego dorzucimy zamaszystą scenografię z kawałków rur, siatki ogrodzeniowej i fragmentów statuy wolności, to otrzymamy obraz klipa idealnego. Złote ujęcie: winda do piekła.

"Wasting Love" 1992


Dużego budżetu ciąg dalszy i kolejny udany klip. Przyznaję, nie jest oryginalnie, jeśli porównamy z obrazkami z tamtych czasów. Bierzemy kociołek, wrzucamy do niego "Loosing My Religion" REM oraz "Unforgiven" Metaliki, mieszamy, dodajemy trochę płomieni i otrzymujemy "Wasting Love" - tak to właśnie wygląda. Gdyby jeszcze ta piosenka nie była taka słaba… Złote ujęcie: Bruce jako świetlisty przykład dla kloszardów - cała trasa i dwa teledyski w tym samym wdzianku.

"Man On The Edge" 1995


Nowa era w działalności Iron Maiden. Zmiana wokalisty w takim zespole, to prawdziwa rewolucja. W dziedzinie wideo nie zmieniło się wiele. Mamy do czynienia z kalką "Be quick…", tyle że zespół nie gra w otoczenie portowych dźwigów. Może aura nie sprzyjała, a może stoczniowcy protestowali… Zespół wybrał neutralne otoczenie, czyli gołe ściany rozświetlane migającym biały światłem. Do tego sceny ze spadającymi z wieżowców ludźmi (refren: faling down, falling down - szalenie odkrywcza interpretacja), studolarówki w powietrzu i …tyle. Złote ujęcie: pan z teczką.

"Afraid To Shoot Strangers" 1995


Zespół na scenie. Jednak tym razem mamy również koncertowy dźwięk, co każe łaskawiej spojrzeć na ten obrazek. Całość psują trochę urywki z wojny w Iraku, ale cóż - w końcu to utwór o wymowie antywojennej. Złote ujęcie: kula dyskotekowa na scenie - "…jesteś szalona, mówię ci…".

"Lord Of The Flies" 1995


Ręce opadają. Zespół na scenie, ale dźwięk studyjny. Do tego domiksowana publiczność i oczywiście wstawki filmowe. Tym razem nie mogę się czepiać, że ktoś zbyt dosłownie zinterpretował tekst utworu. Do poważnego kawałka zaproponowano nam ujęcia z wizyty Ironów w Egipcie (przynajmniej z Egiptem mi się owo miejsce kojarzy). Spacerujemy po targu, kąpiemy się w wodzie, przymierzamy lokalne szaty - słodkie i beznadziejne. Złote ujęcie: Harris na wielbłądzie.

"Virus" 1995


Trudno się dziwić, że Dziewica nigdy nie była promowana w telewizji. Gdybym zobaczył "Virusa" po wieczornych wiadomościach na pewno nie mógłbym zasnąć. I nie pomógłby ani kubek gorącego mleka, ani plakat z Angeliną na ścianie. Jak kręci klipa jeden z największych zespołów rockowych świata? To proste - basista zaprasza ekipę do swojego domu, po czym wypuszcza wodę z basenu i na dnie rozstawia perkusję i wzmacniacze. Proste, prawda? Operator kamery przez pierwsze minuty opanowuje efekt negatywu, by wreszcie porzucić go na rzecz suwaka z napisem zoom. I powiem Wam, że gość może być dumny ze swojej roboty. Pod warunkiem, że ma cztery lata i brak jakichkolwiek ambicji. Taki to jest właśnie klip… Złote ujęcie: Murray próbuje być poważny. Nie wyszło.

"Angel And The Gambler" 1998


Komputery, panie, komputery! Animacja komputerowa wkroczyła w nasze życie, wylądowała też w klipie Iron Maiden. Zespół pracował wtedy nad grą komputerową z Eddiem i troszkę na tej fali powstał klip do "Angel And The Gambler". Klip bardzo udany. Ma konkretny scenariusz, trochę humoru, a na końcu demolkę serwowaną przez Eddiego, którego Harris orżnął w pokera - naprawdę smaczny obrazek! A do tego możemy posłuchać piosenki w zjadliwej wersji, bez niekończącego się refrenu, jak ma to miejsce w wersji płytowej. Złote ujęcie: Blaze w barze z utworu "Stranger In A Strange Land".

"Futureal" 1998


Ujęcia koncertowe, podkład w wersji studyjnej, wmiksowana publiczność (za głośno), niezbyt precyzyjny montaż. W efekcie otrzymujemy kolejny kiepski klip. Złote ujęcie: Dave puszcza "oczko".

"Wicker Man" 2000


Jest rok 2000, do zespołu wracają Dickinson i Smith - Dziewica dawno już nie miała takiej siły. I - na szczęście - przełożyło się to na stronę wizualną. Wideo do pierwszego singla jest kapitalne! Bardzo plastyczne zdjęcia, dynamiczny montaż, scenografia nawiązująca do szaty graficznej albumu; w warstwie fabularnej pojawia się Eddie i klatka z dziewicami znana z trasy Metal2000. Wszystko jest na swoim miejscu. Drugi klip Ironów, który z przyjemnością obejrzałem dwa razy z rzędu (pierwszy był "Holy Smoke"). Złote ujęcie: uśmiech Eddiego - w sam raz na okładkę pisma kobiecego.

"Out Of The Silent Planet" 2000


Nic co dobre nie trwa wiecznie. Drugie wideo z "Brave New World" to już klasyczny, zgrany patent na klip dokumentalny: trochę koncertu, parę ujęć zza kulis. Ot, Maidenowa przeciętność. Złote ujęcie: rozwiana grzywa Nicko.

"Wildest Dreams" 2003


Mam wrażenie, że ten klip jest nawiązaniem do " The Angel And The Gambler". Podobny klimat piosenki, animacja komputerowa i wkurzony Eddie to cechy wspólne. Trochę mniej tu humoru i ciekawej historii - dominuje samochodowy wyścig, coś jakby MadMax ścigał młodego Skywalkera. Może być. Złote ujęcie: Eddie w cylindrze.

"Rainmaker" 2003


Trzymamy poziom. Jest nowocześnie, plastycznie i deszczowo. Szybki montaż powoduje, że nie widać zbyt wielu szczegółów, ale ogólne wrażenie jest pozytywne. Utwór kopie w brzuch i tak być powinno. Złote ujęcie: magiczna sztuczka, która pozwala grać w deszczu z suchymi włosami…

"Reincarnation Of Benjamin Breeg" 2006


Bardzo sobie cenię niekomercyjne podejście do muzyki panów z Iron Maiden. Kiedy jednak na pierwszy singiel wybiera się utwór, który ma ponad 7 minut, to powstaje problem z nakręceniem sensownego teledysku. Przy tej długości mógłby pomóc jeno wielmożny pan Hoffman, który w epopejach filmowych się specjalizuje, choć z różnym skutkiem. Niestety, widać był zajęty ekranizacją kolejnego narodowego eposu i nie znalazł czasu dla Dziewicy. Sprytny ‘Harry’ szybko znalazł wyjście z sytuacji i obstawił kamerami studio, w którym nagrywano płytę. W efekcie mamy klip w technice dzielonego ekranu, co sprawia, że trzeba go obejrzeć kilka razy, żeby zobaczyć wszystkie kawałeczki obrazu. Sprytne, pod warunkiem, że komuś chce się oglądać jeszcze raz. Mnie się nie chciało. Złote ujęcie: brak.

"Different World" 2006


Benjamin nakręcony, ale kamery zostały. Tym sposobem za jednym zamachem mamy zrobione dwa klipy. Jednak w przeciwieństwie do poprzednika, ten klip jest bardziej strawny. Może to kwestia długości trwania? Tak czy inaczej, obraz jest pojedynczy, a panowie z instrumentami zadowoleni - ten nastrój mi się udzielił i z przyjemnością tupałem nóżką w czasie oglądania. Złote ujęcie: szczere uśmiechy każdego z panów.


Uffff…. Przyznaję - firanki się uniosły, kiedy sapnąłem po ostatnim klipie. Jeszcze raz podkreślę: Maiden to mój absolutny numer jeden w kategorii muzyki metalowej, ale przebrnięcie przez ich dokonania wizualne to prawdziwa katorga. Oczywiście, każdy ma swój gust i każdy lubi co innego. Gdybym jednak miał wyrazić swoją opinię na ten temat, to powiem tak: jeśli nie znasz Maiden, a chcesz ich obejrzeć, to sięgnij po jakiś koncert. Na pudełkach z klipami umieściłbym raczej napis: oglądanie lub zdrowie. Wybór należy do Ciebie.

Up the Irons!

Michał Osuch